Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
115.67 km 27.51 km teren
05:34 h 20.78 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:28.0
HR max:162 ( 84%)
HR avg:129 ( 67%)
Podjazdy: 33 m
Kalorie: 2036 kcal

Co mi zostao w Boże Ciao:D

Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 04.07.2011 | Komentarze 23

Co innego jak pierdnąć w oponki, wskoczyć na fullika i pojechać nad Zegrze? No co? No jasne, mogłam stanąć nad grillem, przyciskając do mymłona pół kilo karkówki, a potem jak przeciętny Polaka katolik iść do kościoła, odbyć obowiązek duchowy, czyli stanąć pod ogrodzeniem kościelnym, dokładnie tam, gdzie moc głośników już nie sięga, ale miłość Pana Dżezusa jak najbardziej, a którego wielkość objawia się w zakresie dekoltów panienek, za którymi matka nie zdążyła wybiec do furtki z iście edukacyjnym okrzykiem „Do domu, ubierz się, ty kurwo!”.

No mogłam.

Chciałam jednak, aby ten dobry Pan przyjszedł do mnie sam, ewentualnie z PROCESJO i wybyłam mu naprzeciw.

Jak wyebać w kosmos pieniądze, które są wszystkich :D © CheEvara



Radośnie wzdłuż Kanału Żerańskiego szumiałam sobie fullowymi balonami, co i rusz dałam się pozdrawiać jadącym z naprzeciwka rowerzystom i tak se filuternie, a nawet niefrasobliwie – niczym ten jeżyk z dowcipu o jebniętej dziewczynce, dojechałam do Zegrza Południowego, gdziem zasiadła nad małym browarkiem za TRZY KUŹWA ZŁOTE, ale przynajmniej we szkle.

Dwupak carbo:D © CheEvara


Zezułam meszty i pozwoliłam słońcu zrobić we stopami porządek i nadać im choć cień opalenizny.

Inni też doopalali się:

Palacze to najwięksi syfiarze i tego zdania będę się trzymać © CheEvara



Ten kolo giry miał już pewnie zjarane, teraz tylko się wyrównywał:D © CheEvara



Naraz dopadły mnię wyrzuty sumienia towarzyskie, bo przypomniałam se o istnieniu Karoliny, która dobijała się do mnie od weekendu mławsko-maratonowego i w końcu pewnie rzuciła grubą kurwą z macią i dała se spokój. Zadzwoniłam, umówiłam się – proszę teraz zoczyć zajebiste moje poświęcenie, bo plan był taki, że robię ze traskę żółtym szlaczkiem, siekam stówkę w terenie i tym sposobem nie pierdolę się jak z łobuzem matka z warszawką, która świątecznie opanowała ulice i dedeery.

Taka sielanka, a ja muszę zawracać © CheEvara



Zawróciłam w stronę pożądaną ku nawiązaniu z Karolą transmisji, czyli w stronę centrum.
Nie wiem, ale niech mnie ktoś dobry kopnie w dupę, kiedy następnym razem przyjdzie mi do głowy pchać się w miasto w dzień wolny od niewolniczej pracy przy drukarce lub też niszczarce.
JA JEBIĘ.
Nieprzebrane tłumy i nad Wisłą i za Wisłą. Dopiero na odcinku między Gdańskim a Grota, na Szlaku Golędzinowskim tłuszcza się przerzedziła.
A że od mostu Grota do mnie to już rzut berecikiem z krótką antenką, zaordynowałam wjazd na moją chatę, spożycie po małym izobroniku, siku i znowu w miasto. Plan zrealizował się prawie. Bo spotkałyśmy po drodze znajomego popierdalacza, tenże podpiął się pod nasze ustalenia, u mnie na tak zwanym ogrodzie spożyliśmy piwko, ja symbolicznie, tamte chlory zbeszcześciły pojęcie „symbolicznie” i wypiły trzy razy więcej niż ja, w związku z czym Karolina uznała, że dupy już na rower nie sadza, wraca z rowerem trambajajem. Do którego została odprowadzona. Ja skonstatowałam, że może wypadałoby obchędożyć OBEJŚCIE przed nazajutrznym kontrolingiem, czyli przyjazdem Pani Mamy i dalsze śmiganie odpuściłam. Maciek sprawiał wrażenie wielce zawiedzionego. I pojechał w traskę, ja wróciłam do domu. Maćkowi na tyle jednak źle się beze mnie jeździło, że zdążyłam skończyć ślizgać się kolanami po Pronto do podłogi, a ta sierota do mnie dzwoni, że urwał łańcuch na Placu Trzech Krzyży i że ratunku, helpmi, reskjumi, hilfe, ajudarme. Że przyjedź, dobra, łaskawa, wielebna CZEWARO.

KURRRRRRRWA, ty kombinatorze – pomyślała żech. – Wróć tramwajem, kurrrrrwa – żech pomyślała też.
Ale że jestem miękką pizdą, wsiadłam na rower, zainstalowałam do kieszeni spinkę, skuwacz i pojechałam udostępnić własną ZAJEBISTĄ osobę kolesiowi, który musiał uciekać się do takich kombinacji, żeby móc ze mną pojeździć.

A ponieważ wiem, że koleś wozi ze sobą nawet kurtkę przeciwdeszczową w dni, w które DESZ NIE BANGLA, to jestem przekonana, że takie rzeczy, jak skuwacz wozi ze sobą zawsze.
Ale jak już ustaliliśmy - moja zajebistość wymaga rozjebania na drodze publicznej łańcucha, żeby mnie ściągnąć w okolice.
No. W knajpie zwanej Szparką czy też Szpilką, gdzie schodzi się element ludzki permanentnie mnie rozpierdalający, łańcuchowi została przywrócona sprawność, mnie usiłowano namówić na piwo w Lolku, odmówiłam, bo kurrrrrrwa miałam dżob w domu do zrobienia, tak? A czas nie sprzyjał. Odholowałam Maćka pod Lolka i stamtąd z asertywnym NI CHUJA, WRACAM powróciłam do domu. Zatem stówka weszła, choć nie miała ona zaistnieć po asfalcie.


Komentarze
CheEvara
| 09:31 środa, 6 lipca 2011 | linkuj tajemniczy, to juź Kaźmirz Pawlak nie chodził do kościoła, żeby "pokuszenia uniknąć" :D
tajemniczy jego ten tego eks | 20:19 wtorek, 5 lipca 2011 | linkuj reprymenda z ambony u nas była jedna: faceci się mają nosić na długo, w sensie o wąs chyba chodziło, a kobiety wiadomo, najgorzej jak ramiona odsłaniają, bo się ponoć książe i plebs przed/w pobliżu (niepotrzebne skreślić) ołtarzem skupić nie mogą. ameno!
Kenhill
| 16:36 wtorek, 5 lipca 2011 | linkuj Nie mówię tylko o tym ale ogólnie o Blogu :]
mors
| 15:46 wtorek, 5 lipca 2011 | linkuj Kolega po 30tce zniesmaczony, za to zachwycony Kolega nastoletni... hm, chyba nie wymaga to dalszego komentarza. ;D ;p
Kenhill
| 07:32 wtorek, 5 lipca 2011 | linkuj Genialne, że ja prędzej nie trafiłem na ten blog, aż chce się czytać :D
serav
| 07:21 wtorek, 5 lipca 2011 | linkuj Coraz gorzej czyta się Twój blog Ewo...jakaś dziwna żółć się z niego wylewa i po pierwszej części Twojego wpisu odechciało czytać się go do końca...
CheEvara
| 16:17 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Na razie złożyłam propołzyszen Dżołanie Krupie, ale ona dazynt noł, co szis ken.
mors
| 16:14 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Niech lepiej tego ałdiobóka czyta ktoś na modłę A. Włodarczyk, M. Lewińska, A. Samusionek albo .. Nicole Schcośtamger. ;D
CheEvara
| 13:47 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Oczywiście, że podstęp:P
A poza tym UWAŻAJTA SE, bo będę pisać wpisy na modłę "Czemu cieniu odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz", a potem wydam AŁDIOBÓKA, czytanego przez Daniela Olbrychskiego!
A mogę!:D
CheEvara
| 13:26 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Jak się język KOLCZASTY nie podoba, to Państwo się wklikną gdzie indziej. Na przykład: http://www.blogroku.pl/1,5203,1590395,blogi_religijne_-_subiektywny_przeglad,artykuly.html.
Albo o take rozwiązanie mam, o:
http://haftowany.blox.pl/html

Jest pasja, są emocje. Tam se idźta:P
tatanka | 13:24 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj ..parafianach?...aaaa...nie...patafianach.
Kurcze, ja zawsze widzę co innego, niż jest napisane.
mors
| 11:46 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Dziwne trochę, że nie zgarnęli Cię do sypania kwiatków. ;D
Język faktycznie kolczasty, i to chyba coraz bardziej. ;p Ale rozumiemy: stres przed Mazovią, stres przedciążowy, stres przed mętnymi ustępami ustawy o ochr. danych osobowych, no i że o patafianach na blogasku nie wspomnę...
CheEvara
| 10:28 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Przerosła mnie WYPRAWA z Wolsztyna do Leszna (58 km) :D
Nie byłabym w stanie tego powtórzyć...
:D:D:D:D
Niewe
| 10:22 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Tu gość deklaruje, że rower to jego pasja
http://tedesse.orangespace.pl/
Polecam zwłaszcza dział WYPRAWY :)
CheEvara
| 10:17 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Jeszcze nie, gdyż nie namierzyłam tu nikogo, o kim mogłabym pomyśleć, że jego pasją są rowery.
;)
Niewe
| 10:15 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj A nie zapraszasz na nowo powstałe interesujące forum rowerowe? :)
CheEvara
| 10:14 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Niewe, pewnie to spisek.
Czy jesteś zainteresowany osiągnięciem ZEN? Bo mam do sprzedania na własnym blogu kevlarową oponę i patent na zostanie mistrzem harmonii i duchowej równowagi.
Tak zagaić chciałam :)
CheEvara
| 10:12 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj :D:D
Mazovię osikałam moczem sklepionym gotycko, nie tyle z racji pogody, bo w sobotę TAK CZY SIAK uczyniłam ponad stówcynę, ale przez wzgląd na pętlę mikro-11-kolometrowej :)

Mnie we w piekle poleją oliwą ekstrawerdżen z Andaluzji, żadne tam masło!:)
Niewe
| 10:11 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj A u mnie pod pracowym oknem od godziny nap%$&^la alarm w samochodzie.
Wiem, że nie na temat, ale musiałem to napisać ;)
CheEvara
| 09:56 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj Bo to prawda jest NAJŚWINTSZA! :)
Misiacz
| 09:54 poniedziałek, 4 lipca 2011 | linkuj "Palacze to najwięksi syfiarze i tego zdania będę się trzymać" ...i słusznie.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zasok
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]