Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
48.96 km 40.00 km teren
03:54 h 12.55 km/h:
Maks. pr.:48.50 km/h
Temperatura:16.0
HR max:173 ( 90%)
HR avg:137 ( 71%)
Podjazdy:1505 m
Kalorie: 2132 kcal

Dżałorki dzień drugi!

Piątek, 22 lipca 2011 · dodano: 28.07.2011 | Komentarze 23

Po mocno rowerowym czwartku i upojnym wieczorze towarzystwo nie wstało zbyt świeże:D Ja i Niewe na krzywy ryj wbiliśmy się na śniadanie, którego rozwinięcie każdego już poranka wyglądało tak samo: reanimacyjne piwo, mycie rowerów połączone z piwem tym razem w wersji pielęgnacyjnej i powiązane ze zbiorowym… sztachaniem się Brunoxem i na koniec jeszcze jedno piwo.
Za symboliczną butelkę Kasztelańskiego udzielałam chłopakom technicznych porad:

Zajebista kompozycja, muszę przyznać;) © CheEvara



Tym razem skład wyprawowy uszczuplił się nam i w trzy osoby: Niewe, Goro i mua pojechaliśmy – wedle przewodniczej woli Kierownika Eskapady, Gora – zdobyć Prehybę (1175 m n.p.m.). Pora była rzeźnicko wczesna, bo ruszyliśmy JUŻ o godzinie trzynastej. Myślę, że właśnie to odstraszyło Rootera. Już na zdjęciu powyższym wykazuje żadne oznaki aktywności. Jakby się chłopak nie wyspał:).

Rowerowy szlak prowadzący ze Szczawnicy na Prehybę (wiem, że po polsku to Przehyba, ale mnie bardziej podoba się zruszczenie) był tak przejezdy jak trasa pamiętnego maratonu w Szydłowcu. Chyba, że ów rowerowy szlak przeznaczony był wyłącznie dla rowerów wyposażonych w czekany i w tak zwane wciągarki. No bo, wybaczcie, moi mili:

Wspinanko na Prehybę. Szkoda, że rowerowy szlak ma mało wspólnego z przejezdnością;) © CheEvara


Na szczyt docieramy bardziej zmęczeni tym wciąganiem rowerów niż rzeczywistym podjazdem. I nawet nie chodzi o to, że nie było mocy w nogach, żeby to podjechać, ale rozpieprzony przez wycinkę drzew szlak rowerowy, dodatkowo urozmaicony klejącym się jak surowe ciasto drożdżowe błotem weryfikował wszystko. Nie wspomnę już o tym, że padający PRZYNAJMNIEJ od naszego przyjazdu deszcz zrobił z kamieni i korzeni ślizgawkę.

Schronisko na Prehybie, nie widać w sumie, że się uchetaliśmy;) © CheEvara


W schronisku pustki. Poza nami i innym rowerzystą, który wjechał na Prehybę asfaltem (pfffffffffff) i który cyknął nam powyższe zdjęcie; oraz poza panią na kuchni nie było nikogo. Na należne nam naleśniki i piwko rzuciliśmy się NIESTETY w kolejności wydania. Czyli Niewe, Goro i ja:D Ale z piwem UPORALIŚMY się w tempie podobnym.

Galeria trzech chlorów, tyrzech kasków oraz trzech piw;) © CheEvara


Nażarci, acz w sumie niedojedzeni – nie wiem, co jest w tych górach, ale ja tam byłam ciągle głodna! - skierowaliśmy bajsikle w stronę Rytra. Teraz czekał nas zjazd. Kamienisto-błotno-korzenny. Dzieło Szatana wręcz. Niewe walczył ze ślizgiem tylnej zjechanej opony, ja – mimo posiadania fulla – z cykorem, a Goro...

GORO WALCZYŁ ZE SWOIMI SKŁONNOŚCIAMI DYDAKTYCZNYMI.

Na żółtym szlaku DYDAKTYCZNYM można było NAUCZYĆ SIĘ techniki © CheEvara


Bo, kochani moi. Idziemy se w dół. Jak wskazuje obrazek. Bo się nie da zjechać. Idzie najpierw Goro, potem ja, na końcu Niewe, kóry strzela nam kompromitujące zdjęcia, jak sprowadzamy te rowery, zamiast na nich zjechać. Idziemy se takim wydrążonym tunelikiem, wypełnionym: kamieniami, korzeniami oraz błotem, a pośrodku tego wszystkiego leci se korytko. W którym – jakby się wpadło na pełnej prędkości, czyli na tak zwanej koorvie – już na pierwszym kamieniu można by wykonać klasyczne OTB. Ewidentnie Goro jest zafascynowany obłością kamieni. Bo odwraca się do nas i tonem przemowy profesora z ambony wygłasza nam tekst:

SPÓJRZCIE, JAK TU POPRZEZ WIEKI WODA DRĄŻY SKAŁY

Nie mija sekunda, a ja na to dostaję takiej głupawki, że ledwo jestem w stanie utrzymać fulla. Rżę jak kobyłka Piłsudskiego. Za mną w przeraźliwy brecht wpada Niewe. Komizm sytuacji dociera do samego autora, który – naprawdę niewiele brakowało – zara zacznie nam pokazywać wykresy, jak to POPRZEZ WIEKI woda drąży te skały.

Jak już się obśmialiśmy jak te dzikie norki Izydorki, jęliśmy kontynuować schodzenie, czasem zbieganie, czasem zjazd na butach. W sumie, moglibyście zapytać, po co nam tam były rowery. A one przydały się do...
podpierania!
Jak te kijki do NORKI ŁOKI.

Nastąpił postój na oddanie naturze, to co naturze lub też naturalne. Czyli przetworzone prehybskie piwo . Znów Goro okazał się werbalnym sponsorem tej imprezki, bo wypowiedziawszy słowa:

TO TERAZ DRĄŻYŁ BĘDĘ JA

oddalił się w celu wiadomym.

Potem udało się wskoczyć na rowery, by choć poudawać sprawnych technicznie kolarzy górskich, jak o ta pani, o:

A jednak zjeżdżam:D © CheEvara


i asfaltem dotarliśmy do Piwnicznej, po drodze próbując GAZOWANEJ Piwniczanki:

Nie dość, że gazowana, to jeszcze waliła dżajkiem © CheEvara


I pojechaliśmy na obiad. Obżarliśmy się jak nie powiem jakie zwierzęta z kontaktem elektrycznym na giembie, a że sam obiad nam nie wystarczył, dobiliśmy się hambuksami. To żarcie doszczętnie zniszczyło nasze cechy motoryczne. A tu jeszcze trza było zdobyć Przełęcz Obidza.

O królu złoty, jak ja żałowałam tego obiadu. O Dżizasie na Niebiesiech, jak mi nie szło! Jakkolwiek nie próbowałabym sobie wmawiać, że widoki będą zajebiste:, tak na moją watę w nogach nie było rady. Zdobycie Obidzy okazało się znacznie trudniejsze niż podejście pod Prehybę. Sztywny podjazd przechodził w ścianę, ściana w sztywny podjazd. I tak aż do samego znaku:

Wjechano! © CheEvara


Pozowane czy nie? Oto jest pytanie;) © CheEvara
.

Stąd do bazy było już nie tylko blisko, ale i z górki. Wystarczyło minąć bacówkę:

Postój przez stado baranów:D © CheEvara


i taki spęd

Będzie filmik z tego, jak próbuję przebić się przez te łowiecki;) © CheEvara


i strumyk:

Jeszcze tylko szybkie mycie rowerów © CheEvara


Wiem, że rozmazane, ale przez to bardziej dynamiczne. Poza tym zalałam se buty:D © CheEvara


Dzień zajebiaszczy, zatem wrażeniami należało podzielić się PRZY WIADOMO CZYM zresztą ekipy.


Chciałam tylko zwrócić uwagę, że miało być ognicho, pieczone ziemniaki, ale Rooter zlał nasze poranne prośby i zadu po zakupy nie ruszył:D

Więc było TYLKO piwko:)


Komentarze
tenbashi
| 06:00 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Miałem okazje zwiedzać te szlaki w roku 2010. Miło było znów zobaczyć te okolice z innego obiektywu :). Dzięki !
CheEvara
| 09:34 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj Heh, dzięki;)
No właśnie przez te dziwki zapieprzałam na podjazdach, aż huczało:D:D:D
kantele
| 09:33 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj Che, ale za to suki cholerne wyrównały wczoraj w Supraślu... hłe hłe... Normalnie wyglądam, jakbym miała wysypkę, tak mnie pożarły bydlaki :)
Gratuluję kolejnego pudła tak przy okazji :)
CheEvara
| 09:23 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj kantele, nam komary i żadne inne latające guana nie psuły wypadu, bo było niezbyt ciepło i te suki wszystkie siedziały w swoich małych sauenkach:D

azaghal, sukienka czy spódnica, who cares? I tak w Dżałorkach najbardziej wszystkich interesowało, czy mam majtki :D

mavic, dla nas ten zajebisty zjazd był podjazdem, niestety :))
mavic
| 07:52 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj [b]Che[b/] W miejscówce z "ustawianego zdjęcia" jest piękny i szybki zjaaazd ;) Następnym razem życzę w górach lepszej pogody.
Niewe
| 20:34 sobota, 30 lipca 2011 | linkuj Na zdjęciu, to na zdjęciu, ale na żywo...
wymiata! :)
kantele
| 13:44 piątek, 29 lipca 2011 | linkuj Che, jaka fajna relacja z tych Dżaworek, aż Ci zazdroszczę :)
Ja kiedyś raz jeden próbowałam zrobić Prehybę rowerem razem z Markiem ale za cienka jestem i w dodatku muchy mnie pokonały psychicznie (cięły niemiłosiernie) zanim dotarliśmy do schroniska.
http://kantele.bikestats.pl/326290,Szczawnica-Przechyba-prawie-Szczawnica.html
Dopiero tej zimy dotarłam do schroniska ale na piechotę :)
Ale jak zaczęłam treningi w terenie to postanowiłam sobie, że zmierzę się z Prehybą jeszcze raz rowerem jak będę miała okazję.
CheEvara
| 09:39 piątek, 29 lipca 2011 | linkuj rooter, od księdza to Ty mi lepiej przynieś zaświadczenie, że możesz komentować wpisy moje:D

mors, ja nie muszę robić niewinnych min, ja JESTEM niewinna;)

Niewe, skąd wiesz, jak i tak nie słuchałeś?:D:D
Niewe
| 21:08 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Rooter: Nie żadna "matka" tylko "Pani Mama" i ona nie odzywa się do nikogo.
Nie musi. Che gada za nią i jeszcze za pół województwa :P
mors
| 20:34 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Mnie najbardziej rozwalają foty, gdzie Che robi minki niewinno-anielskie (jak chociażby ta przy rynnie zjazdowej, gdzie od lat rowery i kaski rzeźbią w kamieniach) - na zasadzie paradoksu.oksymoronu. ;]
I jeszcze unikatowe foty tejże po cywilnemu - ot, taka licealistka, i to z tych grzeczniejszych nawet. ;D:D
Chociaż kto wie, gdyby nie wynaleziono piwa, roweru, a szatan by się jeszcze nie zbuntował... ;)
rooter
| 19:38 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Niewe focił chyba z helikoptra.
Che od kiedy cię zapoznałem matka przestała się do mnie odzywać a ksiądz komunii mi nie daje.
CheEvara
| 13:49 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj flash, będą jeszcze trzy zryte odcinki DŻAŁORKAŃSKIEJ przygody:)
flash
| 13:48 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Czad, aż oplułem monitor :)
CheEvara
| 12:40 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Dżałorky łączą się w bólu (a nawet bulu i nadzieji:D) ;)
obcy17
| 12:38 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj GorNie -wysokich też :D
CheEvara
| 12:33 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj No ja wiem, obcy17, wiem. W ten sposób po prostu wyrażasz to, że zazdrościsz temu Niewu i tamtemu Goru bliskości Che, tak?;D
obcy17
| 12:28 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj "Każdy ptaszek ma mieć daszek" (rozumcie se jak chcecie :)) czyli część męska ma "SKLEPOWE" kaski. Tylko jeszcze rynienki - qFa - po bokach.
CheEvara
| 12:19 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Dokładnie tak! Aaaaaaamen!:D
obcy17
| 12:15 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Głazy są wielkości Che (nie idzie o zajebistość - of course) i do tego taki maciupci (czyt. maleńki) pojazd.......
To tak jak próba zjazdu dorosłego osobnika przy pomocy Wigry 3 po schodach z PKiNu.
CheEvara
| 11:48 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Chciałam wysłuchać wykładu Gora:)))))
Tej wersji będę się trzymać:D
klosiu
| 11:47 czwartek, 28 lipca 2011 | linkuj Ale czemu nie jechałaś w tym wąwozie, wszak full po to jest żeby takie rzeczy zjeżdżać ;)))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa siepr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]