Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
100.79 km 13.00 km teren
04:18 h 23.44 km/h:
Maks. pr.:41.45 km/h
Temperatura:8.0
HR max:176 ( 89%)
HR avg:136 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2039 kcal
Rower:

Miałam podzielić dzień na dwa wpisy, ale

Wtorek, 3 stycznia 2012 · dodano: 03.01.2012 | Komentarze 25

Ale mam Movescount, to tam będą informaNcje treningowe, a tu se obtyndolę cały dzień.

Pikne słońce dziś zagrało, co? No to najpierw samozwańczo strzeliłam trening. W sensie, że rowerowy. Ale ciągle samozwańczo. Jak już skończyłam, to zadzwonił Wojtek z opiertolem, że dziś to miała być siłownia. Eno, panie treneirze (jak żyć?), nie było na papierze, a jak nie ma na papierze, to ja zrobię to, co lowciam. Łoweł. Sorry;).

Zadowolonam z siebie i kontenta, bo zrobiłam wszystko, co miałam, lipy nie było, kadencja wysoka była, ciemno przed oczami było. Było też słonecznie (ja-cię-sunę-robal!), ciepło i odrobinę WIEDRZYŹDZIE. Powróciłam z Bielano-Marymontu, gdziem szczelała to moje treiningo i w ramach tak zwanego rozjazdu uczyniłam powrót nadwiślańskim bulwarem. Zresetowałam Suunciaka i se pomyślałam pod Mostem Gdańskim, że luzikowo już zupełnie, już poza trenimgiem, pokręcę se pod Siekierkowski, przebiję się na tę ciemniejszą, praską stronę mocy i człyp, czlyp, człyp terenkiem, czyli moją lawli ściechą doturlam się znów pod Gdański i stąd już GŁOOOOOOODNA sieknę se do domu, uwarzę jakąś pyrę i zasiednę wczesnym wieczorem do piśmienniczych obowiązków.

Tjaaaaa, zaplanuj coś, a na pewno wyjdzie inaczej;) I wcale nie żałuję.
Gdym kończyła resetować pulsaka i już DEPAŁAM (od deptać) w pedały, nadjechały z przeciwka dwie rowerowe jednostki, Ta druga spojrzała na mnie bardziej niż przeciągle i okazał się nią być nie kto inny, jak sam quartez. Noooo tośmy przystanęli na zapoznawcze ploty, gadalim długo i dużo, aż mię dreszcz stygnięcia po nerach przebiegł. Jak quartez zeznał, galopował za kolesiem, który go wcześniej zgalopował, ale jak zobaczył mój obły fejs i pięknego Speca, nie miał wątpliwości;). No cóż, ja istnieję. Serio;).

Rozjechaliśmy się w strony różne – ja zgodnie z zamysłem opisanym powyżej, quartez do Jabłonny (ciołki, które mówią „do JabłonnEJ” niech mi przyjdą i pokażą fotodokumentację, jak wchodzą do wannEJ, zamiast do wannY oraz idą z zalotami do pannEJ, a nie do pannY).

I tak se jadę i plumkam w drugiej strefie, a że pod wiatr, to w końcówce drugiej strefy i strasznie mi tak dobrze. Słońce piękniutko nad Wisełką się chowa, szuterek na terenowej ścieżce sobie szumi pod oponkami, wyskakuję stamtąd i tnę do Żaby, a stamtąd do domu, bo nie żarłam przecie od godzin czterech.

I nie zeżrę jeszcze podczas godziny piątej.

Bo.

Na dróżce rowerowej, wzdłuż Odrowąża, a zatem wzdłuż cmentarza, z daleka majaczy mi wywalony rower. Obok roweru kuca/podnosi się ktoś/, a nieopodal czmycha pies.

- Oho, nieupilnowany wlazł pod koła – se myślę.

Dupatam, a nie wlazł pod koła.

Podjeżdżam i mam pełen obraz. Piesu jest wystrachaną, trzęsącą się znajdą, a właściciel powalonego roweru jest właścicielką, która robi wszystko, żeby psu z tych lęków nie przyszło do łba spierdalać poprzeć wtargnięcie na ulicę. Zatrzymuję się i pytam, czy cuś mogę zrobić i gdy słyszę, że laska chce go jakoś zaadoptować, w każdym razie zgarnąć stamtąd, proponuję jej, że skoczę szybko do chaty i załatwię jej smycz, żeby adoptowanie psa było łatwiejsze. No i śmignęłam. Podczas gdy ja leciałam na górę do sąsiaduńciów po smycz, Pani Mama pakowała mięsko dla psa, czyli tak zwany załącznik motywacyjny. Zgarniam to wszystko i lecę, bo mam schizę, że sierściuch w każdej chwili może spieprzyć. Kiedy pół kilometra przed miejscem, gdzie laska miała z psem na mnie czekać, spotykam tęże laske, która pedałuje w moją stronę, mam ochotę pizgnąć się w łeb. – Ty powolniaku, qyrwa mać – mamroczę do siebie.
Niepotrzebnie.

Bo kamery monitoringu wypatrzyły sytuację, wysłały na miejsce patrol eko straży miejskiej, a przybyli panowie zgodzili się poczekać, aż Dominika (przyszła właścicielka sierściucha) wróci z dowodem osobistym.

- Ej, ja mam dowód, niech mnie spiszą, po co masz dymać tam, gdzie dymasz, a potem jeszcze wracać! – zawracam ją z drogi.

Panowie sierściucha obmacali, przepikali pod kątem czipa, a że był zupełnie luźny i jakby całkiem niczyj, sprawa potoczyła się gładko. Moje dane spisano, Dominika podała swoje z głowy, pies przestał się telepać, głaskany na zmianę przez cztery osoby, nakarmiony nie tylko przytarganym przeze mnie mięsiwem, ale też chyba podwieczorkiem jednego ze strażników, który udostępnił piesowi swoją kanapkę, zainstalowałyśmy mu smycz i co? Piesu dom znalazł bez konieczności przystanku na Paluchu, gdzie trafiłby, obrożę lub smycz miał.

Pożartowałyśmy ze strażnikami, ja wyraziłam swój szał, że tak to działa, że kamery, że wysłany patrol, że kogoś ten świat jednak obchodzi, pożegnałyśmy się i… ucięłyśmy sobie sympatyczny spacer spod Żaby na Annopol – ja prowadziłam oba rowery, Dominika dała się prowadzić psu, z którego zlazł cały stres i który się rozbrykał na tyle, że emanował szczęściem posiadania pani.

Podczas naszej spacerowej konwersacji wyjszło, że ową przechadzkę robimy na wczesną Białołękę, że Dominika jest moją krajanką (Sandomierz, proszę bardzo), że zapyla w Nocnym Rowerze i że na jutro była umówiona na Paluchu po jakiegoś psa. No to już po żadnego jechać nie musi.

No proszę. Nie wierzę w żadne karmy, ale tutaj ewidentnie zadziałała ta psia karma (jest to jedyna karma, w którą jestem w stanie uwierzyć:D).

Przy Annopolu na Dominikę jednak czekał wydzwoniony wcześniej kumpel ze swoim Berlingo (kumpel też pocina na Specu – proszę, wszystko w rodzinie), do którego zapakowała się i Dominika, i Farciarz (czyli pies, tak dostał na imię, w skrócie FUKS) i Dominiki Gary Fisher.

Jak mi się uda, jutro wbijam na obiecane pierniki i na mizianko z Fuksem;).

Strasznie lubię takie dni, takie spotkania, takie przygody.

Inna sprawa, że ogłoszenie wywiesimy, że taki pies hasał tu i tam. Coś mi się wydaje, że spierdolił komuś podczas sylwestrowego szczelania. Wygląda na zadbanego, zaufanie do ludzi ma, ząbki ładniutkie… A że to to taki długowłosy wilczur, sama bym go zgarnęła;). Choć uważam, że w ręce trafił najlepsze.

My tu gadu-gadu, a dystans taki w ogóle nie z dupy.


Komentarze
mors
| 15:03 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj "Od mojego bobra to Ty się odtyndol:P"

Spaliłaś.
Aż się prosi o:

"Wara od mojego bobra!"
CheEvara
| 10:21 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj Szynszyla z takim BOBEREM na pewno nie jest ani pospolita, ani zwyczajna, za to na pewno jest mocno VULGARIS;)
Niewe
| 10:05 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj i do tego Vulgaris czyli pospolita/zwyczajna :)
CheEvara
| 09:55 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj Tak jak szynszyla POSZESZCZAŁA niepoczeszczona (po łacińsku: Chinchillidae poczeszkus niepoczeszczos)
siwy-zgr
| 09:48 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj :)
Niewe
| 09:46 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj Kudłate szynszyle są dla Morsów
siwy-zgr
| 09:43 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj Evarrra - przecież od dawna wiadomo, że rozmiar nie ma znaczenia ;)
Niewe - a nie "bober"? ;)
CheEvara
| 09:21 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj NIewe, jest taki gatunek szynszyl, jak szynszyla kudłata:D:D

siwy, nie ma znaczenia? To załóż sobie majtki w rozmiarze dziecięcym:D I nagraj z tego filmik, pobrechtamy się:D
siwy-zgr
| 09:19 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj Evarrra - przecież od dawna wiadomo, że rozmiar nie ma znaczenia ;)
Niewe - a nie "bober"? ;)
Niewe
| 09:08 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj Dobrze też żeby i sam bóbr był obtyndolony :P
CheEvara
| 09:08 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj siwy, dobrze, że za teksty, bo takimi na przykład wymionami to nie mogę się popisać :D:D
siwy-zgr
| 09:04 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj heheh miałem podobne odczucia do Gora - wszystko ładnie pięknie, historyjkę czytało się wybornie i tu nagle JEB na końcu "dystans nie z dupy" :) Właśnie za takie teksty Cię lubię :)
CheEvara
| 22:16 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj Od mojego bobra to Ty się odtyndol:P
mors
| 21:53 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj Foty Dominiki, skany dowodu, portret pamięciowy... cokolwiek! ;)

Che, jeździsz na 2 kołach, kąpiesz się w ciepłej wodzie, itd. itp...i teraz jeszcze pies?!
Może zrób RAZ coś ciekawego w swoim szarym życiu? ;D
Przygarnij bezpańskiego bobra, mrówkojada, szynszylę, morsa...
;D;D
CheEvara
| 14:44 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj greq i hipek, teściowa na pewno szczepiona. Z inną suką... yyy... z inną teściową:P

Goruńciu, a Ty co, liczyłeś na jakąś moją metamorfozę, czy co? :D
Goro
| 13:10 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj Che tak w zasadzie to o nic mi koman. Po miłym czytaniu o Fuksie i Dominice, końcówka sprowadziła mnie na ziemię ;)
Hipek99 | 11:41 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj greq:
A teściowa to chociaż szczepiona? Szczepiona na przykład z miotłą, albo wałkiem.
greq | 11:31 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj oddam psa teściowej, albo lepiej zamienię teściową na psa może być wściekły :D
Hipek
| 09:59 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj No. I to w nich jest fajnego.
Podoba mi się ta łatwa do zapamiętania zasada.
CheEvara
| 09:41 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj obcy17, idź na ten swój pedalski trenażer, co? :P

quartez, dla zwierząt serce mam, dla ludzi nie mam. Zasada jasna i prosta do zapamiętania:D

Goruńcio;), z piwem jest trzecia, ta trudniejsza. Ale mniejsza o to.
No i tak w ogóle, to o co Ci kamą - nie z dupy dystans, nie?:)))

Niewe, zawsze ktoś w takiej sytuacji będzie pokrzywdzon. Ja tu dostrzegam mniejsze zło (zawsze to jeden pies, który nie zazna schroniska, nawet i przez te krótkie dwa tygodnie). Dominika wygląda na sierściową wariatkę. Zresztą ja też chcę mieć psa:)

hipek, a hipopotamy walą błotem i maja wielkie dupy. So what??
Hipek
| 09:30 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj Nie lubię psów. Są głupie. :)
Niewe
| 09:18 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj Jak BEZ piwa?
To tak w ogóle można?

A Fuks to rzeczywiście miał fuksa, ale nie można zapominać, że jednocześnie jakiś inny biedaczyna na Paluchu zasłużył jednocześnie na imię Niefart. No chyba, że Dominika zamierza przygarnąć jeszcze jednego nieszczęśnika.
Goro
| 08:23 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj Obcy17 Ja się już nauczyłem - druga strefa to znaczy bez piwa.
Z piwem jest pierwsza ;)
Chyba dobrze rozumuje nie?

Czy tam se czytam, miła opowiastka, klimacik luzik a na końcu...........
.........a dystans taki w ogóle nie z dupy.
Cała Che ;)
Ksiegowy
| 07:50 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj Che - jestem z Ciebie dumny:D Tu niby z takiego ogólnego obrazu jesteś taka energiczna, wyluzowana i wydajesz sie być obojętna na "jakieś tam" biedy ludzkie i bezdomne psy, a tu proszę kochasz zwierzaki jak ja;) Jesteś w środku ciepła i mięciutka jak bułeczka maślana;) LUBIEM TO! W tego sylwestra moja sunia w domu chowała sie gdzie popadnie, od tych strzałów.
Fajnie, że uratowałyście jednego kudłatego!

Niech wam Ten na górze w Specach wynagrodzi:) I koniecznie zapodaj blu-konektem jakieś fotycz tego psiego-farta!
obcy17
| 06:54 środa, 4 stycznia 2012 | linkuj Primo: Co to jest "plumkam w drugiej strefie"? GORO!! NIEWE!!! Czy mi się wydaje czy my dziwni jesteśmy.....??
Secundo: Jak to petrol straży mniejskiej EKO?? Że niby ekolodżi i smigają autem na prond ? To są te same gnomy co to z radarami latajom - tylko tyle że awans poziomy zaliczyli??
Che!! Nie nadajesz się do mediów i pracy w nich.... Nie masz dramatycznoseksistowskotaraumatycznych tytułów. Zaczynasz być mnientka :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ktakj
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]