Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
45.36 km 35.00 km teren
04:24 h 10.31 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max:150 ( 76%)
HR avg:112 ( 57%)
Podjazdy:1315 m
Kalorie: 2138 kcal

Przybędą nocą, pedałami w drzwi załomocą... W Podgórzynie pod Karpaczem

Piątek, 22 czerwca 2012 · dodano: 27.06.2012 | Komentarze 21

Tylko siedem godzin! – łącznie z postojem na ,,największą pizzę w Błaszkach” (przy czym odwiedzona przez nas pizzeria była jedyną w Błaszkach, nie jest chyba wielkim wyczynem jej rozmiar) trwał nasz dojazd w okolice Karpacza.

Ponieważ nie wtrANcałam się w ustalenia noclegowe, na miejscu, dokładnie w Podgórzynie mogłam wziąć i poddać się niebotycznemu zaskoczeniu, wielce na plus. Bartek zresztą też, bo choć on miejsce załatwiał, to był – jako i ja – tam pierwszy raz, gdyż metę nagrał nam inny teamoowy kolega.

Nawiasem mówiąc, do końca myślałam, że Krzysiek jedzie z nami, a on wybrał pociąg.

Ewidentnie woli DŁUŻEJ.


Zdjęcia fociłam komórką, nauczona doświadczeniem z Hiszpanii, by na rowerowe wyjazdy w tereny górzyste nie zabierać lustrzanki. WYLATA Z RĄK. Zwłaszcza jak się zdjęcia cyka, jadąc na rowerze.


No to mieszkaliśmy w tak pięknych okolicznościach flory oraz na pewno fauny:

Żeby nam się lepiej spało, widok mielim taki z okien © CheEvara



Nasze role jakoś samoistnie się przydzieliły. I ponieważ komórka jest moja, a samochód Bartka, to Bartek wypakowuje rano rowery, a ja robię dokumentaNcję. Zresztą to ja piszę blogaska, którego Bartek – jak sam zeznał – też czyta, a nie odwrotnie:)


Uznalim, że pojedziem obadać teren © CheEvara



Podczas, gdy my szykowaliśmy się do rekonesansu po pętli Giga z jutra (za co nie tylko dostanę opierdol od Wojtka na bieżąco, czyli w trakcie, co po powrocie do Warszawy:)), do Podgórzyna dotarł Krzysiek. Więc ilość rowerów uległa zmianie:).

W tak zwanym międzyczasie przybył Krzychu © CheEvara



Ponieważ Krzysiek chyba lubi długo (czyli koleją, 12 godzin), olał propozycję spędzenia z nami dnia i wydał dekret o tym, że decyduje się pospać trochę (przez pół doby nie wyspał się w pociągu?? Dziwne. Albo... on słucha się Wojtka i gdy ten pisze w rozpisce, że WOLNE, to Krzysiek bierze od roweru WOLNE. A nie jak ja. Ale nie wracajmy już w tym akapicie do tego:)).

Ja tylko bym chciała apelować o zrozumienie:). Jechałam tu 7 godzin i zabiłabym Bartka, Krzyśka, pana gospodarza, wszystkich! gdybym miała usiąść na dupie, BĘDĄC W GÓRACH i czekać na maraton. Tylko czekać.

Zatem świadoma swojej przewiny, swojej karygodnej niesubordynacji jadę. Z Bartkiem nieświadomych moich wcześniej wymienionych. I jest pięknie.

Chyba o ten drewniany balkonik mi się rozchodziło. Ładny:) © CheEvara



I się wspinamy, za co Wojtek na pewno NAJPIERW WYHODUJE MI JAJKA, A POTEM MI JE OBETNIE. A tymczasem Bartek się lansuje.

Bart chwali się, jak widać. Bartowi zaś się chwali;) © CheEvara





Foty z RENCY muszą zaistnieć:


Profesjonalny dobór kadr... tfu! KADRU!:D © CheEvara




O, tu też mi o coś chodziło, pewnikiem o architekturę;) © CheEvara




Tu muszę zrobić wtręt – znów na moje usprawiedliwienie – NAPRAWDĘ wszystko staraliśmy się jechać w kompensacji!:) Nawet podzieliliśmy się rolami i Bartek pilnował trasy, a ja tętna. NAPRAWDĘ, Wojciu (kuoooocham Cje!;))

Tu miała być podkładka:

To miał być dokument dla Wojcia, że jadę w strefie jeden © CheEvara


Ale jebany Garmin TEŻ jest przeciwko mnie! Nic nie widać!

Więc! Jedziemy se w tym pierwszym zakresie, ja sobie focę na prawo i lewo, co jest dowodem na to, że ani nie jechaliśmy mocno ani szybko.

To jasne, komu ten domek kibicuje na Euro;) © CheEvara


Wszystko mi się tu podobało. Lubię, lubię, lubię!

Dom puszcza mi okno, tfu! oko! © CheEvara



Takie traski też me like it bardzo very very yes yes, jakby rzekł artysta Młynarski.

Dróżka udaje, że się nie wije pod górę. Nieudanie udaje;) © CheEvara


Rowerowe pozdrowienia były tam normą. Nawet rowerowo międzygatunkowe!

Z góry zjeżdżają se SOSZONY;) © CheEvara


W końcu wjechaliśmy w teren właściwy. Obecność chłopaków z ekipy Golonki na trasie oraz strzałki na drzewach nie pozostawiały wątpliwości. Będziem to jutro jechać. Dziś jednak mogliśmy sobie pozwolić na emocje inne niż rywalizacja. Więc rozglądamy się dużo. I słusznie:

Zachwycił nas dwukolorowy SZTRÓMYK;) © CheEvara



Jutro pewnie nawet tego potocku nie zauważymy:D © CheEvara



Póki co cieszę ryja, jutro na to siły nie będę mieć;) © CheEvara




Ten potok był naprawdę z wodąąąąąąąąąąąąąąąą biało-zielooooną!

O, uchwyciłam ten CÓT de nejczer;) © CheEvara



Gdzieś tutaj właśnie, albo chwilę dalej, jak drepcimy z buta mocno kamienisty zjazd, dzwoni do mnie właśnie Wojtek, który na pewno – gdy skończyliśmy gadać – nie tylko załkał nad moją głupotą, co prawdopodobnie uczynił mocno zaawansowaną ekwilibrystycznie akrobację nazywaną pluciem sobie w brodę (zawsze mnie to zastanawiało, jak to się robi;)) i próbował sobie przypomnieć, co go podkusiło, pobierając taki BETON TRENINGOWY jak ja do teamu.

Od tej chwili tętna pilnuję jak nigdy wcześniej:). Tylko... Ja to robić, gdy mamy tak delikatnie i uporczywie w górę?

Wspinamy się zatem niespiesznie i z mozołem.

Jakoś zapamiętam se na jutro, że za tym zielonym będzie w dół © CheEvara



Naprawdę mocno niesłusznie zapamiętam tę zieloną budę na horyzoncie jako koniec podjazdu, a tam dopiero prawdziwa zabawa się zacznie. Jutro tu wpadnę w spazm.

A dopiero w sumie z tego punktu będzie w dół © CheEvara


W tym miejscu już heblowaliśmy, bo widok nas zachwycił, a cięliśmy zaś szczęśliwie w dół. Korciło, żeby się zatrzymać. I przypozować.

A niech się w tym APSie cieszą;) © CheEvara


Jedni chcą fot, inni nie, jak tu się nie pogubić!:)

Żadnych zdjęć, noł fotos, keine Foto! © CheEvara


Obraziłam się na minutę w takim razie i poszłam odreagować to w roślinność.

To jak nie chcesz foty, to idę szczać:D © CheEvara



A propos szczania, to SZCZałki już są;) © CheEvara


Na koniec zaliczamy ostatnią sekcję w pięknym lesie z obrosłymi zieloniutkim mchem wielkimi kamulcami (we wpisie maratonowym zaprezentuję stamtąd foty), skąd czeka na nas już tylko zjazd zapowiadanymi agrafkami oraz łąką, która to podstępnie kończyć się będzie karkołomną hopą, o czym przekona się jutro JPbike.

Po wszystkim zjeżdżamy do Karpacza, Bartek zaznajamia mnie ze swoimi sekretnymi lokalami:

Uzupełniamy KARBRO © CheEvara


I wracamy te 12 kilometrów do Podgórzyna, już w zasadzie asfaltami, niemal w stylu mazurskim i od razu przypomniał mi się ubiegłoroczny Ełk z Niewe, gdzieśmy właśnie takie dróżynki eksplorowali.


Od razu landszafty piękniejsze © CheEvara



Wróciliśmy do bazy, zadrażnieni jedynie makaronem, który wtrząchnęliśmy do piwka i napotykamy Krzyśka, który nawiązuje kontakt ze swoim Achillesem:

Zastajemy Krzycha w sytuacji ekscentrycznej;) © CheEvara


Postanawiamy, że rowery oporządzimy potem i jedziemy w miacho szukać kolejnego makaronu – można się domyślać, że celując w ptaszarnię, chybimy z tymi kluchami jak nic:)

A potem jedziemy szukać makaronu. Nie udaje się, jak widać;) © CheEvara


Wszędzie tylko drób! © CheEvara


Kluchi w końcu znaleźliśmy, możemy się doktoryzować z mnogości wariacji na temat sposobów podania makaronu:).

I o.

Nie napisałam w treści, że już na początku tej wycieczki klamka reanimowanego wczoraj hamulca zapadła mi się i mój jutrzejszy start stanął pod ogromnym znakiem zapytania. Ja to się wuj na tarczach znam, ale wg Bartka mogłam a) mieć uszkodzone tłoczki, b) za mało płynu hamulcowego c) lekko zużyte klocki (na nówkach może Giga zrobię, na tych, co mam, Mega to absolutny max).

Co się nagimnastykowaliśmy, żebym jednak nie na darmo tu przyjechała! Raz że Bartek napisał esa do Formickiego (jego sklep rowerowy jest nieopodal w Jeleniej Górze), ale o 20-tej to mogliśmy i tak się w zadki cmoknąć, dwa, że ja wydzwoniłam Faścika, który też miał jutro startować, z zapytaniem, czy jakimś może cudem on albo jego ekipa ma nowe klocuchy przy sobie (zaryzykowałam nawet pytanie o strzykawkę do Avidów oraz płyn hamulcowy;)), ale i tu nie miałam za wiele szczęścia, acz Faścik obiecał, że jak rano zdobędę jakimś cudem gdzieś klocki, mam go poinformować, a on postara się przy użyciu płynu samochodowego oraz aptecznej strzykawki start mi jednak umożliwić. Improwizowawszy, znaczy się.

O tyle to wszystko było fajne, że zamiast zwykłego stracha przedstartowego czułam obawę o wystartowanie w ogóle. Chuj tam z tą stówką za wyścig, ja już widziałam Wojtka w laboratorium, jak hoduje dla mnie cztery rzędy jąder, żeby mi je przyszyć, a potem z maniakalnym szałem UJEBAĆ piłą motorową. Po samej dupie.

Tylko ja mogę być tak przygotowana na maraton w ponoć najtrudniejszym miejscu w sezonie.



Komentarze
CheEvara
| 21:03 środa, 4 lipca 2012 | linkuj Nosi mnie jak Janosik, rzuca mnie jak Jarzucak, wozi jak Jawozik. Nic na to Che nie poradzi. I różne dziwne rzeczy widzi:D
Jak na przykład, że ślubuję uroczyście, iż rypie mnie wszystko:)
CheEvara
| 19:49 środa, 4 lipca 2012 | linkuj To o co się rzuca i co się dziwi? Skoro wspomina Olsztyn? :D
CheEvara
| 14:31 środa, 4 lipca 2012 | linkuj Fascik, weżże już pozbieraj paszczękę z terakoty, więcej nie zadzwonię i po sprawie:P

Savil, taka tam fascynacja staromową, żadne naleciałości:)
Savil
| 21:15 wtorek, 3 lipca 2012 | linkuj Skąd wzięło Ci się mówienie "kluchi"? Myślałam, że to taki żart wewnętrzny mojej rodziny, a tu proszę... o.0
Mówimy jeszcze "ribą" i "grzibą" czasami. ^.^

A co do plucia w brodę, to wystarczy splunąć cieknąco w dół, zamiast do przodu ;)
mtbxc
| 08:59 piątek, 29 czerwca 2012 | linkuj Sie doczekacz opisu nie mogę. Podobno rzeź była. A widzę, że w góry to zabieramy fulllla....
CheEvara
| 06:37 piątek, 29 czerwca 2012 | linkuj Wierz mi, że czułam się bezczelnie bezkarna :)
KeenJow
| 22:16 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj Hmmm. Ruhożec czerny z hranolkami, smazynym serem i tatarsko omaską - warto trochę spalić na maratonie, żeby to później wszamać w tych stronach ;)
CheEvara
| 11:11 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj Ja też się dałam nabrać na jego spokojne usposobienie. A on jak Stalin. Opierdoli. A przecież mógłby zabić.
;)
artd70
| 11:10 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj Wojtka znam tylko z widzenia i zawsze sprawiał wrażenie, wyważonego profesjonalisty a tu prosz: furiat-fantasta ;)
CheEvara
| 11:05 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj Widzisz, otóż sytuaNcja miała się nieco inaczej. Chcieliśmy w ptaszarni spożyć kaczkę w mandarynkach. Głuchy kucharz poszedł do stawiku, złapał kaczkę mandarynkę, zadusił i w ten sposób przyoszczędził na cytrusach.
Ot i cała historia.
Iwa
| 11:03 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj To poszukiwanie makaronu wygląda bardziej na szukanie wypuszczonego w innej relacji pawia :D ;)
CheEvara
| 11:03 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj Sol, czyli pozycja na Achillesa to inaczej... DZIDA W DUPIE?:D

artd40, to nie mój pomysł, to Wojtek!:D
artd70
| 08:42 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj Idea hodowania jaj, przyszywania żeby na koniec kastrować piłą mechaniczną - ujęła mnie ;D
Sol
| 08:08 czwartek, 28 czerwca 2012 | linkuj Niestety oboje się mylimy. Umknęło nam, że koń też ma achillesa, więc pozycja jest jak najbardziej normalna. Rzekłbym wręcz książkowa.
CheEvara
| 18:30 środa, 27 czerwca 2012 | linkuj KrzysiekM, co Ty nie powiesz...:P
Dzięki Tobie świat będzie inny, lepszy, myślałeś może, żeby sobie zastrzec prawa do tego odkrycia?:P

Sol, i właśnie dlatego te ćwiczenia Krzyśkowe noszą nazwę EKSCENTRYCZNYCH, jakem rzekła:D

klosiu, w niedzielę wróciłam, bo to ciemne mnie zauroczyło!:)
klosiu
| 16:47 środa, 27 czerwca 2012 | linkuj Hmm, czy struś to jeszcze drób, czy zwierzyna gruba?
Widzę że po maratonie nie byłaś w tej knajpce po raz pierwszy. Nawet miejsce to samo :).
Sol
| 16:30 środa, 27 czerwca 2012 | linkuj Dziwne - zawsze myślałem, że achilles jest z tyłu.
KrzysiekM
| 16:03 środa, 27 czerwca 2012 | linkuj co do zdjęcia garmina, to wystarczyło zrobić pod innym kONtem i byłoby widać co on pokazuje ;) ale co ja tam się znam :P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ygasn
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]