Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
66.74 km 0.00 km teren
02:44 h 24.42 km/h:
Maks. pr.:44.66 km/h
Temperatura:-1.0
HR max:181 ( 92%)
HR avg:157 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1664 kcal
Rower:

Kolorki na zakwasiorki znów [nie napalajcie się, wpis mocno archeo;)]

Wtorek, 28 lutego 2012 · dodano: 13.03.2012 | Komentarze 6

Powyjazdowe i ponartowe. Ogólnego BOLENIA nabawiłam się od upadków, od wstawania, a raczej napinania mięśni przy próbach SUKCESYWNEGO wstawania, od pizgnięcia na stoku na zjazdówkach, a od tego ostatniego weszłam też w posiadanie sińców w liczbie TRZYSET, ale w największe osłupienie wprawiły mnie BOLENIA pleców i tricepsów – zapewne od nowicjuszowskiego szarpania za orczyk.

BTW leżanko pod orczykiem zaliczyłam i leżąc, widziałam już jak te czerwone talerze walą mnie po łbie, takim PAU, PAU, PAU.

No nic. Miałabym jeden ból więcej, o ile bym w ogóle dowiozła głowę po tym strzeleniu z orczyka.

Ponieważ Specka mam zakolcowanego, a zmiana opon to jest coś, do czego podchodzę z takim samym entuzjazmem, jak do rwania zęba, gastroskopii, polskiego komercyjnego kina, zaś Centi w serwisie jeszcze, robotę najechałam Kogą, czyli moją hipsterską kolarzówą. Rano się dało nią jechać, bo – jak wyrzekłam do Niewe: ,,zobacz, gównianą warszawską odwilż przetrwalim w górach – o dnieniu świeciło słońce, po którym to ślad pozostał po południu żaden, a wręcz sypnęło śniegiem, o czym od razu nadworni fejsbukowi sprawozdawcy pospieszyli donieść. Chyba se zamuruję okna, po co mi one, jak o wszystkim przeczytam na fejsie.

Najbardziej jednak krotochwilny okazał się mój Możan najulubieńszy, któren to też na cienieńkich oponkach wybył z chaty, a który to namawiał mnie do wspólnego powrotu z pracy, w ramach towarzyszenia se w niedoli. Wyzwał mnie bowiem w esemesie od ciot, które wystraszyły się śniego-deszczu, jak już se w domu suszyłam gacie, lacze i suty też, do kórych to przemokłam, a może mi zawilgły se strachu, bo parę razy kółeczko mi na ulicy poleciało.

Ja nie z tych, co z rowerem w komunikację wsiądą.

Ale z tych, co wysuszą lacze i pojadą na wąskich oponeczkach na siłownię, bo trza. Aha, aha.

Lajtowy mjuzik, co nie oznacza, że banalny:

&ob=av2e




Komentarze
CheEvara
| 10:15 środa, 14 marca 2012 | linkuj To spoko, i tak wcześniej żaden budowlaniec do roboty się nie weźmie:D
Niewe
| 10:13 środa, 14 marca 2012 | linkuj Ich czar i urok już trochę przeminęły, ale mam cynk, że moda na nie może powrócić latem.
CheEvara
| 10:08 środa, 14 marca 2012 | linkuj Uchowaj mnie Panie!:D
A co z sienią i gankiem? Są jeszcze choć odrobinę glamÓr? Bo nie mam, ale jak są, to się postaram mieć...;)
Niewe
| 10:06 środa, 14 marca 2012 | linkuj Przede wszystkim nie przyznawaj się, że masz piwnicę. Czy nawet bejzment.
Jedno i drugie było modne zimą.
CheEvara
| 07:33 środa, 14 marca 2012 | linkuj A masz info co do zaprawy? Bo boję się, że ta, którą mam w piwnicy jest już passe (paser? piasek? Jan Chryzystom Pasek?):D:D
Niewe
| 22:17 wtorek, 13 marca 2012 | linkuj Mam cynk z Los Angeles, że okna w tym sezonie są niemodne.
Możesz murować zatem.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa asudo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]