Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
33.54 km 30.54 km teren
01:50 h 18.29 km/h:
Maks. pr.:36.42 km/h
Temperatura:-3.0
HR max:171 ( 87%)
HR avg:140 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 889 kcal

Tour de Kampinos. Dobra. MAŁY tour de Kampinos

Niedziela, 15 stycznia 2012 · dodano: 16.01.2012 | Komentarze 7

Kampinos zimą dewastuje, masakruje i niszczy (zwroty zaczerpnięte z filmików na YT, w których człowiek-mucha, a zatem Janusz Korwin Mikke zawsze kogoś dewastuje, masakruje oraz niszczy)

Swoją fajnością to robi. Kampinos, oczywiście.

Niszczy zwłaszcza tych – nie wiem,co na to Janusz KM – którzy posiadają semislicki. Może dla JKM semislick jest odpowiednikiem pedała, więc pewnie by go zgromił. Nieważne. Nieważne, bo Niewe END mua pojechaliśmy na rundeczkę, niewinną, niewielką, bo a to SZUGAR KOMA pośniadaniowa, a to ogólny leń, który też gromił i niszczył, a to późne popołudnie.

Próbowaliśmy nawet zgarnąć rootera po tak zwanej (to z kolei ulubiony zwrot semislicka JACYKOWA) trasie, ale ten wybrał jakieś tłuste smażonki i schaboszczaki gdzieś tam, zupełnie z dala od Kampinosu.

Wjechalim w krzaczory. Niewe lżył mnie publicznie za moje opony, a sam jechał na łysaku (z tyłu). Jego łysak i moje semi tańczyły sobie na ukrytych pod śniegiem śliskich korzeniach, na zjazdach podskakiwały, robiły stłumione BDGIĄGGG i próbowały zagłuszyć CZYJEŚ jęczące tarcze.

Oczywiście KTOŚ jest w posiadaniu kompromitujących zdjęć, jak wchodzę. Jak wchodzę, proszę ja Was, z rowerem na maleńkie, fikuśne wzniesionko, a wchodzę chwilę po tym, jak zadrwiłam z KOGOŚ, zmuszonego przez śliskie, ukryte pod białym gównem korzenie do odczepienia zadka z siodełka. A zadrwiłam temi, o słowy:

- HEHE, CO TO ZA FIGURA??

Ledwie zadrwiłam, a po chwili zrobiłam dokładnie to samo, i Niewe – dobywając aparatu – odpowiedział mi, że teraz już wiem, co to za figura.

Dojechalim do Palmir, gdzie ja na totalnie oblodzonym, pysznie błyszczącym szklaneczką PONOĆ ASFALCIE miałam według KOGOŚ tłuc mój trening. Samozwańczo zamiast tego zaczęłam tłuc ślizganie się na butach, co bezczelnie zostało obfocone też (to, że ja ciągle o tym nadmieniam, o tych fotach, oznacza, że się o te foty upominam:D) oraz jęłam obrzucać jedyną znajdującą się w mojej okolicy osobę gałami. Zrazu zachciało mi się a to pójść na łyżwy, co byłoby tym fajniejsze, że kompletnie na nich nie umiem jeździć (to jak z bilardem, nie zapomnę, jak poleźliśmy kiedyś z moim kumplem pograć i ten po wszystkim, oddając bile, rzekł do obsługi, że FAJNY TEN PINGPONG), a to powozić dupę z jakiejś górki na jabłuszku (albo zwyczajnie, po mojemu, na worze foliowym). Jak już ma być ta suka zima, niech mam z niej jakiś fan, nie?

Powoli zmierzchało (początek zdania jak u Ilony Łepkowskiej). To obralim kurs na Łajktoroł, czyli Wiktorów (nie brzmi to tak fajnie jak Ajzabliyn, czyli Izabelin, ale nie jest najgorzej). Przez Sieraków, przez single, lasy, korzenie (BDGIĄGGG!), przez Truskaw, gdym nieopodal domu w dyskretny, elegancki, nienarzucający się sposób PIERDOLNĘŁA na lodzie. Tak fiknęłam, że aż SIADEŁKO (jak to mówią ci, którzy mówią tez, że kupili sobie pedałka) się przesunęło (i co, cały BG Fit poszedł się ebać??:D). Rymsnęłam o ten lód jak szopeni fortepian. Niewe się ubawił, bo uczyniłam to niemal po angielsku. Cichaczem. Bez zapowiedzi.

Zgrabiałymi łapami najpierw roztarłam obity poślad, potem skorygowałam imbusem SIADEŁKO, co łatwe nie było przy użyciu klucza pojedynczego i pięciu zmarzniętych palców. I mogliśmy KONTYNUOWAĆ DALEJ, NIE COFAJĄC SIĘ DO TYŁU, naszą wycieczkę na ŁAJKTOROŁ.

I o. Strasznie nie podoba mi się, że jestem w takiej dupie, jeśli chodzi o formę. Niewe po terenie zapierdala, ja obstawiam dla bezpieczeństwa (tego będę się trzymać, taka obstawa) tyły. I nie, nie chodzi mi o to, że snuję się akurat za Niewe, ale o to, że snuję się za każdym. Tyle mam pary w nogach. Strasznie mnie to wkurwia wręcz, bo nie podobać mi się może obraz Kantora, a nie to, że nie daję rady. To, że nie daję rady – jak już rzekłam, ale się powtórzę, bo lubię przeklinać – strasznie mnie wkurwia.

Ale Kampinos w śniegu jest fajny. Nawet na pedalskim ogumieniu.



Komentarze
CheEvara
| 21:54 środa, 18 stycznia 2012 | linkuj Ciekawe, czy funio kliknie, że lubi, że ja lubię Niewe:)
Niewe
| 20:12 środa, 18 stycznia 2012 | linkuj Bikestats zaczyna przypominać Facebook :)
funio
| 19:37 środa, 18 stycznia 2012 | linkuj Lubisz Niewe,zobaczę kto to,co to...
CheEvara
| 18:17 środa, 18 stycznia 2012 | linkuj Ciiiiicho:P
Bo trener usłyszy:P
tomski
| 18:02 środa, 18 stycznia 2012 | linkuj nie dajesz rady, bo za dużo jeździsz. ;-D
CheEvara
| 10:35 środa, 18 stycznia 2012 | linkuj To był indyk?? Smakował jak WOŁU...
Niewe
| 10:08 środa, 18 stycznia 2012 | linkuj No i pięknie.
Zdjęć się domagasz, tarcze lżysz, snujesz się za każdym, a o indyku nie wspomnisz.
A ja po niego aż Garwolina na rynek jeździłem, bo tam najlepsze, najdorodniejsze i poplotkować można.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ylubi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]