Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

zwykły trip do lub z pracy

Dystans całkowity:19495.35 km (w terenie 1188.78 km; 6.10%)
Czas w ruchu:906:46
Średnia prędkość:21.37 km/h
Maksymalna prędkość:103.70 km/h
Suma podjazdów:34423 m
Maks. tętno maksymalne:193 (166 %)
Maks. tętno średnie:175 (138 %)
Suma kalorii:422939 kcal
Liczba aktywności:348
Średnio na aktywność:56.02 km i 2h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
65.06 km 9.00 km teren
02:47 h 23.37 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:169 ( 86%)
HR avg:135 ( 68%)
Podjazdy:102 m
Kalorie: 1951 kcal

Khótko i sthanowczo na themat

Poniedziałek, 17 września 2012 · dodano: 27.09.2012 | Komentarze 0

No nie mogie wejść w te drugie strefe! Marność nad marnościami, proszę towarzyszy. Więc jadąc jak dupsko wołowe, dokładnie lewy poślad, dotarłam Klaudyno-Radiowem do robo, z której wylazłam z zamiarem zemszczenia się na porannej tętnowej nieudolności. Z zamiarem udanym

Ale albo oram pod wmordęłynd, albo znów mam krzywe tarczulce.


Dane wyjazdu:
60.00 km 8.00 km teren
02:54 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max:156 ( 79%)
HR avg:129 ( 65%)
Podjazdy:151 m
Kalorie: 1726 kcal

Mokry dup

Czwartek, 13 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 0

Otwieram rano jednego zalepialca i przez niegoż stwierdzam radośnie i promiennie, jak na trzynastego dnia miesiąca należy:
MŻY, KURWA.

Rozstaję się niniejszym z ciemnymi pinglami, zakładam czerwone jak armia radziecka szkiełka i obieram do pracy wariant najszybszy. Poprzez miedze, poprzez łąki i poprzez Radiowo (tego pies Pankracy pewnie nie przewidział). Zanim tam jednak dotarłam, zdążyłam szczelnie okryć się błotem dzięki niekończącej się opowieści robót drogowych na Trakcie Królewskim.

Usyfienie owo poprawiam w Klaudynie, gdzie też trwają wykopken (wykopken-cziken) i brodzę z buta w piachu, bo robol prostym umysłem obdarzon, ustawi koparkę, jak mu pasuje, a nie jak by tego pospólstwo chciało, żeby mogło przemknąć na jasną stronę robót wod-kan.

I to, że mży, a raczej, że mżyło (lub też mżAło) rano to jest kreci fiutek przy kohones bawołu (który nie ma oczu). Z roboty wracałam w deszczu absolutnym, który trzymał się mnię jak Ruscy Kaliningradu już do końca trasy dodomowej.

Na moje pytanie, takie dość kardynalne, a brzmiące „na chuj mi błotniki” odpowiedziało łaskawie dwóch skurwysynów w samochodach, którzy – jeden po drugim – na pełnej suce wjebali się w kałużę tak, że dostałam ją dwa razy na siebie.

Nie inna, jak wkurwiona, zła i jeszcze raz wkurwiona dotarłam do domu, gdzie przeprowadziłam dokładnie tę samą operację z praniem rzeczy (trykoty, plecak, buty) jak wczoraj.

Jeśli jutro pada, odmawiam posługi w zakresie wybywania z domu.


Dane wyjazdu:
60.23 km 9.00 km teren
02:47 h 21.64 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:162 ( 82%)
HR avg:132 ( 67%)
Podjazdy:144 m
Kalorie: 1931 kcal

Bez większych imprówmentsów

Środa, 12 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 5

Przynajmniej rano. Poza tym, że szlachetny mój zad podwiezion samochodem został – za sprawą taką, że nie mogłam się odkleić od łóżka. A że wyjęłam z pierwiastka dwa tangensy, wyszło mi, że pełnej trasy na kołach zrobić nie zdołam.

Acz przyznam, że jak Niewowy Aniołże, czyli owoc jego żywota przysmarował mię rano łańcuch, to zyskałam +6 do tempa.

Nie wiem tylko, z kim to dziecko jest w spisku, ale na pewno z kimś HJUDŻ, bo... jaka po robocie trafiła mnię ulewa, to pomyłujtie! Gdybym nie trzaskała trasy przez Sierkierki, to może i by udało mi się zmoknąć jedynie pod domem. Ale ja chciałam nabyć nieco wytrzymałości, no to nabyłam. Wody w majty, w skarpeciochy, wody pod paski garminowskie.

A że znajdowałam się na terenowej ście nad Wisłą, to dostawałam błotem w papę, zamieniając wytrzymałość w zadane na ten dzień sprinty.

Pomysł przebicia się na drugą stronę mostem Grota najmądrzejszy nie był, co dotarło do mnie, jak pełna zawartość pierwszej kałuży znalazła się na moim łbie chwilę po przejeździe tira. W przekonaniu tymże utwierdziły mnie trzy następne ciężarówki, dzięki którym byłam mokra doszczętnie – o ile mogłam być mokra jeszcze bardziej.

Stelepało mi kuper, odziałam się więc w lekko namokniętą, wiezioną w plecaku bluzę i z musu olałam regeneracyjne tempo zadane na przerwy między sprintami.

Prędzej SIEDNĘ do zamrażary, niż se poczłapię w tym deszczu w ciotowatym tempie.

Gdym była całe dwa kilometry od domu, padać przestało. Szkoorv

W kategorii osiąganych prędkości jestem MASTAH. Tym razem Garmin zaliczył mi 322 km/h. Idę na rekord.

A tymczasem popaczam w KRZYNKE, ile mam za to mandatów.

.

Dane wyjazdu:
58.70 km 10.00 km teren
02:39 h 22.15 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:148 ( 75%)
HR avg:125 ( 63%)
Podjazdy:128 m
Kalorie: 1786 kcal

Bardzo mi ta opcja pasuje

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 25.09.2012 | Komentarze 0

Ta dojazdu do pracy. Ta nowa. Nie spotykam na niej NIKOGUŚKO i tak mnie to jara, że choć dystansowo wychodzi mi to krócej, to jednak zostaniemy chyba żęmem i mążą. Czy coś w tę mańkię.

I bardzo jest też fajne, że można jeszcze na krótko, choć KLOŁTSY na długo mają już swoją grzędę w plecaku.

A tak właśnie w temacie niespotykania niemal nikogo na trasie mam sobie okolicznościowy song.




Jeszcze tylko wyciąć góry, zalać doły!;)

Znowu Garmę zlicza mi prędkość pociągów (91 km/h). Albo Cavendisha, który pewnie przejeżdżał też przez Radiowo i być może z tragarzami nawet.



Dane wyjazdu:
96.40 km 11.00 km teren
04:10 h 23.14 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max:165 ( 84%)
HR avg:132 ( 67%)
Podjazdy:160 m
Kalorie: 3006 kcal

Lekkieś mi zamulenie uczyniła w nogach moich

Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 25.09.2012 | Komentarze 0

Ciechanowska Mazovio tym maratonem swojem;).

Tak jakoś bez serc, bez ducha, bez pary w giczołach.

A i tak kilometraż – nieskromny w ogóle – przejechał się był. Bo i dwa razy Bródno nawiedziłam (będę kanonizowana, głęboko w to wierzę!) ku Pani Matce mej i do fabryki wstąpić też musiałam.

Wracałam na wioskie po ciemaku i dodatkowo z Bocialarą w łapie, bo uchwyt wczoraj z kiery zdjęłam i pergolnęłam gdzieś bez pamięci.

Ile osób, którym na wertepach przyświeciłam tymi paroma setkami lumenów w okna, nabawiło się epilepsji, lub też uwierzyło w istnienie kosmity (w gofie) z Roswell, jeszcze nie wiem, trwają badania.


Dane wyjazdu:
86.32 km 9.90 km teren
03:59 h 21.67 km/h:
Maks. pr.:41.90 km/h
Temperatura:20.0
HR max:159 ( 81%)
HR avg:131 ( 66%)
Podjazdy:303 m
Kalorie: 2709 kcal

A dziś trochę fullem więęęęc i trochę nie fullem

Piątek, 7 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 2

Fullem w drodze do- i nie fullem w drodze z-, bo tenże zgarażowałam na przelanie płynu na Dereniowej, odzyskując jednocześnie wyścigówencję.

Zyskałam trzy przełożenia po wymianie linki na tę o prawilnej długości. Nowa jakość, nowa ja!

O tyle to wszystko, ta cała operacja wymiany rowerów było miłe-niemiłe, że fulla upieprzyłam, bo się rozlawszy niebo po południu, ale jakem już Ajirbajk (jak to mówi mazoviowy Jurek) opuszczała, popadywać przestało.

To jak z tym nieszczęściem w szczęściu: żona odeszła, a teściowa została.

Albo na odwrót.


Dane wyjazdu:
65.09 km 7.00 km teren
03:05 h 21.11 km/h:
Maks. pr.:103.70 km/h
Temperatura:22.0
HR max:155 ( 79%)
HR avg:131 ( 66%)
Podjazdy:203 m
Kalorie: 1841 kcal

Fullem dziś więęęęc

Czwartek, 6 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 0

I może i miękko mam pod dupą. Może i tak! Ale chetam się jak na parawielkiej parapardubickiej. Czyli niby chetam się mięśniami, ale tętno w miejscu. Uparcie w pierwszej strefie.

I choćby przyszło tysiąc atletów, to ja tego treningu nie dam rady na tym krowim fullu zrobić. To se choć wyławiam z terenu hopencje i podskakuję se. Tak, że gdzieś tamk pod robotą dobijam damper i po robocie już mi tak miękko pod zadem nie jest. Ne-e.

Zaś jazda szerokiernym fullem ulico Arkuszowo fajna nie jest. Ciasno się robi przy wyprzedzaniu mnie. I nie, nie mnie się ciasno robi. Tym drugim.

Średnia mi wyszła oszałamiająca. Mimo, że znów mam imponującego fał maksa, którego niniejszym wpisuję!:D


Dane wyjazdu:
50.59 km 6.00 km teren
01:53 h 26.86 km/h:
Maks. pr.:44.40 km/h
Temperatura:22.0
HR max:173 ( 88%)
HR avg:145 ( 73%)
Podjazdy:144 m
Kalorie: 1499 kcal

W sumie sprinty są fajne

Środa, 5 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 11

Chociażby dlatego, że można w godzinę i dziesięć minut uszczelyć 36 kilometrów. Innych powodów dla tego, by udzielić temu treningowi mojej sympatii niestety nie znajduję.

Zwłaszcza że mam luzy na pedałże i wyrobione blokałże. Więc czasem mi noga z pedałże WYLATA.

Ale bardzo podoba mi się efekt wolnej głowy wywołany świadomością, że trening już ZDJEŁANY (i to tu, w Polszy!) i po pracy jestem wolna jak zielononóżka.

Co z tego, skoro nie najeżdżę się.
Do serwisu zatargałam wyścigówkę, głównie z uwagi na to, że od Izerskiej Wyrypy mam o kilka przełożeń za mało, no i te posrane hamulce wiecznie nie sztymujące ze mną.

Z Airbike na Dereniowej wydostałam się na Bielany metrem (co ci wszyscy ludzie tacy smutni, wracacie z pracy, kurna!), a potem podebrał mój zad do samochodu najlepszy Niewe na świecie!;)


Dane wyjazdu:
97.44 km 17.50 km teren
04:01 h 24.26 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:167 (137%)
HR avg: (%)
Podjazdy:236 m
Kalorie: 2758 kcal

A se jadę zapoznawczo!

Wtorek, 4 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 0

Znaczy się z Niewe jadę. Ów Niewe pokazuje mi kolejną opcję dojazdową do roboty, „żeby mi się nie znudziło”. No to grzejemy poprzez znany mi Ajzablin, potem prosto gerade aus nach rechts, a nie nach links, czyli na Klaudyn i potem na REJDIJOŁO, czyli Radiowo. Duuuużo w tym wariancie terenu i choć jest pięć kilometrów krótszy od tego, którym lubię cisnąć, to se myślę, że się chyba zaprzyjaźnimy;).

Pan Niewe odstawiwszy mnie pod arbajt (pewnie chciał upewnić się, czy ja w ogóle tam chodzę), pojechał w swoje mańkie.

A ja po tej robocie, do której jednak w ogóle chodzę zamierzałam CZASNĄĆ trening, taki z długą – za przeproszeniem – wyCZymałością. I choć i tak mam daleko do domu, to se tę trasę – za przeproszeniem znów – wydłużyłam wariantem przezursynowskim. I ścieżko-terenowo-nadwiślańskim.

Po wczorajszej siłowni mam mini zakwasy (takie fajne, a nie bolesne do wykrzywu ryja) i przez to mam wrażenie, że sprinty robię na modłę ślimaczą.

Znowu nie umyłam roweru, co zostało zauważone na mieście. Czarny mi napisał esa, że widziano mnie na brudnym Specu, w związku z tym ma pytanie, czy zamierzam wyścigówkę doprowadzić do takiego samego stanu co Centka.

Kurwa, inwanentna pergilacja!:D


Dane wyjazdu:
82.76 km 13.11 km teren
03:31 h 23.53 km/h:
Maks. pr.:45.10 km/h
Temperatura:21.0
HR max:164 ( 83%)
HR avg:138 ( 70%)
Podjazdy:301 m
Kalorie: 2559 kcal

Nie wiem, jak ten tunelo-objazd po modyfikancjach

Poniedziałek, 3 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 4

Więc obrażam się na wersję cało-nadwiślańską w dojeździe do pracy i zwiewam Karową na górę. Już przed weekendem stałam na przejściu dla pieszych przy CN Kopernik i trochę se postałam, zanim któryś z blachoposrańców raczył zwolnić (co z nieprzepisowych tam siedemdziesięciu na godzinę jest chyba kapkę trudniejsze niż z obowiązujących czterdziestu).

Zawsze mnie rozwesela to, że jak sra się droga samochodowa, to lekarstwem na to jest upierdzenie innym życia innym niż samochodziarzom, czyli pieszym i cyklistom. Nie przypominam sobie, żeby – gdy ostatnio ryli DDR na Puławskiej – ktoś zabrał blachoposrańcom (tak mi podpowiada mój rozum gimnazjalistki, dzięki marekoclv za podpowiedź!) jeden z czterech pasów ruchu, żeby ułatwić życie rowerzystom.


Mogę se tę okolicę ominąć, jasne, ale i tak nurtuje mnie, jak bardzo przyjemnie się tam siedzi w ramach na przykład piątkowego popołudnia.