Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

zwykły trip do lub z pracy

Dystans całkowity:19495.35 km (w terenie 1188.78 km; 6.10%)
Czas w ruchu:906:46
Średnia prędkość:21.37 km/h
Maksymalna prędkość:103.70 km/h
Suma podjazdów:34423 m
Maks. tętno maksymalne:193 (166 %)
Maks. tętno średnie:175 (138 %)
Suma kalorii:422939 kcal
Liczba aktywności:348
Średnio na aktywność:56.02 km i 2h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
32.66 km 0.00 km teren
01:39 h 19.79 km/h:
Maks. pr.:36.40 km/h
Temperatura:3.0
HR max:169 ( 86%)
HR avg:146 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 819 kcal

Żeby ten dzień tak pedalsko pod względem dystansu nie wyglądał ;)

Sobota, 31 grudnia 2011 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 23

Spakowałam wałówkę sero-oliwkową, dwie wersje garderoby, bo kto wie, czy nocą nie włączy mię/nam się szwendacz i na ten przykład kiecka nie okaże się mało praktyczna w zdobywaniu ogrodzenia posesji niejakiego rootera (bo i owszem były takie plany) i popedałowałam ja w stronę Kampinosu naszego pięknego, gdzie – podczas gdy ja rano (przypominam, że to RANO było całkiem umowne) robiłam BAJCEPS – ktoś siekał DŻAJKA na pierzynkę dla śledzi. KURZĘCE, żeby nie było i że tak Was nieco uspokoję.

No bo jak wchodzić w nju goda, to tylko ze śledziami.

Oraz z Niewe, no bo tam pojechałam.
Ulico warszawsko, gdzie jeden z wymijających mnię samochodów zwolnił na mojej wysokości, uchylił szybkę po to, by wygłosić w moją stronę:
HEPI NJU JEAR, BEJBE!
Jak tak, to tak, przecie nie odmówię!

Jakiego ja mam muła w nogach, to jest po prostu Sy-Ty-Rasz-Ne.

No i, mili Państwo, katar to jest jednak straszna kurwa.

Ahhhha. W ramach postanowień noworocznych, których co roku postanawiam nie robić, a zawsze tradycyjnie postanawiam se jedno i tak też będzie i teraz (tylko, że liczby trza odpowiednio zgrać) – tym razem nie zamierzam wchodzić w czewaro-czydziestolecie. Kontestuję to i to pierdolę, zaprawdę powiadam ja Wam.

A poza tym, to oby nam się wszystko kręciło, jak kółeczko na nowych piastach!


Dane wyjazdu:
54.60 km 0.00 km teren
02:19 h 23.57 km/h:
Maks. pr.:49.40 km/h
Temperatura:8.0
HR max:169 ( 86%)
HR avg:140 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1071 kcal

Wkoorv

Wtorek, 13 grudnia 2011 · dodano: 14.12.2011 | Komentarze 1

Serio.

Rzekłam


Dane wyjazdu:
56.60 km 0.00 km teren
02:24 h 23.58 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:4.0
HR max:161 ( 82%)
HR avg:136 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1066 kcal

Będzie rzeź i to wcale nie na niewiniątkach

Poniedziałek, 12 grudnia 2011 · dodano: 13.12.2011 | Komentarze 16

Nie wiem, kogo trzeba zabić, skopać, wysmarować kocią kupą, lżyć publicznie przez pięć dni ciągiem, KOGO u tych łoperatorów Madżenta sieci, żeby ten posrany blukonekt, po któregom tyle jeździła, ZACZĄŁ KyRWA MyĆ DZIAŁAĆ, jak król zasięgu przykazał.

Gdzieś czytałam o gościu, który kupił BC, ten mu nie hulał, zareklamował tę posraną usługę, nie wykorzystywał pakietu – bo zasięgu miał tyle, co ja ziaren kaszy perłowej w bucie, a bulić musiał. I nie, nie za zassane gigamajty, czy inne bajty. Bulił za to, iż – wtedy jeszcze – Era jest gotowa świadczyć takąż usługę. Zajebiście. Aż mi lepiej, że madżenta sieć jest gotowa zrobić mi dobrze. Naprawdę.


Czytam żale niektórych, że gdzie ten śnieg, a ja wam powiem, że mam w dupie śnieg, on tam właśnie jest. Zapamiętajcie se, że miejsce śniegu jest w górach i tam ten śnieg wygląda jak śnieg, a nie ta pieprzona gnojówka, która psychodelicznie oblepia wszystko W MIEŚCIE. Mnię jak najbardziej odpowiada ten plusik, to słońce. Po śnieg se pojadę do Szklarskiej. Jak ta góra do Mahometa.


Co tam panie po BiDżiFicie? Ano dłuuuuuugo mnie tak nogi nie bolały jak teraz. Nie ma zatem lipy.

Dla odmiany wszyscy mnie dziś chcieli rozjechać. Na święta podaruj Polakowi choć ćwierć kilo mózgu. Chuje.


Dane wyjazdu:
71.26 km 6.60 km teren
03:41 h 19.35 km/h:
Maks. pr.:42.40 km/h
Temperatura:2.0
HR max:169 ( 86%)
HR avg:128 ( 65%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1303 kcal

Katecheza o tym, jak nie być taką fizdą jak Che

Środa, 7 grudnia 2011 · dodano: 09.12.2011 | Komentarze 11

Chciałam Państwu cuś opowiedzieć. Przy okazji pastwiąc się nad sobą samą, czego wstęp do tej noteczki w ogóle nie zapowiada. Słuchajcie zatem, bo zaprawdę powiadam Wam.

Che jest idealna, o czym oczywiście wiemy wszyscy, ale podkreślę to z całą mocą. Ale Che jest idealna tylko wtedy, gdy otoczenie i okoliczności spełniają następujące warunki:
- wokół Che nie dzieje się atmosfera centrum handlowego,
- Che nigdzie się nie spieszy,
- Che nie wychodzi z pracy o porach zbliżonych do ludzkich, bo jak wychodzi, to gubi się jak, nie przymierzając, ciotka w Czechach,
- wiele – jak zakupy sprzętowo-rowerowe – idzie po Che myśli,
I the last one:
- Che MYŚLI

Dziś wszystko to oraz koniunkcja Saturna do Media Markt - koniunkcja w opozycji do Uranu (złóż), bo to ważne – sprawiły, że Che zdała egzamin na największą pierdołę. Która, jak wiadomo, w konkursie na największą pierdołę zajęłaby drugie miejsce, bo taka z niej pierdoła.

Najwsampierw ZMOKŁAM. Dziwnie wydarza się tak, że nie siąpi dopóki nie wynurzam nosa z chaty. Jak tylko we tak zwanych ODRZWIACH po stronie zewnętrznej zacznie wystawać koło, potem reszta roweru i reszta Che, z nieba następuje opad. Ustaje mniej więcej trzy, no może pięć metrów przed moim miejscem docelowym.

Tak już jest, z tym się nie dyskutuje, tak jak nie dyskutuje się z tym, że mamy prawe i lewe oko.


ZMOKŁAM, gdyż jechałam, a jechałam do biura, gdziem miała podjąć przesyłkę, a w niej niu amor, o modelu konkretnym. W zasadzie tylko po to bimbrowałam, MOKNĄC do pracy. Gdym odebrała już przesyłkę, okazało się, że: a) produkt się zgadza, bo zamówiłam amor i przyjechał amor, b) gadżet w postaci manetki JEST, c) amor jest podejrzanie inny, ale to ciągle amor, d) amor jest amor, ale model się KYRYWA nie zgadza.

Spełniliśmy zatem punkt czwarty naszego kryterium.

Daley.
Wyjszłam, pierdolnąwszy pięścią w stół, z pracy, zła, ale wstępnie umówiona. Umówiona na KENie w AirBike, a potem wstępnie umówiona na wstępne umówienie się z Niewe na telefon, a nawet i na jazdę. Łatwo się zatem domyślić, że omówimy teraz punkt drugi. Czyli Che się spieszy.

Che przestaje też myśleć i zamiast osrać dziś tak zwane sprawunki, bo się spieszy, Che wybiera się na sprawunki. Udaje się do centrum handlowego, czego normalnie nie robi (chyba, że w programie tygodnia jest osiąganie ZEN poprzez spacery z bazooką w najbardziej zaludnionych arteriach miasta), ale udaje się, bo w tejże galerii jest sklep Salomon, a w nim gadżety Suunto. Idzie tam. Nawiązując sympatyczną pogawędkę ze sprzedawcą, jak się okazuje – również rowerzystą, ale uziemionym przez skurwysyńskiego taksówkarza, który w planie na osiągnięcie ZEN miał niegdyś rozjebać jakiegoś rowerzystę, Che dokonuje udanie zakupów i myśli se:

A! Skoro tu już jestem, to jeszcze słuchafony se kupię, bo te, które mam rozje…yyyyy… te, które mam przeszły upgrade do wersji dla osób niesłyszących na jedno ucho, a zatem zostały profesjonalnie wyciszone w jednej słuchawce.

Pojszłam zatem do sklepu z żelazkami i słuchafonami, kupiłam słuchawki i
wkurwiona na przedświąteczny ludzki zajob CZEM PRĘDZEJ się wybrałam do wyjścia.
Przy rowerze – już po założeniu wszystkich liczników, pulsaków, świateł, odpięciu roweru, okazało się, iż moje rękawiczki też przeszły upgrade, tyle że do wersji dla osób jednoręcznych.

Gdzieś KYRYVA posiałam jedną.
A zatem przyczepiam na nowo rower, odpinam wszystkie liczniki, pulsaki, światełka, bombki choinkowe, łańcuchy, girlandy i SZPICE i wracam. W sklepie ze słuchafonami pani nic nie wie o rękawiczce, natomiast w ramach rekompensaty wydaje mi… SŁUCHAWKI, za które przyzwoicie chwilę wcześniej zapłaciłam, a które dobrotliwie zostawiłam.

Przed oczami zwizualizowałam sobie Che, która mierzy do mnie z bazooki i cedzi przez zęby: TY PAŁO.

Z kretyńskim, krzywym uśmiechem zgarniam słuchawki i idę do Salomona. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie cokolwiek o rękawiczce, na pewno nie pracuje w Salomonie.
Ni Ma.

Proszę zwrócić uwagę na niebywałą kumulację kryteriów: Che nie myśli, Che w centrum handlowym, Che się spieszy. Mimo że wyszła o ludzkiej porze. Czyli Che również się gubi.

Rzucam dorodną kurwą macią i idę do roweru. Odpinam rower, zakładam wszystko to, com zdjęła – chętni, bym wyliczyła ponownie, niech w komentarzach wpiszą miasta – odziałam lewą rękę w ostałą rękawicę, uznałam, że nie mam prawej i schowałam jej kikut w rękaw kurtki i pojechałam na KEN.

Tam wszystko powiodło się. No może poza kwestią myślenia, bo anim nie zaprotestowała, gdy zaproponowano mi BIAŁE rękawiczki. Zapłaciłam, zgarnęłam i pojechałam je ujebać odbryzgami z kałuż, bo przecież cały dzień siąpiło mokre gówno.

Być może dlatego to uczyniłam, gdyż się spieszyłam, acz chyba raczej dlatego, że jestem PAŁĄ.

A potem pojechałam pojeździć z Niewe. I przekonać się o odwiecznych prawach natury, że wszystko, co mokre, kiedyś w końcu zamarznie. Zwłaszcza jeśli pokrywa drogę.


A jeszcze wracając do rękawiczki, żeby było śmieszniej, trzy tygodnie temu, podczas treningu w Jabłonnie zgadałam się z innym dżeneralkowiczem mazoviowym, który też otrzymał żelowe zimowe rękawiczki, że zamienimy się rozmiarami. Ja miałam za duże, on miał za małe. Spisaliśmy protokół wymiany i straszniem zadowolona taką transakcją śmigała se aż to dziś.
To se KYRYVA użyłam.


Dane wyjazdu:
50.29 km 3.40 km teren
02:19 h 21.71 km/h:
Maks. pr.:32.66 km/h
Temperatura:2.0
HR max:171 ( 87%)
HR avg:132 ( 67%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1029 kcal

Gdzie są spodnie z tamtych dniiii

Wtorek, 6 grudnia 2011 · dodano: 07.12.2011 | Komentarze 32

Chyba już za późno, żeby z przyczepką śmigać do pracy po rzeczy:D. Zamiast wywozić graty na bieżąco, to ja gromadziłam, gromadziłam, gromadziłam i teraz trza będzie tir chyba wynająć.

Pieprzony chomik, który jest na jachcie. Ze mnie pieprzony chomik.

Wczoraj jechałam do dżoba z myślą, że już zamiast tego deszczu wolałabym klasyczny śnieg i dziś w ramach Mikołajek otrzymałam opcję przejściową – deszcz ze śniegiem. Mam wrażenie, że od tego tak zwanego opadu ostrego mam blizny na ryju.

Za śniegiem nie tęsknię, ale jak ma na mnie lecieć jakieś mokre gówno, wolę białe mokre gówno.

Co do opadu to mam uczucia dwubiegunowe. Bawi mnie współczucie, z jakim patrzą na mnie ludzie, ale też wkurwia mnie ich zanik mózgu spowodowany deszczem. Lezą kurwa pod koła, lezą dedeerem, blachosmrodziarze całe gówno widzą, a jak jeszcze połączyć to z tak zwanym świątecznym zajobem, to już zupełny DIZASTER jest.

I tak. Tenże tego. Zepsułam kolejne słuchawki. Myślałam o zlutowaniu kabelków, ale (ja + lutownica) x cierpliwość + precyzja = to się kurwa na tym świecie nie zdarzy nigdy. Nie będę się i nikogo oszukiwać.


A teraz ankieta:
Czy gdyby Che prowadziła zajęcia ze Spinningu – nie pytam o wędkowanie, bo gdybym miała pytać o wędkowanie, to od razu wolałabym wprost zapytać o picie piwa – przyszlibyście, by z pełną świadomością dostać wpierdol? Wpisujcie miasta, wsie, osady i zagrody.


NAMYSAUNTE!


Dane wyjazdu:
28.64 km 0.00 km teren
01:22 h 20.96 km/h:
Maks. pr.:42.40 km/h
Temperatura:3.0
HR max:165 ( 84%)
HR avg:134 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 409 kcal

No i poniedział też spiszę na straty

Poniedziałek, 5 grudnia 2011 · dodano: 06.12.2011 | Komentarze 7

Przez caaaaały weekend nie jeździłam na rowerze. Dacie wiarę? CAŁY WEEKEND!
Się szkoliłam ze Spinningu, a że szkoliłam się do 17-tej, a potem to po prostu chciałam się napić (i plan wykonano), poza tym albo DUŁO (jakby ktoś miał się powiesić), albo lało, albo mnie suszyło.

A że Wrocław jest miastem godnym, by załatwić się na dorodnego selera (plan wykonałam w sobotę, konkretnie w Spiżu), czasu na bajsikla nie stykło. W sensie, że na bajsikla w terenie, bo na spinningowym rowerze to się ujechałam, wkraczając przy okazji boleśnie, acz celowo w strefę beztlenową.

I tak o.

Myślałam, że więcej kilometrów nadrobię w poniedział, ale raz, że jestem przedostatni dzień w dżobie i muszę wszystkie moje rzeczy spakować, dwa, że mam zadżeb, trzy, że lało (jakby ktoś miał się nie tyle powiesić, co jeszcze autozgwałcić). Nydyrydy. A raczej ny dyło rydy.

Jak już się spakuję i wyniosę, to zamierzam przenieść się na jacht.


Dane wyjazdu:
25.60 km 3.40 km teren
01:12 h 21.33 km/h:
Maks. pr.:46.80 km/h
Temperatura:5.0
HR max:176 ( 91%)
HR avg:150 ( 78%)
Podjazdy: m
Kalorie: 609 kcal

Umrę kurna z takim kilometrażem!

Piątek, 2 grudnia 2011 · dodano: 05.12.2011 | Komentarze 9

A skazanam na niego, na ten kilometraż, była, bo wieczorem, a raczej jeszcze po południu, tuż po pracy udałam się ja na Wrocław, podszkolić się, popedałować (co prawda pod dachem, ale Szpecka zabrałam).

Szpecek ów niebawem dostanie niu amor, co implikuje fakt, że Centek też dostanie amor, może nie nju, ale dostanie. Ale amor.

A tymczasem będę – TADAAAAAMMMM – lobbować za tym, by słuchać i klikać w owoc, w wytwór pracy tego chorego, zrytego umysłu.

Przez całą drogę do Wro katowaliśmy z Niewe płytę tegoż jegomościa:



No ja bym go wpuściła.

CZEGO PAŁN SOBIE ŻYCZY?


Dane wyjazdu:
45.62 km 2.80 km teren
02:03 h 22.25 km/h:
Maks. pr.:40.40 km/h
Temperatura:4.0
HR max:166 ( 86%)
HR avg:133 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 989 kcal

Chyba stanę się taka bardziej alternatywna

Czwartek, 1 grudnia 2011 · dodano: 02.12.2011 | Komentarze 8

Odesłali mnie bandyty. Nie pozwolyly dać. W sensie, że płytków. W sensie, że krwi.
CHAMY!
No ale dobrze. Zapamiętam to sobie (jak w "Seksmisji": JUTRO TEŻ WAM UCIEKNIEMY!).


Pan Czarek Zamana z lekka ochujał. Pakiet max za 550 zyla? Bez szopingu w sklepiku?? A w zamian za podwyżkę co, nadal makaron aro? Polany wyrobem oliwopodobnym (aro)? I to wszystko posypane seropodobnym szitem (prawdopodobnie aro)? Wolne szkurwa żarty.

A potem na koniec człowiek się dowie – jak ja w tym roku – że koszulka Finishera, jaka mu przysługuje za wszystkie starty jest w rozmiarze L. Bo się nie chce ich wydawać według najprostszego porządku, tylko jak leci. Tak było na zakończonku sezonku w Łomiankach. Nikt mię nie skontrolował, czym faktycznie wszystko przejechała.

Mazovia srazovia.


Nie mogę powiedzieć, że się dziś najeździłam. Zwykła do- i zpracowa dojazdówa.
I w weekend też się nie najeżdżę. Chyba wrócę z tego Wro na rowerze.

--
Gunsi przyjadą do Polski w 2012 roku, a mnie się jednak ostatnio podoba to wcielenie Axla:





Dane wyjazdu:
51.87 km 4.20 km teren
02:34 h 20.21 km/h:
Maks. pr.:44.40 km/h
Temperatura:5.0
HR max:166 ( 86%)
HR avg:132 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1085 kcal

Kiedyś tu wpiszę tytuł

Środa, 30 listopada 2011 · dodano: 02.12.2011 | Komentarze 3

Koniec świata, taksówkarz mnię puścił na przejeździe rowerowym. No to jak nic zaraz nastąpi jakiś wybuch.
Pewnie gdzieś urodzą się trzygłowe bycze czworaczki. Z dżajami jak berety.

Dawno taka zdziwiona nie wracałam do domu. Wkurwiona i owszem, wracam. Nader często.


Dostałam dziennik samokontroli i jedyne pole, które mnie niepokoi to.
RUBRYKA Z APETYTEM
Przecież ja tam szkiurwa codziennie będę wpisywać, że podwyższony. Po prawdzie, to tam powinien być status dla mojego apetytu: CHOROBLIWIE NIEZASPOKOJONY.
I powinien on, ten status, być stopniowany.

Wiem, że singiel, wiem, że ograny, ale ja lajkuję:

&ob=av2e

BTW, straszne chamstwo na YT z tymi niepomijalnymi reklamami.


Dane wyjazdu:
49.33 km 3.60 km teren
02:29 h 19.86 km/h:
Maks. pr.:40.65 km/h
Temperatura:4.0
HR max:167 ( 86%)
HR avg:136 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1007 kcal

Statystyki mi padają, muszę to zreskjować

Wtorek, 29 listopada 2011 · dodano: 02.12.2011 | Komentarze 3

Zapomniałam Wam napisać, że tydzień temu śnił mi się BIAŁY kot na jęzorze lodowca. Totalnie biały kot. Skąd zatem wiem, że to kot?

No nie był to niedźwiedź. Niedźwiedzie nie miauczą. A zwłaszcza białe.

Miauczą natomiast Centurionowe kółeczka przerzutki. [A nie są białe.]

SmarowaNcja nie pomogła, zamierzam je zatem usmażyć na głębokim oleju. lepiej z pączkami, czy z frytkami (podle upodobań imć rootera wrzucę karbowane) może? Hę?

Znów mam zacier w robocie, stąd dystans gówniany.
Nie mam nawet czasu siedzieć na koniu.


--
Muszę przyznać, że całkiem zacny ten kawałek wyszedł temu KaCeZetu: