Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

zwykły trip do lub z pracy

Dystans całkowity:19495.35 km (w terenie 1188.78 km; 6.10%)
Czas w ruchu:906:46
Średnia prędkość:21.37 km/h
Maksymalna prędkość:103.70 km/h
Suma podjazdów:34423 m
Maks. tętno maksymalne:193 (166 %)
Maks. tętno średnie:175 (138 %)
Suma kalorii:422939 kcal
Liczba aktywności:348
Średnio na aktywność:56.02 km i 2h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
71.00 km 0.00 km teren
03:14 h 21.96 km/h:
Maks. pr.:33.80 km/h
Temperatura:8.0
HR max:177 ( 92%)
HR avg:157 ( 81%)
Podjazdy: 24 m
Kalorie: 1245 kcal

Muszę nadrobić zaległości, w związku z tym...

Wtorek, 18 października 2011 · dodano: 21.10.2011 | Komentarze 7

...
PRZYJDĘ DO DOMU I ZALEGNĘ W ŁÓŻKU.


Dzisiaj wtorek, akcja worek!:D
Oj, ludzie, ludzie. Zewrą się te płyty jak nic. Jak ja będę nadal tak się snuła na tym rowerze, tak się wlokła, jak miągwa ostatnia, bo po prostu JEST POD WIATR, no to ja najmocniej przepraszam, obrażam się i wychodzę, ładna pogoda jest, co się będę kisiła w domu. Ze sobą. Która ta soba się wlecze na rowerze jak jakaś miągwa ostatnia.
Zaowocowało to towarzystwem rowerowym rano – bo wszyscy mnie doganiają. Jak na przykład Janek. Mnie doganiał i dogonił. A po robocie jechałam tempem spacerowym z Czarnym (którego uratowałam w zakresie aprowizacji grafiki:D), no i powrót był o tyle przyjemny, że z wiatrem w zad. Ale spacerowo, bo z Czarnym na jego kolorowym krążowniku.

A potem zamiast do domu, to pojechałam nie do domu. Potem też polazłam biegać i jakem rzekła NIE BĘDĘ NIGDY BIEGAĆ SAMA.


Dane wyjazdu:
54.87 km 0.00 km teren
01:58 h 27.90 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:9.0
HR max:175 ( 91%)
HR avg:159 ( 82%)
Podjazdy: 28 m
Kalorie: 890 kcal

Cyrkowy niedźwiedź Wasyl, przed wejściem na rowerek, podciąga sierść do kolan.

Poniedziałek, 17 października 2011 · dodano: 21.10.2011 | Komentarze 15

Co jest z tą jesienią, że tak powera brak? No jedzie mi się jakby pod górę caaaaaaaaaały czas. Ja wiem, że roztrenowanie, pierdy srerdy, po sezonie, ale żeby AŻ TAK?
Jednakowoż w swoim małym, CheEvarowym maniakalnym rozumku, wciąż będę twierdzić, że z tym całym roztrenowaniem jest jak z przesądem o jaszczurce w studni – że niby oznacza to, że woda w takiej studni jest BANKOWO czysta i zdrowa. Mnie jednakowoż się tak nie wydaje.
No bo nie sądzę, żeby jaszczurki wychodziły z tych studzien, żeby skorzystać z szaletu miejskiego.
Takżetego, BUJDA, AŻ FURCZY, małe fiutki!;)


Dane wyjazdu:
54.61 km 0.00 km teren
02:27 h 22.29 km/h:
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:12.0
HR max:169 ( 88%)
HR avg:136 ( 70%)
Podjazdy: 22 m
Kalorie: 1010 kcal

Nie ma co mnie reskjować. Ja już nie żyję:D

Wtorek, 11 października 2011 · dodano: 17.10.2011 | Komentarze 10

Umyj w niedzielę rower, ufajdaj go w poniedziałek wieczorem, we wtorek zapomnij ogarnąć łańcuch i jedź w zgrzytaniu do roboty.

Nie o to jednak się we w tym wpisie rozchodzi, a o stan zwany zakwasem. Ja myślałam, że już mało rzeczy ma prawo mnie boleć, chyba, że wpierdol na mieście dostanę, to i owszem (co się niebawem okaże, że to wykrakałam:D). Dobrze, że w robocie mam windę, to nie musiałam tyłem się wdrapywać po schodach na drugie piętro.

Enyłej. Z bieganiem mam odwrotnie niż z rowerem. Nie zamierzam biegać sama. Nie polubię samotnego biegania. Zwłaszcza przez pierwszy tydzień wracania do tuptania.

I na pewno nie porzucę roweru na rzecz TYLKO biegania. Nie, kuźwa, nie!


Dane wyjazdu:
59.74 km 0.00 km teren
02:23 h 25.07 km/h:
Maks. pr.:38.80 km/h
Temperatura:13.0
HR max:171 ( 89%)
HR avg:140 ( 72%)
Podjazdy: 24 m
Kalorie: 1012 kcal

Zmokła rzyć

Poniedziałek, 10 października 2011 · dodano: 17.10.2011 | Komentarze 5

Pustkami świeci rowerowa Warszawa, przynajmniej w tych godzinach, kiedy ja naginam do roboty, której już nie mam, ale nie będę tłumaczyć tego, bo znam tylko jedną osobę, która nie umie zakumać okresu wypowiedzenia.

Profi bajkerzy mają chyba istne roztrenowanie, dlatego teraz pedałują w ogromnej większości RayBany na mieszczuchach, z szyjami owiniętymi szalikami z Croppa.

Ja zaś zanabyłam buty do biegania i wrócę do tuptania. Mam lęki, bo kolana rozpierniczyłam właśnie bieganiem, ale do biegania mam takie towarzystwo, że nie śmiem odmówić.

I ponieważ nie mogę biegać po twardym, a miękkie w mieście jest osrane jak pawiania klatka, podymałam wieczorem w okolice Lasu Kabackiego, zaparkowałam rower, zmieniłam buty i przejęłam mojego towarzysza. To był kuźwa truuuuuudny powrót do tego, co mnie kiedyś jarało. Zmokłam, zmarzłam i jeszcze musiałam stamtąd wrócić na Bródno. Trudno. Tródno;).

Spodziewam się, że jutro nawet powieki będą mnie bolały.
Ale pod Glacę (ZNOOOOOOOOOOOOOWU:D:D) biega się dobrze:

&feature=related

Siriusli:)


Dane wyjazdu:
47.33 km 0.00 km teren
02:15 h 21.04 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:18.0
HR max:161 ( 83%)
HR avg:139 ( 72%)
Podjazdy: 21 m
Kalorie: 912 kcal

Wpis k(r)ótasek

Piątek, 7 października 2011 · dodano: 11.10.2011 | Komentarze 29

Jazdastats: 46 km,
Montestats: 2

Muszę dodawać, że mam zapierdol w robocie?

Muzykastats:
Teledysk Glacy wyszedł zajebisty. Lubić żużel:



I stylizację Glacy w czerwieni. Czad!


Dane wyjazdu:
50.84 km 0.00 km teren
02:21 h 21.63 km/h:
Maks. pr.:38.80 km/h
Temperatura:19.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:141 ( 73%)
Podjazdy: 21 m
Kalorie: 988 kcal

Wiejskie BANDYTY, normalnie BANDITIERKA

Czwartek, 6 października 2011 · dodano: 11.10.2011 | Komentarze 9

Se przyjechałam do roboty z wylanym w plecaku serkiem wiejskim. Co za wieśniak z tego sera. Tak więc miałam ufajdane wnętrze plecaka, to ufajdanie wyciekło mi na spodenki, więc jechałam se do roboty z malowniczo białą dupą. A spodenki wstępnie były czarne.

Dobrze, że to nie Monte się zmarnowało;) I nie o kolorystykę mi chodzi, a o marnowanie dóbr i cudów przetwórstwa spożywczego.

I znowu tyrałam w robocie – której już oficjalnie nie mam, czego mors nie umie zrozumieć, ale czego spodziewać się po gościu, który pije Cio(n)te Drink – do ujebanego późna i normalnie miałam lęki, że z tego zjebania i wyeksploatowania mózgowego wypierniczę się w coś, albo czegoś nie zauważę i to coś wpierniczy się we mnie. Jak na przykład jakaś kompania serków wiejskich. A bo to wiadomo z nimi?

Jestem se teraz na etapie katowania tego projektu, a ten kawałek ma niezłe szanse na wyciszenie mnie i uspokojenie mojej wkurwionej platformy emocjonalnej:

&feature=related

Tak.


Dane wyjazdu:
46.34 km 0.00 km teren
02:02 h 22.79 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:169 ( 88%)
HR avg:142 ( 73%)
Podjazdy: 19 m
Kalorie: 954 kcal

Co Wy na serwis Montestats?

Środa, 5 października 2011 · dodano: 07.10.2011 | Komentarze 9

Bo ja już jestem w pracy dwunastą godzinę i zeżarłam przez cały godzin MONTÓW CZTERY. Jeżdzenie w taki dzień żadne, to choć się nafutruję.
Miał być dziś jakiś pogodowy armaggedon, załamanie, tradżedy ekolodżi. A tu lampa, słońce, stół, szafa, taboret i NAKASTLIK. Z tą lampą.
Eh. Jak to tak bez nakastlika?

Dane wyjazdu:
61.84 km 0.00 km teren
02:54 h 21.32 km/h:
Maks. pr.:34.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max:167 ( 86%)
HR avg:134 ( 69%)
Podjazdy: 24 m
Kalorie: 1187 kcal

Już mnie nie reskjujcie:)

Wtorek, 4 października 2011 · dodano: 07.10.2011 | Komentarze 2

Deczko giry bolą mnie mniej, a żeby bolały jeszcze mniej, wsiadłam se na fulla. I już dwa kilometry od domu czułam, że jednak trzeba było wziąć Centuriona. Tego łatwiej rozbujać.
I nie korci tak wskakiwać na wszystko, co się NAPATACZA po drodze. A wskakiwanie na wszystko, co się NAPATACZA po drodze, mając zapalenie tego stożka (czemu ja se wizualizuję, że on wygląda jak ostrosłup?) – to znaczy się, ja mam zapalenie tego stożka, a nie wszystko, co mi się NAPATACZA po drodze – nie jest najmądrzejsze i raczej nie ma wiele wspólnego z rekonwalescencją.

No ale.

W pracy odwiedził mnie Radziu, który sprezentował mi nowy komplecik lampek rowerowych. Znaczy się, tak naprawdę mi je oddał, ale inne niż te, które ja mu pożyczyłam po maratonie w NDMie. Moje nawet zabrał do Dębek, żeby tam dokonać aktu ODDANIA, ale okazało się, że je gdzieś posiał w tych Dębkach (a wyjął je, by mi je oddać) i teraz zmuszon był oddać mi swoje. Dostałam zatem nówki-sztuczki:). Pogadaliśmy też o epickich Dębkach, pouzupełnialiśmy swoje wspomnienia, bo przecie na pewno nie pamiętamy wszystkiego i wszystkiego tego samego, zatem przerwę w pracy, której już oficjalnie nie mam, ale jednak mam i nawet w niej chędogo zapierdalam, spędziłam se najfajniej jak się da. No i jeszcze przytuliłam lampki:).

A po robocie udałam się do Airbike, po drodze, przy Kopie Cwila spotkałam Zetinho, ale to on mnie w tych ciemnościach rozpoznał, nie ja jego, ja tylko zarejestrowałam zarysy fajnego lachona na rowerze. I rzeczywiście okazał się fajny, bo mnie rozpoznał;). Ciął już do chaty, ale że ja to ja, ta fajna Che, zdecydował się podjechać do chłopaków ze mną, tam na mnie poczekać i razem ze mną wrócić, pozwalając się odprowadzić prawie pod sam dom, co jest już jakby naszą nową świecką ekstra tradycją;).


Dane wyjazdu:
50.24 km 0.00 km teren
02:11 h 23.01 km/h:
Maks. pr.:40.80 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 19 m
Kalorie: kcal

Jak to warto czasem komuś pomóc

Piątek, 30 września 2011 · dodano: 04.10.2011 | Komentarze 4

Bo w niedzielę w Toruniu na maratonie wyciągnęłam pomocną dłoń w stronę innego mazoviowego bajkera i pożyczyłam mu na trasie pompkę, bo złapał klasycznego snejka. Na początku myślałam, że się chłopak zasłuchał w disco wichurollo, które mijaliśmy na trasie i postanowił tam zostać, ale wydarł się kilka razy, że jednak to pompki potrzebuje, a nie majteczek w kropeczki.

Został zignorowany przez mijających go zawodników, między innymi z takiego teamu na K, a ja – mimo że dziwią mnie ludzie, którzy jadą na maraton bez podstawowych dupereli – pochyliłam się nad jego nieszczęściem i mu tę pompkę cisnęłam.

No i ponieważ, zagubiłam się mocno w Toruniu, już na terenie Motoareny, zapomniałam udać się po tę pompkę do biura zawodów.

No i teraz słuchejta. Pompka z Torunia pojechała do Gdyni, bo Piotrek nie chciał jej tak zostawiać, po czym znów przyjechała do Warszawy, do której to Piotrek przybył na targi rowerowe. Została mi dowieziona do pracy, wraz z kawą z i ciachem i osobą przesympatycznego emtebowca.

I gdybym była tępą cipą, której szkoda dziesięciu sekund, BO WYNIK, to bym kolejnej fajnej osoby nie poznała.

No i o. Dystans tego dnia marnieńki, ale jak Maj Lawli Mozan z APSu namawia na spotkanie w gronie triathlonistów, to z nocnego roweru zrobiło się jakieś szejset piw. Dla mnie, oczywiście.


Dane wyjazdu:
51.67 km 0.00 km teren
02:23 h 21.68 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura:19.0
HR max:170 ( 88%)
HR avg:143 ( 74%)
Podjazdy: 21 m
Kalorie: 954 kcal

Bandycki ryj Che

Czwartek, 29 września 2011 · dodano: 04.10.2011 | Komentarze 11

Noga podaje nadal. I to na Centurionie. Co prawda prawie nie ma już z kim się ścigać, bo poranna rześkość odstraszyła chiba sporo narodu rowerowego, ale zapieprzam swoje. Szkoda tylko, że mam zajeb w pracy i nie mogę wyjść na nocny rower i że nie mam też długich spodni, żeby wyjść na nocny rower.

No i mam kurwa jakieś obowiązki. Jakbym mało ich miała w pracy, w której już zresztą od dziś nie pracuję. Serio. Nie pracuję już:).

I ciągle po Dębkach muszę wychodzić ze stanu permanentnego najebania STOPNIOWO. Czyli zmniejszam dawkę spożywanego piwa. Właśnie udało mi się osiągnąć pułap trzech na wieczór, zamiast sześciuset.

Po robocie umówiłam się z izką przy fontannach na przekazanie płytki dvd z dowodami zbrodni i zdrady wobec roweru (jej zdrady), ale zanim tam się dostałam, zaliczyłam przy Centrum Kopernika dwie policyjne rewizje.

Czy ja kuźwa wyglądam na kogoś, kto ma chęć wysadzić ośmiu przywódców jakichś tam państw, którzy najechali na Warszawę?

Chyba wyglądam, bo mnie spisały dwa patrole. A wyglądam, bo... chcę.