Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
96.69 km 85.21 km teren
04:06 h 23.58 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max:175 ( 91%)
HR avg:152 ( 79%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1932 kcal

Przeciąganko po Kampinosie

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 23.05.2011 | Komentarze 10

O kurna, trochę z tej wycieczki zrobiła się wyrypa. Czworo świrów ustawiło się, aby przejechać stówkę w terenie. Byłam ja, czyli Evara Che, był Niewe, dołączył Radek i Adam na tłenti najnerze Treka i do tego FULLU. Dzięki temu ostatniemu złamałam swoje umysłowe stereotypy na temat jazdy na dwudziestkach dziewiątkach. Byłam przekonana, że taki rower to jest zwykła niezwrotna krowa, którą ciężko rozpędzić i jakieś osiem razy trudniej nią skręcać.

Jaką ŻEŚ się durną urodziła, taką zemrzesz, Evaro.

Nic bowiem bardziej mylnego. Wszystko w tym bicyklu jest tak skalibrowane, żeby po pierwsze odczuwać komfort, bo drugie, żeby było wygodnie, a po trzecie, żeby zajebiście się jechało. Wypas.

Kierownikiem naszej wycieczki okrzyknął się samozwańczo Niewe, który posiadał mapę Kampinosu – ja NADAL uważam, że nie sztuka przemierzać Kampinos z mapą tegoż. Wyzwaniem i siekierką byłoby przejechać KaPeeN z mapą na przykład Zimbabwe – oraz jakąś tam wiedzę w terenie. Po piątkowej ustawce na nadwiślańskiej ścieżce imienia Obcego17 z lekka tej wiedzy nie dowierzałam. Ale wszystko wypadło wzorowo.

Niewe robił też za fotografa i całkiem całkiem podołał tej misji:

Nie wiem, kto, ale ktoś przepięknie opisał sens życia Che:D © CheEvara



Fotograf zawsze ma przesrane, bo nie ma go w kadrze:) © CheEvara



No dobra, wszystko BYŁOBY wzorowo, gdyby nie chore tempo, w jakim tę wycieczkę zrobiliśmy. Bo już po planowaniu okazało się, że Adam musi kole 15:30 wrócić na rodziny łono. I dzięki temu moje wyobrażenie tego dnia rymsnęło o bruk z kocimi łbami jak ten fortepian Szopena. Znaczy się rymsnęło jak fortepian, a nie rymsnęło jak kocimi łbami.
Bo ja sobie to wymarzyłam tak, że zaczynamy od powitalnego piwa (wypełniono), dosiadamy rowerów (wypełniono), katujemy trochę terenu, robimy przerwę na leniwe wypicie bro na trawce, znowu katujemy teren, znowu sielanka, jeszcze raz teren, kolejna idylla, teren i czynność powtórzyć tak jeszcze z pięć razy i jesteśmy nawaleni jak worek gwoździ. A wyszło tak, że przystanki zrobiliśmy dwa i zapierniczaliśmy po tym lesie jak w zadach zasoleni. Jakby niezbyt byłam przygotowana na takie zderzenie z rzeczywistością.


Takie mylące foto niezwiązane ani z poprzednim akapitem, ani z następnym:D

Chyba, że ustawi się statyw z dwóch rowerów, to i fotograf się załapie © CheEvara




I pewnie dlatego całkiem spektakularnie odcięło mi prąd w trakcie tej wyrypy. Poczułam się jak takie miasto nocą, już dobrze po północy, któremu wyłącza się światła. I gasną najpierw oświetlenia mostów (moje ręce – nie miałam siły trzymać kierę), potem latarnie przy co mniej obleganych arteriach (syndrom waty w nogach), w końcu zostają tylko czerwone światełka na iglicach (alarm energetyczny w zakończeniach nerwowych i dość czytelny sygnał ze strony organizmu, który pokrótce można opisać jako „wal się na ryj, lebiodo, bez paliwa nie jadę. Daj mi jakieś raketfjułel”. Wypaliłam dosłownie wszystko. Banan odrobinę mnie uratował, ale kręciłam już potem bez komfortu. A Radek popier*tyndalał bez litości, koks jeden.

Jednak nie to było najgorsze.

Najstraszniejsze i najbardziej przerażające są te hordy monstrualnej wielkości komarów, których jest – jak nas poinformował Niewe – w samym Kampinosie 112 GA-TUN-KÓW. Jezuśku na niebiesiech, jaki te suki robiły nalot! Jeżeli nie jechało się szybciej niż 15 km/h, natychmiast dopadała nas inwazja tych latających, bzyczących sans-ofde-biczes. I teraz se zwizualizujcie pokonywanie w takim towarzystwie podjazdów. Jak ja marzyłam wtedy o miotaczu ognia! DRAMAT I MASAKRACJA ORAZ tradżedy!

Summa summarum tak:
1) trasa zajebcza, ciekawa, pełna świetnych krętych singli, zjazdów, podjazdów
2) stanowczo za mało piwa
3) zaliczyłam trzy piękne wywroty: jedną ścinającą drzewo, drugą CHOLERNIE niebezpieczną na asfalcie, po której jestem tylko poobcierana, żadnych zdarć, mięska na wierzchu, tylko siniaki - krótko mówiąc CUD! - a i tak bardziej interesowało mnie, co z fullem, czy nie przyrysowałam, nie powyginałam, itepe; oraz trzecią w piachu, w którym jak ostatni kretyn zamiast zredukować przerzutę, to sobie dołożyłam. I zaryłam, nabierając do plecaka na oko półtorej tony piasku.
4) stanowczo za mało piwa
5) po tej turlance na fullu nie wyobrażam sobie przyjechać do Kampinosu na sztywniaku
6) zdecydowanie za mało piwa
7) no dobra, niech stracę – Niewe jest zajebisty, Radek jest fajny nie mniej, Adam fajny jest też. Takoż i jego tłentinajner.

Z telefonowego giepeesa wyszło mi, że uczyniliśmy 96 kilometrów. Ile w tym było asfaltu, bo trochę było, nie umiem wyklikać. Może u Niewe będzie info.

Lubcie to.

:D

Bo ja najbardziej lubię o to:

Kasztelańskie robi za ładowarkę © CheEvara


Trzeba by to przeciąganko powtórzyć. Z miotaczem ognia koniecznie.
Kategoria >50 km, fullik, trening



Komentarze
CheEvara
| 13:12 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj Niewe, dlatego też podpowiedziałam Ci to:D
Niewe
| 13:01 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj Bo ja jestem za mało rozgarnięty, żeby samemu coś wymyślić.
CheEvara
| 12:56 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj Hehehe, czy taka FAJNA to nie wiem, pogadaj z Niewe, bo on nawet twierdzi, że zajebista. I nie ma to nic wspólnego z tym, że taką tezę SAMA SE zapodałam na blogu, a Niewe to tylko powtarza:D
Ksiegowy
| 12:51 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj A ja po raz kolejny dochodzę do wniosku, że cholernie Fajna z Ciebie Laska CHE! Domagam się więcej Ciebie w mediach wśród mijanych obcych twarzy na ulicach Warszawy i wśród Napiętych łydek pożeraczy ka em ow ych lasek na trasie!!!
CheEvara
| 08:42 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj mors, nie bój, nie bój, do Ciebie też dolecą:P
Właśniem dała na mszę w tej intencji, sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie:D:D:D
Niewe
| 06:53 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj mors: Ale rozumiem, że tą jedną jedyną ubiłeś i teraz nie ma żadnej?
mors
| 22:07 poniedziałek, 23 maja 2011 | linkuj A w żagańskich rewirach cud! Brak komarów! Nawet brocząc w leśnych bagnach spotkałem tylko 1 s(zt)ukę!
CheEvara
| 09:30 poniedziałek, 23 maja 2011 | linkuj No ten odczyt z gie-p(e)sa dziwnym jest, wydaje mi się, że asfaltu było więcej niż te jedenaście kilo. Albo może... Co ja mogę wiedzieć o terenie:D
Niewe
| 09:27 poniedziałek, 23 maja 2011 | linkuj Mi wyszło mniej kilo z licznika. Ciekawe, bo zazwyczaj to gpsy zaokrąglają w dół.
A w ogóle to widzę, że trwa seryjna produkcja wpisów. Jak tak dalej pójdziesz takim tempem to zaczniesz dodawać wpisy z jazd, których jeszcze nie odbyłaś :)
Foty idom na majla.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa dzaja
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]