Info

Więcej o mnie.


Moje rowery
licznik odwiedzin blog
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Styczeń5 - 42
- 2013, Czerwiec5 - 9
- 2013, Maj10 - 24
- 2013, Kwiecień11 - 44
- 2013, Marzec10 - 43
- 2013, Luty4 - 14
- 2013, Styczeń4 - 33
- 2012, Grudzień3 - 8
- 2012, Listopad10 - 61
- 2012, Październik21 - 204
- 2012, Wrzesień26 - 157
- 2012, Sierpień23 - 128
- 2012, Lipiec25 - 174
- 2012, Czerwiec31 - 356
- 2012, Maj29 - 358
- 2012, Kwiecień30 - 378
- 2012, Marzec30 - 257
- 2012, Luty26 - 225
- 2012, Styczeń31 - 440
- 2011, Grudzień29 - 325
- 2011, Listopad30 - 303
- 2011, Październik30 - 314
- 2011, Wrzesień32 - 521
- 2011, Sierpień40 - 324
- 2011, Lipiec34 - 490
- 2011, Czerwiec33 - 815
- 2011, Maj31 - 636
- 2011, Kwiecień31 - 547
- 2011, Marzec36 - 543
- 2011, Luty38 - 426
- 2011, Styczeń37 - 194
Dane wyjazdu:
53.18 km
4.50 km teren
02:52 h
18.55 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:22.0
HR max:159 ( 81%)
HR avg:120 ( 61%)
Podjazdy:218 m
Kalorie: 1767 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Takie tam po mieście
Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 6
A uściślając – to OGÓLNIE takie takie.Ja ciągle na rowerze się opierdalam, czyli kiszę kompensaNcję. Muszę NIEOFICJALNIE przyznać, że z fajną muzyką na uszach to całkiem znośne jest,
Ale to nieoficjalnie i proszę mi tu tego nie wywlekać przy okazji mojego na pierwszostrefną jazdę narzekania.
Niewe mnie zaskakuje kapinkę. Nie od dziś wiadomo, że wszelkie tematy i kwestie mające coś wspólnego z treningiem, czyli czymś w miarę regularnym wykpiwa (mogłabym ująć to bardziej obrazowo, ale bardzo lubię takie kontrasty. Jak Che i delikatność – według takiego Zetinho (będę Ci pamiętać to aż po grobową płytę, Ty Belzebubu zły!) i nie poważa oraz nie uczestniczy.
No i ponieważ Niewe to WYKPIWA i na ogół trzyma się od tego z dala, spodziewałam się, że powie mi, żebym się z tą swoją pedalską kompensacją bujała i sama se jeździła jak... (tu Niewe wstawi nicki sobie znanych rowerzystów:D).
Ale nieeeee!
Ale nieeeee!
Być może jest jakieś globalne wścieknięcie żył, które to operuje na cały wszechświat i na mocy tegoż Niewe MI DZIŚ TOWARZYSZYŁ.
Bo.
Jechał po PLACKI (jak to nazywa Goro) do Samiry, a że tę mam niemal pod pracą, tośmy się dogadali, że ja tam wciągnę jakieś KARBOHYDRATESY. Wliczając w to, że piweczko strzelę;).
Oszamalim (ja parząc sobie ryj) i wybilim w stronę Centrum Biegowego ERGO, gdziem chciała uzupełnić zapasy żelowe. Tam se ucięlim pogawędkie z bikergonią i po wszystkich niezbędnych operacjach wybyliśmy ponaginać dalej (żeby zaspokoić pragnienie).
I tak se myślę, że wszędzie kuźwa jest najciemniej pod tą latarnią.
I se przypominam wtedy takie miasto europejskie jak Walencja, gdzie hiszpańskie młokosy siedzą se na GŁÓWNYM rynku i sączą se piwko na legalu, mimo że nie stacjonują w restauracyjnych ogródkach. Które mogłyby na nich zarabiać, owszem, ale nie muszą. I nikt się o to nie pruje. Nikt też nie pruje się, że tych pijących se piwko na legalu jest sporo. Ale dzięki temu to miasto żyje do do trzeciej nad ranem. I nie polega to na tym, że wszyscy siedzą po knajpach.
Nikt tych ludzi też nie goni, żaden mundur nie PACZY na nich jak na potencjalnych bandziorów.
Tak jak u nas PACZĄ.
I ja już widzę to nasze obsrane Euro. Wszyscy będą potencjalnymi bandytami.
Aaaaa! Pamiętacie składzik DŻWI do pralek oraz górnopłuków? Nieopodal pojawił się gruz.
TADAAAAAAAM:

"Pewnie, kerowniku, WYWIOZŁECH jak kerownik kazał!"© CheEvara
Czekam na składzik wanien, szaf, plastikowych butelek i tak dalej.
Ludzie to kurwy.
Kategoria >50 km, całe goowno, a nie dystans;), trening, we w towarzystwie, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
40.61 km
0.00 km teren
02:00 h
20.30 km/h:
Maks. pr.:41.70 km/h
Temperatura:21.0
HR max:149 ( 76%)
HR avg:121 ( 61%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 1334 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Kto dwa razy traci, ten trzy razy prawie traci
Środa, 16 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 7
Jak mówi starorzymskie przysłowie.No bo ja na ten przykład dziś dwa razy traciłam powietrze. W łoponkach. Raz rano, raz po pracy. Co mocno dla mnie niecharakterystyczne, ani razu nie rzuciłam na tę okazję soczystą kurwą z mięsistą macią. No, może rano troszeńkę się zirytowałam, że mi taki fakaposzit zepsuł kompensację (dętkie zmieniałam w drugiej strefie – zapomniałam wyspowiadać się z tego Wojciowi), ale jedyne, czym wyraziłam swoje emocje było – tym razem – starojamajskie określenie, brzmiące:
DŻA DŻEBIE.
Ale se założyłam wylajtowanO DENTKIE do 15-kilogramowego Centuriona, bo taką miałam ze sobą.
I dotarłam do pracy.
Po której namówiłam się z Niewe, że zajadę na Złą Wilydż, testując po trasie (w sumie niekrótkiej) swoją umiejętność jechania MIMO WSZYSTKO (mimo samochodów sznurka na Arkuszowej, mimo kilku PROłsów na rowerach, liczących na rywalizację z Erbajkówką, a potem wkurwiennie cmokających, że Erbajkówka się ślamazarzy, mimo chęci jechania znacznie szybciej i sensowniej) w strefie nakazanej.
Na Bielanach przyuważył mnię sam Niewe, pomykający czterema kółkami do Domu Złego i nawet wydzwonił, proponując podwózkę.
A ja twardo, że nie, że se dojadę.
Tym bardziej, że rower po wczorajszej mokrej jeździe miałam – obrazowo sprawę ujmując – upierdolony jak stół w studio Faktów TVN.
I se jadę. Assejadęęę! I tak młócę szkitkami. I turlam się. Przez Laski, przez Izabelin, przez (I’m horny, horny, horny, horny) Hornówek, w którym to – TADAAAAAAM – łapię drugiego dziś kapciocha.
A że bardzo przytomnie zostawiłam w pracy łatki i łyżki, licząc na to, że przydział pecha na dziś wykorzystałam, ocknęłam się niniejszym w mocno ciemnej dupie.
Miałam za to przy sobie bardzo przydatną pompkę. W zestawieniu z brakiem nowej dętki czy też łatek, jej istnienie w moim plecaku miało na pewno jakiś głęboko ukryty sens.
I co? No gówno.
Memory fajf i jednak przepraszam się z transportem drogowym wyrażonym w samochodzie Niewe.
Ów przybywa, ja rozparcelowuję BRUDNEGO Centka i niniejszym…
ZOSTAWIAM W PIACHU PRZY DRODZE Garmina, który wziął i się wypiął w układzie „Centek odwróconego do góry kołami”.
Żeby było śmieszniej, przedstawiam – już w samochodzie – obawę, że nie zastopowałam Garniaka i że mi zliczy prędkość oraz dystans samochodowy, na co Niewe proponuje zatrzymanie się i uczynienie tego.
A ja co?
Nieeeee, dobra, trudno, pociąg ze Skierniewic też mi naliczył, nie pierwszyzna.
Gdy kilometr pod Domem Zła Niewe robi pitstop, by uzupełnić zapasy płynów, jedynych słusznych, ja wyskakuję z fury, żeby wypiąć tego Garmęna i całkiem bez sensu teraz zaCZymać mu licznik.
A że – jak już uprzedziłam fakty – Garmęna zostawiłam w piachu, uczynić tego nie mogłam.
No bo jak zastopować sprzęt, który leży 10 kilo dalej?
DE-BIL-KA.
Wrócilim na miejsce pozostawienia. Garmę łkał w piachu, dzięki czemu udało się go namierzyć. Strasznie głośno (nie wiem, czy to nie jakaś wada fabryczna). Wydawało mi się, że chlipał coś w rodzaju „ty durna dziwko, zostawiłaś mnie”, ale oczywiście wyparłam to, jak każdą krytykę, która – wszak! – w odniesieniu do mojej osoby jest zawsze nieuzasadniona.
Bo ja wiem, że nołbadi is perfekt, ale to właśnie ja jestem NOŁBADI.
A potem już spędziłam na podjeździe u Niewe radosne dwie godziny na jebaniu się z przebitym kołem. Com założyła zaklejoną dętkę, to powietrze z niej złaziło. Zużyłam 3 łatki Topeaka, udostępnione dzięki uprzejmości Niewe, które – przysięgam uroczyście oraz wobec – odkupię.
Bardzo przytomnie zużyłam te trzy łatki na jednej – jak się po tychże dwóch godzinach jebania się – rozoranej dętce.
Po kolei żużywałam. Za każdym razem orientując się, że jednak powietrze ULATA i że może jest więcej niż jedna HOŁL.
Jeśli chcecie mi gratulować, śmiało możecie to czynić. Zaraz powołam do tego specjalną komisję, przed którą możecie bić pochwalne pokłony, a ta specjalna komisja mi to wszystko przekaże.
Na koniec to Niewe został bohaterem na swoim podjeździe. Do tego, aby łoponka i kółeczko ponownie zaczęły służyć, użył wiertarki i nie pytajcie do czego. To będzie nasza tajemnica.
Idę uspokajać Garniaka, który chyba ma traumę. Strasznie charczy z tego żalu.
Dane wyjazdu:
83.31 km
3.31 km teren
03:35 h
23.25 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:11.0
HR max:174 ( 88%)
HR avg:136 ( 69%)
Podjazdy:324 m
Kalorie: 2620 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Test charakteru, że fest
Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 10
Dobrze, żem nie niskociśnieniowa, bo dziś to by mnie ten cham METEO rozdżebał. A i tak pełzałam se jak taka flanelowa szmata. Przepełzłam tak dzień cały, zaliczając po drodze konferencję organizacyjną Ursynaliów, w które zamierzam się wyskakać, wydrzeć japę i ogólnie takie takie na koncercie.Liczę na fotę w rodzaju „ja z Fredem Durstem w Centrum Wodnym”.
Fred też by dzisiaj pełzł, gdyby tu był. Michał Jelonek, który reprezentował wszystkich artystów najwyraźniej nie pełzł, o czym mogła świadczyć oficjalna deklaracja i chętnej współpracy wszystkich muzyków z głównym partnerem imprezy, browarem Lech.
W sumie chłopa polubiłam;).
I tego, że pełzł, kapinkę mu zazdrościłam.
Meteo dziś naprawdę łaskawe dla mua nie było, z pracy wróciłam do domu zmoknięta jak kurzy kuper i to niestety nie było na dziś ostatnie słowo. W butach chlupotało, ale co? Na trening trzeba było pojechać. Uściślając, wolałam nadal obrzydliwie moknąć, niż odkopać zakitrany posttraumatycznie trenażer.
I na mocy tego, zanim dojechałam na Dewajtis, gdzie CZASKAM podjazdy, w butach miałam Parsętę, w rękawiczkach Ren, a w spodenkach Niagarę. Niniejszym jedynym wyjściem było robić górki na największej koorvie, żeby do mnie nie dotarło, jak jest mi zimno.
Bardzo zacnie do tego nadaje się takaż nuta:
&feature=relmfu
Koncertowe granie to jest jednak dokładnie TO.
Po powrocie do chaty nie wiedziałam, czy istnieje taki magiel, który byłby w stanie WYŻĄĆ moje trykoty.
Kategoria >50 km, NA trening, nocna jazda też;), trening, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
35.44 km
5.40 km teren
01:38 h
21.70 km/h:
Maks. pr.:39.30 km/h
Temperatura:12.0
HR max:137 ( 69%)
HR avg:115 ( 58%)
Podjazdy:220 m
Kalorie: 1147 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Jak jest zimno (na sali), to przynajmniej nie ma robali
Poniedziałek, 14 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 13
Się wychłodziwszy i w sumie fajnie jest. Trzy dichy mię zaraz stukną, to już ledwo GORONC wytrzymuję. Wolę jednak wiosenne temperaturki.I jak jest chłodniej (w sensie zimno, bo 12 stopni to żadne tam hop siup, ani hip hop, ani tym bardziej hula hop), to na terenowej ście nie ma robali. I się Che nimi nie nażera (w miarę możliwości), jak jedzie i wydaje dźwięki paszczą poprzez sapanie na przykład.
A Wojtek jest najfajowszy, bo normalnie czyta ze mnię jak z elementarza jakiego. I wie, kiedy nic innego nie zrobię poza leniwym toczeniem się w strefie (taksówkowej też) pierwszej. Prorok kurna, czy co?
A poza tym, kto by pamiętał, co jechał tydzień temu?
Kategoria całe goowno, a nie dystans;), pierd motyla, czyli mniej niż 50, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
68.89 km
31.00 km teren
03:32 h
19.50 km/h:
Maks. pr.:44.10 km/h
Temperatura:19.0
HR max:180 ( 91%)
HR avg:167 ( 85%)
Podjazdy:603 m
Kalorie: 2283 kcal
A na naszej rundzie w Jabłonnie pani sadziła kasztany
Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 35
I dobrze napisałam – nie kasztanowce, a KASZTANY. Ja się tam zarzynałam, starając się podjeżdżać na maksa, a pani (rowerzystka – dodam) srała w krzakach.Wycięłam zatem z pętli ten fragment, żeby mnie wątpliwego bukietu woń nie doszła.
Nie wiem, kurważ, czy to przez moje niespanie, ale nie umiem wleźć w tętno powyżej 180 ud/min. Przynajmniej na treningu. Zasadniczo sześć razy zrobiłam rundę i tylko raz mi Garmin zapikał CZY ABY NA PEWNO?
A jechałam jak zła.
I jak zła dwa razy się wyglebiłam, raz TYKNĄWSZY kierą drzewo na zjeździe, pozostawiając tym samym rower wyżej, a samej koziołkując trochę w dół (ten orzeł ubawił mnie najbardziej) a potem na tych sztucznie zrobionych schodkach, które cykałam się pokonać na Centurionie, a że dziś byłam na Specu, postanowiłam se je zjechać za każdym razem na maksa.
Aha. Dobrze, że kask na łbie jest. Jak przydzwoniłam w drzewo, to aż zadudniło.
Ale tu też się uchachałam.
Myślałam se nawet, że podjadę na chwilę do Legionowa, gdzie się Mazoviaki ścigały, ale pora była już taka, że pewnie bym na tombolę może zdążyła.
To dałam się ino zoczyć na obwodnicy Mikołajowi, który wracał już z miasteczka Mazy ERBASEM, ponoć mi z Przemem machał, albo inne faki pokazywał i trochę usyfiona w piachu powróciłam do stolicy (bym nie uwierzyła, gdyby nie napisy).
Kategoria >50 km, NA trening, trening
Dane wyjazdu:
65.65 km
9.33 km teren
02:42 h
24.31 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:19.0
HR max:150 ( 76%)
HR avg:123 ( 62%)
Podjazdy:331 m
Kalorie: 1572 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
No to kompensimy dalej
Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 8
Wiem, że zajrzycie tu w nadziei, że właśniem dodała relację z mojego debiutu na wyścigu GÓRSKIM, u Golonki, we Wałbrzychu, ale nic z tego najmilsi, porządek musi tu być i ma być PO KOLEI (jakby to powiedział minister infrastruktury po nieudanej reformie systemu kolejnictwa :D)Troszeczkę po cichu postanowiłam spróbować choć raz Wojcia posłuchać i odpocząć na tym rowerze. Inna sprawa, że do niewielu innych rzeczy jestem na nim zdolna, dzięki mojemu jąkanemu spaniu. A w zasadzie niespaniu.
To se więc pyknęłam kompeczkę (czyly kompensacyję) i na luzaku, korzystając z obrzydliwej pogody uznałam, że to dobry dzień na bycie nieobrzydliwą koleżanką i zawiozłam Marcinuniowi czujnik kadencji do Sigmy bezprzewodowej (którą – jak uważni czytelnicy Cze-bloga pamiętają – nazywałam wielce pieszczotliwie kurwą), którą to mu sprezentowałam, takam fajna.
Lepiej, żeby on z nią jeździł, niż żebym ja ją... A! Co będę przeklinać. Dys ys nat maj stajl:)
W każdym razie.
Marcin CIUJKĘ dostał, mnię za to wycmokał, zaś kompeczka mię się udała w całości, nawet nie umarłam z nudów, więc fiken bumsen blazen. I fajnie.
A że było mi mało, to se w tej samej kompensacyi wieczorem i nocą pojechali Che & Cent, by Violka mogłaby napisać „rogami w DŻWI załomocO”.
Tak mi się trochę zatęskniło za dziewoją. Acz plan wyrwania jej na rower nie wypalił. Asertywna się zrobiła, pinda jedna;).
By się ta dziwka pogoda wzięła i namyśliła, co zamierza sobą reprezentować, bo dwa razy dziś zmokłam i ani razu mię to nie współgrało z moimi oczekiwaniami. Czy ja jędolę o tropiki? Nie, kutfa, ja chcę po prostu odrobinę ciepła.
PSITUL mnie ty dziwko, a nie mnie obsikujesz!
Kategoria >50 km, nocna jazda też;), trening
Dane wyjazdu:
59.12 km
0.00 km teren
02:30 h
23.65 km/h:
Maks. pr.:44.30 km/h
Temperatura:21.0
HR max:166 ( 84%)
HR avg:146 ( 74%)
Podjazdy:234 m
Kalorie: 1845 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Oto jest dzień, w którym Dżanek się zastanawia
Piątek, 11 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 10
Na którą to ja jadę do pracy:DA zastanawia się ów Dżanek, bo mnie przyuważa na rondzie z palemką, jak czekam na zmianę świateł, o godzinie takiej, w której niektórzy już są prawie REDI STEDI GOŁ do WYJŚCIA z fabry.
Se jadę tak, jak se ustalę, gdyż
JA
JESTEM
WŁADZĄĄĄ!
:D
W ogóle to był dzień przylukiwania Che, bo wieczorem na Bielanach, jakem zasuwała na Dewajtis podjazdy, przyuważył mnię Zygfryd, niestety niezbajkstatsiony, więc nawet podlinkować Wam go nie mogę, ale mogę jednakowoż zdradzić, że całkiem niedawno wziął i zasilił szeregi APS w dystrykcie Giga po tym jak jedna Brutuska (czyli mua) je transferem osłabiła;)
Ponoć cuś do mnie zakrzyknął, ale kto przebije Lipę, którego słucham teraz dużo dużo yes yes na rowerze...
No i jednak nie nadgonię z wpisami przed weekendem.
Szanowna brać bikestatsowa będąca w sobotę na maratonie w Wałbrzychu proszona jest o nieuciekanie do domów, jak skończą wyścig, tylko o poczekanie na Che, aż po dziewięciu godzinach walki z giga zjedzie na metę, by wylizać gary po makaronie:D
Zaś cieszy mnie, że ujrzę wytęsknioną facjatę Faścika - to wiem na pewno:)
Kategoria >50 km, NA trening, nocna jazda też;), trening, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
64.42 km
9.80 km teren
03:00 h
21.47 km/h:
Maks. pr.:44.30 km/h
Temperatura:21.0
HR max:161 ( 82%)
HR avg:133 ( 67%)
Podjazdy:264 m
Kalorie: 1963 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Wyczymię, czy nie wyczymię??
Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 17
Tyle tej WYCZYMAŁOŚCI?Dobrze, że mi Wojtek przypomniał, że się widzimy wieczorem w Jabło, na spotkaniu, które SAMA ja wymyśliłam.
Czy to jest dziwne zatem, że sama ja o nim zapomniałam??
No a kto miał zapomnieć? Se zaproponowałam, to i se ZAPOMŁAM!
Chodziło mi o to, żeby w miarę na gorąco spotkać się i wynotować, gdzieśmy zawalili, robiąc sobotni wyścig. Ja tam swoją listę zrobiłam, już w sobotę wieczorem, próbując robić coś w czasie, który powinnam przespać przed maratonem;).
Podczas tegoż spotkania dowiedziałam się, iż:
1) Wojtek – jak już zakończył rozwożenie wszystkich swoich popieprzonych zawodników w niedzielę po maratonie – zajechał do domu, gdzie jeszcze dooobrych parę chwil męczyła go głupawa i rechotał sam do siebie.
Samo wyobrażenie sobie tego sprawia, że rechoczę i ja.
2) Przyszłosobotni maraton Golonki jadę i owszem – ale nie jak był pierwotny plan – sama, samiuśka z teamu, ale jedzie go ze mną i Wojtek, i Mati.
FOOOOK JEEEEEEE! ;)
Przy czym to ja z naszej trójki będę glebić efektowną ilość razy:D
Chciałam też donieść, że na Metallice w tym roku działały jednak wszystkie telebimy, a nie jak dwa lata temu tylko jeden, który to ponadto imitował sobą stosunek przerywany, w związku z czym obraz pojawiał się i znikał. To dla mnie, czyli dla osoby o wzroście nikczemym i ze szczęściem wyrażającym się w faktach, iż zawsze – czy to w kinie, czy na koncercie, czy gdziekuźwakolwiek – stanie/usiądzie przede mną dwunastoosobowy team BEJZBOLISTÓW.
Którym naturalnie sięgam może do połowy łydki.
A nawet jeśli dysponuję drabiną, to panowie mają na głowach afro, co nadal trochę zakłóca odbiór dalszego planu.
Tak jak w tym roku.
Ale ja już chyba za stara jestem na takie spędy.
Nie. Inaczej.
Ja jestem jednak za stara na widok ludzi, którzy przychodzą na zaorane pole w szesnastocentymetrowych szpilach i w kieckach z brokatem. Po to, żeby cyknąć se zdjęcie z ręki i wrzucić je do netu z podpisem w rodzaju: ,,ja z Metallicą w Białobrzegach”.
Chyba powinnam ćpać, żeby tego wszystkiego nie dostrzegać.
To może Wam coś zagram.
&feature=fvst
Zagram, zagram! [/b]
Kategoria >50 km, nocna jazda też;), trening, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
75.04 km
3.90 km teren
03:09 h
23.82 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:24.0
HR max:168 ( 85%)
HR avg:133 ( 67%)
Podjazdy:278 m
Kalorie: 2207 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
I tu zasadniczo mam niepamięci oznaki
Środa, 9 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 3
Z Garmina wynika trening całkiem fajny, szkoda tylko, że nie ma w tym spryciarzu funkcji dyktafonu, bo ja czasami na rowerze do siebie gadam, zwłaszcza jak zaobserwuję coś godnego odnotowania tu.I tak to by się zarejestrowało.
Aśśśśieniezarejestrowauo.
Chyba taka lokalna ekstrawagancja.
Gonię z wpisami, bo troszeńkę prędkość taśmy w robocie mi spadła i mogę na chwilę oderwać się od niewolniczej pracy przy tokarce. Gonię, bo najbliższy weekend golonkuję i będę mocno off, co jak zwykle spowoduje zaległości (acz mogę mieć większe, już nie raz tego dowodziłam), z których jasne, prędzej czy później wylezę i to jak najbardziej OGROMNĄ RENTĄ (czy obronną ręką, nie wiem, jakl to było w oryginale, którego staro-sitodruk spoczywa obok Jana Kazimierza na Wawelu), ale zanim to uczynię, będziecie mi zawracać dupę o wpisy:D
A i no! Ja naprawdę nie wiem, o co wszystkim chodzi z tym kokokokoeurospoko. Mnie to bawi, a na pewno bawi zdecydowanie bardziej niż niektóre programy, z założenia ponoć rozrywkowe, w których prowadzący przez kwadrans opowiada różne wice, a następnie przez kolejne trzydzieści minut dowodził, że w ogóle to były żarty.
Poza tym już raz jeden WYJEC, ponoć wielka artystka, hymn nam śpiewała. Także wolę spoko (pełnym zdaniem;)) EURO KOKO.
No bo Limp Bizkit nam nie pomogą, a mogliby:
;)
Kategoria >50 km, NA trening, nocna jazda też;), trening, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
62.09 km
2.09 km teren
02:54 h
21.41 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max:154 ( 78%)
HR avg:132 ( 67%)
Podjazdy:241 m
Kalorie: 1948 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Chyba zainwestuję
Wtorek, 8 maja 2012 · dodano: 16.05.2012 | Komentarze 25
I se koszulkie kolarskO sprawię, taką z napisem „tak, jadę jak ciota i wuj ci do tego”, dla tych wszystkich pretendujących do PRO i którzy wyprzedzają mnie z takim niezadowoleniowym cmoknięciem, gdy ja se jadę – jak to Wojciu mówi – takie BALA BALA.Czyli we w pierwszej STREFYJE (pozdrawiają dwie Strefyje, z których jedna się nie myje… A nie! Nie! To były Zofije!:D)
Dla takich to mam zawsze przygotowany zestaw dwóch pytań, używanych zamiennie. Albo (o to najczęściej pytam na maratonach, gdy trafi się jakiś ciul, który za dziewczyną jechać nie ma chęci, więc wyprzedzi tylko po to, żeby jechać jak ciota – i to dwa milimetry przede mną – ale jednak ciota przed dziewczyną, a nie za nią i robi to w sposób konsekwentny oraz wkurwiający, bo jedzie wtedy caaaaałą trasą, nie dając się już objechać):
- przepraszam pana kolegę, najuprzejmiej, jak potrafię, ale WYSPRZĘGLIĆ PANU W RYJ?
Oraz ( o to pytam, jak mi się tak zwana kultura osobista wyczerpuje i jestem bliska owego wysprzęglenia i jest to mojego wkurwa etap przedostatni):
- i co, stanął ci?
Za to drugie kiedyś ja sama w papę dostałam w autobusie, dzięki czemu szybę tegoż pojazdu mogłam okrasić zawartością swojego otworu gebowego i zdeponować na niej swój materiał genetyczny, ale to takie ryzyko w sumie wpisane w tę ruletkę. Wszak!
RAZ DO ROKU TO I KSIĘDZU WOLNO.
Się przydarzy.
W każdym razie. O ile wczoraj plumkania w KOMPENSACYI (pozdrawiają dwie kompensacyje, z których jedna…:D) w planie nie miałam, samo to wyszło, tak dziś już trzeba było to uczynić, ku wielkiemu niezadowoleniu tych rowerzystów, którzy dzielą innych cyklistów na pro i na trzepaków. Ssijcie lagi amorom swoim, nadęte głupki.
No.
Dlaczego nowe Soundgarden NIE brzmi w ogóle jak Soundgarden?
I jak ja mam tu nie wracać do czegoś, co jest jedyne słuszne i solidne, czyli do Lipy (który kiedyś zagrawszy na koncercie kawałek „Wojtek” oznajmił, że ów Wojtek otworzył właśnie knajpę, ,,ale kurwa w Pucku” i to mnie bawi strasznie.
Kategoria >50 km, NA trening, nocna jazda też;), trening