Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

zwykły trip do lub z pracy

Dystans całkowity:19495.35 km (w terenie 1188.78 km; 6.10%)
Czas w ruchu:906:46
Średnia prędkość:21.37 km/h
Maksymalna prędkość:103.70 km/h
Suma podjazdów:34423 m
Maks. tętno maksymalne:193 (166 %)
Maks. tętno średnie:175 (138 %)
Suma kalorii:422939 kcal
Liczba aktywności:348
Średnio na aktywność:56.02 km i 2h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
36.46 km 0.00 km teren
01:55 h 19.02 km/h:
Maks. pr.:33.69 km/h
Temperatura:-16.0
HR max:170 ( 86%)
HR avg:144 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1005 kcal

Jak ktoś ma dedlajn, to na rowerze nie pojeździ [z młodego archeo]

Poniedziałek, 6 lutego 2012 · dodano: 17.02.2012 | Komentarze 18

Ja mam tych dedlajnów SZEJSET, czyli – podług logiki – nie pojeżdżę na rowerach sześciuset? Jakoś tak.

Nie będę się tu pruła, jak zimno, bo jest zimno i nie ma co nad tym się modlić. Jasne, można się dziwić, że w lutym. Kto to widział? Pierwsze słyszę.
Wręcz dziwne. Ja bym z tego materiał zrobiła. Anomalia pogodowe, czy coś.

Pocinałam wieczorem do domu, Nowym Światem i gonił mnię inny ROWERZYZDA. Krótko gonił, bo zaraz odbił w Chmielną, ale pozdrowienie sobie SZCZELILIŚMY.

Drugie namaszczenie rowerowe w rodzaju BĄDŹŻE POZDROWIONA, otrzymałam pod mostem Gdańskim od innego, uszczelnionego po samiuśkie oczy bajkera. Miło.
Milej. Najmilej [sprawdzam stopniowanie przymiotników, czy mi działa na klawiaturze ten przycisk:D]

I co? Nic. Ciągle każdy PACZY współczująco na dziewczynkę z zamarzniętymi łezkami. Żeby oni wiedzieli, jak JA im współczuję. Jakbym miała stać na przystanku i uprawiać ten aerobik, albo, nie wiem, to stepowanie na mrozie, w oczekiwaniu na autobus, to senkju. Za cięęęężkie – umówmy się – pieniąse.

Dodaję ów zaległy wpis w Dzień Kota, półtora tygodnia później, więc song będzie z kotem:D



Któren to kot jest zajebczy [pije bro]:D


Dane wyjazdu:
35.19 km 0.00 km teren
01:49 h 19.37 km/h:
Maks. pr.:27.84 km/h
Temperatura:-18.0
HR max:165 ( 84%)
HR avg:142 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 859 kcal

I nie trzeba hekatomby, wystarczy mróz! [to też wpis archiwalny!:D]

Czwartek, 2 lutego 2012 · dodano: 15.02.2012 | Komentarze 14

Nooo tak COŚ mi się wydawało po wyjściu z roboty wczoraj i powróceniu do domu na rowerze, który caaaały wtorek przestał na zewnątrz, że jedzie mię się koorevsko ciężko.

A jak ma mi się jechać, skoro wszystko, co na ogół jest lepkie, półstałe, teraz pozamarzało i ledwie pozwala się kręcić? Kołom na ten przykład. Smar w piastach na przykład.

Wzięłam se do serca lamenty Masłowira z Airbike, że przecie on te zajebane piasty będzie serwisował i bym okazała litość (oraz admonicję i serwilizm – nie uwłaczając) i z rańca zaparkowałam zziębniętego Centuriona w siedzibie, na MAKATAŁSKA STRIT. W sensie na redakcji. Blisko mnie, żebym go mogła czule MIŹNĄĆ tu i tam.

Mizianie tu i tam jest fajne.

Ocieplacze na kolana też są fajne. Moje to raczej ochraniacze, takie puszki żółwiowo-nindżowe, ale funkcję swą wypełniają. Ochraniają, ocieplając. Zarazem. Fajnie.

Innymi słowy WYJMNĘŁAM je. By użyć.

Ustosunkowując się do tytułu, to mróz pięknie odmienia ludzi. Nie napotkałam ani pół takiego samochodu, który by się nie zatrzymał przede mną, chcącą pokonać drogę w poprzek, na przykład na jakimś eleganckim przejeździe rowerowym.

Przepuściło mnię dziś wszystko. I wczoraj też.

Mogłam choć raz poczuć się jak Mojżesz. Tak mi się wszystko dziś pięknie rozstępowało.

I żaden z panów OCHRANIACZY słowem nie pisnął na taszczenie roweru do mojej jamy chama.

Zatem trwaj mrozie, jesteś piękny;)

To też jest piękne!



W sensie choreo, bo muza trochę nuży pod koniec.


Dane wyjazdu:
32.76 km 0.00 km teren
01:33 h 21.14 km/h:
Maks. pr.:34.64 km/h
Temperatura:-14.0
HR max:160 ( 81%)
HR avg:132 ( 67%)
Podjazdy: m
Kalorie: 788 kcal

No nareszcie jest! Przyjszedł! Pan Mróz! [wpis archiwalny:D]

Środa, 1 lutego 2012 · dodano: 15.02.2012 | Komentarze 5

Genialnością istną są zamarznięte rzęsy. Te kropelki od chuchania. Fajnie się tym lodem samobiczuje człowiek po własnym fizysie.

Zboczeńców proszę o zaprzestanie komentarzy na temat powyższego zdania. Apeluję o spokój, zmiłowanie, pokój na ziemi i przedpokój na Marsie.

Zanim dałam sobie oblepić te naoczne okolice, strzeliłam se trenażer. Wpis nieuwzględniający kilometry niby na nim PRZEJECHANE dedykuję wszystkim tym, którzy z tego wpisy robią. To prawie tak samo ciekawe jak książka Krzysztofa Ibisza o tym, jak urodził się stary, by potem w młodości łomotać łbem kretyńsko w reklamie Head & Shouders.

Głupi ten David Fincher, że zrobił film o Benjaminie Buttonie z Bradem Pittem, nie poczekawszy na tak zjawiskową postać jak Kristof Ajbisz.

No ale enyłej. Póki co przy minus piętnastu nie ma tragedii z dłońmi i stopami. Trochę, ale tylko troszeczkę! posługi odmawia mi napęd i linki (cięlinki, jak tłumaczy w komentarzach irmig), ale dżeneralnie jest fajnie. Jest suchutko i świeci słońce.

A jak komuś nie pasuje, to niech idzie się wytarzać w zatopionych w żółtym śniegu psich kupach.


Dane wyjazdu:
56.86 km 0.00 km teren
02:55 h 19.49 km/h:
Maks. pr.:33.54 km/h
Temperatura:-12.0
HR max:166 ( 84%)
HR avg:141 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1679 kcal

Skierowanko na odgruzowywanko

Wtorek, 31 stycznia 2012 · dodano: 14.02.2012 | Komentarze 13

O boziuńciu. Tego zadżebu w pracy nie da się opisać, nie ma określeń na to. Byłaby to SODOMIA I GOMORIA, gdyby był na to czas. A nie było.

Ale piknie dziękujuję tym, którzy się martwili, pisali, błagali, bym ja coś napisała. Byli też tacy, którzy błagali, żebym już nie pisała, pewnie i znalazły się też takie szuje, które ucieszyło, że ta NIEUPRZEJMA suka wreszcie przestała jeździć.

Nie ma kurwa tak łatwo, nie liczcie na to.
;)

Szkoda, że muszę o tych zajebistych mrozach pisać już w czasie przeszłym, ale w dzień, którego dotyczy ów wpis z porządnej, JEDYNEJ TAKIEJ zimy, z mrozów pozostała tylko tęsknota do nich. Minus cztery to jest taki mróz jak z obklaskiwania zabobonnie wszystkich kątów w mieszkaniu magia.

Dobrze, że przez te dwa tygodnie zapierdolu mój hiperinteligentny laptok zgrał cały internet na dysk, będę wiedzieć, co się działo.
I że mam mółwscałnta. W tym całym internecie i teraz na dysku. To wiem, że w ten wtorek, o którym szczelam właśnie wpisa, na pewno byłam w robocie i również nawiedziłam siłownię. Dobrze, że przemieszczam się niemal wyłącznie rowerem, to nie mam wątpliwości, czy jeździłam nim dwa tygodnie temu, czy nie.

Co więcej, mam Suunto, a ten nie kłamie (chyba mu założę fajnopejdża na fejsie).

Che is back in town, BITCHES!:D


Dane wyjazdu:
36.44 km 0.00 km teren
01:56 h 18.85 km/h:
Maks. pr.:35.80 km/h
Temperatura:-8.0
HR max:165 ( 84%)
HR avg:141 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 965 kcal

Se zainstalowałam czujkę prędkości Suunto i jara mnie to strasznie

Piątek, 27 stycznia 2012 · dodano: 02.02.2012 | Komentarze 23

Musiałam se jakoś zrekompensować to, że jakaś menda ruska zajebała mi czujnik kadencji. Żeby cię tak, kurwozwęko, ogień gołego z łóżka wygonił we w ten mróz, ty cepie.

No i ta czujka Suunto wysyła info o dystansie i prędkości do mojego pulsaka, którego liżę z lubością i uwielbieniem i fascynacją, gdyż tylko patrzeć, jak się okaże, że w tych wszystkich swoich funkcjach posiada też opcję łupania orzechów (dostałam ich pięć kilo, a nie mam DJEDA DO NATSÓW) oraz cyklinowania podłogi. Nie potrzebuję na razie, ale kto wie, czy nie trza będzie kiedyś dorobić se.

Wkarwia mnie to, że mam blisko do tej pracy, ale jeszcze bardziej mnię wkarwia, że nie mam czasu nadkładać traski. I niby jadę do roboty na dzień jeden, a wieczorem czuję się jakbym wyszła w piątek i wróciła w niedzielę.

Troszeczkę nie rozumiem tej masy zaproszeń do znajomych, tu, na Bajkstatsie. Mam na myśli tych, którzy ani razu, ani raziczku, nie skalali się choć skomentowaniem któregoś z moich intelektualnych, prawda, wytworów tu. To po co? Kolekcjonerstwu takiemu mówię stanowcze i zdecydowane RACZEJ NIE!:D

Chyba tylko Kraśko i Kurzajewski mnie denerwują bardziej.


Dane wyjazdu:
46.55 km 0.00 km teren
02:24 h 19.40 km/h:
Maks. pr.:34.60 km/h
Temperatura:-4.0
HR max:164 ( 83%)
HR avg:145 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 930 kcal

Wyrobię się z wpisem w cztery minuty?:D

Czwartek, 26 stycznia 2012 · dodano: 01.02.2012 | Komentarze 14

Se zrobiłam wczoraj SIŁĘ!

A dziś se szczelyłam siłownię.

Wczorajszej SIŁY zrobionej na trenażerze NIE WPISUJĘ tu, bo taka z tego wycieczka rowerowa, jak z koziego zada Predator.

Spalę Bajkstats zaraz po tym, jak umieszczę tu wpis z kilometrami z trenażera. Zresztą – jak W OGÓLE zrobię wpis trenażerowy, też spalę Bajkstats. Wielka mi atrakcja dla klikającego, przeczytać o WYCIECZCE NA TRENAŻERZE.
I o.
No cóż. Nową-starą arbajtownię mam bliżej, zdecydowanie bliżej. Mokotowska SZTRASE STRIT. Centrum, nie? A stojaka ani pół. Tylko znaki drogowe, latarnie. Czemu ze wszystkim to jest taka jebana praca u podstaw?
Czemu muszę guglać oferty stojakowe, podstawiać pod nos, prosić?

Otwieram katalog Lyreco i szukam kieszonkowej hekatomby. Zewsząd sygnały, że bez roz-ebania systemu nie obędzie się.

Ale, ale. Jest nadzieja. Mój Pan Ciągle Ulubiony Prezes Z APS Polska i jego firma Good Taste obsłużą w tym roku kateringowo MAZOVIĘ. Żegnaj gówniany wyrobie makaronopodobny polany syfem oliwopodobnym.
Wreszcie nie będzie lipy.
Coś jednak się w tym świecie zmienia.


Dane wyjazdu:
69.40 km 0.00 km teren
03:31 h 19.73 km/h:
Maks. pr.:34.80 km/h
Temperatura:-3.0
HR max:161 ( 82%)
HR avg:134 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1958 kcal

O, znalazłam luźnych minut sześć, to se wpisa SZCZELE

Środa, 25 stycznia 2012 · dodano: 31.01.2012 | Komentarze 12

Zaległego dodam. O czymś fajnym , przyznam. No bo se pomknęłam do Airbike’a, korzystając z tego, że wskoczyły mię dwie godziny luzu, że zatęskniłam za Wojtkiem (którego KUOOOOCHAM JA), za chłopakami. Skorzystałam, a zatem sobie czmychnęłam.
Tam tradycyjnie miło, i fajnie, i sympatycznie, i w ogóle zastanawiam się, czy się tam nie przeprowadzić. Może będę mniej ubezwłasnowolniona czasowo niż teraz.

Z tej całej sympatyczności zapomniałam kupić se czujnik kadencji. Mój wczoraj ktoś raczył zajebać spod Centrum Olimpijskiego. Kocham ten kraj.

A teraz biorę dwa tiry, jedną linkę holowniczą i jedną dobę i spróbuję tę ostatnią rozciągnąć. Może wycisnę z godzinę więcej. Zawsze to UNA HORA MAS na rowerze.


Dane wyjazdu:
50.42 km 0.00 km teren
02:39 h 19.03 km/h:
Maks. pr.:30.18 km/h
Temperatura:-8.0
HR max:171 ( 87%)
HR avg:139 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1510 kcal

Do robo na Złotą, i na siłownię, nie na Złotą

Wtorek, 17 stycznia 2012 · dodano: 17.01.2012 | Komentarze 15

Czasem mam straszną ochotę sieknąć taki tytuł. Że se nie jechałam dla przyjemności, a se jechałam gdzieś, po coś, na coś (tu na Złotą). Oto dziś jest dzień, który dał nam Pan, w którym - w dniu, nie w Panie - zrobimy wpis z tytułem docelowym.

Jakżesz pięknie słonecznie i suchutko! Okrutnie jestem z tym skohabitowana, darzę taką wersję zimy uczuciem gorejącym jak piec kaflowy i żelazko z duszą.

Niech mnie tylko ktoś wyjaśni, czy na przykład, jak będę zjeżdżać tym wyasfaltowanym zjazdem dla rowerzystów z Mostu Gdańskiego, który teraz zieje żywym lodem, i jak się nań wypierdolę i złamię nogę, to czy se mogę skarżyć miasto za to, że ZABRAKŁO chęci na posypanie tego czemś?

No bo jak u mnie pod kamienicą będzie ŹLIZGO i komuś się giczoła boleśnie obsunie, to przylezie do nas i będzie gruba afera. Tak?

Interesuje mnie też ta szalona fantazja w odśnieżaniu. Tu trasa odgarnięta, zaraz jednak przechodzi w trasę, która została totalnie zawalona hałdami śniegu. To zależy od budżetu dzielnicy? Od dekagramów mózgu, jakie przypadają na tych, którzy wydają dyspozycję odśnieżenia tego i owego? Czy to chodzi o pana Gienka, co to siedzi se w kabinie spychacza i se spycha, po prostu, NIE PATRZAJĄC, po prostu se spycha lepiej, bo ma szeroką giembe spychary, a jak nie ma, to se spycha wąsko. Czyli spycha gorzej.

Tak se tylko luźno rozmyślam.
I tak jeżdżę TAMTĘDYK, gdzie zasypane, bo przynajmniej ludzie tamtędy nie łażą.
MESZTÓW im szkoda.

A już najbardziej fascynują mnie niejako dramatycznie porzucone na drogach rowerowych, gdzie zakwitł dorodny lód, opakowania po kilogramie soli kuchennej. Widziałam takich torebek cztery i zawsze na DDRze, Najwidoczniej, jak se człowiek sam nie poysypie, to... SIĘ WYRYPIE! Hahahaha!

Kurwa mać.
Ciemnogród cywilizacyjny.


Dane wyjazdu:
52.32 km 0.00 km teren
02:39 h 19.74 km/h:
Maks. pr.:40.18 km/h
Temperatura:-2.0
HR max:157 ( 80%)
HR avg:123 ( 62%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1228 kcal

Ten dzień przywitał nas śnieżycą

Poniedziałek, 16 stycznia 2012 · dodano: 18.01.2012 | Komentarze 35

Myślałam, że jestem we większej dupie wpisowej, ale nie jest tak kuso i źle.

Jest natomiast średnio zabawnie, bo mój gil, który dziś skończył równiutki miesiąc, przepoczwarzył się w gruźlicę. I jeśli wydaje Wam się, że słyszycie gdzieś nieopodal pomruki Etny, porzućcie nadzieję, że to Etna. To Evara. Dycha. Ledwo.

Idę se na rekord. Zobaczę, ile ta kurwa zwana przeziębieniem może mnie szczypać tu i ówdzie.

A na rowerze co. Wiem, że można z rowerem wleźć do nowowyremontowanego KFC na ulicy Widok. To, co ze Speca powoli ściekało pan z mopem cierpliwie wycierał w tym czasie, kiedy ja spotkanie maglowałam. Wiem też, że jak sypie taki gęsty śnieg, to gówno widać, a na pewno nie widać rowerzysty z perspektywy spaliniarza, który może w sumie lubi wpatrywać się w te wielkie płaty zamiast na współuczestników ruchu, a zwłaszcza na tego rowerzystę, którego i tak nie widać.

Ale tak se myślę, że w sumie już niedługo. Ten śnieg, OK, niech se już będzie, skoro jest. Ale niech nie DOPADYWUJE. Niech pozwoli naturze w styczniu zrobić z nim to, co natura zrobiłaby z nim pod koniec marca. I tak się wszystko poprzesuwało, więc co za DYFERENCJA?


Dane wyjazdu:
37.47 km 0.00 km teren
01:44 h 21.62 km/h:
Maks. pr.:40.85 km/h
Temperatura:3.0
HR max:168 ( 85%)
HR avg:130 ( 66%)
Podjazdy: m
Kalorie: 805 kcal

Straszą tą zimą i straszą. Zima mnie może cy-my-ok-nąć

Wtorek, 10 stycznia 2012 · dodano: 11.01.2012 | Komentarze 12

Minus osiemnaście ma niby kiedyś tam być. Wszystkie pogodyny i pogodynki mówią to tonem takim, jakby zapowiadali przynajmniej stuprocentową podwyżkę akcyzy na alkohol, a to – umówmy się, bo ja lubię się umawiać – armaggedon jest.

Się dziś raczej skoncentrowałam na życiu zawodowym i towarzyskim, bo po „pracy” (cudzysłów jest tu wielce słuszny i zamierzony i powinien choć odrobinę oddać, jak bardzo to wszystko jest kurwa IRITEJTED) pomknęliśmy z mojem Jacuniem najulubieńszym, pracującym zwykle na tak zwanej wysuniętej placówce, bo aż z samego boskiego Buska Zdroju, najpierw na szamę, potem na anana kofana do Cafe Filtry. Tam co prawda na kawę czekaliśmy 20 minut, bo panu się o nas zapomniało, a nam się zapomniało o panu, bo tak dobrze się gadało, ale warto było, bo kawę to tam robią taką, że sam Szatan przepłynąłby Ocean Spokojny wypełniony gnojówką TYLKO po to, żeby cmoknąć w usty kogoś, kto kawę jedynie we Filtrach MIĘSZA. Warto było azaliż.

Mnie tylko zawsze wkurw szczela, że wszędzie na mieście kawę z difolta robią na tłustym mleku, ale że wieczór zapowiadał mi się jeszcze siłowniany, to przebolałam to. I nie. Nie chodzi mi DO KOŃCA o tłustość tego mleka. Dla mnie ono smakuje jak taki ciekły smalec. I jak OBRZYDLIWE SELERY.


Wróciłam do domu na przepaking plecaka i nocną wręcz porą udałam się popielęgnować moją tężyznę fizyczną. Kiedyś polubię też część siłownianą, nie tylko tę do- i odjazdową na rowerze:D

Fajne to:

http://www.cgm.pl/permalink,20613.html

jest to fajne.