Info

Więcej o mnie.


Moje rowery
licznik odwiedzin blog
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Styczeń5 - 42
- 2013, Czerwiec5 - 9
- 2013, Maj10 - 24
- 2013, Kwiecień11 - 44
- 2013, Marzec10 - 43
- 2013, Luty4 - 14
- 2013, Styczeń4 - 33
- 2012, Grudzień3 - 8
- 2012, Listopad10 - 61
- 2012, Październik21 - 204
- 2012, Wrzesień26 - 157
- 2012, Sierpień23 - 128
- 2012, Lipiec25 - 174
- 2012, Czerwiec31 - 356
- 2012, Maj29 - 358
- 2012, Kwiecień30 - 378
- 2012, Marzec30 - 257
- 2012, Luty26 - 225
- 2012, Styczeń31 - 440
- 2011, Grudzień29 - 325
- 2011, Listopad30 - 303
- 2011, Październik30 - 314
- 2011, Wrzesień32 - 521
- 2011, Sierpień40 - 324
- 2011, Lipiec34 - 490
- 2011, Czerwiec33 - 815
- 2011, Maj31 - 636
- 2011, Kwiecień31 - 547
- 2011, Marzec36 - 543
- 2011, Luty38 - 426
- 2011, Styczeń37 - 194
Dane wyjazdu:
104.51 km
0.00 km teren
04:44 h
22.08 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max:169 ( 88%)
HR avg:133 ( 69%)
Podjazdy: 37 m
Kalorie: 1917 kcal
Już kurna myślałam, żem w miarę ogarnięta z wpisami
Poniedziałek, 5 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 20
A tu dupa! Dwa dni przedmazoviowe nieopisane! Kurka wodna i butelko z pętelką!Ale tak. Jak już se leżą te dwa dni nieopisane, to niech se jeszcze poleżą. Z wrześniem muszę gonić, bo jakieś świeżaki mnie w statsach wycinają. A jak wiadomo – jestem tu dla lansu.
Tydzień zaczęłam se zacnie. Udało mi się wykręcić stówencję. I TO NA FULLU:). Rano kontrolna pętelka, sprawdzająca, czy lubię turlać się na fullu (w zasadzie wiem to, nie muszę tego sprawdzać, ale o czymś wpis muszę zrobić, nie?). No i tritcat kilometrów wejszło. Potem do pracy. No i dwatcat weszło. Z dżoba do Airbike na Dereniową, bo Taki Jeden zepsuł swoje koła, a dokładnie piasty i trzeba działać z nową zaplotką.
Dywersja jest taka, że Niewe dostanie jeszcze bardziej za*jebane piasty, żeby w NDM na Mazovii nie mógł mnie dojechać:D.
Potem ja sobie pojechałam do domu, zostawić plecak, zmienić galoty, bom ustawiła się na piwko we w Cudzie nad Wisłą z takim jednym, który Golonkę jeździ i teraz namawia mnie na duet w przyszłorocznym Transalpie. I na Golonkę też mnie zresztą namawia. Wstępnie jednakowoż wypiliśmy Kasztelańskie niepasteryzowane Z KIJA (świeżyzna!;)). I wszystko byłoby super, gdyby się nie rozpadało. Michał wracał na swojej pięknej szosce w burzę, ja w burzę na swoim pięknym fullu.
Przy Cmentarzu Bródnowskim dopadła mnie wielka litość, bo gdym jechała w stronę centrum, żeby z Michałem się spotkać, minęłam kolesia z sakwami, który przycupnął samotnie i smutno na ławeczce przystanku autobusowego. Zrazu se przypomniałam, jak sama w Hiszpanii też robiłam takie pitstopy, a to na notatki w kapowniku, a to na popas. Nie zauważyłam w jego ekwipunku oznak wyprawy rowerowej, sakwy miał raczej liche i symboliczne, ale jak wracałam w ten dyszcz i w tę burzę, to on siedział ciągle.
Zatrzymałam się przy nim. Mokra do samej gąbki w tych galotach. I robię z nim wywiad, czy potrzebuje czegoś, noclegu, przetrwać gdzieś. I co się okazuje? Koleś jest w pracy, przy użyciu iPada liczy samochody i teraz już czeka na kumpla, który ma go wybawić od pogody, czyli wody.
No cóż. Nie darowałabym sobie, gdybym się nie zatrzymała. W Hiszpanii tyle ludzi mi pomogło, że taka pozytywna energia musi się kręcić.
Kategoria fullik, nocna jazda też;), piękna stówka, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
103.80 km
36.00 km teren
05:26 h
19.10 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:120 ( 62%)
Podjazdy: 27 m
Kalorie: 1608 kcal
Niektóre policjanty to się na niczem nie znają! O!
Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 6
No bo przy tak zwanym Rondzie tak zwanego Starzyńskiego se biegnie dróżka rowerowa. Okala sobie ładnie to rondko, będąc zbudowaną z uroczej różowiutkiej kostki bauma. W pewnym jednak momencie trza z niej wypaść na przejścio-przejazd, czyli zamienić bezpieczną dróżkę na asfalt. By go przekroczyć. Jest to najchujowszy manewr, bo tam ośmiu MOŻE na dziesięciu kierowców blachosmrodów się zatrzyma, żeby pojeba rowerzystę przepuścić, niech se jedzie. No ale po radiowozie to spodziewam się (naiwnie) zachowania raczej pro.NIC BARDZIEJ DEBILNIE NAIWNEGO, jak już nadmieniłam.
Prowadzony przez spasionego policyjnego Andżeja radiowóz zatrzymał się zderzakiem prawie na moim spd-zie. A z wnętrza samochodu i jednicześnie z wnętrza spasionego Andżejowego węcioła (bebzuna, brzychola, kałduna) dobyło się sapiące:
- NO CHYBA SIĘ PRZEPROWADZA ROWER PRZEZ PRZEJŚCIE, NIE??
A ja co? Niewiele myśląc, wrzasnęłam:
- A WŁAŚNIE ŻE NIE!
I usunąwszy się z asfaltu, sprzed radiowozu zatrzymałam się, znów na różowej kostce bauma, tyle, że po drugiej stronie nieprzyjaznego asfaltu. Zatrzymałam się, bo i Andżej chciał najwidoczniej porozmawiać.
Całą scenkę zepsuły dwa czynniki.
Siedząca obok niego Bożenka oraz Andżeja wielki brzuch zaklinowany pod kierownicą, który nie pozwolił Andżejowi SZYBKO wyleźć z fury, a widać było, że dążył do zwarcia. Bożenka powiedziała Andżejowi, że właśnie, że tu se można przejechać, a brzuch zaklinowany pod kierownicą Bożence przytaknął.
A ja co? Znowu niewiele myśląc, popukałam się w czoło. W sensie, że na zasadzie projekcji – bo choć popukałam się w moje własne czoło, to miałam na myśli Andżejowe karampukostwo i głupotę. A nie własne karampukostwo i własną głupotę.
Kocham niedzielne poranki, kiedy cały nasz katolicki naród jeszcze żuje opłatek zwany komunią i potem wylewa się na ulicę ze swoim postępowym, otwartym na świat myśleniem.
Oczywiście – dla własnej pewności objechałam chwilę później to rondo z perspektywy samochodu, bo może to ja interpretuję prawo pod siebie i to, co wydawało mi się przejazdem też, jest tylko przejściem i Andżej ma rację. Ale nieeeeeeee. Nie, bucu jeden ty!
Tam, bucu jeden ty, JEST przejazd dla tych pojebów rowerzystów. Mówią o tym znaki pionowe, mówią też poziome.
Taka nawet odrobinę podkurwiona pojechałam przed siebie, Dżagielońską w stronę Kanałku, bo przyszło mi do głowy, że odwiedzę se w Radzyminie Wiolkę. No i tak nie unosząc leniwie i wygodnicko dupy doturlałam się do Wajolety. Wajoleta przebrała się w odzież wierzchnio-trykotnią i razem ze mua powróciła do Warszawy. Do swojej hacjendy prywatnej. Kusiła mnie co prawda piwem, ale gdy wyrzekła slowo CARLSBERG, ja dostałam epilepsji i zaliczyłam mikrosekundowe przejście na drugą stronę mocy, po czym ODMÓWIŁAM.
Wtem zadzwonił Niewe, że ma plan.
Niewe, który ma plan jest tak przewidywalnym zjawiskiem jak ja, która odmawiam piwa.
Plan Niewe opierał się o Gora, który ścigał się tego dnia w Tłuszczu na Polandbike'u w swoich biskupich, teamowych fatałaszkach. Mieliśmy z tymże Gorem gdzieś się spotkać i se pojeździć.
Goro, na którego się czeka jest równie przewidywalny, co Niewe, który ma plan, który opiera się o Gora. I to o Gora w biskupim wydaniu.
Spotkałam się z Niewe na moście w Kobiałce i jęliśmy jechać, tym samym czekając na sygnał od Gora.
Czekanie, jadąc jest fajne, ale czekanie jedzac i pijąc jest nawet fajniejsze.
Tym samym znaleźliśmy się w Krogulcu przy Modlińskiej. Na żarciu i piciu.
Nie było tam Kasztelańskiego, ale Carlsberga też nie, więc śmiało można było pić.
Dużo piliśmy. No bo i długo ma Gora czekaliśmy. Niektórzy zdążyli nie tylko wypić dwa piwa, ale i wszamać dwa dania.
Nie patrzcie na mnie, ja wypiłam dwa, zjadłam raz.
Po udanej konsumpcji, acz z poczuciem niedosytu ruszyliśmy zadki. Było już ładnie po siedemnastej, a Gora wciąż nie było widać. Przypominam, że ścigał się w Tłuszczu. Oddalonym od Warszawy o 40 km.
Ale w końcu nadjechał. Z ekipą swoją. Ekipę tę rozparcelowaliśmy, zabierając Maćka (też ubranego w Ti-mołbajl, ale nie dla biszopów) i pojechaliśmy sobie na Bemowo. Już niemal tradycyjnie. Do Bemola. Na piwo. Napić się.
Znaczy się, chłopaki ŻŁOPALI, ja piłam (a raczej opijałam Niewego). Przy okazji tej świat po raz kolejny wydał się mały, bo nadjechał jakiś Fullista, dosiadł się do nas, a tu okazało się, że ja i on znamy tych samych ludzi, ten sam sklep rowerowy, tego samego właściciela tego sklepu.
Pierdnij, kuźwa, a będzie o tym wiedział nawet twój nienarodzony syn.
A potem już standardowo. Wypite, wstane i pojechane. Nuda:)
Kategoria fullik, piękna stówka
Dane wyjazdu:
79.54 km
0.00 km teren
04:08 h
19.24 km/h:
Maks. pr.:48.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max:178 ( 92%)
HR avg:137 ( 71%)
Podjazdy:186 m
Kalorie: 1657 kcal
Takiego czaju na kaca potrzebywam ja:D
Sobota, 3 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 16
Sobota rano, wychodzę od kumpli. Mecz oglądałam i to pewnie dlatego głowa mnie tak napiertyndalała. Logiczne, nie?Chciałam umrzeć. Poprzez odrąbanie sobie głowy. Lub też poprzez obicie jej sobie o jakiś słup zwany filarem, tudzież podporą (Niewe, pomóż, czym jeszcze zwany?:D). Na szczęście jak tylko opuściłam blok, znalazłam sklep.
- Dzień dobry, ma pani małą Łomżę?
- Tak, tu, o widać, stoi.
- To pani mi poda.
I podała. Wyrwałam jej tego bączka z rąk, zrobiłam GŁUL, GŁUL, GŁUL, po tym zrobiłam Aaaaaaaaaaaaaa, stłumiłam beknięcie, rzekłam (tłumiąc beknięcie):
- ZIĘKUJĘ BARSO.
Zapłaciłam i ZDROWIUŚKA wyszłam.
Carlsberg to zło!
Krwa, wypiję i jedenaście Kasztelańskich niepasteryzowanych i na drugi dzień jestem królową baunsu i promyczkiem fitnessu.
Carlsbergów wypiłam 6 i chciałam umrzeć. Poprzez odrąbanie sobie głowy. Zresztą, jak wyżej.
Sobotę spędziłam JAK NIE JA.
W domu wypiłam jesazcze jedno piwo (to akurat bardzo jak ja:D), aby podtrzymać reanimacyjne właściwości małej Łomży, włączyłam telepatrzydło (jak nie ja), żeby Majkę obaczyć (ja i telewizja. JA. I TELEWIZJA!!), jak złapała gume, zaklęłam siarczyście (akurat bardzo jak ja) i pojechałam do mojej rzeźniczki dentystki. Wróciłam, tam Majka na pudle, czyli jest jakby okazja do trzeciego piwa...
ALE NIEEEEEEEE!~
Nie wypiłam. Zostawiłam se na-po-rowerze.
A na rower se pojechałam w stałe miejsca. Nawet znalazłam się w Powsinie i nie wiem, co ze mną się zadziało, że nie chciałam tam WYJĄTKOWO nikogo zabić.
No i koła ciągle do centrancji. Nie chce być kuźwa inaczej :D
I pod to konto, aby ta centracja się udała, wypiłam to na-po-rowerowe piwo.
Dane wyjazdu:
45.61 km
0.00 km teren
02:07 h
21.55 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 29 m
Kalorie: kcal
Bożesztymój, czaju naparzę może?
Piątek, 2 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 11
Takiego na uspokojenie rozedrganych NERW (jak to mówią na Gocławiu we Warszawie – NERWÓW, kurwa, NERWÓW!!).Wysyłka w pracy to największa kurwa jest, wiecie?
Czy nie wiecie?
Tytułem tegoż uznałam, że nie mam siły na nocny rower (jak JA to piszę, to se wyobraźcie, JAK byłam zjebana serdecznie i JAK bardzo chciałam się napić/nayebać) i pojechałam na mecz do kumpla. Czyli się nayebać.
A Carlsberg to zło najgorsze. Prawie jak wysyłka w pracy.
Kategoria całe goowno, a nie dystans;), pierd motyla, czyli mniej niż 50, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
43.51 km
0.00 km teren
01:41 h
25.85 km/h:
Maks. pr.:37.60 km/h
Temperatura:22.0
HR max:139 ( 72%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 29 m
Kalorie: 731 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Zapiernicz, zapiernicz, Ty ch...wuju!
Czwartek, 1 września 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 30
Fajnie jest wrócić po zajebie w pracy do domu i zastać własną Panią Mamę ryjącą przy „Sensie życia według Monty Pythona” .;)
Przyznam, że szczytem szczęścia byłaby taka własna Pani Mama ryjąca przy „Sensie życia według Monty Pythona” i jedząca Monte. Ale i tak jest dobrze:)
Zupełnie odmiennego rodzaju jest wrażenie, że jest się debilem, skoro wie się o tym, że się będzie miało w robocie kibel, ale nie spakuje się lampek rowerowych, Jakimś cudem posiadałam jedną, przednią. Mogłam śmiało czuć się jak kretyna pół. I za tym własnym przyzwolenie czułam się właśnie tak.
Jak mnie cieszy, że ta gówniarzeria ruszyła do szkół. Lubię, jak ktoś ma gorzej:D.
Aaaaaaa, nie wiecie, gdzie jest mój nowy smar do łańcucha??
Kategoria zwykły trip do lub z pracy, pierd motyla, czyli mniej niż 50, całe goowno, a nie dystans;)
Dane wyjazdu:
46.31 km
0.00 km teren
01:51 h
25.03 km/h:
Maks. pr.:54.50 km/h
Temperatura:20.0
HR max:165 ( 85%)
HR avg:112 ( 58%)
Podjazdy: 48 m
Kalorie: 971 kcal
Wieczorowo poro, nawet lekko deszczowo:D
Środa, 31 sierpnia 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 2
Jużech myślała, że nie wyjdę na to nocne rowerowanie. Nazłaziło mi się na chatę gościów, chłopaki na Specach poczuli się zazdrośni i mnie zostawili, ale nie zostawił mnie mój niezawodny Pan Dyrektor Arek, który oddał swojego górala do malowania w barwy teamowe i w związku z tym wyciągnął swoją piękną szoskę oraz mnie, po prostu Che na nocny rowering.A obśmiałam sięęęęęęęę z niiiiiiiim!;)
Ujechałam się zaś w normie, choć wiadomo – gdzie zapieprzanie na góralu, nawet i wyścigowym, a gdzie napierniczanie szosóweczką;).
Fajnie się mknęło, choć urocze pustki na ulicach stolicy niestety się skończyły
I nawet złapał nas pierwszy jesienny deszcz. I żółty jesienny liiiiiśććć.
A moje wyznanie Arkowi o tym, jakie tequila czyni spustoszenie w moim zdroworozsądkowym myśleniu chyba źle się skończy:D.
Dane wyjazdu:
44.57 km
0.00 km teren
01:45 h
25.47 km/h:
Maks. pr.:34.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max:170 ( 88%)
HR avg:134 ( 69%)
Podjazdy: 24 m
Kalorie: 768 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Zaraza
Środa, 31 sierpnia 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 2
Jakie ja mam manko w spaniu, to kuźwa niech mi język zafarbuje na cynob(e)rowo. Zasypiam prawie, jadąc na Centurionie, który waży swoje i którego nie mogę rozbujać do wartości, które by mnie pobudziły.Jedyne, co mnie rano potrafi pozytywnie rozwalić, a raczej JEDYNY, KTO jest koleś, z którym mijam się prawie codziennie na moście gdańskim – ja na którymś swoim przecinaku, koleś na holendrze. Jaki chłopak ma sympatyczny wyszczerz, to nie umiecie sobie wyobrazić. Wyminę się z takim i mnie mój własny wyszczerz trzyma do samej roboty.
Stąd też kawałek o taki, który trzyma mnie w pozytywie od rańca:
Gajer Jaggera jest trendi i dżezi i zaje!:)
Kategoria zwykły trip do lub z pracy, pierd motyla, czyli mniej niż 50, całe goowno, a nie dystans;)
Dane wyjazdu:
30.40 km
0.00 km teren
01:13 h
24.99 km/h:
Maks. pr.:46.80 km/h
Temperatura:20.0
HR max:153 ( 79%)
HR avg:119 ( 61%)
Podjazdy: 17 m
Kalorie: 394 kcal
Se poszłam, żeby...
Wtorek, 30 sierpnia 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 11
... żeby pojeździć sobie. Przecie nie popływać.No jeszcze mnie nie pogięło, żebym szła jechać popływać.
Co to ja ukleja (Alburnus alburnus) czy inna dorada (Sparus aurata) jestem? No nie. Co najwyżej piła. Pristis pristis, jeśli mam już być konsekentna.
Lubię napierniczać nocą mostem śląsko-dąbrowskim.
Dane wyjazdu:
44.80 km
0.00 km teren
01:47 h
25.12 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max:171 ( 89%)
HR avg:136 ( 70%)
Podjazdy: 36 m
Kalorie: 894 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
I dupa i padu!
Wtorek, 30 sierpnia 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 5
Kończy się to lato, co robaczki? Rano czasem wzdrygnę się zaraz po wyjściu z domu. Stelepie mnie ziąb. Sztraszne to!Skończyła się też ludzka jazda po ulicach stolicy. Z wakacjów, Mazurów, górów, Mielnów powróciły bezmózgie ameby pozbawione kąta oka – jak jedzie to patrzy tylko na czubek własnej kichawy. Jak skręca w prawo, to patrzy tylko na prawą stronę czubka własnej kichawy. Jak skręca w lewo, to wtedy nie patrzy już na nic, bo skręt w lewo wywołuje u niego paniczny skręt dupy w poprzek.
Jakie ja kalorie spalam z tego do-praco-dojazdowego stresu!
Uchowaj nas Panie!
Kategoria zwykły trip do lub z pracy, pierd motyla, czyli mniej niż 50, całe goowno, a nie dystans;)
Dane wyjazdu:
44.60 km
0.00 km teren
01:56 h
23.07 km/h:
Maks. pr.:37.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max:170 ( 88%)
HR avg:143 ( 74%)
Podjazdy: 31 m
Kalorie: 846 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Ulica Poniedziałkowy Dół*
Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 6
A jak już se sprawdziłam, co jest do zrobienia we Rockhopperze po Skarżysko-urwisku, to odsmażyłam sobie profesjonalne Panio-Mamowe piehogiiii, które nadziergała, gdym ja się ścigała, po czym pojechałam do roboty.Klekoczącym Centurionem.
Może dlatego wydawało mi się, że świetna skarżyska forma tam we w Skarżysku została i ją stamtąd zapomniałam zabrać.
Się wlokłam jak żółw.
Albo nie!
Jak dwa żółwie, a dokładnie jak ten jeden, wolniejszy.
Do domu też się tak wlokłam. Klekoczącym Centurionem. Jak ten wolniejszy z żółwi, któremu na dodatek jeszcze skorupka się obluzowała.
* jest taka - w Krakowie'_