Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
37.00 km 30.00 km teren
01:53 h 19.65 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:133 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 819 kcal

No to mamy rozjazd. Taki jak należy, a nie w wersji CheEvary i jej trzystu pomaratonowych kilometrów:D

Niedziela, 25 września 2011 · dodano: 30.09.2011 | Komentarze 25

Wieczór pierwszy w Dębkach zaliczyliśmy zadżebiście, jak już napisałam: kupiliśmy trzysta piw dla mnie i trzysta dla Niewe, Radek spożywał wino (metoda na hejnał):
Hej nał, heeej nał!:D © CheEvara


i zaiste był bohaterem, ale przykozaczył NAPRAWDĘ wtedy, gdy po winie sięgnął po Jagermeistera. Jakiż to był epicki widok. Jak ja mu zazdrościłam zdrowia!
No ale wcześniej nałykaliśmy się jodu na ciemnej dębczańskiej plaży, to może stąd te możliwości i stąd ta kondycja.

Przydała się, bo przede mną było oczjeń mnogo wyzwań:
Mam wszystko, czego mi trzeba;) © CheEvara


Która to nagle skończyła się Radziowi, gdy już po wspomnianym jegermajsterze poszedł zmienić muzę w samochodzie. Zmienił. I tak już w tym samochodzie został.
A ja i Niewe utknęliśmy przy ognisku, które najpierw Radek na harcerza rozpalił (metr od paleniska właściwego), a po jakiejś pół godzinie żywotności tego ogniska PROFESJONALNIE udeptał girą i zagasił.
No ja spłakałam się ze śmiechu:).

Zagasił i polazł spać. Dokładnie wtedy, jak nasza ekipa miała się powiększyć o Adama, którego ja zapoznałam w Kampinosie. Zostało mu przedstawione przez telefon, że czeka na niego ognisko, jest kiełbasa i są chlory. Czyli jest tak jak lubi:).
I przyjechał. I było wszystko to, co mu zapowiedziano, że na niego czeka, tylko że odwrotnie.
I zastał. Mnie i Niewe żłopiących piwo przy CIEMNYM ognisku, Radzia śpiącego w samochodzie. No wypas imprezka. Sam sobie więc rozpalił ognisko, usiłował położyć Radzia do wyra, no co innego powiedzieć – taki jest los tego, kto jest trzeźwy:).

Dalej może już nie będę pisać o tym, jak w Radka wstąpiło nowe życie, jak tylko zetknął się z łóżkiem? Jakby kuźwa wszedł na nowy lewel. Szataniątko, po prostu szataniątko.

Po tak udanym wieczorze mogło być tylko lepiej.

Rano Adam zrobił nam i zakupy i zajebistą jajecznicę – zupełnie, jakbyśmy byli nieziemsko grzeczni i jakbyśmy dotrzymali pewnej umowy. Potem zatargał nas na plażę, gdzie słońce dawało po zaworach i do której drogę, jaką przemierzyliśmy po przybyciu do Dębek poprzedniego wieczora zupełnie inaczej zapamiętałam. No ale teraz, w dzień szłam trzeźwa, a poprzedniego wieczora miałam w organizmie jakieś dziewięćset piw. I dziewięćset miał Niewe.

Trzy dęby w Dębkach © CheEvara


Skąd przyjechali Litwini? © CheEvara


Zalegliśmy na tej plaży, ja oczywiście na starcie wbiegłam do wody, której to teoretycznie nie lubię, nie umiem pływać, zwykle do morza wchodzę średnio sześć godzin, a tu o, ODJEBYWAŁO mi szeroko. Jak to TEMU LABRADORU.

Idę komuś wysprzęglić;) © CheEvara


Czyż to nie jest piękny widok, krajobraz, wręcz landszaft?;)

A nie, niosłam po prostu piwko;) © CheEvara


Głowa, ramiona, kolana, pięty, kolana, pięty... :D © CheEvara


Przeto nasza koncepcja rowerowania rozjechała się na tej plaży. Radek wyczuł, co się święci i po kwadransie pieczenia na słońcu ulotnił się z zaplanowaną w głowie trasą na rower. Niewe przysnął, Adam też, ja gapiłam się na morze.

Z pewnej perspektywy. © CheEvara



I to nie ja, ani nie Niewe zaordynowaliśmy poderwanie leniwych dup, żeby w końcu na rower wyleźć.
Adam nas zmusił;).

I wiecie co?
Słusznie, choć...
Dawno nie zaliczyłam W DZIEŃ WOLNY OD PRACY TAKIEGO CIOTOWATEGO DYSTANSU.

Acz traska była fajna, Radziu się spisał (wyspał się w samochodzie, to i siłę miał;)) Było i błoto, i wspinanie się oraz wersja demo zjazdu enduro. Jak w tej reklamie Orange, że wszystko co zbyt szybko się kończy, traci sens.
Bo zobaczyliśmy z głównej ściechy, gdyśmy szukali szlaku, fajny wąwozik, który wydał się dobry do zapierdalania po nierównościach w dół. I pogięliśmy nim. Zapierdalaliśmy po nierównościach całe 15 metrów. Uhuhuhu! To było coś:D A raczej JEDNA SZEJSETNA czegoś.

Ale szlak znaleźliśmy właśnie w tym wąwozie;).

Było super.

Tym razem Radek był kierownikiem i prezydentem i Jah Jah naszej wycieczki;) © CheEvara


Tu pokazuję i podziwiam landszaft, który sfocił Niewe i nie będę mu robić przykrości, sam se umieści jego własne foto;) © CheEvara


W słonecznym cieniu, na miękkim kamieniu, siedzieli stojąc trzeźwio rowerzyści:D © CheEvara


Na koniec wylądowaliśmy nad jeziorem. Jeziorem marzeń. © CheEvara


Jezioro bez głąbów wygląda tak :) © CheEvara


Po wszystkim pojechaliśmy na obiad, piwo, potem na melinę na ognisko i na dużo piw.

A dystans wyszedł nam marnieńki. 37 km. Żal;).


Ale było zajebiście i tak.


Komentarze
Niewe
| 12:03 wtorek, 4 października 2011 | linkuj W dodatku ja spałem, a jak śpię to dup nie wyrywam.
Zazwyczaj ;)
CheEvara
| 14:45 poniedziałek, 3 października 2011 | linkuj k4r3l, może i by się takie znalazły, ale byliśmy zbyt leniwi, żeby się porozglądać :)
k4r3l
| 18:17 piątek, 30 września 2011 | linkuj "I to nie ja, ani nie Niewe zaordynowaliśmy poderwanie leniwych dup" - ja naprawdę myślałem, że chodzi o jakieś laski z plaży :DDD
CheEvara
| 16:45 piątek, 30 września 2011 | linkuj klosiu, zdrowia to ja nie mam, ja tu tylko pozuję;)
A w ogóle, nie ma tu mowy o nadużywaniu, to są moje normalne dawki :D
klosiu
| 16:24 piątek, 30 września 2011 | linkuj Urocze drugie zdjęcie, to już się bez problemu kwalifikuje na Oktoberfest. i Bużulenuwo zarazem :).
Zazdraszczam zdrowia, ja bym za ch... się nie zwlekł z wyra przed 17 po takim nadużywaniu :))))
mors
| 16:02 piątek, 30 września 2011 | linkuj "i ja tu ustalam ceny"
chyba:
"i ja tu odstawiam sceny"
;p
CheEvara
| 15:59 piątek, 30 września 2011 | linkuj Ustalmy coś.
Jesteśmy na MOIM blogasku i to ja tu ustalam ceny:P
Monte Ciot-Drink pijesz Ty, co niestety implikuje jedyny NIEZBITY fakt, że TY jesteś ciotą. Dodatkowo: jesteś tą ciotą, która pływa PIESKIEM w kotle z Monte dla ciot.
mors
| 15:56 piątek, 30 września 2011 | linkuj Prawie się zgadza, ale: L.L. będzie przebrany za ciotę. Będą też Hisz-panowie, ale też same cioty. A w kotle, owszem, 600 l Monte. Ale Drink!! ;D;D
CheEvara
| 15:53 piątek, 30 września 2011 | linkuj Ja będę się smażyć, ale w kuchni samego Lucka Lucyfera, na wielkiej patelni, na hiszpańskiej oliwie, zaraz obok kotła, w którym jest SZEJSET litrów Monte. Taka jest moja koncepcja.
mors
| 15:50 piątek, 30 września 2011 | linkuj Oj, będziesz się smażyć na przystanku autobusowym. ;D I to takim pelnym ciot. ;p
CheEvara
| 15:45 piątek, 30 września 2011 | linkuj Na Kaukaz i kruka to se trzeba zasłużyć. Ciebie widzę na ścianie kancelarii premiera, przed którą odbywa się manifestacja wkurwionych górników rzucających w tęże ścianę dżajkami.
I jak już chcesz mieć w tym finale epizod ornitologiczny, to niech z Ciebie te dżajka zżera pustułka:D
mors
| 15:42 piątek, 30 września 2011 | linkuj Jeszcze przykuj mnie do skał Kaukazu, gdzie codzień będzie przylatywal kruk i wyddziobywał co odrośnie. ;D

W przerębli nic mi sie nie stanie ;)) ja się tam czuję jak ryba w GALARECIE. ;D:D;d
CheEvara
| 15:37 piątek, 30 września 2011 | linkuj Głupie i ciotowate jest picie monte drinka.
A Twój błąd jest rażący i mam nadzieję, że w tych Twoich przeręblach spotka Cię kara i zamarznie Ci i odpadnie coś, przez co jesteś morsem, a nie morsicą :D:D
mors
| 15:34 piątek, 30 września 2011 | linkuj Przestanę to pić, jak pójdziesz do przerębla. ;) Najgłębiej jak możesz. ;)

W ogóle to taka zadyma za jednorazowy głupi błąd. ;p
CheEvara
| 15:30 piątek, 30 września 2011 | linkuj I co, będziesz już grzeczny, słuszny i prawy? I przestaniesz pić to gówno? Obiecujesz poprawę?;)
mors
| 15:27 piątek, 30 września 2011 | linkuj Ech, gafa goni gafę. ;)
Chociaż miszczem jest kolo, który szedł se dziś chodnikiem z 4 (CZTEREMA) flakonami Monte Drink w naręczach. Az zawróciłem, i chciałem sfocić, ale mnie wtedy zauważył, obdarzając spojrzeniem wyrażającym "no i co?! jeszcze się Evarze pożal!".
Dopiero wtedy mi się oczy otworzyły, na jaką ciotę sie tak wychodzi. ;D
CheEvara
| 15:21 piątek, 30 września 2011 | linkuj Dokładnie w tym, o którym pisze mors.
Dokładnie ten sam mors, który jest takim psychofanem jak z koziej dupy sakiewka na moniaki. Przegapiłeś SZEJŚĆDZIESIĄT TYSIA odsłon blogaska Che:P
mors
| 15:20 piątek, 30 września 2011 | linkuj W telefonie z budki. A budka z piwem. ;D
Hipek
| 15:18 piątek, 30 września 2011 | linkuj Czy w tym w mokrych spodniach, którym się na blogu u Izki chwalił?
CheEvara
| 15:16 piątek, 30 września 2011 | linkuj Tak. W tym na tarczę.
Hipek
| 15:13 piątek, 30 września 2011 | linkuj ... w telefonie?
CheEvara
| 15:12 piątek, 30 września 2011 | linkuj Poszłam nocą, ubiegłego wieczora. Niewe ma zdjęcie :P:P:P
mors
| 15:10 piątek, 30 września 2011 | linkuj Chociaż powinnaś pójść dużo głębiej. ;))
CheEvara
| 15:08 piątek, 30 września 2011 | linkuj Jak to przy ognisku:) Gi(ta)ra musi być :)
mors
| 15:07 piątek, 30 września 2011 | linkuj Jak stać się foczką, część pierwsza. Zaliczona. ;)

"udeptał girą i zagasił." Przeczytałem: "udeptał gitarą i zagasil". Nastrojowo. ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zisie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]