Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
72.87 km 4.61 km teren
03:12 h 22.77 km/h:
Maks. pr.:45.60 km/h
Temperatura:11.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:138 ( 70%)
Podjazdy:250 m
Kalorie: 2438 kcal

Są takie sytuacje, że pies zjadł pasek

Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 8

Nieeeee, to nie jest wytwór mojego chorego zakatarzonego umysłu, a cytat z sześcioletniej córki mojej szefowej.

Skoro mówi, że są takie sytuacje, to ja jej wierzę.

Cytuję dziecko owo natenczas onegdaj, gdyż chcę ładnie rzeczy powiązać i napisać, że są też takie sytuacje, że człowieka (konkretnego, oczywiście) nakurwia głowa tak, że ma ten człowiek (konkretny, oczywiście) wrażenie, że jak zaraz z tej wspomnianej głowy nie wykluje mu się obcy, to na pewno oczami wypłynie z bólu mózg. I ja czegoś takiego doznałam dziś, wychodziwszy z domu na trening.

Na mój UKOCHANY, dodam, wiecie, który. Tomcio na pewno wie.

Kiedyś, jak byłam młoda i głupia, doznawałam ataków globusa (państwo se przeczytają na nowo „Nad Niemnem”, będziecie w temacie). Jakoś cyklicznie, z mimo wszystko niezbadaną przeze mnie częstotliwością. Przyłaziło takie bolenie i zabierało dzień (czasami dwa) z życia. Ketonal to ja mogłam jeść i jednocześnie instalować se w formie czopków. Równie też dobrze mogłam go w ogóle nie zażywać, bo ni chu-ia nie pomagało. Z takich przemiłych akcentów pamiętam mgłę przed oczami i wycie z bólu. Dość charakterystycznego, bo to tak jakby ktoś mi łeb imadłem ściskał.

Z bielmem boleści na oku MIMO WSZYSTKO pojechałam na moją pętlę. Zrobiłam trzy sprinty i byłam pewna, że spadnę z roweru przy następnym i zrobię wszystko, żeby się już nie podnieść. A te trzy sprinty to nie była nawet połowa tego, com miała dziś wykręcić. JEDNA CZWARTA jedynie.

Przeanalizowałam sytuację (także tę, że pies zjadł pasek) i uznałam, że jak odpuszczę, to może i se ulżę, w domu przyłożę głowę do poduszki i jebnę się w nią (w głowę) zabraną PO TRASIE płytą chodnikową, i dzięki temu jakoś szybciej umrę, ale będę na siebie wściekła, że miszyn nat akompliszt i że trening niezdiełany. Także w ZSRR.

I nie wiem, czym: siłą woli, rozpędu, ambicji zrobiłam sto DWAJŚCIA procent tego, co dziś trzeba było. Że ja nie umarłam tam sobie to cud jakiś.

Podczas mojego przed-przed-przedostatniego kółka dopadł mnię quartez, który miał dzisiejszego wieczora dylematy takie, które opisał u się.

Chwilę ino pokręciliśmy razem, ja nie chciałam się wybijać z amoku, bo byłam na tak zwanym finiszu, aOpis linka quartez ciął do domu.

No. Ten trening se opatrzę w mentalną antyramę i będę go wspominać za każdym razem, jak nie będzie mi się chciało go robić, a będę w stuprocentowej formie.

O, przypomniałam sobie.
Rano, razem z innym cyklistą, pchaliśmy na dedeerze wzdłuż Wisłostrady rozkraczony samochód. Jakimś starszym ludkom wziął on i się zesrał i poprosili o pchanko.

- No, to trening siłowy mam za sobą – podsumowałam po wszystkim ową scenkę, kierując słowa do owego drugiego cyklisty, poruszającego się na ostrym i jadącego w tym samym kierunku, co mua.

Dopiero w pracy do mnie dotarło, jaka jestem niekulturna świnia, bo ani się nie ZINTRODUSOWAŁAM, ani o godność nie zapytałam.

Na koniec oczywiście wierszyk okolicznościowy.
Katar, katar,
ty kurwo blada.

Tak.



Komentarze
CheEvara
| 05:59 piątek, 27 kwietnia 2012 | linkuj ablablabla, nie ryzykowałam żadnego z powyższych sposobów. Napiłam się piwa i przeszło :D

limit, żadnych lekarzy! Ża-dnych. Ewentualnie w systemie prywatnym, ale tam zawsze trafiałam na matołów.

cons, a myślisz, że po co ja JEDNAK wylazłam na rower>:D

mtbxc, za przeproszeniem, NA CZYM? :P

zarazek, akurat do takich mam wyjątkowy talent:D

puchaty, a z której części globusa? Od Australii?
puchaty
| 19:32 czwartek, 26 kwietnia 2012 | linkuj Ja kiedyś, jak byłem jeszcze arabem, to też miałem katar. I wydobywało się ropę z globusa, a jak!
zarazek
| 13:53 czwartek, 26 kwietnia 2012 | linkuj Wierszyk okolicznościowy to niemal haiku. Bardzo mię się spodobał :)
mtbxc
| 12:15 czwartek, 26 kwietnia 2012 | linkuj Katar dobra rzecz, jesteś na tzw. dotrenowaniu :D
cons
| 11:56 czwartek, 26 kwietnia 2012 | linkuj Mnie wczoraj tak łeb bolał w pracy, ze se setkę siekłem w ramach kuracji antydepresyjnej ;)
limit
| 08:26 czwartek, 26 kwietnia 2012 | linkuj Katar ~? zatoki => laryngolog.
Tylko jak sobie pomyślę, jaką drogę przez mękę trzeba przejść, żeby specjalistę odwiedzić, to chyba już wolę, żeby mnie łeb napierdzielał. Nie mówiąc już o tym, że pewnie wizytę ustawią na za 6 miesięcy jak człowiek będzie 100% zdrowy i zapomni już po co do tego lekarza chciał iść.
k4r3l
| 05:31 czwartek, 26 kwietnia 2012 | linkuj hehehe, kiedy tomik wydajesz?:) mam nawet tytuł: "Poezja niekulturalna (18+)" :)
ablababla | 22:00 środa, 25 kwietnia 2012 | linkuj Che
Też miałem regularne problemy z głową :) Nie wchodząc w zawiłe szczegóły dlaczego tak:
1) Pić dużo wody!!!
2) Ogrzać łeb (czapka)!
3) Rozluźnić łeb - nie da się przed monitorem ani (o zgrozo!) na rowerze. Usiąść, położyć się, powyobrażać sobie, że każdy jeden najmniejszy kawałek łba jest baaardzo ciężki.
4) ewentualnie załyknąc apsirynę
Ból łba jest osobniczy bardzo, ale możliwe że powyższe podziała i na Ciebie.
I koniecznie trzeba za zdrowie też pić!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa itepe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]