Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

zwykły trip do lub z pracy

Dystans całkowity:19495.35 km (w terenie 1188.78 km; 6.10%)
Czas w ruchu:906:46
Średnia prędkość:21.37 km/h
Maksymalna prędkość:103.70 km/h
Suma podjazdów:34423 m
Maks. tętno maksymalne:193 (166 %)
Maks. tętno średnie:175 (138 %)
Suma kalorii:422939 kcal
Liczba aktywności:348
Średnio na aktywność:56.02 km i 2h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
78.83 km 30.59 km teren
04:37 h 17.08 km/h:
Maks. pr.:43.90 km/h
Temperatura:26.0
HR max:177 ( 90%)
HR avg:151 ( 77%)
Podjazdy:850 m
Kalorie: 2855 kcal

O tym, jak mi brakuje

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 20

ZAPIERNICZANIA, konkretnie. O tym, że mam go mało, świadczy GARMĘ oraz le tętno. I pamięć mięśniowa ulokowana w mojej własnej grubej dupie. No bo jak tylko doznam pod sobą ścigacza, dopracowa kompensaNJcja ULATA w niebyt, chce mi się ścigać, pulsy skaczą, pot po dupie cieknie, że o.

Po tych paru dniach przymusowego spoczynku, dziś miałam symulować na rundzie. I se symulowałam niczego nieświadoma. Podjeżdżałam i zjeżdżałam TOM RUNDOM, tą samą, na której parę dni później Danielo wykopał o:

Mówiłam, że trenowanie jest NIEBEZBIEDŻNE © CheEvara



Ja mówiłam, że źle się skończy komplikowanie prostych zjazdów!;)
Bo Danielo szukał zjazdów, korzeni, a wziął i wykopał bombę.
Ewidentnie z taką bombą jest jak z hiszpańską inkwizycją.


A wczoraj Erbajki usypały sobie na rundzie dropa, ale przylazła jakaś niedopchana baba i zażądała zniszczenia owego. Drop był niepocieszony. Erbajki też, a bomba leżała sobie przyczajona i ukryta w chaszczach, jak nieprzymierzając, latryna jakaś:).

W każdym razie. Uchetałam się wzorcowo, po wszystkim koszulkę można było przeciągać przez wielką prasę, a uzyskanymi w ten sposób płynami nawodnić pola ryżowe całej południowej Tajlandii. Chędogo czyli.

I tak se myślę o 29-erze, bo zanim podeszłam do symulaNcji, KARNĘŁAM się na danielowej testówce Speca. Krowa straszna (no bo rozmiar Daniela, nie mój), ale podjeżdża imponująco.

Także... Wy, ciule z Lotto, UTRAFCIE wreszcie w moje numery!


Dane wyjazdu:
39.14 km 0.00 km teren
01:58 h 19.90 km/h:
Maks. pr.:32.50 km/h
Temperatura:21.0
HR max:151 ( 77%)
HR avg:122 ( 62%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1182 kcal

Gnam z wpisami, bo znów wyjeżdżam, a mam wpisów z tydzień w dupie

Środa, 27 czerwca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 0

W sensie zaległości.
Narozrabiałam w przedkarpaczowy piątek, to teraz się szanuję, oszczędzam i staram się zrehabilitować w oczach Wojtka. No po co ma się denerwować?;)

Bartek, na ten przykład, nie pokazuje mu się na oczy:).
Wszak wiadomo, że obadanie trasy giga NIE MOGŁO być pomysłem takiego niewiniątka jak ja. Do obadania trasy giga takie niewiniątko jak ja zostało zmuszone, wyciągnięte SIŁOM.

Tak więc póki co jeżdżę sobie spokojniutko, pląsam gira za girą. I tak kurna świat się jakoś układa, że jakbym nie nadkładała rano trasy, czy też tejże trasy z roboty, wychodzi mi około 40 km i nie chce być więcej.

Jak nic, Wojtek zagiął mię był czasoprzestrzeń.

A Centurion stał się krzyżówką słonia i czołgu. Ciężko na nim.
I WEŹ TU KURWA KOMPENSUJ.



Dane wyjazdu:
39.46 km 6.55 km teren
01:46 h 22.34 km/h:
Maks. pr.:40.70 km/h
Temperatura:21.0
HR max:165 ( 84%)
HR avg:119 ( 60%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1094 kcal

Ponieważ na weekend plany niecne miewam

Wtorek, 26 czerwca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 5

Takoż więc kibluję w arbajtmachtfrajcie i patomu szto nie mam nawet kiedy więcej sobie popedalić. Ponadto wracam moczona opadem i mi z tej wilgoci wszystko opada, proszę sobie do woli wnikać, co konkretnie i w jakiej kolejności.

A i wieje mi centralnie między brewki.

No i miesiąc już dokładnie czekam na jebany ekspres do kawy z netu. Oświadczam, że pojadę kurwa do tego Szczecina i nauczę cię adresować paczki, ty koczkodanie nieudany i dziadu!

Wszystko kurna nie po trasie.
A na terenowej ścieżynie nawet pozwalane z tych WIATRÓW drzewa.
Idźcież w chuj ze WSZYSKIEM!


Dane wyjazdu:
40.05 km 0.00 km teren
02:02 h 19.70 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max:147 ( 75%)
HR avg:117 ( 59%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1229 kcal

Zjawiska atmosferyczne naprzeciw moim popędom wychodzą

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 0

No nie pojeździsz człowieniu, jak masz nad KABEZĄ takie cuda i kolory:

Strach zostawić to za plecami, ale spindalam!:D © CheEvara


A w sumie mnie ciągnie do śmigania mimo wszystko. Mimo tych pokarpaczowych BULI. Egzystencjonalnych takoż. Z takim przebiegiem to ja ubiegłorocznych GINESÓW osobistych nie pobiję.

Tak więc powstała kwestia, czy to się w ogóle godzi.


Dane wyjazdu:
82.66 km 17.67 km teren
04:32 h 18.23 km/h:
Maks. pr.:39.60 km/h
Temperatura:21.0
HR max:176 ( 89%)
HR avg:150 ( 76%)
Podjazdy:273 m
Kalorie: 2647 kcal

Jedni psują, a ja symuluję

Środa, 20 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 12

Zasadniczo nigdy nie udaję;), a tym razem tak wypadło, że mam to uczynić.

I teraz mam udawać yyyy ten… no… WYŚCIG.

Najbardziej poprawnie by to było uczynić na trenażerze – mając i filmik z przejazdu trasy MP, i ówczesny wykres z Garmęna, ale ja trenażer schowałam tak, żeby nie mieć ochoty, siły i nawet krztyny determinacji, by go szukać i wyjąć.
Nie tyle ubłagałam Wojtka, bym symulować mogła na rundzie, co jakby stało się to samoistnie.

Pojechałam więc. A tam lotosowe KULARZE. Względnie po cywilu. I psują.

Taki ładny, prosty i zwykły zjazd był! A oni wzięli i o!

Iiiiiii jak ja teraz tu na mieszczuchu zjadę?:D © CheEvara



Szkodnik szkodzi;) ©



Lub też PACZĄ, jak inni psują:

A inny opiera się o łopatę, pewnie, by ją złamać ©



POPACZYŁAM chwilę i ja, w tak zwanym międzyczasie przedzwonił Wojteczek i mua – chcąc, nie chcąc – pojechałam udawać.

A te świnie przerwały swoją robotę, se siadły na górce – w ogóle zlazła się ta Erbajkowa szarańcza – i mi przeszkadzały! I tylko pytali, ile mi zostało. I krzyczeli jakieś sprośne rzeczy!

Koledzy, kurwa, z klubu!:)

Pełnych dwóch godzin nakazanych nie zrobiłam, bo na ostatniej rundzie wywalałam się jak pijaczek niecelujący już ręką w płot. No i nowu ŻEM prawie zgubiła Garmina w piachu.

Dołączyłam po wszystkim do chłopaków, ale zanim mogłam nawiązać z nimi transmisję, musiałam dłuuuuuuuuuuuugo leżeć w mrówkach i szyszkach.

Straszne było to udawanie.
Moja jaskra analna odnośnie aktualnie posiadanej przeze mnie formy tylko się pogłębiła.


Dane wyjazdu:
64.02 km 9.30 km teren
02:58 h 21.58 km/h:
Maks. pr.:39.60 km/h
Temperatura:21.0
HR max:152 ( 77%)
HR avg:121 ( 61%)
Podjazdy:232 m
Kalorie: 2039 kcal
Rower:

Nie zrobiła notatek, to i nie wie, co jeździła

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 0

Na pewno jeździła kompensaNcję, bo tak mędrzec pewien zapowiedział.

Na delikatnym wkurwieniu po wczoraj. W moim przypadku pozycja obowiązkowa, bo ja lubię się wkurwiać. Tak w sumie, po wyliczeniu pochodnych i amplitud.

Ze ścigacza dobywają mnię się jakieś stuki, ale ja wiem? Wczoraj on się mną nie interesował, to i dziś ja go ignoruję. Masz, dziadu!:)

Straszne poruszenie w kontaktach po moim lublinowym/lublińskim/lubelskim WYCOFIE. Wszyscy pytają. Znaczy wszyscy zainteresowani, bo ci co nie, to... no raczej nie.

Pffffff, kto bogatemu zabroni się wycofać?

Tak czy owak.

Wieczorem siłowienka i znów BORowy rentgenik.

A ja se dziś – pomiędzy wkurwikiem – taki ZEN zaprowadzam:




Łaaaaadne to.


Dane wyjazdu:
91.13 km 7.61 km teren
04:10 h 21.87 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:21.0
HR max:168 ( 85%)
HR avg:134 ( 68%)
Podjazdy:474 m
Kalorie: 3074 kcal

A niby po sterydzie to idzie

Czwartek, 14 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 4

O, jednak sprawiedliwość jest. Dziś nie uległam ZMOKNANCJI. Che lubi to.

Lubi też taki trening, w którym pada hasło PODJAZDY. W ogóle to słowo sprawia, że Che ekscytuje się i podnieca niczym parkowy ekshibicjonista.

A fakt, że forma Che jest w dupie, Che ma tam, gdzie Jasiu pana majstra może w dupę pocałować.

A przynajmniej tak się wydaje. I Che, i Jasiowi, i panu, i dupie. Tylko wspomnianej formie wydaje się najmniej.

I to jest tak, że w ogóle nic tylko usiąść i pozwolić cycom opaść.

Ale się nie zrażam. Tak jak tym, że schudłam już całe cztery deko.

Tym, że na razie zmuszona jestem robić treningi po nocach też staram się nie przejmować, acz jest to trudne o trzeciej nad ranem, kiedy pikawa raczy mi się wreszcie uspokajać i docierać do mojego durnego jestestwa, że troszeńkę ciemno i jest i może tak… śpij już, kurwa, co?

Nom.

U mnię w pracy, w oficynie jest sobie agencja aktorska zwana…

No kurwa, zawsze mnie to rozwesela!

Zwana… Nobody Is Perfect

Tak się nazywa (kiedyś na przykład przedzierałam się do swojej jamy chama przez hordy – naprawdę hordy! – wylaszczonych MILFÓW, którym się przyjrzałam na tyle dobrze, by doznać objawienia, że hitem sezonu w cieniach do powiek jest kolor turkus Adriatyku, oraz by doznać także olśnienia, iż nazwa agencji jest naprawdę uzasadniona).

I dziś schodzę se ja, a na piętrze tymże JEBIE tak niedyskretnie marihuaną, że se myślę…

KORA PRZYSZŁA! Razem z psem Ramonką!
Nie miałam czasu zaczekać i poprosić o auto...3gramy.

A na koniec mam takie spostrzeżenie, że ci z kolektury nie potrafią trafić moich numerów. Nie mają, cioty, na mnie sposobu.


Dane wyjazdu:
97.96 km 0.00 km teren
04:41 h 20.92 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:22.0
HR max:168 ( 85%)
HR avg:123 ( 62%)
Podjazdy:359 m
Kalorie: 2970 kcal

A gdy gramy z Rosjanami, ja zapie…trenuję

Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 16

Na slickach po mieście i to jest fantastiś!


Trochę wyłamuję się z konwencji i wtedy, gdy wszyscy zbroją się w te debilne szaliki, czapki, malują se pyski, ja wolę popedałować.

I pieprzycie głupoty z tym olewaniem Euro i chodzeniem na rower – podczas popołudniowych kilka godzin na Specu spotkałam TRZECH rowerzystów, a reszta wylęgła dopiero po ostatnim gwizdku. Nie mówię, że mi to nie leży. Wolę jak jest pusto. Tyle że ten hejt pilkoszałowy jest jakby kapkę dwulicowy.

Ale, ale. Zrobiłam moje sprinty, zrobiłam WYCZYMAŁOŹDŹ i późnym... przedpółnocem mogłam powrócić do domu.

I se tak wyjeżdżałam z Dewajtis w sumie zaciekawiona mocno wynikiem, w ciemnościach przy podjeździe natknęłam się na radiowóz. Se myślę, że nawiążę transmisję i dowiem się, zaspokoję ciekawość:

- Panowie pewnie wiedzą, ile nam do jaja wrzepili?
- Eeeeee, gdzie wrzepili! Wygraliśmy 1:1! – usłyszałam.

No proszę. Człowiek przeżył prawie trzy dichi i się dowiaduje nowych rzeczy jeszcze. Zwycięski remis.
A to ci!

A w radiowozie standardowo pachniało kebabem;).


Jednakowoż… superekstramega lansiarskim trendem Ojro jest teraz wrzucenie se na ŁOLA FB foty z sobą i murawą Narodowego w tle. Ja jebię. I pewnie wydaje się tym wszystkim „złolowanym”, że są absolutnie wyjątkowi. Na pewno jesteście. Jak tysiąc wam podobnych.



A jak się człowiekowi chce jednocześnie i spać, i jeść, to co jest wyżej w piramidzie potrzeb?

Earl pewnie wie;)





Dane wyjazdu:
43.34 km 6.20 km teren
02:07 h 20.48 km/h:
Maks. pr.:44.40 km/h
Temperatura:19.0
HR max:154 ( 78%)
HR avg:117 ( 59%)
Podjazdy:111 m
Kalorie: 1293 kcal

Dziś zasłużona

Poniedziałek, 11 czerwca 2012 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 2

LA KOMPENSASJĄ.
Nawet gdybym nie miała jej w planie i tak bym ją zrobiła, bo mnie troszeńkę giry pobolewają po wczoraj.

Zrobiłam ją nawet POMIMO deszczu, który rano mi wsiąkał w dupę, w zęby, potówkę i DŻIULERY rowerowe.

Ale czymże to jest przy osobie mojego ulubionego ochroniarza w pracy, który od drzwi zaatakował mnie nowym Aktivistem, w którym znalazł tekst o rowerach.

DOBRZE, ŻE NIE PYTA MNIE O FORMĘ, bo musiałabym mu dać w ryj.

I o.


Muszę odszczekać moje na-Eurowe psioczenie, bo wieszczyłam, że pozamykają wszystko, co się da, łącznie z niektórymi DDR-ami, a póki co jest całkiem znośnie. A zmiany, które są wrzucam do segregatorka z plusem. Bo na przykład (szkoda jednakowoż, że potrzebna do tego była tak wielka impreza) na bulwarach wiślanych po trzech latach (trzech, bo trzy lata temu przeciągałam tamtędy Panią Matkę moją, z którą żarłyśmy jakąś paszę i chciałyśmy nie po chamowatemu wywalić śmieci do kosza. Bardzo to było niemożliwe na odcinku od mostu Gdańskiego do Świętokrzyskiego) pojawiły się kosze na śmieci. Co prawda ewidentnie prowizoryczne i ohydne, ale lepsze takie, niż fruwające plastiki.

Nie mam trochę czasu na zoczenie czegokolwiek innego związanego z OJRO, ale na ten przykład podobają mię się piłkarskie syrenki rozlokowane przeróżnie i podoba mi się też cotygodniowa kontrola BORu w Centrum Olimpijskim, dokąd zmierzam pielęgnować swoją tężyznę fizyczną.

Czepią plecaki, znaczy prześwietlają.

Celebryty jeżdżą na rowerach. Ja na przykład doznałam dziś Kuby Wojewódzkiego usiłującego skitrać się pod czapką z daszkiem jak restauracyjna markiza.

Bardziej jednak podoba mi się Hanka Bakuła w sukience i na amsterdamie;).


A jeszcze w temacie piłkarskim, to ja mam uczucia ambiwalentne. Nasi grają fajnie (i w sumie trzymię te moje poorane kciuksy za wejście do ćwierćfinału) i to mnię cieszy, ale to, co się stało z Oranje sprawia, że kuuuuurna! Spalę to Euro, jak nie wyjdą z grupy.

Żeby nie było, mam też rzyga w stronę ME, ale o tym kiedyś tam, dziś mam skierowanko na pozytywanko;)


Bardzo, ale to bardzo jęłam poważać tę grupę. Jeśli Vavamuffin nie nagra żadnej płyty, tracą u mnie pierwszą lokatę.





Dane wyjazdu:
102.08 km 0.00 km teren
04:25 h 23.11 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:21.0
HR max:169 ( 86%)
HR avg:135 ( 68%)
Podjazdy:295 m
Kalorie: 3218 kcal

No co ja będę ściemniać… ciężko było!

Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 07.06.2012 | Komentarze 6

Ale to tylko z uwagi na to, że kurna, JAK TU WYJEŹDZIĆ cztery godziny? Gdzie? Gdzie po mieście?

Zamiast się zastanowić wcześniej – tylko dlatego, że ja strasznie nie lubię planować – wylazłam z pracy z myślą, że wsiądę i zacznę jechać I JAKOŚ TO BĘDZIE.

I pojechałam. Nawet se pomyślałam o Goruńciu, że gdybym wylazła z robo wcześniej, to może-by-my-się-zjechaly, a tak to będę se musiała poplumkać w totalnej w samotności.

Ale niiiieeeeeeeeeeeeeeeeeeee! Bo se stoję na KRIŻOWATCE Wolska/Prymasa, czekam na światełka, żadne tam jasnozielone, tylko zielone (odcień Żar Tropików), gdy WTEM – tadaaaaaam – podjeżdża do mnię Goruńciu Tralaluńciu!

Mam moc! Niniejszym myślę sobie o trzymiesięcznym urlopie, podczas którego dojadę na kołach do Hiszpanii i se stamtąd wrócę.
ALBO I NIE WRÓCĘ.

I jeszcze se pomyślę, o czym tu pomyśleć, skoro tak mi się udaje wymyśleć:).

Goruńciu przejechał ze mną kawałek, bardzo wstępnie ustawiliśmy się na zawtra, acz nieśmiało przeczuwałam, że może nie tyle będę miała dość roweru, bo to nigdy nie nastąpi, ale będzie mnie bolał zwyczajnie, normalnie zad i z mojego wybycia o brzasku z domu nastąpią dumne NICI.

Rozstaliśmy się (na pewno wewnętrznie chlipiąc z żalu) i ja wybyłam na Bielany, na moje NAJUKOCHAŃSZE sprinty.

TROSZEŃKĘ przeszkadzały mi w nich wyrobione bloki, czyli wypadające z pedałów laczki. W ogóle mnie to nie wkurwiało. Ani trochę. Starałam się być tą całą, sławną pierdoloną oazą spokoju. I sprincić, dużo sprincić.

A po wszystkim już musiałam zastosować Możańciową zasadę jazdy po miachu: CAŁY CZAS PROSTO, A JAK CZERWONE, TO W PRAWO. Dzięki temu nie umarłam z nudów, utrzymałam se tętno i wniknęłam ja w tak kapitalne uliczki, że założę się, iż oelka wie na ich temat wszystko i że obiecałam se KIEDYŚ tu zajechać pocykać na przykład foty.

KIEDYŚ to w tym przypadku taki określnik czasu, który nigdy nie nadejdzie. Bardzo konweniuje z nim moja autorska piosenka o Centurionowym widelcu, która brzmi
KIEDYŚ CIĘ WYMIENIĘĘĘE, WYMIENIĘ CIĘ

Owo KIEDYŚ się zrealizuje, najpewniej wtedy, jak rzucę pracę i treningi. Na oko WTEDY.

Pozostałe moje konstatacje z tegoż dnia są takie, iż…
Słavciu z Dereniowej miał rację, mówiąc, że na Centka trzeba klepać specjalny termin, bo „przecież jak się wezmę za widelec, to zaraz piasty trzeba będzie robić”. Może piasty niekoniecznie, ale przełożenia wchodzą jak kurwa mać chcą. Dzięki temu moje UKOCHANE przyspieszenia wkurwiały mnie jeszcze bardziej.

No ale.
Bardzo fajnie jest pogapić się na ludzi, jedna na przykład pani ćwiczyła se na przystanku przy Centrum Olimpijskim krok walczyka, inna trenowała jakąś przemowę, wyznanie jakby. I nie, nie była wariatką. Normalna, zdrowa, nasza polska (pije mleko, doi krowy, słucha Szopena) dziewucha.

Od ludzi to wręcz się zaroiło na mieście, Starówka pęka w szwach, od południowców zwłaszcza. W okolicach Bristolu tłoczą się z kolei Rosjanki, tak wypacykowane, że trudno je pomylić z innymi Słowiankami.
Euro sreuro!

I nie to, że nie wierzę w naszych, ale coś mi mówi, że te wszystkie biało-czerwone kondony na lusterkach samochodów znikną w okolicach ostatniego meczu fazy grupowej;).

I o.

Na mój numer blukonektowy przychodzą bardzo fajne smsy:
1) Madzia prosze pogadaj z ewelina bo chce mnie olac a wiem ze w tym pomaga jej sroka i inne kolezanki przeciesz ona mnie kocha i ja ja tez prosze pogadaj znia
I chyba dużo lepszy:
2) Powiedz mi szczerze od kogo kurwa ewelina ma roze

Też dociekam. Od kogo ta kurwa ewelina może mieć różę? Macie jakieś pomysły?