Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
42.18 km 20.00 km teren
02:26 h 17.33 km/h:
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:-8.0
HR max:174 ( 88%)
HR avg:143 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1233 kcal

Ten dzień przejdzie do historii jako…

Niedziela, 29 stycznia 2012 · dodano: 05.02.2012 | Komentarze 20

… jako dzień, w którym zbliżyliśmy się do granicy, kiedy warto zastanowić się nad zainstalowaniem sobie metodą wszycia tak zwanego SIM LOCKA.

Ponieważ Radzia nie ma na BS, z radością czynię go winnym całej sytuacji, temu zgorszeniu, degeneracji i degrengoladzie. Zresztą nie ma argumentów – przyjechał z Pruszkowa, na rowerze co prawda, ale przyjechał na pewno szlakiem tropiciela anakondy. Z Gorem, który go holował swoim wozem, udostępniając w ten sposób Radziowi tunel aerodynamiczny, przywitał się najporządniej, pewnie dlatego, że miał go najbliżej. Mnie też dostał się całkiem porządny garnitur atrakcji przytulasowych, ale z Niewe nie zdążył wejść w strefę prywatną, a już zażądał:

- DAWAJ BROWARA.

Jak kogoś takiego nie uczynić naczelnym gorszycielem trójcy pozostałych ROWERZYZDÓW??

No dobra, Goro opierał się temu zepsuciu najbardziej profesjonalnie, Niewe i ja profesjonalnie zaś UDAWALIŚMY, że się opieramy. Może dlatego, że nie mieliśmy tak przesrane jak Goro, który miał terminy i jeszcze do tego musiał wrócić furą.

Nie ociągając się zatem, po chyba zaledwie drugim piwku, jęliśmy wypakowywać swoje bicykle. Każdy cuś tam przypinał do ram/kier i był już myślami w chrzęszczącym śnieżnie Kampinosie, gdy Radzio wypalił:

- Oooooo, CZUJĘ, JAK BUDZI SIĘ WE MNIE DZIK, UUUUUUH!


Nooooo to wiadomo, że na trasie mamy Roztokę, jak nic!;)


A, zaraz, zaraz! Nie napomknęłam, iż wiktorowski Dom Zły nawiedził jeszcze - przed naszym wyjazdem w las - rooter z Burzym Synem, któremu to ROOTERU nigdy (zapamiętaj to se raz na zawsze tak jak to, iż prawa ręka to jest ta, że jak się śpi na brzuchu , to od ściany) nie wybaczę przemówienia do mnie per CIOTKA CHE.
Ciotka Che.
No karwa mać!!
DYS IS SPARTA!!

Nie mogę odeprzeć wrażenia, że rooter nam wyraźnie zazdraszczał. I bardzo dobrze. To za tę CIOTKĘ CHE.
Dziecko tak od maleńkości uczyć!
Uhhhhh.

Ubraliśmy się na znacznie niższą temperaturę i chwilę po tym, jak wyglebiłam w oblodzonej rynnie (Niewe to ma wyczucie. Jak tak, to napiertala z przodu i nie da rady go dogonić, a tu musiał być za mua i uszczelić fotę orzełka Che), zrobiło się W PEŁNYM ZIMOWYM SŁOŃCU wręcz gorrrąco. Przynajmniej mua.

A se śmigaliśmy na otwartej przestrzeni. Powinno pizgać i smagać. Na tej otwartej przestrzeni. Niewe napisze, gdzie, bo ja nie zważałam, napawając się pięknością landszaftu.

Che miała w planach zrealizowanie swojego treningu, potrzebowałam ku temu kawałka nieoblodzonego asfaltu i świętego spokoju. Chłopaki pojechali zatem sobie w krzaki, a ja zostałam robić te rzeczy, na które Możan mój najulubieńszy przewraca oczami. Już po kwadransie nienawidziłam tej wiochy, nienawidziłam asfaltu i marzyłam, żeby chłopaki już po mnie wrócili.

Wrócili. Robiąc wiochę, jak to na wiosce. Jak ja się cieszyłam, że zaraz znowu zdobędę teren. Ciul tam, że w naszym rozstrzelonym peletonie zawsze jadę ostatnia (oni kurwa nie rozumieją, co to znaczy jazda W STREFIE!:D), dobrze, że już teren.

Goro chciał mnie agitować, abym stanęła okoniem do koncepcji Radzia, by zaliczyć Roztokę, ale rozumiecie: przystanek. Roztoka. TA Roztoka. Z tą zawsze nieuprzejmą babą, ale pies tam obsikiwał babę. Z PIWEM!

Sorry, Goruńciu-Tralaluńciu!

Jaki nas – ale chyba najbardziej jednak Radzia, w którym obudził się największy z dzików – spotkał zawód, to dajcie spokój. Ta suka – przepraszam najmocniej, nie zdzierżyłam! – TA SUKA nie miała piwa. Ani w beczce, ani w szkle! I jeszcze oznajmiła nam to z kretyńskim, irytującym uśmieszkiem, wielce zadowolna z siebie.

Powinniście zobaczyć wtedy załamko-wkurwa Radzia. Powinno mu się strzelić zdjęcie i rozesłać po gminie ku przestrodze. Nie daj temu BROWERZYŹDZIE piwa, a spali wszystko w obrębie tysiąca hektarów.

Ja se spożyłam lodzika w czekoladzie (co zresztą namiętnie robię w mrozy podjeżdżając pod firmę. Stoją se na papierochach pracowe największe nieroby i ćmią, dygocząc z zimna, a ja se przypinam rower z Magnum – za przeproszeniem – w paszczy. Choć nie, największym hitem były zimą KOLORKI NA JĘZORKI;)), ale Radka mierził mój widok. On chciał piwo.

Wtedy na ratunek pospieszył mu Niewe.
- Słuchaj. Stąd do mnie NAJKRÓTSZĄ DROGĄ jest 10 kilo. A wiesz, że u mnie browarów jest moc.
- I właśnie taką drogę obierzemy – odparł Radosław, będący od historycznych Dębek je*anym oszustem, po czym zwrócił się do mnie – Che, kończ tego loda – nie zdając sobie sprawy ZUPEŁNIE z brzmienia rozkazu.

No to skończyłam.
I podążyliśmy na Wiktorów.

Goro – chwilę po wyjściu z Roztoki – niby pod drzewami dostrzegł bobra (ładne ma się zwidy z tej trzeźwości), przyłączyliśmy się do tego DOSTRZEGANIA (ja tam nic nie widziałam), nie chcąc mu, GORU, i w sumie BOBRU też, robić przykrości i jęliśmy se go, tego bobra, pokazywać palcami. Było śmiesznie, ale i tak znów hit dnia wykonał Radek, który do bobra zakrzyknął:

- E!

W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby ten bóbr mu odpowiedział.

Jak już przestaliśmy ryć ze śmiechu, śmignęliśmy. Najkrótszą drogą, rzecz jasna, aby ulżyć Radziowi czem prędzej.

W końcu znaleźliśmy się W DOMU ZŁA. Radek dostał to, o czym marzył, nakarmił swojego dzika. Ja też, ale ciągle czuję niedosyt towarzyski związany z Gorem, bo zawsze go mało na tych ustawkach (może gdybym tak nie snuła się z tyłu, to by mi Gora wystarczyło, a tak…;)) i musiał zaraz się zmywać (acz jeszcze został wykorzystany do uzupełnienia zapasów WIADOMO JAKICH).

Musimy, Goruńciu, jakieś Dżałory znowu przyatakować. Mnie się podobało:D

I tak o. Dobrze, że Radek rano zdążył opowiedzieć nam o swoim rowerowaniu po Tunezji w ramach Afryki Nowaka, bo jak tylko zjechały na Dom Zły nowe płyny (a zatem nowe możliwości), dzik Radka splątał mu mowę. Zdołał on – Radek, w porozumieniu z wewnętrznym dzikiem – zorganizować sobie jednakowoż transport, by nie musieć z tej jaskini zepsucia wracać – powiedzmy sobie to WYMIJAJĄCO WPROST – nawalony rowerem. A po rowach wilki i Buka, oraz Antek Macierewicz.

Tak więc tak.

„Zorganizowany Transport” zastał nas w ogniu walki na gibanie biodrami, bo graliśmy w DanceStar’a. I na szczęście, że Dżuli przyjechała, bo ona jedna była w stanie ograć w denszeniu Niewe, który układy zna na pamięć, szuja.

W temacie dalszego ciągu tego kolarskiego wieczoru zamilknę. Mogą tu zaglądać dzieci, a te – zupełnie kretyńsko – staramy się w naszym kraju wychowywać w trzeźwości.
A z nią obudzone w nas DZIKI nie miały za wiele wspólnego.



Komentarze
CheEvara
| 20:44 poniedziałek, 13 lutego 2012 | linkuj Przestałam czas posiadać:D
Jak ja kurna ogarnę te zaległe wpisy, to tak zwanego ludzkiego pojęcia (które czasami przechodzi i szura kapciami) nie mam;)
aard
| 17:47 sobota, 11 lutego 2012 | linkuj Z Che-kawości: przestałaś jeździć czy się wpisywać?
Niewe
| 21:25 piątek, 10 lutego 2012 | linkuj U mnie jeszcze nikt nie zginął. Jak na razie.
Więc chyba nie.
mtbxc
| 16:12 czwartek, 9 lutego 2012 | linkuj Niewe, czy to u Ciebie krecili "Dom zly"? W sumie opis jakby pasuje......
siwy-zgr
| 08:52 czwartek, 9 lutego 2012 | linkuj Jak to zobaczyłem, to pomyślałem o Tobie :) Obejrzyj koniecznie: http://vimeo.com/35927275 Innym tez polecam :)
chrabu
| 21:43 środa, 8 lutego 2012 | linkuj wiesz i tak większość społeczeństwa uznaje nas za nie do końca normalnych. :D
może i skomplikowane, ja tam wole sobie to tłumaczyć jako CMYK (cyan, magenta, yellow, black)
CheEvara
| 22:39 wtorek, 7 lutego 2012 | linkuj chrabu, historia jest bardziej zawiła. Duuuużo bardziej. Nie wiem nawet, czy umiałabym to wytłumaczyć jakoś sensownie, na tyle sensownie, żeby nie zostać uznaną za niepoczytalną:D
chrabu
| 21:46 wtorek, 7 lutego 2012 | linkuj Przepraszam za literówkę, chodziło o Goro
chrabu
| 21:45 wtorek, 7 lutego 2012 | linkuj Czy Goto był dzisiaj żółty?
Niewe
| 21:37 wtorek, 7 lutego 2012 | linkuj Żółty zawsze mi tak jakoś pasował do Gora.
W przeciwieństwie do magenty ;)
CheEvara
| 16:23 wtorek, 7 lutego 2012 | linkuj :D:D:D
I Niewe szuka wtedy CZEGOŚ ŻÓŁTEGO DLA GORA (w szufladzie spożywczej:D:D)
:D:D:D
Dziś mam dzień na :D:D:D:D
Goro
| 13:58 wtorek, 7 lutego 2012 | linkuj Che nie wiesz jak ja również żałuję .........
Najlepsze są spontaniczne ustawki. Bo jak się na coś ustawimy tak oficjalnie to.........braknie niby piwa ;)
chrabu
| 22:35 poniedziałek, 6 lutego 2012 | linkuj Che, dziękuje,... niech Ci w Specach wynagrodzi! Znajomości rządzą tym światem, prawie jak immunitet. :D
Niewe, chętnie, ale teraz to bym zamarzł gdzieś po drodze w Puszczy. oczywiście wierzę, bo naczytałem się o tych Waszych domach rozpusty z gankami, znaczy się co weekendowej dewastacji chmielowej. :)
CheEvara
| 15:19 poniedziałek, 6 lutego 2012 | linkuj Oooooo, kurna, gościu!:D
Nie wiesz, co mówisz, a nawet nie wiesz, co PACZYSZ! Upieka Ci się właśnie tylko dlatego, że masz znajomości:D Jakoś udało mi się przekonać Niewe, żeby NIE zaczajał sie na Ciebie, jak będziesz pomykał na uczelnię. A już rozpinał żyłkę na wysokości rury sterowej:D
Niewe
| 23:01 niedziela, 5 lutego 2012 | linkuj Nooooo staaaary.
Odszczekasz to.
W Domu Zła Wszelkiego czyli u mnie do takich rzeczy to nie dochodzi.
Zajedź.
Zobaczysz.
:)
chrabu
| 22:55 niedziela, 5 lutego 2012 | linkuj Browar to browar, swojego trzeba zrozumieć. Można powiedzieć, że to Wy nie byliście kulturalni i nie powitaliście przybysza chle... piwem. ;)
Niewe
| 22:52 niedziela, 5 lutego 2012 | linkuj Lepiej chujem mieszać kawę,
niż wymyślać białe wiersze.
:)
CheEvara
| 22:41 niedziela, 5 lutego 2012 | linkuj Niewe, nie nie nie, NIE!
Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo sprośne sny
Dzik ten słucha STĘKANIA PRZY MONTE,
Dzięki temu wie, co to NAMYSAUNTE:D

chrabu, ale to są dwie różne sprawy: wymuszenie gościnności, a gościnność... No sam rozumiesz :)
chrabu
| 21:46 niedziela, 5 lutego 2012 | linkuj "a już zażądał:

- DAWAJ BROWARA. "

przypomniało mi się lato i każdorazowe powitanie gospodarzy pewnej działki. Ledwie przekroczyłem bramę i dostawałem piwko... :)
Niewe
| 21:46 niedziela, 5 lutego 2012 | linkuj Dzik jest dziki, dzik jest zły,
dzik ma bardzo sprośne sny.
Kto spotyka u mnie dzika,
ten do Dżulii potem fika ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa serwu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]