Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

zwykły trip do lub z pracy

Dystans całkowity:19495.35 km (w terenie 1188.78 km; 6.10%)
Czas w ruchu:906:46
Średnia prędkość:21.37 km/h
Maksymalna prędkość:103.70 km/h
Suma podjazdów:34423 m
Maks. tętno maksymalne:193 (166 %)
Maks. tętno średnie:175 (138 %)
Suma kalorii:422939 kcal
Liczba aktywności:348
Średnio na aktywność:56.02 km i 2h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
69.38 km 9.00 km teren
03:00 h 23.13 km/h:
Maks. pr.:49.80 km/h
Temperatura:19.0
HR max:161 ( 82%)
HR avg:135 ( 68%)
Podjazdy:246 m
Kalorie: 1993 kcal

Jak nie fotel na Arkuszowej

Piątek, 31 sierpnia 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 0

To laska na mono. Same dziwadła.
:D
Napisałam do „Przyjaciółki” list z pytaniem, kiedy kuźwa mać skończą ryć ten chędożony Trakt Królewski. Nie ten we Warszawie. TEN LEPSZY. Równoległy do drogi na Sochaczew.

Jak nie zaryję tam w błocie (odbywa się tam ponoć „uporządkowanie gospodarki wodno-kanalizacyjnej”, nie wiem jednak kiedy tak naprawdę, bo niezależnie od pory, o jakiej atakuję tę trasę, panowie permanentnie siedzą i kopcą. I nie, wcale nie asfalt, żeby dziury zalać. Po to kopcą, żeby nic nie robić w tym czasie), to ugrzęznę w piachu.
I paczta.
Ile to człowiek jest w stanie znieść, żeby do roboty dotrzeć!


Dane wyjazdu:
77.76 km 12.00 km teren
03:23 h 22.98 km/h:
Maks. pr.:48.90 km/h
Temperatura:19.0
HR max:164 ( 83%)
HR avg:134 ( 68%)
Podjazdy:302 m
Kalorie: 2096 kcal

Miałam kiedyś Rocket Rony...

Czwartek, 30 sierpnia 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 4

A teraz mam slicki;). Może nie oba, bo z tyłu bardziej, ale robię postępy. Jak wymyślę, w jaki sposób unikać Arkuszowej w dojeździe do pracy, pomyślę o nowych gumofilcach na koła. Na razie kontynuuję proces łysienia (a raczej łysowienia) ich.

Spotkałam ja dziś na Polu Mokotowskim (tym drugim, choć jest jedno;)) szcygana, z którym to pogawędziliśmy o dupach („moje hamulce są do dupy”) i o życiu („pensję też mam małą"), a spotkałam go dokładnie chwilutkę po tym, jakem BRZIDKO bardzo straży miejskiej przed maską na przejściu przemknęła. Wiem, że to było bardzo fe.

Na Arkuszowej ktoś wystawił – pod przystanek autobusowy – fotel. Może to fotel Credit Agricole? USIĄDZIESZ?;)


Dane wyjazdu:
63.10 km 9.00 km teren
02:44 h 23.09 km/h:
Maks. pr.:38.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max:167 ( 85%)
HR avg:133 ( 67%)
Podjazdy:154 m
Kalorie: 1841 kcal

Plany, plany, fajowa jazda!

Środa, 29 sierpnia 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 13

A takeśmy mieli kampinosić z Niewe! I tu, i tam! I poprzez zaborowskie łąki. I przez różnokolorowe szlaki. Oho hoho!

Skończyło się na tym, że ja miejsce wyzysku człowieka, czyli stanowisko pracy opuściłam godnie, a zatem przed czasem po to, żebyśmy jednak nie pokampinosili.

Tyle pamiętam:)


Dane wyjazdu:
85.13 km 11.00 km teren
03:38 h 23.43 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max:164 ( 83%)
HR avg:134 ( 68%)
Podjazdy:213 m
Kalorie: 2447 kcal

Łobię rydę. Yyyyyy, znaczy się Robię Łydę!

Wtorek, 28 sierpnia 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 0

To jest już jakby epopeja, że w żadnym z moich rowerów hamulce nie spełniają swojej roli. Albo spełniają, tylko że zbyt nadgorliwie. W wyścigówce na przykład trą... chociaż... Nieeee, trą to za mało powiedziane. W wyścigówce na przykład te moje hamulce JEBIĄ o tarcze, w związku z czym oram. Oram w terenie, na asfalcie, i jakby noga była ręką, miałabym całkiem niezły bajceps.

Jak już je przeserwisuję, tarcze się wyprostują, to pewnie pięknie będę naginać, dziwko.

;)

Bardzo mnie zbliżająca się jesień, zwiastowana przez rześkość w powietrzu cieszy. Luźniej się na ściechach zrobiło. Rajcuje mnie to nie lada. Mało kto mnie irytuje, jak to się zdarza Andżelinie Dżoli.

Co oczywiście nie oznacza, że mi dupska nie przymroziło, bo jakem wracała przed północą wioskami, lasami z posiadówy u moich LAWLI byłych sąsiadów, to mi łydki zahibernowało. 5 stopni to nie jest już se takie bim bam bom, jakby się wydawało.

Chciałam se z uwagi na przygasającą lampiczkę oszczędzić ciemnego terenu za Borzęcinem i wypadłam na względnie doświetloną ulicę Warszawską. Takiego miałam pomysła racjonalizatorskiego. Tam mój rezerwowy oświetlacz Cateye miał wystarczyć. Bardzo pomogłam sobie tym w uzyskiwaniu v maxa. Jak tylko wjechałam na tęże trasę, dopadł mojej (już dobrze przymrożonej) łydy JEBANY WIELKI PSIUR. Nie na wiochach rzędu Zalesia czy Koczarg. Na Warszawskiej.

Dostał niestety strzała w japę. Pewnie nie ostatni to wiejski posraniec, który przytuli w nos spda.


Dane wyjazdu:
76.06 km 7.10 km teren
03:20 h 22.82 km/h:
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:20.0
HR max:173 ( 91%)
HR avg:134 ( 68%)
Podjazdy:244 m
Kalorie: 2267 kcal

Znowu przeczekuję o poranku

Poniedziałek, 27 sierpnia 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 0

Tak zwany opad atmosferyczny, gwałtowny, wcale nie umiarkowany. Słyszałam w głowie kilka kuszących głosów, żeby może dziś nie moczyć dupy, ale byłby to trzeci nierowerowy dzień (z Violką świętowanie trochę się udało, potem już bez Violki poprawialiśmy z Niewe i tak jakoś weekend ubył z pamięci, zdrajca jeden;)).

Jeszcze jeden kuszący głos namawiał, żeby zostać w domu, gdyż przecież rzężę jak baba w podomce w oknie sanatorium w Barcinku, ale nie miałam podomki, więc jednak wsiadłam na rower i do pracy udałam się ja.

Tym razem dużo asfaltowo, poprzez Latchorzew (miedze) poprzez Blizne (łąki), gdzie znalazłam se minisingielek, który wylatuje na Lazurową.

Już sam poranny dopraco-przejazd wystarczył, bym zgłębiła tajemnicę mojej weekendowej radosności. Jak się nie spotyka głupich ludzi, to nie ma na co kurwić. A tu wystarczyło pięć krów na DDRze spotkać, żebym od razu chciała dusić garotą. Całe te półmózgie watahy ludzkie.


Po robocie całkiem towarzysko udało mi się przemknąć przez miacho. Najpierw, jeszcze w centrum napotkałam na kurierującego Jarka, potem innego znajomego, Maćka przy moście Gdańskim. W obydwoma ZAPDEJTOWALIŚMY wieści o sobie i rozjechalim się, gdzie mielim.

Ogórki Pani Matki ciągle wielce fachowe, kontrolnie zajechałam sprawdzić;)

Podarowana mi (miałam napisać: DOSTANA MI;)) urodzinowo Bocialara bardzo piknie spełnia swą rolę na nocnej pożarówce kampinoskiej. Widzę z daleka wszystkie czające się po krzakach sarenki. I szynszyle. Bo przecież kiedyś szynszylę z Niewe spotkaliśmy:)


Dane wyjazdu:
33.26 km 3.60 km teren
01:29 h 22.42 km/h:
Maks. pr.:37.70 km/h
Temperatura:21.0
HR max:165 ( 84%)
HR avg:133 ( 67%)
Podjazdy: m
Kalorie: 932 kcal

Dlaczego wczoraj nie jeździłam, nie wiem

Piątek, 24 sierpnia 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 16

A może jeździłam, ale bez Garmęna?
A może z pieskiem?
Lub też może bez pieska?

A może nie jeździłam, bo głupio tak z dziurą zamiast gardła?

Tyle pytań...

Skromnie dziś kilometrażowo, bo taka jedna Violka, do której Wudżek Dżi-jaj-dżoł strzyka ze swoich ślinianek, a przynajmniej do jej zdjęcia, wzięła i wreszcie z sukcesem wyszukała sobie dżob, co należało uczcić.

Zatem ja po robocie porzuciłam rower na Bródnie, tamże czekała już w swojej cytrynie Vajola i pojechałyśmy do Domu Złego zniszczyć zdrowia nasze, ale z całkiem szlachetnej okazji;)


Dane wyjazdu:
77.56 km 12.07 km teren
03:40 h 21.15 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:149 ( 63%)
HR avg:126 ( 64%)
Podjazdy:283 m
Kalorie: 2158 kcal

Idzie burza, bo jej się wydłuża

Środa, 22 sierpnia 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 15

A raczej burza była, raniuśko, co całkiem perwersyjnie i wygodnicko przeczekałam w domu. Udało mi się mostek wyściubić z chaty już w pełnym słońcu, co w ogóle nie gwarantowało upieprzenia się po drodze. Się i napędu, bo zachciało mi się Kampinosem orać. Coś jest w tamtejszym piachu, że oblepia (jak kokon), zgrzyta (jak krzywe zęby) i wkurwia (jak Piotr Kraśko).


Skoro tak, poprawiłam tę napędową beznadzieję po pracy, zażywając nadwiślańskiego terenu.

Płuca i głos mam nadal na innej szerokości geograficznej. Innej niż ja.

Jestem ciekawa, kiedy kogoś pierdolnie któryś z samochodów na tym genialnym objeździe tunelu Wisłostrady. Jest to tak mądrze poprowadzone, że niestety można tu mówić o kwestii czasu jedynie.


A i jeszcze jeden pe.es. Nie wiem, co mam wpisać w pole v max. Garmin mi zliczył 134 km/h. Drogie Bravo, co robić, co wpisać? Wujku Tusku, jak z tym żyć?


Dane wyjazdu:
94.12 km 13.60 km teren
04:22 h 21.55 km/h:
Maks. pr.:43.30 km/h
Temperatura:24.0
HR max:160 ( 81%)
HR avg:131 ( 66%)
Podjazdy:334 m
Kalorie: 2447 kcal

Po pedałże

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 4

I nie tylko. Bo chyba też po łańcuch. Okaże się jednakowoż, że sprawa tych pedałże nie będzie taka pilna, gdyż wymienieniu ulegną za trzy tygodnie;).

Ale Airbike na Mangalia odwiedziłam. By je nabyć. Aby poleżały trzy tygodnie w garażen-cziken;).

Niezależnie od tego nawiedziłam takoż i moją Panią Matkę nadobną, namiętnie konserwującą dla swojej wyrodnej córki ogórki-tralalurki. Wciągnęłam słoja trzy czwarte, gdyby było Monte, poprawiłabym to Monte, ale nie było, więc obrałam kurs na wioskie.

Wyszedł mi dziś bardzo towarzyski dzień, bo rano na Gwiaździstej spotkałam Kasię Laskowską (podobnie jak i mua – wcześniej APS;)) i gadając na bezdechu, dotarłyśmy (grzejąc jak na maratonie) do centrum.

Zaś od Pani Matki bródnowskiej zgarnęła mnie Karolajna W Potrzebie, tośmy pokręciły parę kilo tugieda po to, bym na sam koniec zjechała się w Lipkowie z Niewe.

A gdzie gardło, krtań i głos zostawiłam to nie wiem. Pewnie w Izerach na którymś zjeździe. Albo w tej śwkieradowskiej knajpie z lanym Piastem, który naprawia przerzutki;)


Dane wyjazdu:
39.79 km 4.40 km teren
01:41 h 23.64 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max:162 ( 82%)
HR avg:136 ( 69%)
Podjazdy:135 m
Kalorie: 1311 kcal

Co ja se wyobrażałam, to ne wem

Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 30.08.2012 | Komentarze 1

Się mię zaś wydawało, że jakem zmieniła miejsce zamięszkania, to teraz będę tłuc te kilometry bez litości. Po ryju, po nerach, bez opamiętania tłuc.

A póki co to jak nie przestoje weekendowe w jeżdżeniu, to jakieś takie li jedynie pizdryki kilometrażowe. Aż żal wpis robić;).



Dane wyjazdu:
43.46 km 10.00 km teren
02:16 h 19.17 km/h:
Maks. pr.:44.60 km/h
Temperatura:22.0
HR max:185 ( 94%)
HR avg:175 ( 89%)
Podjazdy:214 m
Kalorie: 1377 kcal

Nowy sprawdzian, nowe możliwości. Jakby się dało.

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · dodano: 30.08.2012 | Komentarze 2

Nie wszystko złoto, co... na zębach świeci, że sobie tak pozwolę krotochwilnie z nowoczesnego przysłowia Wam wyjechać, jak z czachy jakiejś.

Nie każdy test wydolnościowy robiony przez fachowców to cud, miód i orzeszki ziemne. Tak Wam zagaję.

Ja na przykład prawdopodobnie zyskałam na takim nietanim teście źle rozpisane zakresy tętna, w związku z czem kariera sportowa od jakiegoś czasu idzie mi jak mniej więcej po zastygającej smole.

Naradziliśmy się zatem z Wojciem, że wracamy to the roots i testy robimy sobie sami.

Znalazłam się więc w poniedziałek rano (weekend kapinkę mi zginął gdzieś w czeluściach pamięci, co urodziny, to urodziny;)) w Dżabłonnie, na mojej LAWLI rundzie, gdzie ja se strzelałam dwa dwupętlowe sprawdziany, a Niewe zapisywał moje zeznania.

A sprawdzian to ja jadę o tak O! © CheEvara



Po tym wszystkim już w Warszawie przypomniało mi się, że ustawiałam się gdzieś na jakiś wywiad, co bardzo konweniowało z tym, że Niewe podrzucił mię do roboty. Na bicyklu z Jabłonny bym nieszczególnie zdążyła.

Na wywiadzie zaś usłyszałam od dwóch śpiewających młodzieńców, że mam OSZAŁAMIAJĄCE TRYKOTY, co zaprogramowało mnie wesołością na resztę dnia.

Powiedzmy.