Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:1776.26 km (w terenie 172.00 km; 9.68%)
Czas w ruchu:80:48
Średnia prędkość:21.98 km/h
Maksymalna prędkość:49.60 km/h
Suma podjazdów:1473 m
Maks. tętno maksymalne:183 (95 %)
Maks. tętno średnie:164 (85 %)
Suma kalorii:29346 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:59.21 km i 2h 41m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
56.43 km 0.00 km teren
02:37 h 21.57 km/h:
Maks. pr.:34.60 km/h
Temperatura:7.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:143 ( 74%)
Podjazdy: 33 m
Kalorie: 991 kcal

Zamienię zeszyt A4 na Audi, najchętniej ten sam model

Czwartek, 20 października 2011 · dodano: 24.10.2011 | Komentarze 11

Żebym tak choć kawałek miała dziś z wiatrem w zad. Choć kilometr. O milę (nawet i księżycowego światła) nawet nie śmiem prosić. Prawiem płucotchawki wypluła i te… no… prątki. Za którymś wepchniętym z powrotem mi do oskrzeli wyziewem, który w zamiarze miał być profesjonalnym kolarskim wydechem, rzekłam w stronę wiatru (czyli tak naprawdę dookoła siebie): ty kurwo!, marząc o tym, żeby te słowa jakoś w cudowny sposób nabrały mocy sprawczej i obok huku implozji i przybyłego za jej pomocą dżina z lampy, albo wielkiego nietoperza, albo CHOCIAŻ premiera Iraku pojawiła się możliwość, by szanowny wiatr ułożył dziób w ciup i pocałował mnie w dupę.
Sprawnie to wszystko ujęłam w jednym zdaniu, co? Się umie.


Dane wyjazdu:
54.44 km 0.00 km teren
02:09 h 25.32 km/h:
Maks. pr.:34.60 km/h
Temperatura:8.0
HR max:167 ( 86%)
HR avg:141 ( 73%)
Podjazdy: 20 m
Kalorie: 762 kcal

Nie ma nic łatwiejszego od skomplikowania sobie życia

Środa, 19 października 2011 · dodano: 21.10.2011 | Komentarze 37

Tak se czytam o tych paraliżach komunikacyjnych i nie mogę, a wręcz nie chcę INACZEJ myśleć jak o frajerni o tych, co to NAGLE teraz od świata odcięci na dwa lata i kurwią, że metro, że zamknięta Prażka, że nieszczęście, że skandal.

Jakbyście nie zgrywali cwaniaków, ważnych panów, którym się czapka z krokodylkiem z łba obsunie w chwili, gdy wsiądziecie na rower, żeby nie stać jak te chuje w korkach, to by i skandalu, i masakry, i korków nie było.

Och, och, ach, ach, jak mnie uszczęśliwia widok tych wszystkich wściekłych ryjów, gdy im sobie lawiruję między furami. I se mogę rano wstać lewą nogą, obudzona najpierw z lewego oka, zaatakowana brakomagnezowym tikiem w lewej brewce, ale wychodzę na rower i choć zaczynam pedałować z lewej nogi, to gdy widzę, jak ważniacy w furach (SPIESZĄCY SIĘ DO PRACY, OCZYWIŚCIE) korzenie zapuszczają już na Odrowąża, od razu świat robi się taki jakiś piękniejszy.

Chyba napiszę pismo, żeby rozryć tę Warszawę jakoś jeszcze bardziej. Będę miała zagwarantowany dobry humor wiekuiście.


Dane wyjazdu:
71.00 km 0.00 km teren
03:14 h 21.96 km/h:
Maks. pr.:33.80 km/h
Temperatura:8.0
HR max:177 ( 92%)
HR avg:157 ( 81%)
Podjazdy: 24 m
Kalorie: 1245 kcal

Muszę nadrobić zaległości, w związku z tym...

Wtorek, 18 października 2011 · dodano: 21.10.2011 | Komentarze 7

...
PRZYJDĘ DO DOMU I ZALEGNĘ W ŁÓŻKU.


Dzisiaj wtorek, akcja worek!:D
Oj, ludzie, ludzie. Zewrą się te płyty jak nic. Jak ja będę nadal tak się snuła na tym rowerze, tak się wlokła, jak miągwa ostatnia, bo po prostu JEST POD WIATR, no to ja najmocniej przepraszam, obrażam się i wychodzę, ładna pogoda jest, co się będę kisiła w domu. Ze sobą. Która ta soba się wlecze na rowerze jak jakaś miągwa ostatnia.
Zaowocowało to towarzystwem rowerowym rano – bo wszyscy mnie doganiają. Jak na przykład Janek. Mnie doganiał i dogonił. A po robocie jechałam tempem spacerowym z Czarnym (którego uratowałam w zakresie aprowizacji grafiki:D), no i powrót był o tyle przyjemny, że z wiatrem w zad. Ale spacerowo, bo z Czarnym na jego kolorowym krążowniku.

A potem zamiast do domu, to pojechałam nie do domu. Potem też polazłam biegać i jakem rzekła NIE BĘDĘ NIGDY BIEGAĆ SAMA.


Dane wyjazdu:
54.87 km 0.00 km teren
01:58 h 27.90 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max:175 ( 91%)
HR avg:159 ( 82%)
Podjazdy: 28 m
Kalorie: 890 kcal

Cyrkowy niedźwiedź Wasyl, przed wejściem na rowerek, podciąga sierść do kolan.

Poniedziałek, 17 października 2011 · dodano: 21.10.2011 | Komentarze 15

Co jest z tą jesienią, że tak powera brak? No jedzie mi się jakby pod górę caaaaaaaaaały czas. Ja wiem, że roztrenowanie, pierdy srerdy, po sezonie, ale żeby AŻ TAK?
Jednakowoż w swoim małym, CheEvarowym maniakalnym rozumku, wciąż będę twierdzić, że z tym całym roztrenowaniem jest jak z przesądem o jaszczurce w studni – że niby oznacza to, że woda w takiej studni jest BANKOWO czysta i zdrowa. Mnie jednakowoż się tak nie wydaje.
No bo nie sądzę, żeby jaszczurki wychodziły z tych studzien, żeby skorzystać z szaletu miejskiego.
Takżetego, BUJDA, AŻ FURCZY, małe fiutki!;)


Dane wyjazdu:
36.88 km 0.00 km teren
01:31 h 24.32 km/h:
Maks. pr.:38.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max:169 ( 88%)
HR avg:146 ( 76%)
Podjazdy: 17 m
Kalorie: 728 kcal

Zdejm swetr

Niedziela, 16 października 2011 · dodano: 21.10.2011 | Komentarze 13

Od Łomianek (czyli zakończonka sezonku w Łomiankach, lub też zakończenia sezonu w ŁOMIANACH) minęło tygodni dwa, a mój Rockhopper jak nie zaprowadzon do serwisu, tak se sterczy w domu. A tu tak: zwarzyło się mliko w oponie przedniej, manetkie mam upierniczoną – myślałam, że jak tak zostawię ten rower, to nastąpi cudowne nareperowanie, ale nieeeeee, nie nastąpiło, a zupełnie nie tego się spodziewałam. A amortyzator po pamiętnym czołowym dzwonie w znak drogowy, o tym o, wymaga należnego przeglądu, no i hamulce nie istnieją, o nie-e, nie-e, nie-ee, nie istnieją, ą, ą, ą. No i nie będą istniały (ły, ły, ły), dopóki nie ruszę dupy do serwisu (u, u, u, u, u, u). A niedziela nie jest od tego, żebym ruszyła dupę do serwisu. Bo raczej żaden normalny mechanik nie ruszy dupy do serwisu też.
Obrałam zatem inny kapeczkie kierunek, ale też słoneczny, też rowerowo.

Bajkerów w wersji pro wymiotło. Serio.
Co zresztą widać w posusze na BeeSie.


Dane wyjazdu:
66.31 km 0.00 km teren
02:42 h 24.56 km/h:
Maks. pr.:35.60 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 33 m
Kalorie: kcal

Tiry na tory, szyny na zęby

Sobota, 15 października 2011 · dodano: 21.10.2011 | Komentarze 6

Ehhhhhhhhhhhhhhh, nie tak miało być. Miałam się uczyć zjeżdżania razem z chłopakami dh-wcami, ale z racji tego, że zyskałam na ryju żelaznego cuś, co uniemożliwiło mi założenie kasku, odpuściłam. No podjeżdżać bez helmeta mogie. Zjeżdżać wolę nie.
Acz aż CZĘSŁO mnię, że mnię tam nie było.
Tak mnię częsło, że TAK CZY SIAK pojechała-sem-ja na rower. Opracowałam nowatorską konstrukcję zapięcia kasku kompatybilnego z żelaznym cuś i się udałam. Na małą słoneczną traskie.

Lubię, jak teraz milion wpisów na BS zawiera zdziwione/wściekłe pogodowe ZIMNO! Brrr! Dlaczego zimno?

Sama nie wiem. Może jesień? Może połowa października? Czy nie? Bo jeśli tak, to faktycznie zimno. Tylko ciągle nie wiem, JAK TO JEST MOŻLIWE. Że w październiku. Że zimno. Napiszę do pogromców mitów, do zwyczajnych niezwyczajnych, do JAK TO KUŹWA JEST ZROBIONE, ŻE JEST ZIMNO W PAŹDZIERNIKU. Ponoć ma być taki program w jesiennej ramówce. To może oni pomogą to ustalić.


Dane wyjazdu:
68.44 km 0.00 km teren
03:23 h 20.23 km/h:
Maks. pr.:36.60 km/h
Temperatura:9.0
HR max:172 ( 89%)
HR avg:134 ( 69%)
Podjazdy: 31 m
Kalorie: 1421 kcal

I na dzisiaj mię styka.

Piątek, 14 października 2011 · dodano: 17.10.2011 | Komentarze 17

Zew rowerowy poczułam, jak już wyczerpałam wenę i napisałam tyle z mojego pewnego literackiego zobowiązania, na ile wystarczyło chęci, dobrego humoru, wspomnień i jeszcze raz chęci.
I zdrowia. Ale o tym publicznie nie napiszę.

I tak jestem zdziwiona, że przysiadłam, by zobowiązanie wypełnić. Ale.
Musiałam iść na rower. Znowu strzeliłam se TAKOM MOJOM traskie z Bródna na Bielany przez Bemowo, Ochotę na Mokotów, Kabaty i do domu i takim smutkiem mi powiało. Spośród napotkanych trzydziestu (i tak ich sporo) cyklistów, tylko sześciu było pro. Zazwyczaj jesień weryfikuje, kto rower kocha, a kto jest zwykłą miękką psitą.

Otrzymane za dżeneralkę rękawiczki może i są za duże o dwa rozmiary, ale zimno blokują. Jesiennych chyba już nie ma co kupować? Szkoda, bo upatrzyłam sobie takie zajebcze Foxowe. Ktoś chętny zrobić mi niepraktyczny prezent? Przyda się na wiosnę.

Nowi FF są nieciency:



Mlaskkk


Dane wyjazdu:
58.64 km 0.00 km teren
03:04 h 19.12 km/h:
Maks. pr.:34.60 km/h
Temperatura:10.0
HR max:170 ( 88%)
HR avg:141 ( 73%)
Podjazdy: 18 m
Kalorie: 1254 kcal

To nadganiam!

Czwartek, 13 października 2011 · dodano: 17.10.2011 | Komentarze 0

Wichry wieją, wiatry szumią, ci umieją, tamci UMIĄ. Noż kurna znowu halny? Znowu sirocco? Znowu mam mieć pod górkę?? We w dzień od pracy wolny?
Asiewybraaaaam fullem na KEN do AirBike, do Marcina konkretnie, bo chyba przerosło go odpowiedzenie mi na proste pytanie zadane raniuśko na gtalku. A potrzebowałam wiedzieć już. O ile dróżkę TAM miałam mieszaną, to z powrotem miałam GŁÓWNIE pod wiatr. Skatowałam się przeraźliwie. Przy okazji też zaliczyłam deszcz w słońcu, grad w słońcu, pełne słońce i znów grad. Wszystko podczas pięciu kilometrów przejechanych Puławską.
Nareszcie dowiedziałam się, co czują nowożeńcy, jak im tym ryżem po gębach sypią. Kłuło trochę.

A gdy się wypogodziło, zawinęłam jeszcze nadprogramową pętelkę po to, żeby pod samym domem zmoknąć JAK TO JA.


Dane wyjazdu:
63.62 km 0.00 km teren
02:56 h 21.69 km/h:
Maks. pr.:39.40 km/h
Temperatura:8.0
HR max:173 ( 90%)
HR avg:141 ( 73%)
Podjazdy: 31 m
Kalorie: 1213 kcal

Jeszcze parę wpisów i nadgonię, naprawdę nadgonię!

Środa, 12 października 2011 · dodano: 17.10.2011 | Komentarze 4

Wreszcie się kuźwa wyspałam. Wreszcie miałam dzień wolny po tym pięciodniowym zajebie nad zajebami w pracy. Jak przystało na dzień wolny miałam do załatwienia tyle rzeczy, że bardziej się schetałam niż w dzień pracą wypełniony, w tym konowała od zapalonego stożka oraz cieci, którzy nacmokali się nad pękającymi ścianami w mojej garsonierze. Po wpływem budowy w bezpośrednim sąsiedztwie.

I se na rower dopiero wieczorową porą wybyłam. Pani Mama zobaczyła moje gołe łydki i nagadała się o tym, że zimno mi będzie, że zmarznę.
PRZY KUŹWA OŚMIU STOPNIACH??
Ani nie zmarzłam. Wręcz nawet w dupsko dostałam, tak se sama, o. Zatem strużki potu popłynęły we wszelakich rowkach. A jakie pustki rowerowe! Fiu, fiu! Jak nic, obniżki w sklepach zaraz będą.

A ja chyba se trenażer kupię, Znając moje uwielbienie dla porannego wstawania, nie nakręcę się zanadto w terenie zimową porą. Tyle co w drodze do i z pracy. Mam nadzieję, że nową będę miała jeszcze dalej niż tę do tej pory.

Może bym kuźwa zaprowadziła Rockhoppera do chłopaków na „konserwę”, co? Wolne mam w końcu. Ale aż się wzdrygam na samą myśl, na samą perspektywę powrotu do domu metrem. I autobusem. Ponoć w Airbike mają usługę zabrania roweru z domu klienta, nie moglibvście tak panowie, do mnie? Kawą poczęstuję, chleba z pajęczyną zagniotę, powidła otworzę. To jak?


Dane wyjazdu:
54.61 km 0.00 km teren
02:27 h 22.29 km/h:
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:12.0
HR max:169 ( 88%)
HR avg:136 ( 70%)
Podjazdy: 22 m
Kalorie: 1010 kcal

Nie ma co mnie reskjować. Ja już nie żyję:D

Wtorek, 11 października 2011 · dodano: 17.10.2011 | Komentarze 10

Umyj w niedzielę rower, ufajdaj go w poniedziałek wieczorem, we wtorek zapomnij ogarnąć łańcuch i jedź w zgrzytaniu do roboty.

Nie o to jednak się we w tym wpisie rozchodzi, a o stan zwany zakwasem. Ja myślałam, że już mało rzeczy ma prawo mnie boleć, chyba, że wpierdol na mieście dostanę, to i owszem (co się niebawem okaże, że to wykrakałam:D). Dobrze, że w robocie mam windę, to nie musiałam tyłem się wdrapywać po schodach na drugie piętro.

Enyłej. Z bieganiem mam odwrotnie niż z rowerem. Nie zamierzam biegać sama. Nie polubię samotnego biegania. Zwłaszcza przez pierwszy tydzień wracania do tuptania.

I na pewno nie porzucę roweru na rzecz TYLKO biegania. Nie, kuźwa, nie!