Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
26.28 km 17.06 km teren
02:01 h 13.03 km/h:
Maks. pr.:40.60 km/h
Temperatura:20.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:148 ( 75%)
Podjazdy:851 m
Kalorie: 1153 kcal

Kelce, Kelce, w której RENCE?

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 11.06.2012 | Komentarze 7

Śmy pojechaly! Ośmioosobową ekipą Lotosową Airbike'ową. I wcale nie po to, żeby dostać w ryj od scyzoryków, ani nie po to, żeby dla odmiany im wysprzęglić w ryj (swoją drogą, w teamie bardzo podoba się moja opowieść z użyciem tejże frazy na którymś z maratonów, kiedyś już chyba o tym pisałam. Na tyle się podoba, że wszyscy nawzajem grozimy sobie wysprzęgleniem).

Pojechalim se popodjeżdżać.

I się sprawdzić. Na trasie MP w XC. Ja pewnie nie wystartuję, bo jestem ciotą i poza tym nie mam licencji, ale co mi szkodziło pojechać i dowiedzieć się, że jestem ciotą i że nie ma sensu wyrabiać mi licencji?
Tak jak nie ma sensu szczać do kredensu.

Miałam możliwość, to pojechałam to se ustalić, a raczej dookreślić:).



Tym razem nie pojechaliśmy Erbasem, a wypożyczonym z gminy Dżabłonna busem, do którego zapakowanie rowerów naprawdę stanowiło wyzwanie. Dzięki temu mój Specuch jechał z nami w środku, acz mogłam w ogóle nie pojechać po tym, jak PÓŁ godziny, piękne pół godziny czekałam na ekipę. Po którym to czekaniu (PÓŁ GODZINY, które mogłam smacznie przespać!) wysmarowałam sms-a, że jeszcze chwila, a będą mnie odbierać spod domu, bo zamierzam wrócić się z Modlińskiej na chatę.

Jestem Che-gorączka i strasznie kurrrrwa nie lubię czekać.

3 minuty po moim smsie (po pięciu miałam ruszać do domu) zajechano po mnię. Ma się tę moc, ten przekaz, tę siłę wyrazu słowa.


Dróżka jak to dróżka – wesoło, tańczone było (przynajmniej na tyle, na ile pozwala rower w nogach), śpiewane było. Jak zwykle. Po drodze jeszcze zażyliśmy ohydnych rzygowin jako kawy (mam to miejsce otagowane, żeby nam nie przylazło do głowy kiedykolwiek jeszcze tam się zatrzymać):

Z wujeczkiem Wojteczkiem sączymy kaweczkie © CheEvara


Mieliśmy skierowanko na wygłupianko, czego nie można było zmarnować;)

Kurka przymierza się do Propero i sama nie wie, czy chce © CheEvara



Nie zabrakło też teamowych hiciorów:

Ba ba ba ba ba ba, nie nie nie nie nie nie, tututututututut, pa pa papa pa pa;) © CheEvara


Jakeśmy już dojechali, żarty się skończyły. Wojciu oznajmił, co mamy w planie – najpierw wspólny luźny objazd trasy, potem po kolei tniemy czasówki (żeby sprawdzić, jak wielką Che jest ciotą i ta licencja, wiadomo:D).

Zaraz pojedziem zatem, ale...
A teraz weź i znajdź swoje koła:

Miał być graniastosłup z kół, prawie wyszło koło graniaste © CheEvara


Jak już metodą wykluczeniową, każdy z nas osiodłał swoje łoweły, pojechalim się zapoznać z trasą. Techniki wiele tam nie trza. Za to siły trza w cholerę, jeszcze trochę i ciut. Tej siły. Acz sztywnych podjazdów też nie ma. Są za to one długie w pipę.

Zdjęć nie ma, bo każdy wolał se zakodowywać we łbie, co gdzie leży, gdzie zwolnić, gdzie zmielić, co objechać z lewej, a na co lepiej nie najeżdżać z prawej. Zakodowywać niż focić.

I po tym rekonesansie, w oparciu o mojego Garniaka (żeby każdy miał wykresy i takie tam), jęliśmy naginać czasówki.

Najpierw pocięła Dżołana, przeziębiona i – jak sama uznała – nienadająca się. W tym czasie pozostali robili kolejny objazd i katowali te elementy, które im nie wychodziły.

Potem szybkie przekazanie Garniaka Danielowi i ten pociął trasę jak wściekły. No to my znowu w krzaczory. I znowu tłuczenie tego, co nie zostało zmielone za pierwszym podejściem.

Potem przyszła kolej na mua i bym z chęcią ominęła opis tego. A ponieważ to ja i to mój blog i moja chęć, omijam opis tego.

Tym bardziej, że pojebały mi się dwa zakręty i trasę skróciłam. To potrafię tylko ja. Senkju za uwagie zatem, tak?

Po mnie wystartował Kristobal i na końcu Michał, który został obsłużony po przyjeździe z rozjazdu profeskowo:

Michał ma całkiem niezłą aleję serwisową:D © CheEvara



Jest z tego pit-lejna filmik, jak będziecie grzeczni, zamieszczę;)

W każdym takim razie. Takim, że o.

Po wszystkim, mniej lub bardziej wkurwieni na siebie, zapakowaliśmy na nowo rowery i Wojteczek zabrał nas do przekapitalnej miejscówki w Baszowicach, gdzie dostaliśmy żreć na wypasie, mogliśmy się nawtranżalać truskawek zerwanych specjalnie dla nas z krzaczków i gdzie – zanim poleźliśmy spać – obczailiśmy filmiki z dzisiejszych indywidualnych wyścigów. Mój był najkrótszy. Można powiedzieć, że wyświadczyłam teamowi przysługę. Mogli krócej siedzieć przed kompem i szybciej poleźć spać;)

W gospodarstwie zaś roiło się od sierściuchów. Ten się dopiero rozkręcał i jutro zapozuje znacznie lepiej:

A na koniec bajka o psie, który łasił się w Baszowicach © CheEvara


Ale były też inne, dużo bardziej pocieszne sztuki. O tym tum oroł (jak mawia angielski farmer).

Dystans marny, ale jutro se to odbiję;).



Komentarze
KrzysiekM
| 16:43 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj sory że znów dwa razy, ale po napisaniu komentarza jak odświeżę page''a to mi dodaje takiego samego komentarza :(
CheEvara
| 15:52 czwartek, 14 czerwca 2012 | linkuj maratonka, sikorki bzyczą, pływając po ścianach, że szykuje się kolejne kilka minut przyjemności w Twym życiu. Jeszcze nie wiem, kiedy nastąpią i nie obiecuję, że zaraz, ale coś jest na rzeczy...

Krzychu, do czego pijesz (i to jeszcze na dodatek zwei mal)?? :P
KrzysiekM
| 19:42 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj szczyny to do baku, bo na czymś bus musi jeździć :P
KrzysiekM
| 19:36 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj szczyny to do baku, bo na czymś bus musi jeździć :P
maratonka
| 18:15 środa, 13 czerwca 2012 | linkuj ZAGŁAŚ mnie jak ja swój hak przerzutki. Brakuje kontrargumentów. I kolejne jakże przyjemne 30 sekund upłynęło mi na pisaniu tego komentarza, za dobrze tu u Ciebie :P
CheEvara
| 06:23 wtorek, 12 czerwca 2012 | linkuj Weź pod uwagę, że zawsze mogło to być 5 minut spędzone w zamkniętej klicie z psychopatą, który odebrał projekt samolotu z tymi wkurwiającymi wąskimi odstępami między siedzeniami w klasie ekonomicznej:D
A zatem u mnie to sama przyjemność :D
maratonka
| 22:36 poniedziałek, 11 czerwca 2012 | linkuj Przez Twój wpis 5 minut później pójdę spać, 5 minut później wstanę i stracę 5 minut z dnia dzisiejszego. Zła Che, dodaj czasem coś czego mi się nie będzie chciało czytać!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa acydz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]