Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:2072.06 km (w terenie 462.72 km; 22.33%)
Czas w ruchu:100:23
Średnia prędkość:20.64 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:8225 m
Maks. tętno maksymalne:184 (95 %)
Maks. tętno średnie:159 (82 %)
Suma kalorii:41839 kcal
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:60.94 km i 2h 57m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
51.36 km 0.00 km teren
02:38 h 19.50 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:141 ( 73%)
Podjazdy: 23 m
Kalorie: 1131 kcal

No ja ziękuję barso

Poniedziałek, 4 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 13

Znowu dyszcz i znowu mokra dupa. No nie tyle suty opadają, co człowiek z tej rozpaczy staje się jednym wielkim opadniętym sutem.

Ponieważ Niewe czepia się krótkich wpisów, z radością nie dopiszę więcej nic:D

Acz doprawdy, wpis jest mięsisty, gdyż jest i dupa i są suty.

Dane wyjazdu:
32.00 km 0.00 km teren
01:36 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:21.0
HR max:164 ( 85%)
HR avg:128 ( 66%)
Podjazdy: 28 m
Kalorie: 309 kcal

Jest południe i ciągle pada. Jak skur...kawodna

Niedziela, 3 lipca 2011 · dodano: 12.07.2011 | Komentarze 2

- Cześć Maleńka, co robisz? I dlaczego sama i czy mogę Ci potowarzyszyć? - usłyszałam ZNÓW RANO w słuchawce taczfołna mego dotykowego (są taczfołny NIEDOTYKOWE, wiem, bo taki ma Niewe). Tym razem zapytowywała Karolina, moja druga mazowiecka rowerowa Żona. I nie, nie prosiła mnie o sprawdzenie, czy zamknęła koty swojej warszawskiej klamki, ani nie prosiła o podlanie nakarmienia.

ONA PO PROSTU WPROSIŁA SIĘ DO MNIE I PRZYJECHAŁA 40 MINUT PÓŹNIEJ Z PIWEM.

Gud Gerl:)

Zanim przybyła, ja już wyleczyłam się z kaca dwoma Kasztelańskimi, uprowadzonymi sąsiadowi z lodówki przy okazji karmienia jego kota pod jego nieobecność. Nieobecność sąsiada, nie kota.

Szkodliwość społeczna takiego uprowadzenia piwa ZNIKOMA. Wręcz nawet odwrotnie. Ja wyraźnie słyszałam z mojej hacjendy, jak te piwka przywołują mnie z sąsiedzkiej lodówki. Nie mogłam nie zlitować się:).

Karolina zastała mnie przy procesie lizania Speca wyścigowego, któregom ujebała dzień wcześniej jadąc prywatne najpierw swoje Solo, potem z Niewe Duo, a dystansowe Quatro:D

Spożywając przywiezione przez Karolę piwko, wyczyściłam też fulla. Którym to, błyszczącym się jak wylizane jajęta, wybrałam się późnym wieczorem na kontrolny erałnd trop po mieście, jak już przestało nakurwiać z nieba to mokre gówno NIE WIEM, KTÓRY DZIEŃ Z KOLEI JUŻ.

Dane wyjazdu:
138.44 km 36.00 km teren
06:16 h 22.09 km/h:
Maks. pr.:46.50 km/h
Temperatura:18.0
HR max:171 ( 89%)
HR avg:143 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2928 kcal

Z wizytO we Wieliszewie

Sobota, 2 lipca 2011 · dodano: 12.07.2011 | Komentarze 2

- Żonooooooo, jedziesz ten durny maraton? - usłyszałam o poranku we słuchawce taczfołna. W trakcie połączenia telefonicznego numer siedem. O ósmej rano w WOLNĄ SOBOTĘ. Wszyscy, cały świat chciał wiedzieć, czy startuję, czy nie-e.

A zacytowałam kwestię powyższą, gdyż z nią związana była moja wolna sobota. Zasadniczo poniekąd. To pytała Wiolka, jedna z dwóch moich mazowieckich rowerowch Żon. W tak zwanym międzyczasie w tej konwersacji wyjszło, że Wiolka nie ma pewności, czy zatrzajsła drzwi swojej warszawskiej hacjendy, położonej nieopodal hacjendy zajebistej Che. A że zepsuła wycieraczki we wozie, a zamięszkuje w Radzyminie, a bicykla ma w warszawskiej hawirze (która to miała być zamknięta, a może i nie), to i nie bardzo miała, jak się teleportować, żeby sprawdzić własnymi ręcyma.

- To podjadę i zerknę. I tak wybieram się: a) podlać kwiatki na Ochotę, 2) nakarmić kota na Wolę, 3) do Wieliszewa obaczyć masakrę błotną. Mogie jechać i na Targówek. Zasadniczo.

RZEKŁAM.

No i w sumie dzień tak wyglądał. Po samej stolicy, robiąc za społecznościowca, czyli karmiąc kwiatki, podlewając koty i całując klamki, wykręciłam 60 km. A tu jeszcze tyyyle do Wieliszewa!

O ile jeszcze do godziny czternastej nie padało, o tyle, jak już przebyłam połowę drogi do Wieli, lunęło. Znaczy się, spadła mżawka, a raczej MŻAWA. Która zmoczyła mi majty do samej kolarskiej pieluchy. Na miejscu zobaczyłam, jaka kaszana jest na trasie maratonu i uścisnęłam sobie rękę w ramach uznania za decyzję NIESTARTOWANIA.
Tu spotkałam też znajomego, z którym w tamtym roku zjechałam Mazury i kawałek Litwy.
Tu, w Wieli wypiliśmy Łomżę w ilości jeden bączek, obeschliśmy Z LEKSZA i rozjechaliśmy się. W różne strony i z różnych powodów. Mnie na przykład bolały zęby od tego dźwięku chrzęszczących po trasie maratonu napędów.
A to była dopiero czwarta godzina tego mokrego ścigania się. Noł fenks.

Przybiłam sobie fajfa raz jeszcze. W ramach pogratulowania sobie decyzji NIESTARTOWANIA.

Uznałam, że wracam do chaty. Trykoty miałam mokre i kapkę mną telepało.

Jadę se, se jadę, a tu NAHLEEE! spotykam zupełnie przypadkowo:) Niewe. Który jechał z zupełnie naprzeciwka. No to jak zobaczył, że jestem tu, a ZATEM nie ma mnie w Wieliszewie, uznał, że nie ma po co tam jechać, dokonał ZATEM obrotu rowerem o zupełne 180 stopni i zaciągnął mnie, osobę niepijącą, stroniącą w sezonie startowym od alkoholu i innych niszczących formę używek pod Rurę na piwo.

Po spożyciu którego ( w trakcie spożycia tego nie zauważyłam, bo moja percepcja skupiona była na procesie delektowania się używką niszczącą formę sportową) dotarło do mnie, jak mi krwa zimno w tych mokrych obciskach.

Dystans na ten dzień wyszedł mi taki, jaki bym wykręciła, jadąc DWAJŚCIA SZTERY HA w kategorii Quatro.

A tu proszę, trochę jechałam Solo, trochę Duo:D
I pod względem dystansu w Quatro. Można?
Kategoria piękna stówka


Dane wyjazdu:
48.40 km 0.00 km teren
02:10 h 22.34 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura:17.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:140 ( 72%)
Podjazdy: 22 m
Kalorie: 953 kcal

Jechać to DWAJŚCIA SZTERY HA?

Piątek, 1 lipca 2011 · dodano: 12.07.2011 | Komentarze 3

Żem siedziała i myślała dzień cały. Wyjście z pracy mocno po 21 zweryfikowało mój plan pokozaczenia na dobowym maratonie. Bo i ani pożyczyć konkretne oświetlenie ani kupić se stejki na dzień cały.

A jakem przeczytała, że pętlę skracają o pięć kaemów i wynosić ma ona 11, to pomyślałam, że chyba niechętnie.

Jadąc do dżoba zmokłam, wracając zmokłam. Tak dla odmiany.