Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
54.14 km 48.00 km teren
02:32 h 21.37 km/h:
Maks. pr.:46.80 km/h
Temperatura:27.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:155 ( 79%)
Podjazdy:431 m
Kalorie: 1546 kcal

Lublin-srublin! Mazovia tam, TAMÓJ!

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 16

No dobra, gawiedź se życzy, to ja piszę.
Niechaj i tak się dzieje.

Acz mazoviowy Lublin wali mnie we wszystkie dostępne otwory (z naciskiem na nosowe), a teraz, kiedym zaliczyła Karpacz u GG, wali mnie w dwójnasób. Również w trójząb.

Mógłby to być fajny wpis, bo dzień zaczął się od skaczącego po mnie małego szkodnika – tak na maraton jeszcze nie wstawałam;) – a mowa o owocu żywota Niewego (nie wiem, czy Jezus, czy też je ZUS).

Równie fajna była trasa TAM, acz dotarliśmy na styk, czego nie lubię, a parę rzeczy jeszcze zostało do odhaczenia przed startem.

Mogłoby to wszystko wyglądać inaczej, gdyby nie chuj w oko i kawałek szkła. A ja myślałam, że najbardziej przesrane ma na przykład ptak z lękiem wysokości. No ewentualnie ryba, która boi się wody.

Ale nie, tego dnia padło na mnię.

I tak se teraz patrzam na nagle dwie fotki z tego maratonu i chyba patrzam na nie jak wół na masarza. Tak jakoś nieprzychylnie.

Co zaliczam na plus to akcenty towarzyskie, bom i zapoznała osobiście marcina0604 – ja bym pewnie nie rozpoznała, ale o rzecz w drugą stronę martwić się nie musiałam;), pogadałam z całe wieki niewidzianym greqiem (z którym startowaliśmy z jednego sektorka-tralalorka) – ściganie ściganiem, ale ja mimo całej swojej aspołeczności (mniej lub bardziej uaktywnionej) lubię w tych spędach właśnie to.

No to lu:
A ponoć nieważne, jak się zaczyna:D © CheEvara


Start miałam niezły, wreszcie usiadłam tym szybszym na koło, a jak odpadłam, to znaleźli się następni wybawiciele – jak greq czy Możaniuńciu, z którym wymieniliśmy się jeszcze przed startem oczywiście workiem szpil, podszytych oczywiście miłością i sentymentem. Michał ładnie mnie przeprowadził przez pierwszy dość błotnisty teren, ale chyba kosztowało mnie to za dużo, bo poczułam wypłukanie z żył wszystkiego, co mogłoby dać moc ( oraz… awgatapała!). Troszeńkę osłabłam jak koń w rzeźnym transporcie.

Zignorowałam owo lekutko gorsze samopoczucie, wciągnęłam batonsa i pognałam dalej. Po to, żeby na jakimś – nie wiem – chyba trzydziestym kilometrze poczuć miękkość pod dupą.

Oszkurwa! Tego, snejka znaczy, to na maratonie chyba jeszcze nie przerabiałam.
Zabulgotałam gniewnie jak ksiądz Skarga na obrazie Matejki i ze słońcem napierdalającym mi w kask wzięłam się za robotę. Skierowanko na dętkowanko.

Jak na mnie, POJSZŁO mi całkiem sprawnie. Skorzystałam z okazji tegoż pitlejna, wciągnęłam jeszcze żela i wystartowałam znowu.

Po czym jak mną nie wstrząśnie dorodny womit! Zjechałam w poziomki – wstyd by był, gdyby okoliczności były bardziej miłosne, jak na przykład chruśniak może – i niestety zrzygałam się jak dziecko po kursie na karuzeli.

Nagrzany żel go w dupę mać.

Troszeńkę wyjałowiona ruszyłam dalej, ale w sumie tylko po to, żeby się dowiedzieć, że oto nastał dla mnie dzień maratonu ladnszafto-znawczego.

Bez paliwa i Lambórdżini, tamagoczi, czy inna syrenka Bosto nie pozapierdala.

Niniejszym wyprzedziła mnie cała damska reprezentacja giga.

Wzniosłam się na imponujące – nawet jak na mnie – wyżyny wkurwienia i postanowiłam MIMO WSZYSTKO nieco przycisnąć. Ale powietrze mi z koła ULATAŁO i jedyne, co mogłam zrobić, to gloryfikować swoją zarzyganą zajebistość. Też mimo wszystko.

Bo nie wiem, czy to przez ten żel, czy przez co, może polipy na dupie Kim Dzong Konga Ila, telepało mną jak kiedyś, gdym jako gówniara definitywnie przedawkowała słońce. Gile w nosie prawie mi zamarzały.
Było słabo.

A potem się snuję, wkarviona i zła i w ogóle © CheEvara


Ci, którzy mnie wyprzedzali i pytali, co tak kiepsko, niech się cieszą, że nie miałam zbyt wielkiej koncentracji ku temu, by ich zjebać, albo choć przynajmniej oświadczyć, że doradzam oddalenie się, a jak nie, to szykujcie szyję, oberżnę łby tępym kozikiem i wszystko to zaleję spirytem!
Nie pomagasz, to się nie odzywaj. Tama mała moja kapryśna prośba.

Mnie pozostało jedynie kontrolować sekcję ptaszaną, konkretnie pawie (udar, kurwa, czy co??), dodymać ŁOPONKĘ i jakoś doturlać się do rozjazdu mega/giga, po czym wyjątkowo skorzystać z tego pierwszego.

PRZYNAJMNIEJ TO NIE BYŁ FIT.

Potem już snułam się do celu, rozważając skrupulatnie, jak żyć, jak rzyć, jak rzygać.
Panie premierze i suko Sabo.

Adam, który mi towarzyszył jakiś odcinek – też mu chyba coś dolegało – miał okazję jechać z zieloną na ryju Che i dostąpić zaszczytu usłyszenia, że zmierzam w krzaki, na pit stop na rzyganko.
Może i nieelegancko, ale co miałam powiedzieć, że zaraz będzie soundtrack z filmu Godzilla kontra Hedora?

Tak czy inaczej. Zjechałam na metę, poczłapałam do biura zawodów wycofać start i poszłam umrzeć z zimna do stanowiska teamowego.

Jakąś szokującą chwilę później przybył pod Airbike GIGOWY Niewe, który nieźle nawywijał w świecie ścigantów, przynajmniej do momentu naprostowania wyników:).
Ale co się niektórzy zapienili z zazdrości, to ich (i mój z tego ubaw).

Teamowo w sumie wyszło ciulowo, tylko dwa pudła (Aśka chora, Danielo potrącony przez jakieś kurestwo w blachosmrodzie, ja w dupie), ale jednak jakoś to logo zaistniało tu i tam.

Jak se przypomnę, to w ubiegłym roku w Szczytnie miałam coś podobnego, tyle że wtedy jeszcze dałam radę stanąć na pudle na mega.

Taki chuj teraz.

No i? Warto było upominać się o tę smutną jak pizda notkę?:P





Komentarze
CheEvara
| 19:03 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj No ale dalej nie wiem, jak BARDZO! A to istotne deczko.
mtbxc
| 15:04 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Pani Kierowniczko, warto było. Oj warto...
CheEvara
| 13:38 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Ano! Taką wersję przyjęłam i jej zamierzam się trzymać!:)
k4r3l
| 13:35 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Z dwojga złego lepiej TĄ stroną :)))
CheEvara
| 12:04 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Krzychu, do Kielc nie dorzygłam:P
A poza tym nie zgadza się mię czasoprzestrzeń:)

[b[Jurek[/b], toć i ja nie wiem. Może do wilczego dołu?:D
Jurek57
| 10:45 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj To gdzie się ma len lis w końcu od ..... ć w toj toju ?
KrzysiekM
| 10:32 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Koreańczyk w sobotę jadł poziomki w Kielcach, tam chyba nie rzygałaś ;P?
CheEvara
| 09:35 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Ale to poziomek jest najmniej w naszym kraju:P
Ja ostrzegam wyłącznie przed poziomkami :D
Niewe
| 09:25 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Ja tylko powiem, że do tej pory zbierając jagody, jeżyny czy inne maliny obawiałem się raczej lisich szczochów. Teraz będę już ostrożniejszy :)
CheEvara
| 07:49 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Ja nic nie sugeruję, ja li jedynie wydaję oświadczenie, dlaczego gdzieniegdzie komentuję a gdzieś indziej w ogóle nie:D
maratonka
| 07:42 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj Cze- czyżbyś sugerowała, że kłamstwo z mych ust się wynurzyło i skoro komcia Ci zostawiłam, to jednak mnie wzruszyła Twa historia? Może coś w tym jest, tylko nie chciałam się przyznać, żem taka uczuciowa :D
CheEvara
| 07:36 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj maratonka, mnie jak czyjaś nie wzrusza, to nie latam tam z komentarzami tylko olewam sikiem niskosinusoidalnym:P
A! I ten... no... SMACZNEGO :P

Nimble, chyba dokładnie za 9 miesięcy. JESZCZE MI SIĘ NOGI TRZĘSĄ :P:P:P Rano najlepiej podobno:P
Nie interesuj się, bo kocia, morda, dostać... rozumiesz :D:D

puchaty, i medalik z tej... jak jej tam... KOMUNY na szczęście. I co? I hoi!:D

Goro, w kasku mam gąbki niewidki:D
Goro
| 07:15 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj .......... a ja chciałem pomóc, pociągnąć, poinformować, że z tyłu jedzie jedna panna z Giga (ta zielona z Plannijii). Jednak jak się odwróciłem to Cię nie było ;((((((((
puchaty
| 04:50 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj A miałaś wszystko! Dobry rower, najlepsze części, wsparcie tysięcy kibiców, trenera fachowca, urodę...
Nimble | 00:54 wtorek, 26 czerwca 2012 | linkuj kiedy termin porodu ? ... lul
maratonka
| 23:10 poniedziałek, 25 czerwca 2012 | linkuj Wzruszyła mnie Twoja historia. Przy wątku z poziomkami nawet oczy się zaszkliły.

Nie będę pisać, że współczuje, bo tego nie czuję, nic Ci to nie da, więc po co nadaremno mam zużywać klawiaturę :P

Nie przeżywaj, napnij bica oraz łydę i szykuj się na następne starty.

I nie rzygaj w poziomki, a przynajmniej o tym nie pisz, bo jak będę teraz zajadać jagody, tudzież poziomki właśnie będę widzieć Ciebie i... No właśnie. I RZYCIE.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dzien
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]