Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
119.31 km 82.19 km teren
05:47 h 20.63 km/h:
Maks. pr.:50.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:134 ( 69%)
Podjazdy:277 m
Kalorie: 2411 kcal

Powrót do Kampinosu

Środa, 25 maja 2011 · dodano: 27.05.2011 | Komentarze 19

A niby mówi się „a teraz skup się, bo dubla nie będzie”. Mogło takie zdanie paść w sobotę, po kampinoskiej piaskowo-komarowo-podjazdowej rzeźni. A tu proszę, dubel udał się i to już w środę tyle, że to taki okrojony pod względem składu dubel, po drugie był dokładnie taki, jak to miało być w sobotę – z licznymi przystankami na uzupełnienie karbohydratów (chemiczne pieprzenie – co ja będę kitować: BROWARÓW).

Wyprawa iście epicka.

A zaczęło się od tego, że musiałam w środę wziąć dej of. Po załatwieniu spraw, dla których dzień tenże musiał stać pod znakiem wolności , skrzyknęliśmy się z Niewe.
Paczpan, jak to dwa chlory się telepatycznie porozumieją. Gdyż Niewe wolne tego dnia posiadał też.

Magnificio.

Zajechałam zatem punktualnie 19 minut później, niż się umówilim na te jego podkampinoskie kwatery, gdzie powitał mnie w progu Monte i Kasztelańskim. I już w tym momencie odechciało mi się zapieprzania po lesie. Co to ja, lasu nie widziałam?? Całe niepełnoletnie życie wychowałam się w lesie. I to bez Monte i bez Kasztelańskiego. Stoczyłam z własnym leniwym wnętrzem walkę straszliwą.

Podczas, gdy wchłaniałam powitalny zestaw obowiązkowy, czyli i Monte i Kasztelańskie, udawałam, że słucham wykładu Niewe o tym, jaką trasę wymyślił.
Państwo wybaczą, ale jak tylko mój wewnętrzny arystokratyczny procesor zakuma, że piję piwo/jem Monte, od razu odłącza mi 70% styków w przodoczaszce i zostawia tylko te, których zadaniem jest przewodzić przyjemne bodźce.

Przestaję wtedy kontaktować. Łatwo to rozpoznać, bo jęczę i stękam. Jak jem Monte, to dodatkowo słychać rozpaczliwe stukanie łyżeczki o pustoszejące SKANDALICZNIE ZA SZYBKO opakowanko.

W pracy na ten przykład już wiedzą, że nie ma co drzeć mordy w moim kierunku, kiedy smaruję się od środka Monte. Nie dociera do mnie KOMPLETNIE nic. Oficjalnie nie dociera. Bo oczywiście prewencyjnie pozostawiam w stanie względnej uwagi ośrodek mózgu zwany „Skur*wielem” i skrzętnie odnotowuję, kto zakłócał mi tę błogą chwilę. A potem przez miesiąc mam gotowego kozła ofiarnego, na którym się wyżywam… tfu! Którego oduczam zachowań nieopłacalnych.


No i ponieważ z wykładu o topografii Kampinosu nie zrozumiałam nic (w sumie nie można zrozumieć czegoś, czego się nie słuchało), Niewe musiał „czynność powtórzyć”. Chyba tylko dlatego skupiłam rozum na tym, co mówi, bo wszystko pokazywał na mapie, a ja mam pierdolca na punkcie map.

JAKOŚ się zebraliśmy na te rowery. W sumie perspektywa wypicia następnego piwa po lekutkim ujechaniu się też była zacna i z rodzaju tych kuszących. To pojechaliśmy. Trochę czerwonym szlakiem, trochę niebieskim. I chyba nie w tej kolejności. Pewnie i Niewe będzie nieco bardziej fachowy opis.
Ja jedynie mogę zaproponować, żeby przeprowadzić oznaczeniową rewolucję w Kampinosie. I tam, gdzie ledwie można zmielić tę kuwetę piaszczystą, oznaczyć szlak kolorem PIASKOWYM. Lub też beżowym, ewentualnie EKRI. No umówmy się! W sumie cielisty też podejdzie.

Ponieważ nie ma co brandzlować się nad opisem trasy, bo Kampinos to i podjazdy i piasek i komary i zajebiste singielki, opowiem Państwu o pierwszym przystanku. I o następnych też.

PIWO NA POLANIE

Po skatowaniu trzydziestu kilosów zakupiliśmy w sklepie po Kasztelańskim (jednym!! No debile!) i zajechalim na polankie, gdzie i ognisko można rozhajcować. Na tejże polance uciekło nam dooooobre pół godziny z życia. Delektowaliśmy się wytworem niepasteryzacji, dowodem na istnienie dobrego Pana na niebiesiech, no wżłopaliśmy to piwo migusiem. Słoneczko doopalało nasze farmerskie opalenizny, żaden latający skurwysyn nas nie śmiał niepokoić, idylla, sielanka, Świtezianka.

I bez Żubra dobrze jest czekać na polanie;) © CheEvara


JAKOŚ z powrotem znowu załadowaliśmy się na rowery. Aby minąwszy Grodzisko Zamczysko:

Próba zjazdu ze schodów zakończona spękaniem:D © CheEvara


dojechać do celu zwanego:

PIWO POD SKLEPEM

A konkretnie dwa. I konkretnie pod sklepem w Górkach. O tym, jak te dwa piwa zabiły wszelkie moje cechy motoryczne, napiszę kiedyś dytyramb z zachowaniem rymu białego. Jak wsiadaliśmy po tymże spożyciu na rowery, byłam jeszcze kozak i gieroj. Jak tylko wjechaliśmy z powrotem do lasu, poczułam się jak byt astralny. Nie wiem, kto i jakim cudem kierował rowerem i pedałował, bo na pewno nie mogłam to być ja. Ja latałam gdzieś ponad tym.
Byłam już koncertowo zważona.
Że nie ścięłam żadnego drzewa to mistycyzm jakiś.
Że nie wypadłam z singla – wręcz Fatima i roniąca łzy fluorescencyjna Maryjka. Z odkręcaną główką.

Okazało się, że nie jestem w moim stanie taka osamotniona, bo Niewe zeznał, że RÓWNIEŻ jest naprany jak pułk wojska na przepustce. Szkoda tylko, że napierniczał na tym rowerze jak szynszyla jakaś. Skrzyżowana z borsukiem. I nie wykazywał oznak.

- Fropesnojalista – pomyślałam, przejęzyczając się NAWET W MYŚLACH z tego upojenia. Zanim zeznał, że jest tak samo ugotowany, jako i ja.

Poratowaliśmy się batonami, podczas czego wysnułam wielce naukową teorię, że ścięło nas dlategóż, iż nasze głodne organizmy wyciągnęły z piwa wszelkie węgle, przerobiły na enerdżi-raketfjuel i został już tylko alkohol. Który zawodowo i profesjonalnie załatwił nas, leszczy. Nawet słyszałam jego, tego ALKOHULU, głos z offu, gdy mówił: Achtung, SZCZAWIE.

Batony względnie pomogły. Na tyle, żeby dotrzeć do Roztoki na piwo. A jakże. Nie mogliśmy sobie odmówić browczyka zaserwowanego z kija.

I to był przystanek trzeci. PIWO W ROZTOCE.

Bo tak naprawdę to drugie piwo w Górkach zrobiliśmy na okoliczność przykrej ewentualności, iż pani sklepowa/barowa/ nie da od tyłu, gdyż zamkniętym bar będzie.
- To jeszcze po jednym? W razie gdyby Roztoka była nieczynna – zagaił wtedy, w Górkach, Niewe.
- Boże! Uchowaj nas Panie! – rzekła Che.

Na szczęście piwo w Górkach nie zmarnowało się, a nawet profesjonalnie wykonało swoją robotę, poniewierając moim jestestwem od jednej łaty piachu do drugiego zjazdu po korzeniach.
A w Roztoce Pan nas uchował i wyszynk działał w najlepsze.

Bro tam wypiliśmy duszkiem, bo wszystkie te komary i muszki, które mogłyby atakować na polance, czyli na pistopie nr 1, a nie atakowały, bo ich tam nie było, BYŁY WŁAŚNIE TUTAJ.

Ostatnich dziesięciu kilometrów do chaty Niewe, niestety, nie pamiętam.

Nie umiem też osadzić w czasie, a raczej w międzyczasie, lub też międzyprzystanku, sześciu podejść do zrobienia foty dwóch chlorów w ruchu. Czyli my niby zasuwamy, a aparat metodą samozadowalacza cyka nam zdjęcie. Sześć razy kurna robiliśmy to samo. Przejazd, zawrotka, sprawdzenie aparatu, konstatacja „ni chuja, jeszcze raz”, rozpęd, przejazd, zawrotka, itepe, i tak sześć, SZEŚĆ razy, Wysoki Sądzie.

A oto efekty :D
Wystarczyło poprosić jakiegoś susła o zrobienie nam foty. © CheEvara



Z żalem muszę przyznać, że nie ZDANŻAŁAM za Niewe. Ale oczywiście nie jest to wina mojej formy i złego prowadzenia się, a tego, że jechałam na fullu i miałam NIE TAKE opony. I niech mi ktoś kurna mruknie, że to nie ma żadnego znaczenia. Naubliżam, a potem ubiję!


Fajna ta środa była. Taka jak sobota. Bo sobota też była i jest fajna.


I już tradycyjnie - dostanę foty, to ubarwię tenże wpis:)


Komentarze
CheEvara
| 10:18 poniedziałek, 30 maja 2011 | linkuj marcinwz, jest to niezwykle cenna dla mnie informacja;D
marcinwz
| 09:34 poniedziałek, 30 maja 2011 | linkuj HA, moje strony. Sklep w Górkach jest bardzo przyjazny rowerzystom, nawet o 21-22 otworzą, żeby przyjąć spragnionych rowerzystów ;)
obcy17
| 13:45 piątek, 27 maja 2011 | linkuj "-Był ktoś przed nami???"
"-Tak!! Polacy!"
"-Dali Wam coś?"
"-Tak! Wszyscy równo od nich dostali.... Nazwali to jakoś tak dziwnie.... wpierdol czy coś!"
CheEvara
| 11:22 piątek, 27 maja 2011 | linkuj Poproszę chyba Błażeja o opcję klikania w lubienie danego komentarza :D
Niewe
| 11:20 piątek, 27 maja 2011 | linkuj obcy17: Jak ci tak bardzo zależy,to ci mogę spuścić przysłowiowy wpierdol ;)
CheEvara
| 11:09 piątek, 27 maja 2011 | linkuj Napisałam już przecież, że NIE PAMIĘTAM :D:D
obcy17
| 11:06 piątek, 27 maja 2011 | linkuj a ten dziwny dugoplanowy bicykl w lansie nie przeszkadza?? Tak!! Mam na myśli tego szarego, smutnego KONiA :P
CheEvara
| 10:51 piątek, 27 maja 2011 | linkuj Jak rezus, powiadasz... No bo... KTO BOGATEMU ZABRONI?? :D
obcy17
| 10:47 piątek, 27 maja 2011 | linkuj ale się buja "jak jakiś pierd...lony rezus" :)
CheEvara
| 10:41 piątek, 27 maja 2011 | linkuj Mój full jest zdecydowanie i jednym i drugim :P:P
obcy17
| 10:40 piątek, 27 maja 2011 | linkuj Piękność i bestia??? Tyko "who is who" ????
CheEvara
| 10:18 piątek, 27 maja 2011 | linkuj Rafall, a nawet po paru batonach z musli!:D
Rafall
| 10:17 piątek, 27 maja 2011 | linkuj Potwierdza się, że najlepsze imprezki są jednak po paru... i tu do wyboru: piwkach, kielichach, butelkach itp ;))
Niewe
| 10:16 piątek, 27 maja 2011 | linkuj uri90: To by było zbyt proste :)
CheEvara
| 10:12 piątek, 27 maja 2011 | linkuj A widzisz uri90, aparat Niewe ma taką funkcję, że z sześciu cykniętych fot, dokładnie sześć było dobrych, co widać na załączonymż obrazkuż.
;)
uri90
| 10:10 piątek, 27 maja 2011 | linkuj ja mam w aparacie funkcje taką, że jak włącze samowyzwalacz to mi cyka np 5 zdjec albo 10 zależy ile ustawie :)
i wtedy wybierasz jedno dobe z tych 10 :)
pozdrawiam
tomski
| 09:55 piątek, 27 maja 2011 | linkuj wiem wiem :) dziś odbieram 29era, jak masz ochotę możesz już dziś się na nim przejechać :D
CheEvara
| 09:51 piątek, 27 maja 2011 | linkuj Wierz mi, że mam to w dupie:D
W sensie, że to, kto w czym jest pierwszy;))
Jeżdżę, bo lubię, a jeżdżę dużo, bo lubię bardzo. Zresztą przecież sam to wiesz;)
tomski
| 09:45 piątek, 27 maja 2011 | linkuj aach, ale zacięty bój o prymat w tym miesiącu toczysz z Elizą... Nawet day off bierzecie tego samego dnia :D
a mówiłem Ci, że Eliza jest mocna :-))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zdraz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]