Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
78.44 km 70.22 km teren
03:36 h 21.79 km/h:
Maks. pr.:58.50 km/h
Temperatura:8.0
HR max:182 ( 94%)
HR avg:156 ( 81%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2052 kcal
Rower:

Na razie to... w temacie Mazovii w Chorzelach... ROZWINIĘCIE.

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 18.04.2011 | Komentarze 67

... proszę mnie nie zagajać, bo mimo wielkich pokładów sympatii, jaką z defaulta darzę wszystkich, będę pluć siarką i rzucać najbardziej krwistym mięchem.

Okrzepnę, żal ze mnie zejdzie, wkurw też sobie pójdzie, to zedytuję ten wpis i napiszę. Rzekłam ja.

-----------------------
Apdejt:

Jedyne, co mogę rzeknąć


To chooj z pasztetem i cała kaszanka w zad panu Zamanie, czy kto tam odpowiada za objazd i oznakowanie trasy – mam na myśli giga, bo do oznakowania mega nie mam nawet pół zażalenia.

Jeszcze żebym była jedyną pizdą w całym maratonie, która nie tyle drogi do domu nie umie znaleźć, co nie potrafi odnaleźć kawałka tablicy (a przyznam, że UMIEM tak się zgubić w terenie, że spdy same wykręcają się od ramion korby. Napisałabym o tym ze książkę a może i trzy), to bym tak nie psioczyła. Ale w tym ambarasie nie byłam sama.
Póki co szykuję dytyramb, który zamieszczę ku glorii i chwale orga na forum. Właśnie na cześć oznakowania dystansu giga. Bo ono już 3 km po rozjeździe mega/giga poszło w chooj, nie wiem, na jagody, na grzyby, na rozwielitki.

NIE WIEM, GDZIE ONO BYŁO, BO NA PEWNO NIE NA TRASIE MARATONU.

Bo jak jeszcze przez może dwa kilometry od rozjazdu mega/giga jakieś tablice były, tak potem zrobiło się dziwnie i rozpoczęła się jazda na czuja. Ale przestała mi się ona podobać, jak przez następne dwa kaemy nie było nawet cienia i wspomnienia po tabliczce dystansowej, za to nastąpiło leśne skrzyżowanie równoległe i tu mogłabym sobie równie dobrze zapałki ciągnąć, którą drogę wybrać. Dojechał do mnie inny zagubiony, zadecydowaliśmy, że wracamy, po drodze spotkaliśmy trzech innych bajkerów i zaczęła się zabawa.

Nie wiem, jakim cudem ponownie wylądowaliśmy na trasie mega, chłopaki wkurwieni zatrzymali się na naradę i zaczęli dzwonić na alarmowy numer, mnie szlag trafił i odseparowałam się. Tym, bardziej, że kilku napierających bajkerów darło gębę, że to jest już właśnie giga.

Pocisnęłam za nimi i ja. I tak po raz drugi dotarłam na rozjazd dystansów.

Zbaraniałam.

Nie no, jak mi Jah Jak miły, nie jestem AŻ TAKIM ŚLEPAKIEM, żeby nie dostrzec czerwonej tablicy!!!

I tu na rozjeździe poinformowałam ekipę-obsługę maratonu, że jest mocno w dupie ze swoją robotą, bo tam zaniedbanie aż ryczy jak rzeźne cielę.

A oni – w końcu obcykani w trasie – na moje uwagi rzekli byli, że jadę dobrze i że jestem pierwsza z bab. Zdębiałam. Jakżesz to do... kierwy niedostatku??
Alem na takie dictum depnęła w spd-y i ile fabryka w czworogłowych dała, jęłam, że się tak wyrażę BRZYDKO (kantele uprasza się o sekundowe opuszczenie lokalu), nakurwiać.

A spod moich – wyśmiewanych przez wszystkich – Geaxów dobył się ogień.

ALE MI SIĘ JECHAŁO!!

Tu zrobię przerwę, aby dokonać podziału tego wpisu, bo to, co wyżej, pisałam na wkurwie w niedzielę wieczorem, to poniżej już na lajcie, po paru rozmowach, w tym z exocetem.

A na chłodno to tak… Żałuję, że nie miałam czasu napisać na forum Mazovii o oznakowaniach, bo póki co w temacie tym nie odezwał się nikt, a łącznie ze mną pogubionych osób było 5, w tym jarbla, z którym startowałam z szóstego sektora i którego parę razy doszłam;). Być może każdy z nich myśli o sobie, że dał zwyczajnie dupy i nie chce o tym pruć się publicznie. A może chłopaki coś ugrali dzwoniąc na telefon alarmowy, bo takie kroki podjęli, ja nie chciałam czekać i dałam przed siebie. Może i błąd. No ale jakoś trudno mi było uwierzyć, że nagle ktoś tu do nas quadem pofatyguje się i poprawi tę trasę. A że nienawidzę czekać, to pojechałam. Pewnie błąd.


Druga rzecz, o którą mam żal do siebie jest taka, że mogłam za wszarz zaciągnąć tego chłopaczka na quadzie stojącego na rozjeździe dystansów, bo nie wierzył, gdy mu powiedziałam, że tam bez sensu jedzie się dwa kilometry po obrzydliwych piachach po to, żeby się finalnie okazało, że trzeba zrobić zawrotę. No ale jak towarzysząca mu dziewucha stwierdziła, że skoro jestem drugi raz w tym miejscu, to znaczy, że pętlę wyrobiłam i że jadę dobrze, to zdurniałam i na adrenalinie, podjarana tym, że mam zajebisty czas, popędziłam kończyć wyścig. No nie kłóciłam się. Najwidoczniej błąd.

Kolejna sprawa, to to, że ja zawsze jak dziecko naiwne mam zaufanie do wszystkich. I to odnosi się do powyższego akapitu.

Tyle z mojego niepociumania.

Nie wiem, komu oznaczenia giga przeszkadzały, Radek Rękawek i wszyscy, którzy przyjechali przede mną musieli jeszcze się na nie załapać, skoro przyjechali na metę i odpiknęli wszystkie maty. Mnie jeden punkt kontrolny nie WESZED. Co okazało się na mecie, na którą wjechałam zresztą chwilę po Rękawku, co już mi dało do myślenia, że dupa blada. A potem przy wynikach, gdziem zabłysnęła sklasyfikowana na dystansie mega. Z czasem przekurewsko tragicznym.

Nie wiem też, czy obsługa maratonu, czyli tenże chłopak na czterokołowcu na rozjeździe ruszył zadek i poprawił giga po moich dość niekulturalnie przekazanych komunikatach. Jakoś inni dojechali z giga na metę, więc pewnie tak.

Jest mi o tyle przykro (w sumie nie wiem, czy jestem bardziej wkurwiona, czy jest mi smutno), że gdyby nie ten fakap, to byłoby pudło, bo raz, że wczoraj miałam szczyt szczytów formy i jechałam, jak za przeproszeniem w dupie zasolona, a i sobotnie ośmiogodzinne ustawianie Speca pode mnie (metodą moich prób i błędów) + zabawa ze skracaniem kierownicy dały mi idealne dopasowanie do roweru, na który trochę psioczyłam ostatnio, a teraz w Chorzelach byłam zachwycona.
A dwa – poza mną, jedna jedyna dziewczyna jechała giga, zatem w najgorszym razie byłabym druga. Jak to usłyszałam po wszystkim, a już siedzieliśmy z chłopakami w samochodzie, prawie rozbeczałam się, a nie jest łatwo doprowadzić mnie do ryku.

Do swojej formy pretensji nie mam, nawet na tym cholernym asfalcie nienawidzę płaskiego i równego, nienawidzę! na starcie siedziałam wścieklakom na kołach, nogi mnie paliły, pulsometr odpikiwał próg mleczanowy, ma kierownicy widziałam fragmenty swoich wycharkanych płuc, ale jechałam sztywno i uparcie. Na pierwszych wertepach zaczęłam objeżdżanie najpierw delikwentów z mojego sektora, potem z piątego, co podobało mi się obrzydliwie. Potem w nagrodę chyba za to zebrałam w przerzutkę jakąś gałąź, wszystko zakleszczyło się i gówno, cała wypracowana przed chwilą przewaga poszła się huśtać na naplecie, bo musiałam zaliczyć pit stop, żeby oswobodzić się z krzaczorów, w końcu nie po chrust do chorzelskich ostępów przybyłam. I od nowa, wyprzedzanie tych, którzy mi uciekli – prawie widziałam wredną satysfakcję na ich twarzach! Ale doszłam ich, sama zafascynowana swoją formą.

Standardowo uciekałam na podjazdach, ale Góry Dębowej nie zmieliłam, zresztą nikt nie podjechał, przynajmniej nikt z tych, których widziałam.

Kończąc, myślę, że w Chorzelach miałam w tyłku rakietę – licznik pokazał mi wykręcone od startu do nieszczęsnej mety niecałe 77 km, które zrobiłam w czasie 3:36. A przecie jeszcze zawracałam, zatrzymywałam się, żeby ustalić, co z tym jebanym giga i tak dalej.

I jak w niedzielę, na gorąco jeszcze kurwiłam siermiężnie na organizację, tak teraz jedynie czuję się oszukana, bo w regulaminie jak wół stoi, że w ramach opłaty startowej dostaję oznakowaną trasę maratonu. I w zasadzie gówno mnie powinno obchodzić, czy ktoś może te tablice zdjąć. Jak dla mnie może je pokroić i usmażyć z nich kotlety, czy też może położyć się na nich, swoje ubranie obok i to wszystko jeszcze radośnie obłożyć paprykarzem i posolić. Ja POWINNAM MIEĆ TO W DUPIE. Tym bardziej, że na całonocnym trójmiejskim maratonie Red Bulla w tamtym roku przez bite osiem godzin na wszelkich spornych miejscówkach ustawieni byli ludzie, którzy do znudzenia mieli wskazywać drogę maratończykom. Czyli, że można to ogarnąć. Red Bull trwał od zmierzchu do świtu, a Mazovia co? 5 godzin. Tak trudno?

Na zimny makaron oblany olejem i posypany serem żółtym, którym można było zregenerować się po wyścigu spuszczę zasłonę zażenowanej ciszy. Ja takiej paszy nie zaproponowałabym nawet krowie do zainstalowania jej w formie lewatywy. W sobotę zrobiłam sobie spaghetti i nigdy więcej nie będę polegać na tym, co tam serwują dla ujechanych ludzi.

Myślałam o tym, żeby wycofać się z tego startu, bo i czas masakryczny, i nie mój dystans i kiszkowo to wygląda, ale w sumie sektora na niższy nie zmieniłam, w generalce kobiet jestem druga, ten start w klasyfikacji ogólnej całego cyklu pewnie mi odpadnie jako najsłabszy i nie będzie liczony, zatem chuj, niech to sobie widnieje w moim prołfajlu.

Żałuję tylko, że nie mogę odzyskać środków za wykupiony pakiet max, bo z chęcią zrezygnowałabym z pozostałych startów w Mazovii, a zwróconą kasę zainwestowałabym w starty w jakimś innym cyklu, który jednak bardziej szanuje tych, dzięki którym w ogóle ma rację bytu, czyli uczestników.

Dzięki jarbla za niemal wspólne przejechanie tego maratonu. Finiszowanie z Tobą było czystą przyjemnością!;)

A tak w ogóle to był mój pierwszy start w strojach teamowych. Quest odrobił lekcję.

A Pijący_mleko ma niesamowity dar uchwycenia na fotach tego, jakim ja strasznym jestem pasztetem.

I tak o właśnie. Chorzele SRELE!

Ale muszę przyznać, że trasa genialnie interwałowa, choć za te kawałki asfaltu to bym komuś nawsadzała palce w nozdrza. Nie swoje palce. Orangutanie. To jakby tyle.

I żeby łysy wpis nie był, to foty trzy:

Przed startem mina jeszcze wporzo © CheEvara



Finisz, jakby no... przedwczesny © CheEvara


A tu mojemu dyrowi sportowemu peroruję o swoich umiejętnościach gubienia trasy © CheEvara


Oko ze złości lata mi nadal.


Komentarze
CheEvara
| 16:19 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Powoli udaje mi się o tym zapomnieć i już ostrzę zęby na rewanż w Sierpcu:D
Rafall
| 10:34 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Niestety orgi na wiele takich akcji nie są (albo nie chcą) w porę zareagować i ja od tego momentu: http://rafall.bikestats.pl/384595,Osieczna-64-sto-maraton-MTB.html jestem ostrożniejszy, chociaż u Ciebie wyszło na odwrót i trasa zrobiła się krótsza.
Tak jak Ty zresztą użyłem na to określeń kulinarny czyli wyszła z tego kaszana.
CheEvara
| 09:09 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Rafall, no to szkoda, że się na Ciebie nie natknęłam. Anyway. Uważam ciągle, że to był maraton ROWEROWY, a nie konkurs pod tytułem "Wytęż wzrok", albo "Połącz kropki i dojedź do mety".
Rafall
| 07:34 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj Tia, wielu się pogubiło. A ja patrzyłem na wstążeczki na krzaczkach i się nie pogubiłem, mimo że oznaczenia były pozrywane i fruwały wszędzie po trasie.
CheEvara
| 13:06 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj mtbxc, no to pomiziamy chłopaka na jego blogasku! ;)
obcy17
| 13:04 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Okejka. Jutro się coś pojawi gdyż jadę do domu i jutro do pracy na "czarnej".......
Czyli grzmot przez wielkie eS :))))
CheEvara
| 12:43 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj mtbxc, nie mam nic przeciwko, też to chciałam {b]obcemu[/b] zaproponować :D
mtbxc
| 12:41 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Che - przepraszam za łobuzowanie na twoim blogu, ale muszę. Obcy17 weź Ty napisz coś u siebie, bo chciałbym jakiś zacny komentarz Ci przytulić:)
theli
| 12:36 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Che: prawdziwi twardziele ładują ogóra tylko z gołej ręki :)))
CheEvara
| 12:30 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj theli, nie wiem, jak było w Chorzelach, ale w Otwocku podawali ogóra z gołej ręki :D

obcy17, do ściany nie, ale do Łuku Triumfalnego czemu nie!:P
obcy17
| 12:27 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Kask krzywy......powiadasz?????
Podobno garbaty do ściany to nie za bardzo :)
theli
| 12:12 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Che: a propo pasztetu ;)) Pojawiły się znów kanapki z pasztetem i ogórkiem u Zamany oprócz "makaronu"? :D
CheEvara
| 11:59 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj emonika, oczywiście, że zagaję! Będzie okazja spotkać się;)

Zetinho, nie bój, nie bój, też Ci odetną!:D
Zetinho
| 10:28 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj "mam take haky, że nikt mi nie uwierzey" :D
CheEvara
| 10:15 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Zetinho, uważaj sobie, bo po wczoraj mam na Ciebie haka :P
emonika
| 10:14 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Noooo kurde - kręcimy ! A jakże !
Daj mi znać jak tylko czegoś się bliżej dowiesz :)
Zetinho | 10:11 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Che - przyznaję sie bez bicia...nie doczytałem do końca :D
CheEvara
| 10:04 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj {b]Zetinho[/b], pierwsze foto jest po to, abyście zobaczyli i uwierzyli, że Che pasztetem jest - jak wspomniałam pod koniec wpisu :D
A ciuszki są na wypasie! :)
Zetinho | 10:01 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Che - ale masz fejs na pierwszym foto :D
A tak bardziej poważnie to fajny masz kostium teamowy ;)
CheEvara
| 10:00 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj emonika, na sto procent wiem, że jakąś imprezę rowerową zrobią, dziewczyny z PR-u mówią, że nie będzie to kropka w kropkę taki sam maraton, ale wyścig szykują. Rozumiem, że kręcimy w takim razie?;)
emonika
| 09:57 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Może masz jakieś wiaodmości czy RedBull powtórzy nocny Sopot ? :))))
CheEvara
| 09:50 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Ja nie lubię. A że niebezpiecznie to racja, w moim sektorze już 3 minuty po starcie prawie doszło do wywroty w pociągu.
mtbxc
| 09:48 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj No miło że asfalt, ale po prostu było niebezpiecznie bo rwane tempo, hamowanie itd.
CheEvara
| 09:47 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj theli, albo dzień wcześniej zrobić sobie objazd:D Można też z GPSem lecieć, ale znając moje własne umiejętności, zgubiłabym go już na pierwszej hopie;)
CheEvara
| 09:45 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj No i jasne, wykupiony MAX jakby zmusza mnie do zdzierżenia jeszcze kilkunastu maratonów spod znaku pana Zamany. Tak więc na pewno któreś z nas któremuś z nas zdąży jeszcze usiąść na kole;)
theli
| 09:44 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Che: trzeba będzie na Mazovię zacząć zabierać mapnik i kompas :)
CheEvara
| 09:43 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj mtbxc, do momentu rozjazdu na giga byłam zajebiście zadowolona, bo miałam świetny czas i czułam się jak człowiek pocisk. A potem cały misterny plan w 3,14zdu.
No 70 paru kilometrów po terenie nigdy nie zrobiłam w czasie 3:36.

A co do asfaltu - to masz rację, rozumiem kilometr, dwa. Co to płaskie i gładkie miało wspólnego z mtb, to nie rozgryzę nigdy.
mtbxc
| 09:42 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Aha, nie łam się i mam nadzieje, że pośmigasz na kolejnych maratonach mazowianych. Ja np. mam uczulenie na Poland Bike, który czasem inni chwalą, a ja: zawsze tam gubiłem trasę, jechałem jakimiś wysypiskami śmieci w lesie, miałem wypadek bo zasady jazdy w grupie przez większość uczestników słabo znane itd. Co maraton to inne obyczaje.
mtbxc
| 09:38 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Fakt, goście z obsługi powinni wiedzieć co i jak. To się umordowałaś.
CheEvara
| 09:14 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Fascik, najwidoczniej im większy sukces komercyjny, tym większa i grubsza lacha zostaje położona na to, co powinno grać i tańczyć.

surf, gdybym tylko mogła wyjąć forsę z Mazovii (a opłaciłam cały sezon), przelokowałabym ją na przyzwoicie zorganizowane wyścigi. Ale jestem namówiona - będziesz gdzieś się wybierał, zadrażnij, bo chętnie dołączę

Anonimowy tchórzu, normalnie zlałabym Twój komentarz, bo jeśli komuś nie chce się choć wpisać swojej ksywy (tym bardziej, że niekoniecznie trzeba się tu rejestrować, żeby komentować), to i mnie odechciewa się poświęcać mu uwagę.
Ponieważ nie wiem, kim jesteś, nie mogę sprawdzić, czy w ogóle masz pojęcie, co to oznacza ścigać się na giga (może Ty wybierasz się na maratony, żeby giga przejechać, a nie w giga ścigać się). Ja nie jeżdżę mega, bo szkoda mi zwyczajnie zapierniczać sto kilometrów w jedną stronę, żeby w krzakach zrobić 50 km.
Jasne, można uważać, że na mega jest prawdziwe ściganie, dla mnie jednak na giga trzeba mieć i cojones i formę. O wytrzymałości nie pisnę.

Tak samo jak trzeba mieć cojones, żeby się pod swoim komentarzem podpisać.

emonika, pewnie nie przejęłaś się specjalnie, bo to dopiero początek sezonu wyścigowego i nie powiedziałaś jeszcze ostatniego słowa;)
Co do maratonu RedBulla to zasada jest prosta - RedBullowi zależy na rozgłosie i reklamie, nie na kasie. Dlatego opłata za start w Kwiecie Paproci była symboliczna, a nagrody za pierwsze 6 miejsc (!!!) odwrotnie proporcjonalne. Z racji mojej pracy byłam na róóóóóżnych imprezach pod szyldem RedBulla i niemal zawsze udział w zawodach jest za darmo. Oni po prostu robią imprezy dla ludzi, a nie żeby nabić sobie kabzę.

mtbxc, znam kulisy, jak Zamana ,,objechał'' trasę tydzień przed maratonem. I jestem przekonana, że brak tabliczek na giga jest tego pokłosiem.
Choć jestem daleka od stwierdzenia, że to któryś z uczestników wyścigu, to zachowania niektórych przy wyprzedzaniu każą mi jednak myśleć inaczej. Ja mam tylko żal do gości z obsługi, bo skoro im zgłaszam problemy z oznakowaniem, to nie po to, żeby dostać w zamian wzruszenie ramionami. Chyba to będzie mój pierwszy i ostatni cykl Mazovii.

mtbxc
| 06:31 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Mega było dobrze oznaczone. Może znowu ktoś się zabawił w zdzieranie oznaczeń. Ale trasa fajna, te interwały bardzo zacne. Jednak za te 2-3km asfaltu na koniec to lipa totalna bo była max nawalanka i trochę kiepsko.
emonika
| 06:02 środa, 20 kwietnia 2011 | linkuj Doskonale Ciebie rozumiem... Twoją wściekłość i smutek zarazem.
Nie życzę nikomu nieoznaczonej trasy..
Co do pudła.. mi zabrakło 20 sek. Ale jakoś niespecjalnie się tym przejęłam (to jakiś ewenement!)

Co do Redbulla w Sopocie - takiej imprezy nie jest w stanie zrobić Zamana z Langiem i kimśtamjeszcze razem wzięci. Nocne ściagnie i wszystko grało !
surf-removed
| 21:36 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj A i jeszcze jedno, ja jeżdżę na maratony, gdzie przy zapisie wybieram sobie żarcie z menu, chcesz to mogę Cię zabrać... jest tylko jedno ale, to są maatony w górach i dystansik min. 100 km, na krótsze trasy to by mi się nie chciało. A był taki piękny maraton w Bydgoszczy robił go Marcin Rygielski 200 km, i komu to przeszkadzało :)
Anonimowy tchórz | 21:34 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj ilosc kobitek na giga tylko potwierdza że tamto pudło nic nie jest warte, bo przejechać dystans w dowolnym czasie kazdy potrafi. sciganie kobitek tylko na mega jest
surf-removed
| 21:30 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Pan Z. trzepie kasę, organizuje impry, bo ma chętnych. To, że było złe oznakowanie, to nie jest jego pierwszy raz. Z cyrkiem pana Z. to jak z żytnią i szynką krakus za PRL, ponoć te dwa produkty podbiły świat, i juz nikt od Eskimosa po Pigmeja nie mógł się bez nich obejść. No cóż będę skromny jeździłem maratony, które były tak zorganizowane, że pan Z. nie ma szans w tym życiu im dorównać. Mazovia to trochę jak ta komedia "Jeśli dzisiaj wtorek, to jestesmy w Belgii" :)
CheEvara
| 14:42 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj To nie ludzie! To NIEMCY! :D:D
viatrak
| 14:40 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj HAAAHAHAAHAHHAAAHAHAAAHAHAHHAHAAHAHAHAAAHAHAHAAHAHAHAHAHAAAHHAA tatarski kraj, tatarskie zwyczaje to i tatarskie maratony!
CheEvara
| 13:59 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Niewe, to już Tobie zakupy zostawiam, ja przybędę z obrusikiem w koronkie :D
Niewe
| 12:54 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Wystarczy podskoczyć do Tesco ;)
CheEvara
| 12:39 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj roofoos, takem zrobiła. Dla dopełnienia ceremonii olania tegoż muszę się jeszcze napić :D

Niewe, to jakby się jeszcze boczek i szynkie w tym stylu udało znaleźć, to Ci kliknę LUBIĘ TO :D
Niewe
| 12:37 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Wegetariańską kiełbasę swego czasu serwował Zamana w Łodzi, o ile dobrze pamiętam. Zagaję go o to :P
CheEvara
| 12:34 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Niewe, tylko z malowaniem na mnie poczekaj :D:D
I zdobądź gdzieś kiełbasę wegetariańską;)

kantele, racja.
Amen;).
roofoos | 12:33 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Wrzuć ten maraton do worka "wynik do dupy" i rozkminkę zamień na szykowanie nogi na next wyścig. Jeszcze nie raz się coś obsra koncertowo :)
Niewe
| 12:29 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj To idę dokupić jajek :)
kantele
| 12:27 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Ja wolę być zła na siebie. Jak nie idzie to wiem że tylko i wyłącznie moja wina, brak formy, brak techniki i w ogóle kicha.
Jak problem powodują czynniki zewnętrzne, na które nie masz wpływu to nie ma się co wkurzać.
Zdecydowanie mniej zła byłam jadąc bez jednego bloku w bucie na którymś maratonie niż mając beznadziejny czas z powodu braku umiejętności radzenia sobie w błocie.
CheEvara
| 12:02 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj roofoos i kantele - potrzebowałam tego ;))
Jak tak sobie myślę, to nie wiem, czy wolałabym być zła na siebie, że nie dałam rady, czy zła na okoliczności przyrody (jak teraz)...
Niewe, w sobotę? Czyli na całe święta mnie zapraszasz? :D:D:D To wytrzymam:D
Niewe
| 11:53 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Che Jak ma być na wypasie to tylko do mnie. Nie widzę inaczej ;)
Ale jak ma być przed dwudziestą drugą to dopiero w sobotę. Do tego czasu musisz wytrzymać o piwie i winie. Wiem, nie będzie ci lekko ;)
kantele
| 11:26 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Che: co za bezczel z tego Rękawka :) Nie martw się, bejbe, w Sieprcu objedziesz też jego.
Roofoos: jużem to gdzieś słyszała/czytała... ;) To jest tekst Włoszczowskiej a moje motto ostatnio :)
roofoos
| 11:07 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Smutno - srutno. Klata do przodu - opierdolisz następny w podskokach!! Nie ma żalu - nawet najgorszy wyścig jest lepszy niż najlepszy trening :))
CheEvara
| 11:03 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Puchaty, to Rękawek nie poczekał na mnie, a powinien, skoro parł z pierwszego sektora, a ja z szóstego!:D
puchaty
| 10:57 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Bo miałaś złą taktykę chyba obraną! Czemuś nie jechała, ci ja, na kole Radkowi Rękawku albo komu innemu o wyglądzie bardziej rozgarniętym?
CheEvara
| 10:43 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Niewe, w dwóch słowach udało Ci się mnie namówić. Gdzie mam podjechać? :D
CheEvara
| 10:42 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj exo,nie katujmy się, podrzucę Ci spaghetti mejd baj mi ;)
Stroje super, jakościowo wielki przytup.
A fot, gdzie moje wkierwienie widać, celowo nie zamieszczałam ;))))
Niewe
| 10:41 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Oczywiście kawy? ;)
exocet
| 10:39 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj no stroje zacne, i na fotkach to zadowolona jesteś ( pewnie z tegoż uniformu), najwazniejsze ze jest moc w nogach ;) , a na posiłki regeneracyjne zapraszam na Skandie ;) :) ...
CheEvara
| 10:37 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Olej i ocet oraz cieciorka w puszce
Normalnie bym to zlała, ale ambicję mam chorą i nie umiem. Muszę się napić :D
Niewe
| 10:35 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Olej.
Cykl jest amatorski to i organizacja amatorska.
CheEvara
| 10:07 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj kantele, ja ciągle nie wiem, czy jest mi smutno, czy mnie rozgarnia wściekłość.
kantele
| 10:06 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Nawet nie wiesz, jak mi przykro z Twojego powodu. Byłam przekonana, że to tylko pomyłka orgów na stronie :( :( :(
CheEvara
| 09:35 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Oczopląsu dostaniesz, jak Ci fangę sprzedam:P Skrzywił się :P Kilka razy spotkał się z samochodem, więc ja mu się nie dziwię :D
obcy17
| 09:32 wtorek, 19 kwietnia 2011 | linkuj Albo mam oczopląsogrzmot albo masz kask asymetryczny :D
viatrak
| 19:20 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj nie becz, bądź facetem
kantele
| 17:54 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj ... eee... Che, przyznaj się, ominęłaś matę na Giga?
old brother | 12:05 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj ja zapytam, jako starszy brat zrozumiem, pocieszę i skręcę kark każdemu ktoś ośmielił się rozzłościć moją Siostrzyczkę
obcy17
| 11:43 poniedziałek, 18 kwietnia 2011 | linkuj Coś qWa poszło nie tak.......... Zaryzykuję i się zapytam ----> WTF ???
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zyokr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]