Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
25.34 km 0.00 km teren
01:16 h 20.01 km/h:
Maks. pr.:27.42 km/h
Temperatura:12.0
HR max:136 ( 69%)
HR avg:115 ( 58%)
Podjazdy: m
Kalorie: 163 kcal

A kto z naaaami nie kompensuje, niech go...

Środa, 28 marca 2012 · dodano: 30.03.2012 | Komentarze 6

piołun czaśnie!
[wełsja dla niewymawiających ły]

Ja już wiem, co jest sensem życia, a raczej co w życiu jest w sensie trudne. Nie maratony, nie Istebne, nie zjazdy karkołomne. Nie – za przeproszeniem – tempówki. Nie, nie, nie! Nie to jest najtrudniejsze. I wręcz niewykonalne.

Jazda w pierwyjej strefie.
To jest właśnie niemożliwa niemożliwość. A ja właśnie takie zadanie miałam na dziś.

Dobrze, że zadanie owo otrzymałam dzień wcześniej, bo tylko dzień chodziłam struta i zatroskana tym, JAK ja to zrobię? Gdybym o tym wiedziała (aczkolwiek przeczuwałam, że ten dej kiedyś kom) od dwóch tygodni, byłyby to dla mnie naprawdę spierdaczone 14 dni.

Tym razem posłuchałam się Wojtka. W sumie trochę z własnej woli. Po tym, jak ostatnie badania wydolnościowe zjebałam udawaną kompensacją dzień wcześniej i potem jeszcze w dzień badań dokonałam hardkorowego dojazdu na rzeczony test, zdecydowałam, że teraz zrobię tak, jak to mądrzy ludzie zalecają.

Gdybym wiedziała, że to będzie taka nuda, bym se książkę na rower wzięła. Albo tablet pożyczyła, strzeliłabym jakąś zaległą e-lekturę w trakcie tego plumkania na rowerze w tej cholernej pierwszej strefie. Pod względem natężenia emocji taki trip jest nijaki i żaden, acz w tej swojej nijakości i żadności jest jednakowoż najtrudniejszy w świecie.

Po pracy miałam sprawdzić stan namalowanych przez mua zwierząt (kot bez ogona przy dupie, ale za to z ogonem na głowie, oraz pies z głową kota i nogami słonia) na podjeździe przy domu złym i z trwogą myślałam, JAK ja tam w takim posranym tempie dojadę i ile jednostek ludzkich pozbawię przy tym życia, denerwując się, że jadę jak ostatnia lama na holendrze w Powsinie niedzielnym przedpołudniem.

Nie mogłabym tak żyć, panie premierze.



Komentarze
CheEvara
| 18:19 sobota, 31 marca 2012 | linkuj Po płostu dłobiazg, nie ma spławy.
:D
jurasek
| 10:03 sobota, 31 marca 2012 | linkuj [wełsja dla niewymawiających ły]

do hotelowej recepcji przychodzi gość i zafrasowany oznajmia:
- zasłałem łóżko
recepcjonistka uprzejmie mu dziękuje, ale gość dalej namolnie oznajmia:
- ale ja zasłałem łóżko
recepcjonistka ponownie uprzejmie mu dziękuje w imieniu służby pięter
gość zrezygnowany:
- płoszę bałdzo
CheEvara
| 21:14 piątek, 30 marca 2012 | linkuj Tak, to wypisek z Księgo o Ratownictwie, potwierdzam:)
Niewe
| 20:35 piątek, 30 marca 2012 | linkuj Ratuj bliźniego swego jak siebie samego.
Nigdy nie wiesz kiedy sam ratowania poczebować będziesz ;)
CheEvara
| 19:09 piątek, 30 marca 2012 | linkuj A czy napisałam, że nie bolało? Bolało jak uj. Na szczęście Niewe był mnie wyratował, ufff:D
mtbxc
| 14:43 piątek, 30 marca 2012 | linkuj Jezuuu. To musiało boleć, tak se jechać bez jechania.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa slana
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]