Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

trening

Dystans całkowity:14785.24 km (w terenie 2792.50 km; 18.89%)
Czas w ruchu:678:23
Średnia prędkość:21.79 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Suma podjazdów:43280 m
Maks. tętno maksymalne:197 (166 %)
Maks. tętno średnie:175 (138 %)
Suma kalorii:330949 kcal
Liczba aktywności:216
Średnio na aktywność:68.45 km i 3h 08m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
59.30 km 7.44 km teren
03:18 h 17.97 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:138 ( 71%)
Podjazdy: 27 m
Kalorie: 1247 kcal

Żryj łożysko!

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 26

Tamtadamtammmmm.
W sumie Rockhopper gotowy był już w piątek. Czarny wysłał mi w godzinach popołudniowych sesesmana, że bicykl zrobion, ale ja za sprawą debilnej koncepcji IŚĆIA na bauns suko! w piątek, nie wydoliłam czasowo i mogłam tylko przejąć buty Siemano dla TAKIEGO JEDNEGO i musiałam pruć nach Hause.


Takoż zebrałam się do serwisu sobotnim porankiem, wpakowałam do plecaka trykoty, kask i inne IMPONDERABILIA i komunikacją miejską, ubrana po cywilnemu wybrałam się odebrać, co cysorzowe i co rzymskie.

- Ooooooo, przebrałaś się za dziewczynę! – usłyszałam już w drzwiach, w których zjawiłam się w tym – PRZYPOMINAM – cywilnym ałturażu, czyli we w kiecce. - No weź, nie przebieraj się, tak wracaj – usłyszałam znów.

- Nie jestem lamą z koszyczkiem na kierownicy – zakończyłam to ślinienie się dość kategorycznie.

No i tak. Dzięki dziurce w ramie suport nie spędził kilku dni w wodzie. Czyli będzie żył. Klocki hamulcowe JESZCZE SĄ, zostaly tylko zamienione miejscami – przód z tyłem. Piasty przeserwisowane, widelec też. Jeszcze w czwartek Czarny pokazał mi fotę tłumika z mojego amora z rysą w połowie i zapytał: WALNĘŁAŚ W COŚ CENTRALNIE CZOŁOWO?

Nic się, kurde nie ukryje, NIC! A przecie walnęłam.

Widelec też jednak jest OK, choć gdyby serwisu nie zaznał, byłoby cienieńko.

Poplotkowałam z chłopakami, w końcu przebrałam się za LAJKRARZA i zapłaciwszy (tyle, co nic), pomknęłam do swojej huty, gdziem w piątek zostawiła ładowarkie do taczfołna. Na miejscu okazało się, że ktoś gdzieś posiał kluczyk do mojego roboroomu i chuj. Nie będzie telefonu, nie będzie map, nie będzie giepeesa, niczego nie będzie! Szkurwa.

No i powrót do chaty BEZ MUZYKI obnażył jednakowoż stan suportu, a raczej łożysk. Lewe cyka. To wskoczyłam do domu, odstawiłam Rockhoppera i przesadziłam rzyć na fulla.

Doprawdy jest jakaś jebana epidemia z tymi łożyskami. Bo we fullu LEWE cyka też.

Najwidoczniej rozkurwiam łożyska dla szatana.
Kategoria >50 km, trening


Dane wyjazdu:
46.34 km 0.00 km teren
01:50 h 25.28 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:167 ( 86%)
HR avg:139 ( 72%)
Podjazdy: 30 m
Kalorie: 749 kcal

Następnym razem niech mnie ktoś kopnie w dupę

Piątek, 15 lipca 2011 · dodano: 18.07.2011 | Komentarze 11

Dokładnie wtedy, kiedy ulegnę presji i dam się namówić na wyjście na imprezę. O ile jeszcze delikatne piwko w LaPlaya było spoko, dwa piwka w Cudzie nad Wisłą też znośnie, tak dotarcie na Mazowiecką, warszawskie skupisko lansiarzy i zobaczenie, jak laski prężą się i wiją, a faceci napinają te swoje pęknięte kanistry TYLKO PO TO, ŻEBY PORUCHAĆ, sprawiło, że powiedziałam towarzyszącym mi dziewczynom, że stanowczo spierdalam do siebie i że mam dosyć widoku tych wszystkich zjaranych na heban ryjów i czół nieskażonych myśleniem. Na jakieś trzy lata.

Obawiam się, że nie istnieją takie ilości alkoholu, po której miałabym na tych trolli wyjebane.

Przeto wkurwiona jestem, bo nie pojeździłam za wiele.

Dane wyjazdu:
64.51 km 0.00 km teren
02:32 h 25.46 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max:177 ( 92%)
HR avg:149 ( 77%)
Podjazdy: 47 m
Kalorie: 1132 kcal

5 dyszków tysiaczków stuknęło temu Centurionu!

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 15.07.2011 | Komentarze 22

O czym zawiadomił mnie mój fan mors, który uczy się moich wpisów na pamięć i na pamięć zna też parametry moich powieszonych na BS rowerów oraz jednego oficjalnie tu nie ukazanego.

Przebieg ów został oczywiście uczczon i oczywiście w towarzystwie ojca Centurionowego sukcesu. No bo bez Czarnego temu roweru dawno by się skończyły lewele do przejścia.

O i doprawdy nie wiem, JAKIM cudem nie zmoczyło mi dupy. Burza nadejszła stanowczo niepostrzeżenie.
LIPIEC, kuźwa.

Naprawdę rozumiem teraz to, że w życiu każdego jeża przychodzi taki moment, że musi komuś przypier*dolić.

Jaram się tymi filmikami:

&feature=related

a zwłaszcza odcinkiem szkoleniowym dotyczącym JIZDY NA ZADNIM KOLE:D

Dane wyjazdu:
53.50 km 0.00 km teren
02:04 h 25.89 km/h:
Maks. pr.:45.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max:176 ( 91%)
HR avg:138 ( 71%)
Podjazdy: 16 m
Kalorie: 868 kcal

Ściganko przez miacho

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 11

Założeniem tego wyjścia na Centa było zapitalanie na pińcet procent mocy. I wyprzedzanie wszystkich profi. Wzdłuż trasy Siekierkowskiej udało mi się wykręcić 40 km/h po płaskim (moim ZAJEBIŚCIE ciężkim Centkiem!:D), najpierw uciekając jednemu profi, a potem goniąc go. Ucieknąwszy, odpuściłam na chwilę, żeby kolo poczuł się zajebisty, po czym usiadłam mu złośliwie na kole, żeby gop psychicznie skatować. A jak już zaczął odpadać, wyskoczyłam na czoło i już dojechać się nie pozwoliłam. Llllllllubię to.

Ale Centek stanowczo mógłby się zamknąć z tych okolic mufy. Ludzie.
Gdybym nie musiała z serwisu wracać zbiorkomem, znów byłaby dziś setka.

Zzzzzzzajebiście lubię ten kawałek:



I przezzzzzzzajebiście lubię ten głos!
Kategoria >50 km, trening


Dane wyjazdu:
33.80 km 0.00 km teren
01:19 h 25.67 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max:166 ( 86%)
HR avg:137 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 529 kcal

Nocne batmanów liczenie

Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 2

Nieujechana po dniu na fullu, przesiadłam się jeszcze na Centka i koło godziny 22 pojechałam se zliczyć ilość sztuk (:D) baranów bez świateł.

Jest przełom. Zdecydowanie więcej napotkałam ŚWIATŁYCH bajkerów.
Choć TAK CZY SIAK jako pieprzony malkontent muszę odnotować mnogość jełopów, którym się wydaje, że rozkurwiają fluorescencję dla szatana i że sami z siebie świecą niczem gwiazda zaranna posmarowana balsamem z brokatem.



Aaaaale. Walić to. 106 km jednego dnia cieszy mnie wielce.

Dane wyjazdu:
73.15 km 3.47 km teren
02:58 h 24.66 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max:160 ( 83%)
HR avg:135 ( 70%)
Podjazdy: 18 m
Kalorie: 1125 kcal

Obcy, weź Ty cofnij tę sukę Wisłę, co?

Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 10

Bo zabrała dziwka Twoją praską ście. I jakem wybrała się po robocie tamtędy do domu, tom musiała ZAWRACAĆ DO TYŁU, bo jeszcze ciągle żywa jest moja szydłowiecka błotna trauma i nie mam ochoty ufajdaczyć się znów.

No jak Ty chcesz, żebym na Twoich firmowych imprezkach piła wyniesione przez Ciebie drinki, to weź się postaraj, może, ke?

Wszystko kurna muszę tłumaczyć.

Przebojem tygodnia są dwie moje WIZYTANCJE u specyjalistów od uwalonych nadgarstków. Specyjalista z poniedziałku twierdzi, że moja łapa, nadwyrężona podczas kolizji z innym rowerzystą, posiada w sobie pękniętą kość i z perwersyjnym uśmieszkiem zaproponował mi gipsowanie. Prawiem mu rzekła, żeby se puścił bąka, bo jak się bąki wstrzymuje, to wtedy posrane pomysły przychodzą do głowy. I że orteza to maks, co se mogę założyć.

Drugi wykpił pierwszego – jak fachmeni od remontów, a zwłaszcza ci drudzy w kolejności, którzy mają przyjść poprawić po pierwszym. Co się taki nagadaaaaaa! A co się nawylicza bubli!
I ten lekarzyna też. Uznał, że rysy na kości, widoczne na zdjęciu to nie pęknięcia, a rysy w maszynie RTG, a ja mam zwyczajne stłuczenie. Szkoda tylko, że od tygodnia opuchlizna nie schodzi.

Hahahaha, jacy oni wszyscy są uczeni.
Krwa.

Dane wyjazdu:
53.68 km 0.00 km teren
02:11 h 24.59 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max:165 ( 85%)
HR avg:140 ( 72%)
Podjazdy: 30 m
Kalorie: 899 kcal

Czy ktoś mię może odpowiedzieć?

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 12

Bo zapytowanie mam. Zasadniczo, jeśli DDR wyłożona jest KOSTKO BAUMOSKO i biegnący obok niej chodnik też, jeno koloru innego, to jaka jest w ciągu komunikacyjnym różowym, czyli rowerowym (zasadniczo) przyczyna, dla której nakurwiają nią biegacze?

Jestem se w stanie wyobrazić, że różowy, frezowany DDR jest wygodniejszy dla rolkarzy, ale chyba nie jest bardziej miękki, a przez to bardziej przyjazny dla biegających, od zwykłego chodnika?

To po jaki chuj oni biegną DeDeeRem, a nie chodnikiem?

Czekam na konstruktywne odpowiedzi, zanim komuś takiemu biegnącemu jebnę.

Dane wyjazdu:
49.87 km 0.00 km teren
02:14 h 22.33 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura:26.0
HR max:176 ( 91%)
HR avg:152 ( 79%)
Podjazdy: 30 m
Kalorie: 971 kcal

Oł Dżiz, jak dziwnie

Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 08.07.2011 | Komentarze 16

Wyjazd do pracy bez konieczności nastawiania się na doszczętne zmoknięcie już trzy sekudny po wyjściu z domu jawił mi się jako akcja NIEMOŻLIWACJA.

Anbeliwybol, doprawdy.

- Gdzieś jest haczyk. Na pewno jest – myślałam se podejrzliwie, spoglądając w niebo. Zachmurzone oczywiście, jak sam uj.. I Centurion też spoglądał. Wszak od czterech dni mokliśmy jak za karę jakąś. A tu nagle porankiem czwartkowym może nie od razu przyszło SONCE, ale przynajmniej odeszły te kurwy chmury. Przez które już naprawdę wpadałam w depresję. Kupiłam nawet we wtorek litr wódki, z którą zamierzałam zamknąć się w piwnicy i nie wychodzić do momentu poprawy pogody.
Jak ten pijak przed barem w tym dowcipie
STAĆ NA DESZCZU I MOKNĄĆ CZY WEJŚĆ DO ŚRODKA I SIĘ ZALAĆ?

Byłam bliska pokłonieniu się koncepcji drugiej.

A po robocie to dopiero zdziwienie mnie sieknęło. Ale umówmy się – to słońce wylazło TYLKO DLATEGO, że ciemne szkiełka (które ZAWSZE wożę ze sobą, naprawdę ZAWSZE) zostawiłam w domu.


Nawet nieźle się ugrzałam pocinając do domu. Centurionem, który błaga o zlitowanie się. Już niedługo, kotku, już niedługo!
A właśnie.
Ma ktoś amortyzator do oddania?:D
Teraz przy każdym krawężniku dostaję po ryju czymś białym z lewej goleni (chcę myśleć, że to jest tylko syf uliczny pomieszany z olejem pomieszanym z Brunoxem, a nie OWOC zemsty któregoś z niedoszłych byłych).
A nagdarstki od jazdy na sztywniaku mam jak stary reumatyk, który dodatkowo moczył się 17 lat we wodzie. Zimnej Wodzie.
Ma ktoś?

Dane wyjazdu:
39.63 km 0.00 km teren
01:30 h 26.42 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max:177 ( 92%)
HR avg:144 ( 75%)
Podjazdy: 28 m
Kalorie: 639 kcal

No to zaliczyłam czołówkie...

Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 08.07.2011 | Komentarze 6

W kolesia. Na rowerze. Maj fot. Moja bardzo wielka fot. W zasadzie stało się to takim migusiem, że aż nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale domniemywam, iż:
a) rozglądałam się, czy z lewa ani z prawa nie jebnie mnie tramwaj
b) po czym ZERKŁAM prosto i już nie było czasu odbić gdziekolwiek, bo centralnie przyładowałam w innego bajkera.

Summa summarum lepiej w kolesia niż centralnie w tramwaj.

Nie wiem, jakie straty poniósł on, ale mnie wypięło się przednie koło, mam uwalony lewy nadgarstek (wyrośnięta gula nie może chyba oznaczać nic sympatycznego?) i tradycyjnie rozorane lewe kolano (nie ma na nim już miejsca na nowe blizny. Po prostu stare blizny są nawozem pod nowe. Kwintesencja kobiecości.).

Chłopaczyna zaś zarzekał się, że nic mu nie jest. No, ja – zanim odjechałam z miejsca zdarzenia – też tak myślałam. A potem okazało się, że nie mogę zrzucić przedniej przerzutki (wyrośnięta gula nie może chyba oznaczać nic sympatycznego?) i że z kolana cieknie mi nic innego jak jucha.


A najśmieszniejsze jest to, że wyklinam ciumy jeżdżace z prawa do lewa i bez użycia którejkolwiek z półkul, nawet tej trzeciej, a sama zachowałam się podręcznikowo.

Być może zamroczyło mnie TAK przez to, że po raz pierwszy od pięciu dni NIE NAKURWIAŁ DESZCZ.

A to naprawdę potrafi zdezorientować.

Dane wyjazdu:
60.34 km 0.00 km teren
02:38 h 22.91 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max:180 ( 93%)
HR avg:143 ( 74%)
Podjazdy: 19 m
Kalorie: 981 kcal

Jadziem? Jadziem!

Środa, 6 lipca 2011 · dodano: 08.07.2011 | Komentarze 9

Po kask! Z Karolyną! W deszcz!

Dziewucha mnie zadziwiła.
Bo wstępnie ustawiłyśmy się o poranku, że popołudniową porą jadziem do Decathlonu nabyć WRESZCIE kask, o który Karoli trułam od sporeeeeeeeeeeego czasu. Rozmowa o poranku uwzględniała jednak kwestię:
JAK NIE BĘDZIE PADAŁO.

A padało po południu jak chuj. Ale. Jakem zaplanowała, takem podjechała z roboty do Centrum po Karolę i ustawiwszy się pod jej kamienicą, wyjęłam taczfołn (zajebiście łatwo odblokowuje się MOKRY dotykalski ekran MOKRYMI paluchami), by zadzwonić, że jestem i oznajmić, że jak nie ma ochoty moknąć, to dobra, przekładamy tę jazdę.

Doprawdy, nie sądziłam, że usłyszę:
DOBRA, JUŻ SCHODZĘ, TYLKO SIĘ ZE MNIE NIE ŚMIEJ!

Starałam się, naprawdę się starałam. Ale aż mną zarzuciło. Co widać w rozmyciu foty:

Profeska? Ano profeska;) © CheEvara


Płaszczyk pierwsza klasa! A jaki nadruk z lewej strony! Wyżyłam się śmiechowo i zaordynowałam:
DAWAJ Z ROWEREM! O to tu przecie chodzi!;)

Profeska z rowerem;) © CheEvara


No i pojechałyśmy. W stronę DO jeszcze może nas tak nie zlało. Więc nawet nie dokonałyśmy podmoczenia Decathlonu podczas procesu wybierania kasku.

Poszło też szybko nabycie tegoż.

WYGLĄDAM JAK DEKIEL – zamarudziła. A ja nie zaprzeczyłam. Bo ja też w kasku wyglądam jak dekiel. Niemal każdy wygląda w kasku jak dekiel.

Ale wolę jak dekiel niż jak bezmózgi kacap. W sensie, że bez kasku.

Efekt końcowy jest taki:

No teraz to ja rozumiem! © CheEvara


Ja jestem zadowolona, Karola też i Karola została też namówiona do startu w Berciku 16 lipca.

Uwielbiam tę Babę:)

W drodze powrotnej zaś zmokłyśmy skurwensońsko.

I za to tę Babę uwielbiam też:)