Info
Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
licznik odwiedzin blog
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Styczeń5 - 42
- 2013, Czerwiec5 - 9
- 2013, Maj10 - 24
- 2013, Kwiecień11 - 44
- 2013, Marzec10 - 43
- 2013, Luty4 - 14
- 2013, Styczeń4 - 33
- 2012, Grudzień3 - 8
- 2012, Listopad10 - 61
- 2012, Październik21 - 204
- 2012, Wrzesień26 - 157
- 2012, Sierpień23 - 128
- 2012, Lipiec25 - 174
- 2012, Czerwiec31 - 356
- 2012, Maj29 - 358
- 2012, Kwiecień30 - 378
- 2012, Marzec30 - 257
- 2012, Luty26 - 225
- 2012, Styczeń31 - 440
- 2011, Grudzień29 - 325
- 2011, Listopad30 - 303
- 2011, Październik30 - 314
- 2011, Wrzesień32 - 521
- 2011, Sierpień40 - 324
- 2011, Lipiec34 - 490
- 2011, Czerwiec33 - 815
- 2011, Maj31 - 636
- 2011, Kwiecień31 - 547
- 2011, Marzec36 - 543
- 2011, Luty38 - 426
- 2011, Styczeń37 - 194
Dane wyjazdu:
88.45 km
70.00 km teren
06:50 h
12.94 km/h:
Maks. pr.:51.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max:183 ( 93%)
HR avg:151 ( 77%)
Podjazdy:2943 m
Kalorie: 4261 kcal
Wąsy z GOLONKA gilają w podniebienie, czyli Che jedzie ścigać się w HORY!
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 24.05.2012 | Komentarze 32
Taki jakiś spontaniczny i niecny plan urodził się w głowie mojego pana Trenera Wojcia najukochańszego.I dobrze, że się taki plan ułożył, bo zaraz bym starą panną maratonową została, co to nie zdążyła zadebiutować na wyścigu w górach.
Ja wiem, że wszyscy, którzy się u Golonki ścigają, nabijają się z płaskiego mazoviowego MTB, ale zaprawdę powiadam Wam, póki drogi będą tak wyglądały jak wyglądają, a jednym ze sponsorów mojego teamu nie będzie LOT albo jakiś Łiz-er, to wybaczcie, w ogromnej większości pozostanę chyba przy Mazovii. Osiem godzin w Erbasie to jest jednak znaczne przegięcie skutkujące plaskaczem dupy.
I choć było nam megawesoło w tym naszym wozidle, bo a to rozwiązywaliśmy (bardzo dużo powiedziane) krzyżówkę, albo oglądaliśmy komisyjnie i zespołowo skecze na moim kłomłórkofołnie, a to po prostu każde z nas było sobą, to jednak troszkę wolałabym spędzić ten czas z tym ludźmi na rowerze (tu z krzyżówką mógłby być jedynie problem:D).
Nie zawsze jednakowoż się da.
Do brzegu.
We Wałbrzy byliśmy w piątek okolicach dwudziestej. A ponieważ Wojciu miał jakieś koła dla GG, od razu wbiliśmy do biura zawodów, żeby przy tej okazji numery odebrać. Bo ścigać się miała nasza trójka: ja, Wojciu i Mati. Lofciałam tę myśl, że nie jadę zupełnie sama.
Swoją drogą, podoba mnie się CACUNIO system orientowania się, z jakiego sektora się startuje – się przykłada numer do projektora i tam jest wszystko jasne. Zmyślne i cwane!
No i o. Nocleg mieliśmy w Jedlinie Zdrój, nawet trasa maratonu tamtędy przebiegała. Na kolację dostaliśmy wypasioną... kolację i z lekka ociągawszy się poleźlim spać.
SPAĆ to też bardzo dużo powiedziane. Gdybym tak zebrała do kupy, cuzamen hunto, czas, którym przekimała, uzbierałabym może 5 godzin. Przy wielkim marginesie optymizmu;). Nie jest to już w ogóle śmieszne.
Rano mogłam poczuć się jak naprawdę NAPRAWDĘ PROŁ, bo jedyne, co miałam zrobić, to zjeść i się przebrać. Danielo zmieniał mi opony, Wojciu ustawiał hamulce... Macie tak?
Pewnie nie macie, bo opon zmieniać nie musicie, zawsze macie właściwe, a hamulce Wam nie szwankują:D
W każdym razie. Przed startem zrobiłam se lekutką rozgrzeweczkę, napotykając przy tym Faścika oraz tabun ludzi, którzy witali się ze mną machnięciem ręki. Większości nie rozpoznałam, za co SORRAS WIELGAS, moja sława przerasta mnie;). Nie wiem, kto mnię czyta i kto klika, że lubi to i na mocy tego nie rozpoznaję, przez co jedyne, co mogę robić, to grzecznie uśmiechać się i odpowiadać na wszelkie elo, elo, pozdro, joł, lub też...
Che, ty kurwo!
;)
Dalej do brzegu!;)
Nie będę opisywała kilometr baj kilometr maratonu, bo ja nigdy tego nie pamiętam:).
Zanim jednakowoż przejdę se do punktowania tego, co mnię zaskoczyło, wymienię tylko, że bardzo przyjemnie było mi zapoznać Wiolkę i jej kolegów z Gomoli, klosia, którego zadziwiło moje napiertalanie na zjazdach, oraz tasować się z ktone na trasie, który latał jak zły, lądując chwilami w rowach tak, że mnie aż ciary przechodziły. Ale mówił, że nic mu nie jest, więc trochę wyrzuty sumienia mam mniejsze.
Ale za tekst (klosiu, Ty już wiesz co!;D) „poznałem cię po tym małym rowerku” ktoś ma tu fangę w oko!
Co mi się podobało? W zasadzie wszystko!
Po pierwsze – wcześniejszy start Gigowców. Fajne dlatego, że mogę się zorientować, z kim się ścigam i dlatego, że nie ma dzikiego napierdalania na starcie (ale to raczej specyfika terenu, jak sądzę, doświadczeni golonkowo wiedzą, że będą jeszcze mieli, gdzie się ugrzać.
Dwa to – spokojny start. Wprawdzie na Giga GG nie robił rundy honorowej tak jak tym razem na Mega, ale podobało mi się to dostojne sunięcie w miejsce, gdzie w końcu zacznie się teren. I będzie można przycisnąć.
Dzięki temu nie uciekli mi wszyscy na asfalcie, co zazwyczaj się wydarza.
3) Atrakcją maratonu miał być przejazd przez najdłuższy kolejowy tunel w Europie (1,6 km). Czytam se na forum, że nie wszystkim się to podobało, bo ciemno i przez to niebezpiecznie. Dla mnie to było zajebiste, bo właśnie po to tunel był niedoświetlony (lampy orgi ustawili co 200-300 metrów), żeby stanowił jakąś różnicę dla przejazdu na przykład łąką w pełnym słońcu. A jak ktoś nie umie jeździć po kamieniach, nawet tych luźnych, to jęczeć se może sam na siebie.
4) Niektórzy jęczą też na forum, że za dużo było podejść. No kurwa. Coś mi mówi, mam naprawdę niejasne i być może niepoparte żadną logiką uzasadnienie, że w górach czasem jest stromo i choćby się człowiek zesrał, nie wszędzie da się wjechać. Dla mnie te podejścia były fajnym testem dla łydy. Podbiegam dość sprawnie:D.
5) Trasa ogólnie – dla mnie bajabongo. Nastawiałam się na bardziej techniczne w sumie zjazdy, kamienie jak telewizory (rozwiewam wątpliwość – nie jak plazmowe ani nie jak LCD ani tym bardziej LSD i SLD) i ogólnie takie takie – nastawiałam w sensie, że obawiałam. Podjazdów było na bogato i jak się odpowiednio człowiek przełożył i usiadł na rowerze należycie, to można było zdecydowaną większość wjechać. Jeśli chodzi o zjazdy, na dwóch dałam se siana, bo tak mi podpowiadał rozsądek oraz niespisany testament, resztę zrobiłam, co dziwiło klosia;)
6) Bufety. Tak naprawdę mogłam jechać bez mojego bukłaka. GG rozstawił PAŚNIKI co 12-13 kilometrów. Raz, że naprawdę są na wypasie, bo są i pomarańcze, i ciastka, i bakalie, dwa, że tutaj to naprawdę punkt zborny, gdzie ludzie ucinają se pogawędki. Absolutny jest to czad.
7) Śmieci. Dla mazoviowego KULARZA, czyli mnie, znikoma ilość ich na trasie ponad siedemdziesięciu kilometrów stanowiła taki szok jakościowy, że przyszło mi do głowy, że może już nie jesteśmy w Polsce? Naliczyłam sześć ŚMIECIÓW (tubek po żelak i butelek po Powerade'ach). I robiłam wielki ócz. Bo u Cezarego to najwięcej syfu jest między strefami bufetowymi. Żenada absolutna.
8) I ogólnie kulturka. Nikt tu nie sadzi się, nie każe nikomu spierdalać, wszyscy jadą swoje. Ale już nawiększyn zaskoczeniem dla mnie jest to, że dublowani megowcy NIE DZIWIĄ SIĘ, że ktoś napiera z tyłu. Oni cały czas mają na uwadze, że ktoś może chcieć wyprzedzić i oglądają się za siebie. Co chwilę. I wręcz przyciskają się do zbocza góry, żebyś na wąskim singlu miał jak przejechać. Z kolei Wojtek mi opowiadał, jak ktoś jego tam wyprzedzał, a raczej chciał – na singlu poprowadzonym wokół góry. No i Wojciu też chciał być wporzo i zaczął obejmować skałę. A wyprzedzający co?
SPOKOJNIE, POCZEKAM.
Ja jebię. Jeszcze długo będę się z tego wszystkiego otrząsać. Tylko patrzeć, jak na najbliższej Mazovii zrzygam się w traumie na kogoś. A konkretnie na wszystko.
Jedyna, mocno średnia sytuacja była taka, że właśnie na takim wąskim singielku, gdzie po prawej miało się zbocze góry, a z lewej przepaść, kolesia przede mną złapał skurcz. I on na całej szerokości tego singla jął to rozciągać. Najkulturalniej jak mogłam, poprosiłam, żeby się kapkę usunął, to jakoś się prześlizgnę (jak te pozostałe 15 osób za mną), ale on szerokości nie zmienił. Ja rozumiem cierpienie i ból. Trochę jednak miałam wrażenie, że on się rozciągał tak szeroko odrobinę na złość.
I o.
Jedyne, co mi się nie podobało to meta. OK, nie spodziewałam się fanfarów, ale metę stanowił tylko bus z matą sczytującą chip i praktycznie obecność jednego człowieka. Ani pół fotografa. Spoko, na Mazovii też czasem kończę giga i nie mam ani jednej foty z wjazdu na metę, ale tu przejechałam matę i w sumie nie byłam pewna, czy ja już skończyłam wyścig, czy mam jechać gdzieś dalej.
Na szczęście czekała na mnie ekipa Airbike'a, którzy wrzeszczeli do mnie na moim finiszu i to uznaję za super bum bum:) I za znak sygnał do kończenia ściganka.
Teraz fundamentalna w sumie kwestia. Czy jestem z siebie zadowolona? Średnio. Ze zjazdów jestem, bo zjechałam wszystko to, czego boję się na treningach Na podjazdy wjeżdżalne wjeżdżałam, młócąc szkitkami, choć mogłabym to robić szybciej. Ale zasadniczo, cieszyło mnie młynkowanie obok tych, którzy podchodzili.
Se myślę, że jak na start bez sektora, bom golonkowa dziewica, było całkiem nieźle. Zdobytego miejsca nie spodziewałam się, o czym niech świadczy to, że pojechałam po wyścigu rozjechać się i nie było mnie pół godziny. Jechałyśmy se z Kurką, kiedy zadzwonił któryś z chłopaków do niej i oznajmił, że jestem druga w K2, co skwitowałam tym, że za takie dowcipy będę wysprzęglać w ryj, niezależnie od tego, jaka jest skala mojego lubienia owego żartującego.
I tak ten tego,
Od Michaliny Ziółkowskiej z Krossa, która przyjechała jako pierwsza Open dzieli mnie przepaść. Jak mnie wyprzedziła za tunelem (za ten był na dwunastym, może 15-tym kilometrze), tak tylko mogłam podziwiać nogę, gdy młóci pod górę, bo zrobiła mnie na podjeździe. 3 minuty po mnie na metę wjechała nieznana mi dziewoja, która rozpierdalała koncertowo proste zjazdy, ale jak pojawiały się korzenie i kamienie, to się snuła, co dawało fory mua. Tak samo pod górę miała problem, gdy było nierówno, dzięki czemu i na ostatnich dziesięciu kilometrach odeszłam jej – na tradycjnym już wkurwie.
GIEneralnie było super extra, szkoda tylko, że mam tak mało fot z trasy (kiedy fotografery golonkowe wrzucają foty na stronę??) A parę razy lampa mi błyskała po facjacie, więc może po prostu się opindalają:).
Największą tragedią dla mnie były moje NAKURWIAJĄCE PLECY. Trochę przestałam w końcu być kreatywna, bo skończyły mi się pomysły na pozycje, w których te jebane tyły mnie nie bolą.
Jak przyjechałam na metę, oznajmiłam ekipie, że marzę o wannie wypełnionej lodem, żebym mogła tam znieczulić ten tępy ból.
Póki co instaluję tu tylko jedno zdjęcie, w sumie najfajniejsze;)
No trochę zacieszka jest!;)© CheEvara
Acz widoki urywały dupę, zwłaszcza w miejscu, gdzie oczom (mym) ukazała się panorama Karkonoszy. A ukazały, bo jebłam w pieniek i łapiąc się po drodze, wszystkiego co mogło mnie zatrzymać, starałam się nie polecieć na maxa w dół. W wilki jakieś.
I na tym filmiku będzie widać, jak było przepięknie:
&feature=youtu.be.
Zastanawia mnie tylko, czemu czas z wyścigu na moim Garminie mam zgoła inny od tego, który mam w wynikach - mój Garmę mówi, że wjechałam na metę z czasem 5:57, w wynikach jestem 13 minut później. Nie kurkumam.
I makaron na Mazovii lepszy!
Aaaaaa! Foty w Sportograferze jednak mam. PŁATNE, KURWA.
Pe.eS. Wpis uzwględnia i rozgrzewkę, i maraton & rozjazd. U mnie jak w wojsku, cyfra musi się zgadzać.
Kategoria >50 km, trening, we w towarzystwie, zawody
Komentarze
siwy-zgr | 09:06 piątek, 25 maja 2012 | linkuj
Gratulejszyn Ewo! :) Fajnie Cię "przemontowali" na filmiku :)
kondzios230 | 05:56 piątek, 25 maja 2012 | linkuj
Gratulacje Che! Mamba prawdę mówi - Bikelife robią porządne foty ;)
I nawet mają wyszukiwarkę po numerze :P
I nawet mają wyszukiwarkę po numerze :P
maratonka | 23:31 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
CZE- mowę mi odjęło jak filmik obejrzałam. Jestem strasznie napalona na takie brykanie po dźunglach, tylko jeszcze sponsora co mi rower do TAKICH rzeczy zafunduje muszę znaleźć. A że kryzys jest to prędzej sama sobie wytańczę tego MTBeka.
chrisEM | 21:24 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Nie no jasne, że zapraszam to zapraszam. Ale nie wiadomo jak się taki obiad może potoczyć i lepiej mieć jakieś zaskórniaki ;)
WuJekG | 21:18 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Czekej no, biorę telefon, ''memory'', ''fajnd''....
"Wujek.Gie."
I wsio jest jasne. Spodziewaj się.. :P
Niewe ja tam tylko stówkę wyłożę, chyba lepsza inwestycja, chociaż spodenki potrafiła zdjąć przed wejściem na pudło.. :P :P
"Wujek.Gie."
I wsio jest jasne. Spodziewaj się.. :P
Niewe ja tam tylko stówkę wyłożę, chyba lepsza inwestycja, chociaż spodenki potrafiła zdjąć przed wejściem na pudło.. :P :P
chrisEM | 20:59 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Duże gratulacje! Fajne pagórasy do pojeżdżenia, bez 2 zdań.
Widzę, że 200pln jest, to zapraszam na kasztelana i obiad do Sk-ce ;)
Widzę, że 200pln jest, to zapraszam na kasztelana i obiad do Sk-ce ;)
Jurek57 | 20:18 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Zabrakło mi informacji w temacie przeznaczenia mamony z nagrody.
Czy te informacje są poufne ?
Czy te informacje są poufne ?
klosiu | 20:05 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Zwykle jest normalna meta, tylko w Wałbrzychu i Głuszycy zawsze meta jest gdzie indziej, żeby się nie ścigać po ruchliwych drogach.
Che, a widziałem twoje zdjęcie na bestofie Sportografa. I ty jeszcze narzekasz, jeździsz do tyłu, zdjęcia w prestiżowych galeriach... ;P
Che, a widziałem twoje zdjęcie na bestofie Sportografa. I ty jeszcze narzekasz, jeździsz do tyłu, zdjęcia w prestiżowych galeriach... ;P
MAMBA | 20:00 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Po zdjęcia cza jechać do Karpacza. Tam będziesz miała telewizory :)
MAMBA | 19:58 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
No przedszkolanki nie mogą przeklinać :D
Dbam o wizerunek.
A zdjęcia chciałaś z mety? No nie u Grzesia jakoś tak nie ma tradycji zdjęć na mecie.
A miło by było.
Dbam o wizerunek.
A zdjęcia chciałaś z mety? No nie u Grzesia jakoś tak nie ma tradycji zdjęć na mecie.
A miło by było.
JPbike | 18:52 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Ładny debiut u GG i jazdę miałaś taką że nadal nie mogę uwierzyć że pokonałaś mojego teamowego rówieśnika klosia ;)
Dodam jeszcze że ... nawet miałaś szanse na zwycięstwo w K2, gdyby nie to że Michalina poradziła z jakimś defektem (dwa razy mnie wyprzedzała na podjeździe i raz ją mijałem spacerującą z rowerem na banalnym odcinku) :)
Dodam jeszcze że ... nawet miałaś szanse na zwycięstwo w K2, gdyby nie to że Michalina poradziła z jakimś defektem (dwa razy mnie wyprzedzała na podjeździe i raz ją mijałem spacerującą z rowerem na banalnym odcinku) :)
WuJekG | 18:06 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Jakby Ci fundnęli ładniejszą to być pewnie odsłaniała...koszulkę. :p
Lea | 17:57 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Za mało pokoi mam w domu na adopcję, ale jeśli kiedyś jeszcze wylądujesz przypadkiem w dolnośląskim, dawaj znać - można gdzieś się wspólnie pobujać po okolicy :)
MAMBA | 17:26 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Zdjęć szukaj na bikelife.pl. Sportograf się może schować.
Czas - u nas, na mega zazwyczaj jest o trzy min krótszy w wynikach niż na liczniku. Włączają pomiar trzy min po starcie.
klosiu - tunel może na giga był fajny, u nas jechało się go jeden za drugim i gdy nagle ktoś zaczynał hamować, to nie wiedziałam czy już wpierdoliłam się komuś na koło czy nie.
Czas - u nas, na mega zazwyczaj jest o trzy min krótszy w wynikach niż na liczniku. Włączają pomiar trzy min po starcie.
klosiu - tunel może na giga był fajny, u nas jechało się go jeden za drugim i gdy nagle ktoś zaczynał hamować, to nie wiedziałam czy już wpierdoliłam się komuś na koło czy nie.
Lea | 17:06 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Hej.
Zawitałaś w moje rejony.
Jadąc w sobotę na wycieczkę mijałam między Głuszycą a Rybnicą Leśną potyczki między płcią brzydszą. Jechali zielonym szlakiem Strefy MTB (Głuszyca). Pięknie popierdzielali dziurawym asfaltem, by zaraz potem wpierdzielić się w teren.
Gratuluję podium
Zawitałaś w moje rejony.
Jadąc w sobotę na wycieczkę mijałam między Głuszycą a Rybnicą Leśną potyczki między płcią brzydszą. Jechali zielonym szlakiem Strefy MTB (Głuszyca). Pięknie popierdzielali dziurawym asfaltem, by zaraz potem wpierdzielić się w teren.
Gratuluję podium
Jurek57 | 16:59 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Gratulacje !
Góry i MTB to jest to ...
A w kwestii śmieci to chyba jest tak.Że na takich niepłaskich maratonach jeżdżą tacy co zajęci są bardziej jazdą niż ładowaniem w bandzioch !
pozdawiam
Góry i MTB to jest to ...
A w kwestii śmieci to chyba jest tak.Że na takich niepłaskich maratonach jeżdżą tacy co zajęci są bardziej jazdą niż ładowaniem w bandzioch !
pozdawiam
klosiu | 16:53 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Pół maratonu się zastanawiałem, gdzie ty się tak nauczyłaś zjeżdżać na tej Mazovii. Permanentne zdziwienie, dobrze że mi nie zostało na zawsze :).
Niewinną uwagę o rowerze nie bez powodu rzuciłem z bezpiecznej odległości ;).
Jednak podejść trochę za dużo było, wbrew pozorom na Powerade zwykle się tyle nie chodzi, a najczęściej wcale. A tunel faktycznie prima sort, po dłuższym zastanawianiu uznałem jednak, że mi się podobał, hehe.
Niewinną uwagę o rowerze nie bez powodu rzuciłem z bezpiecznej odległości ;).
Jednak podejść trochę za dużo było, wbrew pozorom na Powerade zwykle się tyle nie chodzi, a najczęściej wcale. A tunel faktycznie prima sort, po dłuższym zastanawianiu uznałem jednak, że mi się podobał, hehe.
karla76 | 16:32 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
ale tej jazdy tyłem to Ci ''''''''zazdraszczam'''' :)))
GRATKI:)
GRATKI:)
WuJekG | 15:52 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Włączam ja sobie główną bikestats, patrzę na miniaturki zdjęć, a tam podpisane "Sze" i... o ja pierdykam, nie wierzę, to dziewczę przebrało się w końcu raz na pudło w miniówę i w końcu jakoś wygląda. Szybko klikam, nawet jak blondyna dwukrotnie, i co? I g...o, znów urąbana wlazła na podium... :P Airbike powinien Ci jakąś koszulkę bawełnianową,w rozmiarze xxxxs, uprząść, żebyś ładnie się prezentowała :P
To kiedy na Cyklokarpaty wpadniesz? Górskie MTB to kulturka, nawet ja, jadący jak ostatni leszcz, rzadko słyszę inwektywy pod swoim adresem.
Gratulacje wyniku!!
To kiedy na Cyklokarpaty wpadniesz? Górskie MTB to kulturka, nawet ja, jadący jak ostatni leszcz, rzadko słyszę inwektywy pod swoim adresem.
Gratulacje wyniku!!
k4r3l | 15:22 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
Widzę, że rzuciłaś jakimś szatańskim wersetem w stronę kamerzysty:) Pewnie jakby wyłączyć tą muzykę moglibyśmy usłyszeć: "eluic saw maiwardzoP" :D ps. te bony to by lepiej dali do Kauflandu czy innej Biedronki :)
tatanka | 15:20 czwartek, 24 maja 2012 | linkuj
gratulacje! :D
Więcej się nie wysilę, bo nie mam pojęcia o wyścigach MTB żadnych, ale sobie wyobrażam, że to cięzki kawałek chleba, znaczy makaronu;) i jeszcze takie eleganckie miejsce.:)
Za chwile przyjdą ci bardziej obeznani....:D to ładniej napiszą.
Komentuj
Więcej się nie wysilę, bo nie mam pojęcia o wyścigach MTB żadnych, ale sobie wyobrażam, że to cięzki kawałek chleba, znaczy makaronu;) i jeszcze takie eleganckie miejsce.:)
Za chwile przyjdą ci bardziej obeznani....:D to ładniej napiszą.