Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
70.00 km 66.00 km teren
03:23 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:3.0
HR max:179 ( 91%)
HR avg:162 ( 82%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2231 kcal

No to jadziem z OTWOCKĄ MAZOVIĄ, czyli sezon był się wreszcie zaczął!

Niedziela, 1 kwietnia 2012 · dodano: 03.04.2012 | Komentarze 28

No dobra. Niewe musi oczyścić swój komp (czytaj: Che musi oczyścić komp Niewe;)) i zanim do tego dojdzie, Wisła zamieni się cyklami spływów z Odrą, a ja aż tyle nie mogę czekać, bo znów będę we wpisowym zadzie. A Niewowy komp jest kluczowy, bo Niewe jest w posiadaniu zdjęć Che zapierdalającej w Otwocku (szybciej lub wolniej, z przewagą i naciskiem na LUB). Dodam, że w posiadaniu spoooorej ilości zdjęć. A że sam se zaszkodził tych zdjęć niedosłaniem, lecę z wpisem, opatrując go fotami autorstwa jak zawsze niezawodnego mojego nadwornego i wiernego fotografa ukrywającego się pod jakże wiele mówiącym nickiem Trinke-milch (Łaciate się dla Cię chłodzi, Jacek. Ilość hurtowa z tendencją wzrastającą.) oraz zdjęciami Kostka z Airbike.pl.

Ale żeby Niewemu przykro nie było, jak mi dośle już foty, douzupełnię nimi wpisik.

No.

Wbrew temu, jakie miałam marzenia i oczekiwania wczoraj, kaseta przez noc się nie odkręciła. Dziwna dziwność, bo zostawiłam jej w zasięgu rę… w zasięgu wzro… kurwa, zostawiłam w jej najbliższej okolicy oba klucze, żeby się ziściło. Ale nie. Rano – jak wczoraj – kaseta trzymała się zimowego koła (a więc dętkowego, a ja na wyścigach ujeżdżam – za przeproszeniem – bezgumowce – też za przeproszeniem) i popuścić nie chciała.

Pianę toczyłam widowiskową, acz zbędną, bo nikt jej nie mógł zobaczyć.

Gdy Niewuńciu-tralaluńciu przyjechał po mnie, zwlokłam do samochodu i Speca i zimowe koło. Serwis Airbike’a miał być na miejscu, powinni zaradzić (tu proszę sobie odtworzyć skądś ironiczny i mroczny śmiech). Niewuńciu pomóc w odkręceniu nie mógł z uwagi na kontuzyję swą. Z uwagi na nią nie mógł też się ścigać, co go wkurwia/ło i czego chyba nie zamierzał ukrywać.

No bo ile można być niedysponowanym przez rozkruszony – niech będzie, że za przeproszeniem – paliczek??

Niemniej jednak. Funkcje, jakie dla siebie wymyślił na ten dzień Niewe wypełnił, a te były następujące: być zajebistym (udało się), robić zdjęcia (muszę wierzyć na słowo, ale ponoć się udało) i dowieźć moją dupę na miejsce (odwieźć też, co udało się takoż).

Mnię najbardziej stresowała presja czasu i ta jebana kaseta. Startu jako takiego nie obawiałam się, formy też nie, ale co mi po formie, jak będę musiała zapierdalać na zimowym ZAKOLCOWANYM kole. Stres mój (myślę, że przybrał formę fachowego wkurwienia) nie był niewidoczny. Zorientował się co do niego Goro, który nas przydybał, gdyśmy wypakowywali graciochy z samochodu. Potem przyuważył go wspomniany Pijący_mleko, który mimo mojego wkurwa niestrudzenie cykał mi foty (mam wrażenie, że przy tej okazji robił sobie ze mnie podśmiechujki;)).

Nie wiem, co zobaczyli Wojciu i Mateo, których minęliśmy z Niewe w drodze na serwis, ale ja na pewno miałam bielmo w lewym oku i amok w prawym.

Tym bardziej, że na serwisie Airbike’a przydały się moje własne klucze. Swoich nie mieli. No kurna. Z chrustem i grzybami do lasu? Wolne harce;). Moje koło przejął Wojciu (kuoooocham Wojcia) i jął je ogarniać. W asyście Mikołaja. I se wyobraźcie, że całe guano dało się zrobić. Kaseta drgnąć nie raczyła.

Może moje klucze są nieopite i dlatego???

No to ja poleciałam na zwiady na sąsiednie stoisko Shimano. Chuj, najwyżej kupię kasetę, tak? Nie musiałam. Pan w Shimano użył swoich magicznych DYNAMOMETRYCZNYCH (strasznie lubię tak przekręcać) kluczy i kaseta zejszła, jakby właśnie miała tak w harmonogramie i planie dnia.


No to zakładam już zakasecione wyścigowe kółko:

Jednak startuję, bo mam na czym:D © CheEvara


Tu spotyka mnie ppawel i zadaje nieśmiertelne ostatnio pytanie. A ja nie wiem, co będę robić po maratonie, a co dopiero w czerwcu:D.

A to ppawel zagaduje mnie o duo na MTB Trophy © CheEvara


Niemniej jednak ostatecznego kosza nie daję, acz nie wiem, jaki plan na mnie ma Wojciu (którego – jak wszyscy wiemy, bo ja tym nie zamierzam nie emanować – KUOOOCHAM:D).

Chciałam sprawdzić se jeszcze chip, ale gdym zobaczyła kolejkę do maty, odechciało mi się. I poleźliśmy z Niewe pod mój sektor.

Po drodze doń jeszcze zadrażniam i się wyzłośliwiam – tu Danielowi wbijam szpilę (albo on mi, co bardziej prawdopodobne:D):

Strasznie fikuśne to ujęcie:) © CheEvara


W sektorze mojem trzecim jest już Goro w swoich biskupich trykotach, jest i Dżery, nie ma Radzia, który od momentu, kiedym go w Skarżysku objechała na pół godziny, trenuje do upadłego i tym sposobem lansuje się tym razem w sekcisku drugim, razem z tymi, co to mają te śmieszne naklejki na nosach:). Chwilę potem dołącza do nas papieski (bo żółto-niebieski) Zetinho i słyszę z tyłu złośliwego Obcego. Są prawie wszyscy. Prawie – bo Niewuńcio po drugiej stronie barykady zupełnie. Niestety, kurka wodna.

Zanim do sektora wlazłam, ucięłam se jeszcze krótki spicz z ozdrowieńcem Azaghalem, który mnię zagaił, potem już jęłam spełniać się w roli modela. Bo jak nie focił Niewe, to focił Kostek.


Jak zwykle coś dokazuję, tym razem do Gora, którego musicie sobie wyobrazić:) © CheEvara



To też w sektorze, może nie jest to jasne :D

Tu dokazuję do Niewe, a uchwyca to Kostek :) © CheEvara



Ja nawet nie wiedziałam, która z moich potencjalnych rywalek startuje, ale w zasadzie gilało mnie to. Miałam do zrobienia swoje. To znaczy chciałam poprawić wynik z tamtego roku oraz zobaczyć, co dał mi okres zimowy.

No to lu. Goł.

Gdy Jurek wydobywa z siebie niemrawe i anemiczne ‘start’ zapiertalamy. Na tym płaskim pierwszym odcinku, czyli na cholernej nartostradzie zadziwiam sama siebie. W tamtym roku wszyscy mi tu zwiali (no ale wtedy zimowym cyklem wypracowałam sobie pierwszy sektor, w którym wiadomo kto pedałuje) i ja próbując im utrzymać koła (jak kretyn i amator zupełny), zdechłam jeszcze, zanim skręcilim w lasy. A teraz trzymałam koło Dżeremu, z którym się trochę tasowaliśmy, uciekłam Gorowi, który potem mnie oczywiście dogonił (bo ja zerknęłam na pulsaka i apelowałam sama do siebie) i nie czułam zgonu jak w tamtym roku.

Nie wiem, jak to robią inni w relacjach, że pamiętają wszystko po kolei. Ja tak nie mam, więc relacji w postaci niemal live nie budjet;). Tym, co mi utkwiło w pamięci są podjazdy – to się akurat nie zmieniło, pod górę uciekam. Zmianie uległo to, że dzięki męczeniu Airbike’owej jabłonowskiej rundy, podjeżdżam z siodła wszystko i nie zauważam potencjalnych przeszkadzajek w postaci na przykład korzeni.

Swoją drogą zastanawiają mnie kolesie z wysokich sektorów, którym nóg wystarcza na płaskim, ale już na pierwszym lepszym podjeździe uwieńczonym kopnym piachem, schodzą z rowerów (tłumoki, kurna), nawet nie próbując czegokolwiek z tym piachem zrobić. I dlatego tłumoki, że zatrzymują się tak jak jadą. Nie zjeżdżają na bok, żeby puścić tych, którzy przynajmniej próbują. Nie. Oni – jak ci niedzielni bajkerzy, którym coś obciera podczas jazdy w rowerze – zatrzymują się w miejscu tu i teraz.


Tak samo, wszystko, co mogło zamulić, sekcje piachu, przecinałam se niezrażona i klikam, że lubię to.

Jechałam bez licznika, bo wolałam bez w ogóle, niż irytować się na raz stykającą, a raz nie tę bezprzewodową kurwę Sigmę. W związku z tym nie wiedziałam, czy dobrze zapiertalam, czy się snuję. Co z tego, że miałam przejechany czas na pulsaku, jak nie wiedziałam na którym kilometrze jestem;). Skoncentrowałam się wobec powyższego na doganianiu. Nie wiem, jakim cudem dopadłam Gora, któremu chyba wysiadły silniczki, bo zamulił ewidentnie. Zaproponowałam koło i wyprułam do przodu, ale Goruńcio cosik zgasł. I do rozjazdu mega/giga już mnie nie dopędził, a szkoda, bo dobrze pamiętam te przyjacielskie emocje w Łomiankach, gdzieśmy się co chwilę spotykali na trasie. Jakbyśmy – znów za przeproszeniem – ciągnęli się na takiej gumie: raz ja z przodu, raz Goro. I zmiana.

A w temacie rozjazdu, to chwilę przed nim sypnęło śniegiem i to takim, że zasypało mi totalnie numer, no i uniemożliwiło PACZANIE przez okulary. Owa śnieżyca odstraszyła chyba sporo osób, bo w momencie, gdym odbijała na giga, wszyscy śmigali na mega. Luzerzy:D.

Co mi się zresztą bardzo podobało, bo w tych tłumach ludzie naprawdę byli różni, niestety z przewagą takich, dla których singiel jest święty i nie próbuje się wtedy nikogo elegancko MIGNĄĆ.

Fot z trasy nie mam wiele, bo – tłumaczę w opisie foty, dlaczego :D

To jedno z niewielu a konkretnie z dwóch:D

Za wielu fot z trasy nie mam, Niewe się opiernicza. Jak WKU © CheEvara



Ujechałam pierwszy kilometr giga, gdy dojechał mnie jarbla. A ja poczułam, że się odklejam, czyli że czas na żela. Muszę wymyślić jakiś patent na szybkie i niewkurwiające dobywanie tych tubek, bo grzebanie w „nerce” na wertepach nie dodaje mi ani pół punktu do prędkości. Jak żela wciągnęłam, zaczęłam jechać ponownie. Dopędziłam debiutującego na giga KrzyśkaM i udzieliłam koła. Team jest team, nie?;) Razem zaczęliśmy objeżdżać tych, którzy majaczyli przed nami i to podobało mi się bardzo, bardzo. Jedyne, co mi doskwierało to niewiedza. Nikt z mijanych kolarzy nie potrafił mi odpowiedzieć na proste pytanie:

ILE KILOMETRÓW DZIELI MNIE OD PIWA, KTÓRE WYCHLAM NA MECIE??

Chyba wszyscy zdali się na licznik zwany u mnie roboczo bezprzewodową kurwą Sigmą.

Na kilka kilometrów (konkretnie na 10) przed końcem trasy, o czym informowały konsekwentne oznaczenia (i to było zajebiste) dopędziłam też Sajmona, który kiedyś znęcał się nade mną na spinningu. Wreszcie wybrał jedyny słuszny dystans i nawet udało mu się mnię podbudować informacją, iż on śmiga z sektora cwaj. Czyli jechałam w miarę dobrze. Se tak myśle.

Nie wiem, czy jest z mojej strony chamstwem czy nie, jaka jest etykieta na maratonach, ale w sumie nie dbam o to, na ostatnim kilometrze dokurwiłam do mety i niniejszym niestety odstawiłam i KrzyśkaM, i Sajmona.

Na mecie czekała na mnie standardowa obstawa: Niewuńcio, który podczas maratonu doznawał przypływu mocy teleportacyjnych i łapał mnie z aparatem na trasie co i rusz, Radziu i Dżery. Dwaj ostatni poszli na myjkę, a mnie Niewe uraczył piwkiem (bogu, Ty!B-)). Wysączyłam, zgniotłam puszeczkę i atakowana zewsząd sławą i zagajana (Grzesiek Witkowski z Airbike.pl, chwilę potem Tomcio), próbowałam przedostać się do stanowiska Airbike, żeby złapać swoich i Wojcia.



Tu nie widać, ale wychlałam już pierwsze piwko:) Sponsored by Niewe :) © CheEvara



Do tablicy wyników nie lazłam, bo chłopaki mi zeznali, że jestem druga i że całe 10 minut dowaliła mi zawodniczka HP-Sferis, Olga Wasiuk. Uwagę o tym zostawiam na koniec wpisu, polecam być czujnym i krytycznym:D.

W każdym razie. Gdzieś za chwilę zjawił się Goro, który na trasie ratował Bogusia z Gerappy, gdy ten z całą swoją mocą przykoorwił w drzewo; i w trójkę poszliśmy na paszę, której zostało niewiele (w sensie makaronu), a którą serwował mój były Pan Dajrektor Sportowy, Arek z APS.

A potem już dekoraNcja i ja się tak zastanawiam, czy taka wygrana na amatorskim giga miała dla profesjonalnej zawodniczki (w końcu mistrzyni Polski w przełaju, tak?) jakiekolwiek znaczenie, skoro do pudła nawet się nie zbliżyła. Mówcie swoje, ale ja ciągle uważam, że elita powinna jeździć poza klasyfikacją. I nie to, że boli mnie drugie miejsce, bo swoją pozycję znam. Chodzi mi o to, że pro jest pro, a amatorka to amatorka. Niech sobie startują treningowo, ale niech nie rozpierdalają mi punktacji.

Tym bardziej, że (pewności nie mam, ale wydaje mi się, że tak jest) startują niejako gościnnie i na zasadzie barteru – nie płacą za wyścig, ale swoim statusem gwiazd przyciągają na Mazovię potencjalną klientelę.

I tak, wiem, pamiętam już kiedyś u mnie rozpętała się na blogu dyskusja w komentarzach, jak rozpoznać zawodowca od amatora i w imię czego zabraniać im startów w takich wyścigach. Dyskusja była, argumenty były, ale ja ciągle jak ten OSIEŁ trzymam się zdania, że zawodowcy powinni nie być brani pod uwagę w punktacji.

Inna sprawa, że dobrze wiedzieć, ile mi do profesjonalistki (która śmiga z pierwszego sektora, niech to będzie jasne) brakuje.

I abym nie musiała tłumaczyć i się pluć, wyjaśniam: Nie sączę tu hejtów, zawodowcy mi nie przeszkadzają, dobrze, że chcą na taka imprezę przyjechać – podejrzewam, że nawet można z nimi pogadać, jakby się człowiekowi zachciało. Tak samo nie mam do nich żółci tytułem tego, że mogłam być pierwsza, a jestem druga. NIE MAM. Żebyśmy mieli jasność, dobra?


Dobra, wrzucę foty jakieś, bo blacha tekstowa mi się zrobiła:D

Mnię wyczytują, resztę wyczytują, ale wchodzę tylko ja. O tak wchodzę. Znaczy tu już jestem wchodzona (weszła:)

Tutaj se śpiewam i robię układ choreograficzny do Ajm seksi end aj nołyt! © CheEvara




Koedukacyjne podium:D © CheEvara



Nie wiem, czy prawowita odbiorczyni pucharu nie przybyła poń, bo miała go w dupie, czy nie przybyła, bo nie wiedziała...
Ale ta, która weszła zaś była zajebista:)

Strasznie sympatyczna i cywilna ta Olga Wasiuk;) © CheEvara



No i o. Apokalipsa pogodowa sprawiła, że nie było atmosfery pikniku i zmarznięci jęliśmy wynosić się do domów. Z naciskiem na domów złych;).


Na koniec mam jeszcze kilka spostrzeżeń, takich w sumie podsumowujących:
- zmiany w kateringu – chyba wszystko na plus. Żarcie ponoć ekstra, ja doznałam zupy i leczo i było OK. Nie piszę tego dlatego, że zajmuje się tym teraz Arek, ale dlatego, że zupę zjadłam z trzęsącymi się USZMI. Była smaczna.
- oznakowanie trasy – taśmy wszędzie tam, gdzie amok wyścigowy spowodowałby niechybną pomyłkę. I to taśmy GŁAZOJEBNE. Naprawdę profeska.
- smutno mi trochę, gdy przyjeżdżam na metę, ukończywszy PONOĆ koronny dystans, a tam impreza się zwija, wszyscy są już w szale odjazdu. W Otwocku jeszcze zrozumiem sytuację, bo najcieplej nie było i sterczenie tam do przyjemnych mogło nie należeć.
- spadłam do sektora piątego i tak se myślę, co z tymi zawodniczkami (mówię konkretnie o moich konkurentkach), które do Otwocka nie przyjechały? Jakoś nie wydaje mi się, że w Piasecznie będą startować – jak mówi regulamin – z jedenastego sektora. OK, z przyjemnością się zdziwię, jeśli tak się stanie, w praktyce jednak (teraz nie rzucam personalnych uwag, czyli nie wskazuję palcem nikogo, ani nie PACZĘ oskarżeniowo na żadną, bo dowodów i pamięci na to nie mam) jest tak, że się pisze do organizatora, który może nas przesunąć o kilka sektorów do przodu. Na razie tę myśl zostawiam taką zadrażnioną, temat podejmę przy okazji pisania o następnym maratonie, bo się być może okaże, jak sprawy się mają;).

Tak czy owak. Dobrze, że sezon już się zaczął. Ściganko jest fajne;).



Komentarze
ppawel-removed
| 21:03 poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | linkuj czarnaMamba, nie duo a mix:)
siwy-zgr
| 07:52 poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | linkuj To Ci chyba nie grozi, bo:
a) ona wpadła W pudła, a Ty wpadasz NA pudła
b) ona jeździła blachosmrodem, a Ty jedynym i słusznym środkiem transportu

:)
CheEvara
| 06:49 poniedziałek, 9 kwietnia 2012 | linkuj siwy, w sensie, że co... KARTONÓW? Mam skończyć jak Hanka M.?

Jurek, no właśnie, bleh:D

Fascik, gdzie powtórka, jak powtórka??:) Byle z puchatym i mandarynkami oraz z utalentowanym wokalnie irmigiem;)
Jurek57
| 19:20 czwartek, 5 kwietnia 2012 | linkuj Zaraz obrzydliwie ciepłe,lekko podgrzane... .
siwy-zgr
| 09:54 czwartek, 5 kwietnia 2012 | linkuj Spóźnione, ale szczere gratulacje :) Czekamy na więcej pudłów, pudełków i pudełek :)
CheEvara
| 05:52 czwartek, 5 kwietnia 2012 | linkuj serav, senkjuniu;)

Kulisty, moja forma się zweryfikuje jak wszystkie zawodniczki z Giga (tzw. GIGITKI:D) przyjadą na wyścig:D I wtedy dopiero będziemy się bać:D

Jurek, tak robiłam, ale... Duże ALE. Wszystko miodzio tylko, że spod nogawki one są obrzydliwie ciepłe:D
A późniejsze chowanie w nogawkie pustej tubki. Klei się kurna wszystko:D

[bmamba[/b], czyli oszukał mnie ten polski decydent?:D Pewnie chciał zgwałcić w tych krzakach Trophy, z dziewictwa uszczknąć:D CHAM!
P.S. Dzięks za gratule:)

candula, w Murowanej mnie nie będzie (teraz czytam, że szkuoooda), a że nie mam jeszcze planu startów, to nie wiem, którą "golonkę" wciągam nosem:):)
Mam nadzieję, że się obaczym, bo od Faścikowa minęły jakieś około SZEJSET lat i już byłam prawiem zapomniała, jak było bajabongo!:)


candula
| 20:34 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Po tym oto wpisie nie mogę doczekać się Murowanej, bo będzie ściganko i świrnięta Che :)
Przypomniało mi się jak to iście zajebiście jest na zawodach :)
MAMBA
| 20:00 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Gratulacje.
Ale na trophy nie ma duo :P
Jurek57
| 19:27 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj W temacie chowania żelków , tubek ... Widziałem i sam to stosuję.
Wkładasz to wszystko pod nogawkę , lewa , prawa jak wolisz.
Wyjmujesz zawsze bez problemu i szybko !!!
pozdrawiam
Kulisty
| 18:12 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Gratulacje!!! Strach sie bac
serav
| 13:31 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Gratuluję !!!
CheEvara
| 11:20 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj mtbxc, w większą interakcję z Gochą nie wejszłam, ale po wersji demo, czyli przygadywankach podiumowych sądzę, że jest wielce spoko;)

WuJekG, strasznie się zlękłam byłam :P
WuJekG
| 11:07 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj A, nie zauważyłem że to Olga wygrała, myślałem, że Joasia...jakoś mnie to nie zdziwiło od początku:P
I Ty Panna uważaj na słowa, a nuż wjedziesz mi za rok czy dwa takiego gadania na ambicję i przyjadę na te wstrętne niziny zawalczyć w błocie ;)))
mtbxc
| 11:02 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj A właśnie. Golka co odbierała nagrodę za profi to spoko jest nie? Zarządza tym hp emetbe...ze strony hp
mtbxc
| 11:01 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj jak to o co? błąd był na starcie, bo za grubo było. a potem za gorąco. ehhhh ty gorącachewulkaniczaevaro :P
CheEvara
| 10:57 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj mtbxc, nie wiem, o co Wam chodzi z tym zimnem. Mnie wytelepało tylko na mecie, jakem już ostygła.
Oddasz, oddasz, wyluzuj;)

WuJekG, a co tu jest to ROZUMIACIA, słabszych przodem puszczam :P Ty też możesz na to liczyć:D
WuJekG
| 10:22 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj okej, wczoraj podkuliłem ogon i poszedłem dalej szlochać do kąta (po tym ostatnim dobiciu w komentach..), ale dziś mam lepszy dzień:
ale , że Joasia Jabłczyńska Cię wzięła na podjeździe to nie rozumiem.... :P
mtbxc
| 10:19 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj ja już kiedyś pisałem, ale uważam że takie profi to w sumie mogłyby te pucharki oddawać amatorom z przyczyn oczywistych. czasu na trening, możliwości rege, wsparcia logistycznego itd. z drugiej strony jak jedzie profi to można się porównać do niego itd. tyle, że my nie w RPA tylko w Otwocku i wszem i wobec wiadomo, że nie te progi itd. punktów tutaj nie zdobędą. a tak z innej beczki to jak podziwiam jak ty ubrana pojechałaś na giga. mi na mega zmarzło wszystko. 20minut stopą ruszałem, żeby krew normalnie krążyła :)) i się widzim w piasecznie. aha no i ja mam coś twojego...do oddania.
CheEvara
| 09:53 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Rafall, ja nie mam wkurwa, ino niezrozumienie i postulat;)

Pijący, i nawet chodziło tam o ŁACIATE (którego ponoć nie pijesz) dwuprocentowe :P:P

viatrak, ano w rzeczy samej :)
viatrak
| 08:45 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj :)
TrinkeMilch
| 06:55 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj upsss ... chyba sprawdzę archiwum poczty bo nie ufam już własnej pamięci :(
Ale jeżeli to prawda (czego nie dopuszczam do mojego łba) ... to nie przyznaję się do tego maila :D
Rafall
| 06:50 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Popieram wkurw na tych "profi". W zeszłym roku Galiński się zachował i nie pchał się na pudło.
CheEvara
| 06:41 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Za gratulancje dziękuję, chłopaki;)
Wooyeck;), chyba to nie Ty pisałeś ten komentarz, ani pół złośliwości???

puchaty, wolne żarty - czytałam o tym, jak Faścik skarżył się na takiego jednego, który zimą się opierdalawszy, a jeździ jak z rakietą w de:P

exocet, widzisz, jeszcze się nie nauczyli, że mnię ten puchar podaje się napełnion:D

Pijący, mam Cię teraz zdyskredytować upublicznieniem maila z tamtego roku, w którym zamawiasz u mnie ŁACIATE??? :P:P:P
TrinkeMilch
| 06:34 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Widząc Niewe z aparatem naszły mnie najgorsze myśli:
... wykopał mnie cwaniak z wywalczonej pozycji nadwornego fotografa ...
zbolałą miną kombinowałem ze może istnieje jeszcze wakat na ... nadwornego błazna :(

Po krótkich z Niewe negocjacjach ustaliliśmy ze to tylko chwilowy stan i szybko odzyskam utracone stanowisko na dworze Jej Che.

Ps
Łaciate jej do d.py ... nie pijam tych ścieków
i sądzę ze żaden kochający pić mleko nie rusza syfu zwanego Łasiate.
exocet
| 06:03 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Pięknie, gratki !! , na koedukacyjnym podium to chyba masz żal że pucharek pusty ..:)
puchaty
| 05:29 środa, 4 kwietnia 2012 | linkuj Gratuluję! Widać od razu, że zimowy okres Cię ubogacił. Cóż, trzeba pracować olłejs, a nie się opierdalawszy pół roku.
WuJekG
| 21:36 wtorek, 3 kwietnia 2012 | linkuj Gratulacje pudła.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zwina
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]