Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
99.99 km 15.00 km teren
05:17 h 18.93 km/h:
Maks. pr.:1297.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:133 ( 67%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3372 kcal

Też chciałam mieć rowerowy dzień

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 04.06.2013 | Komentarze 2

Gdy inni na Harpaganie męczą się.

Ponieważ jestem wielce zajebista (mówią już o tym nawet na Diskałery), Niewe nawet nie brał pod uwagę opcji, że – mimo, iż nie startuję na Harpie (z bardzo prostego powodu: BO NIE) – że ja w tamtejsze rejony razem z nim nie pojadę.

No dałam się namówić. Może nie tak bardzo jak znana z Euro 2012 Natalia Siwiec do reklamowania serum do wybielania odbytu, ale dałam.

Zabraliśmy też Janeczka i wybyliśmy w rejony Kaszubo-Pomorza. Do Kolbud, znanych na całym świecie.
Przecie.

O tym, jak chłopaki, czyli Niewe, Radek i Janeczek zniszczyli wieczorem przedstartowym swoją formę, nie będę pisać;).

Bo ja przy tym byłam, w tym uczestniczyłam i odczułam to nazajutrz, kiedy rano pobiegłam na początek… biegać.
Zarżnęłam się okrutnie, co potem Faścik fachowo nazwał BOMBĄ. Wcale to kuźwa nie była taka bomba. Masakracja REJCZEL;).


No właśnie Faścik (choć ponoć już nie Faścik, bo z BS-a się wypisał i smaruje – a raczej NIE smaruje – teraz na Wordpressie). Zagaiłam go na okoliczność tego, że grasuję w okolicach i chętnie uwidzę jego – miałam nadzieję – stęsknioną mordę.

Poszedł na to.

Umówiliśmy się, że zjedziemy się w okolicach Chwaszczyna, do których ja niesprawiedliwie orałam PODE WIATER.
Umówiliśmy się, że ja zajadę ze swych stron, on ze swych, a potem się zobaczy.
Czyli, że potem pojedziemy po Puchatego. Też już WYBAJKSTATSIONEGO.

Zastrzygłam uszamy, bo sentyment to ja do nich mam.
Zabrałam mapę i opłotkami, całkiem urokliwymi, jęłam, pedałując, przybliżać się w tamte rejony.

Takie dróżki lubić Che © CheEvara



Faścikowi dojazd poszedł lepiej, bo miał wiatr w plecy, skutkiem czego spotkaliśmy się za Baninem (czyli dla mnie wcześniej). Tenże Faścik przyjechał na jakimś dziwnym rowerze, ponoć modnym teraz. Koła miał jakieś takie przewymiarowane;).
No ale przyjechał. I natenczas, terenem jęliśmy zdobywać Gdynię, a raczej próbowaliśmy, bo Faścik, jak na miejscowego przystało, nie bardzo mógł trafić w tak zwany skrót.

Tak szukaliśmy, że szczać trzeba było. Jeszcze dobrze nie przyjechał, a już oddalił się do Richarda SIXONA:

Faścik oddał naturze to, co krył w sobie © CheEvara



W końcu JAKOŚ dotarliśmy do Gdyni pod dom Puchacza.
Tenże ogarnął się całkiem sprawnie i już po chwili byliśmy w wymagającym TPK.
Następnego zdania proszę nie czytać i nie odnotowywać w annałach.
UMIERAŁAM, NIE NADANŻAJĄC.
Na podjazdach zdychałam. A oni se jechali jakieś takie leniwe pyk pyk.

No w dupę kuny!

Potem jeszcze przeciągnęli mnie na klify, gdzie owszem, było widokowo widowiskowo, ale tam też umierałam.

W tak zwanym odwecie przybył mi Puchaty, bardzo ludzko intonując, że on to by chciał usiąść i pogadać, a nie tak zapieprzać.

KUOCHAM CJE, Puchaty!

Tak więc po serii zdjęć:

Chciałam zobaczyć fiordy, ale dziś dostępne były tylko klify © CheEvara



A ten Pan też już nie pisze na BS, tylko dał dyla gdzieś indziej. Ale dalej jest zajebisty;) © CheEvara



udaliśmy się do Sopotu na poszukiwania dogodnej miejscówki, by uzupełnić płyny. Tu spontanicznie ustaliliśmy, że w sklepie należytym pobieramy piweczka i czmychamy z tym w teren poleżeć na słoneczku i posłuchać wróbelka. Nie sposób inaczej!

Za rzadko się widzimy, żeby pić razem HERBATĘ! © CheEvara


Niniejszym udało nam się pokrótce zapdejtować wieści o sobie.
Ale ja już chciałam czmychać, by zdążyć na Niewowy wjazd na metę Harpagana.
Faścik był pięknie uprzejmy i odprowadził mnie do samych Kolbud. Troszeczkę przy tym pogawędziliśmy, troszeńkę pooraliśmy pod wiatr.

Na wjazd Niewe na metę spóźniłam się o 10 sekund. Wszystko przez to, że pobierałam z bazy noclegowej dla niego reanimacyjne piwko, a Faścik gadał przy tym przez telefon i słabo reagował na ponaglenia. Więc jakiekolwiek PRETENSZYN proszę do niego;).

Tak to!

Aaaaaa, jakem cięła w Lniskach do przekroczenia krajowej siódemki, to jakieś ludzie w samochodzie jadącym z naprzeciwka czynili mi fotę. Jak niedźwiedziu jakiemuś! Taka to jestem okazała (jak ryję pod wiatr, z językiem nigdzie indziej jak w bucie).


O tym, jak Niewe z Radkiem zajebiście na Harpie pocisnęli, ten pierwszy zdążył już napisać.
Jestem PRAUD z niego;).

Chyba się potem bardzo zintegrowaliśmy. Nie pamiętam;)

I fajnie było Faścika i Puchacza zobaczyć.




Komentarze
CheEvara
| 21:10 wtorek, 4 czerwca 2013 | linkuj Ajm gona, rilaks!
Niewe
| 21:09 wtorek, 4 czerwca 2013 | linkuj Aj gat sacz potenszal. Fajt for mi.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa potka
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]