Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
109.80 km 90.00 km teren
05:14 h 20.98 km/h:
Maks. pr.:51.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max:184 ( 95%)
HR avg:159 ( 82%)
Podjazdy:1094 m
Kalorie: 2796 kcal

Mazovia w Supraślu, czyli jak fotografia przegrała z komarami;)

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 04.08.2011 | Komentarze 46

Zamieszczam wpis W KOŃCU, bo taki jeden każdego dnia się upomina;)

Uhhhh, ależ mnie korci napisać wszystko w wielkim skrócie! Że przyjechaliśmy, że rozgrzewka z mtbxc (niech ma, że o nim wspomniałam), start, parę podjazdów, brak bufetów, meta, trzecie miejsce, powrót.

Ale zaraz zlezą się ci, których pominęłam i zaczną upominać się o zaistnienie, a ten, który każdego dnia zakłada mi mendę o wpis o Supraślu przyjdzie i przyczepi się, że takie małe to info o rozgrzewce z mtbxc;)

No i nie byłabym sobą, gdybym pominęła taką okazję do gloryfikowania swojego grafomaństwa;).

Tym razem na maraton jadę z Gorem. Z mojego teamu do Supraśla pojechał tylko Kacper, którego nie miałam jeszcze okazji poznać. Michała niet, Faścika niet, o Prezesie Sportowym Dyrektorze nawet nie wspominam! A niech mi powie najdrobniejszą złośliwość, jak jeszcze kiedyś znowu zdarzy mi się pojechać Mega! A niech mi wspomni o punktach dla drużyny!

NA RZESZOTO PRZEROBIĘ!!

Także o. Goro w sobotę wieczorem jeszcze testował moje chęci na napierniczanie tych dwustu kilometrów drogi, ale jakem Maxowiec, a nawet Maxista lub też Miss Max nie mogę nie pojechać. Zignorowałam zatem jego podburzający moje pozytywnie bojowe nastroje startowe sms o tym, że ponoć ma padać. Po Szydłowcu NIC mnie nie zniechęci do startu. Chyba, że drugi Szydłowiec, tyle że trzy razy większy.

I takoż stawił się po mnie Goro o poranku. Pogoda wyklarowała się przed samym Białymstokiem i zapowiadało się, że będzie lampa. Miła odmiana, zresztą kurwa nareszcie. Zaparkowaliśmy, przebieranko, rozglądanko za znajomymi i dobra, rozgrzejmy giry.

Uwaga, uwaga, teraz będzie – według takiego jednego – najistotniejsza część tego wpisu.

No bo se obczajamy z Gorem, w którą stronę ten peletonik nasz radosny se pojedzie, widzimy asfaltowy podjazd, zatem ruszamy w tęże stronę. I WTEM! Z naprzeciwka, profesjonalnie i fachowo nakoorvia na nas mtbxc. Który już z daleka szczerzy fejsa na nasz widok. My z daleka mu machnęliśmy, mając nadzieję, że się nie zatrzyma, że nie będzie chciał dotrzymać nam towarzystwa, że DA NAM KURNA SPOKÓJ:D, ale nieeeeeeeeeeeeeee.

Przyłączył się. Yayebie!

No i dzień spierniczony.

Sam tego Paweł chciałeś:D Sam o ten wpis mnie molestowałeś!:D

A już serio, to pozwoliliśmy mu wskoczyć nam na koło. Niech ma, niech się chłopak cieszy, niech się odszczekuje swoim oprawcom. Pokręciliśmy razem coś, co niektórzy nazwaliby tempówką, jeszcze inni poranną tempówką. Po drodze minęliśmy Agę Zych i chyba theli’ego, ale pewności nie mam. No dobra, nasza święta trójca pojechała daleko hen, potem z tego hen daleka trzeba było wrócić, i jak już prawie byliśmy w miasteczku Mazovii, mtbxc rzekł nam, że jeszcze poćwiczy zjazdy lub też podjazdy (czyli nie dał rady rozgrzewać się z nami) i nas opuścił (czytaj: odpadł:D). A my z Gorem pojechaliśmy tym asfaltem daley przed się. Tym razem z naprzeciwka profesjonalnie i fachowo nakoorviał Zetinho, czyli ten, który według Niewe zajumał komuś rękawiczki, bo te nie pasują temu Zetinhu do żadnego stroju.
I tenże Zetinho nie zatrzymał się, nie zawrócił, pojechał swoje, jak ten pijak. I złodziej. No bo wiadomo, że każdy Zetinho to wiadomo, że co!

A potem trza już było pakować się do sektorów. Goro z czwartego, ja i Zeti z trzeciego, w którym ustawiliśmy się jak te cipy na końcu. Ale jak już mówiłam – tego dnia miałam na wszystko serdecznie wyjebane. Cieszyłam się z tego, że pewnie będzie fajna trasa, że słońce pokazało wreszcie cyce, a nie po raz kolejny swój lipcopadowy rów i ciśnienia żadnego nie posiadałam.

Się Che schowała w peletoniku © CheEvara


No i teraz przejdę do skrótów. Po pierwsze primo – na starcie popełniłam największy z możliwych błędów – wypstrykałam się. Pocisnęłam mocno za mocno i potem wszystko jechałam na bezdechu. Tak mnie ta chęć jazdy w pociągu (a niechby nawet i w jego ostatnim wagoniku, ale jednak!) wyjarała. DRAMAT kondycyjny.

Po drugie primo – trasa zajebista! Interwał gonił interwał i albo wrzucało się mielonkę albo nakoorwiało zjazd dla Szatana. Po kolejne primo, ewidentnie orgi rehabilitowali się za chujnię w Szydłowcu, bo oznaczenia wręcz robiły zawodnikom laskę z połykiem. Już nie mówię o tym, że zgadzały się kilometraże, czy że trasę mógł zgubić jedynie ślepy kolarz. Co i rusz wisiały ostrzeżenia a to o pieńkach na trasie, a to o ostrym zjeździe (tu akurat przesadzili, bo dramatu nie było), ale mnie najbardziej rozbroiła kartka z trzema wykrzyknikami, a pod nią inna, rozwijająca tęże myśl:
ROBOTA BOBRA:)

Piękne.

Tak samo spodobała mi się koncepcja wczesnego rozjazdu Mega z Giga – już na dwudziestym piątym kilometrze. Dla mnie, jak teraz startuję z trzeciego sektora, czyli z tymi koksami szybkimi to zbawienie, bo po dwudziestym piątym kaemie mogę wreszcie pojechać w tempie rozsądnym, jak przystało na Giga i rozkładać siły, a nie napierniczać na CZYSTA procent mocy.

Jedyne, w czym się nie popisali to bufety. TRZY bufety na 90 km? TRZY bufety w taką lampę? Mnie już na wjeździe na drugą pętlę wysechł dwulitrowy bukłak i musiałam porwać z drugiego bufetu dwa Powerade'y. Które kitrałam potem w kieszonkach koszulki. A jak się kitra butelcyny w wąskie kieszonki, podczas jazdy i to jeszcze z przeszkadzającym plecakiem możecie tylko się domyślać.

No i co.
Trasa mnie zmasakrowała, a ostatnie 20 kilometrów to już była rzeźnia. Która miała pewnie pozamiatać wszystkimi forumowymi maruderami, dla których Giga jest za krótkie/za łatwe/niegigowe/itepe.

Musiałam mocno dociskać, bo udało mi się dogonić chłopaka w stroju Golonkowego MTB Venture, który duuuuuuużo wcześniej mnie objechał. Dogoniłam, wydyszałam, że SZAKUNEC i jęliśmy się objeżdżać zamiennie na ostatnich podjazdach. Pod górkę wyprzedzałam ja, z górki cierpliwość tracił on. W końcu jednak udało mi się zostawić go w tyle, tym bardziej, że wkurwił mnie informacją o tym, z którego sektora startował.

Z JEDENASTEGO, kuźwa mać.

Tym większe moje zadowolenie, że na metę przyjechałam przed nim.

Ołjeeeeeeee:) © CheEvara



Litościwie (dla siebie) pominę, gdzie i kiedy objechała mnie Olga. Wolałabym też nie dowiedzieć się, gdzie mignęła mnie Aga Zych, która na pierwszych kilometrach złapała gumę, co żem zarejestrowała, przejeżdżając obok. JAK ona to zrobiła, że uporała się z awarią, potem mnie wyprzedziła i przy tym wszystkim wsadziła mi (ZA PRZEPROSZENIEM) prawie pół godziny???? NIE CHCĘ CHYBA TEGO WIEDZIEĆ.

Kurwa.

Już na mecie odpaliłam taczfona, żeby obadać wyniki. TRZECIA, do kierwy biedy – wymamrotałam pod nosem. Zła byłam. Naprawdę zła.

Poczekałam na mecie na Gora, któremu Niewe nakazał mi ZA PRZEPROSZENIEM włożyć pół godziny jak należy (udało się;)),

Goro macha, bo drę do niego japę © CheEvara


potem przystąpiłam do dekoracji:

Tu mnie Zetinho pyta, gdzie Specu mój;) © CheEvara



Tu Zamana palnął niezłą gafę, bo podszedł do dziewczyny, która weszła na jedyneczkę zamiast Agi Zych i w ogóle nie zorientował się, że mówi do kogoś innego. Nie zakumał też ironii, gdym jednemu z włodarzy powiedziała, że niezłe GÓRY tu mają. No cóż:D

Gratulejszeny podiumowe © CheEvara


pogadałam z Zetinho i jego kumplem:
Zetinho ponoć z siebie niezadowolony © CheEvara



po czym dołączyłam do Gora, skubnąwszy jeszcze ciasto:

Prowizoryczny popas;) © CheEvara


i poszliśmy wykąpać się w zalewo-jeziorze. A potem srrrrrru CZEBA było wracać.

A czemu tytuł dałam taki? Bo dla Gigowców albo nie wystarczyło kliszy, albo gofery-fotografery wymiękły przed inwazją komarów. Ja nie uświadczyłam na trasie ani jednego fotopstryka.
Trochę im się nie dziwię. Bo te dziwki żarły niemiłosiernie. Najbardziej przeyebane mieli ci, którzy obstawiali trasę. Jeden z nich nie dość, że wymachując rękami cały czas podskakiwał, to jeszcze na głowie miał reklamówkę z podłużnym rozcięciem po linii nosa.

Aż się splułam, parsknąwszy ze śmiechu, gdy żem to zobaczyła:)

Inna sprawa, że naprawdę mu współczułam. Bo każdy podjazd był masakrą. Jak nie mieliło się nogami z odpowiednią prędkością, natentychmiast obsiadły człowieka te latające kurwy. Gdyby Hitchcock żył, na pewno nakręciłby o nich horror.


Aaaaaaaaaa! I poznałam wreszcie OSOBIŚCIE theli'ego. Trochę się z niego nawyzłośliwialiśmy z Gorem, że pojechał dystans dla dziewczyn, jak to mówi taki jeden (a sam jeździ Fita:D).

Czas teraz włożyć co nieco im obu w jakimś rajdzie na orientację:D



Aaaaaa, wpis ów obejmuje też rozgrzewkę. A czas maratonowy dla 95 km to 4:34.
No.


Komentarze
Zetinho
| 07:59 niedziela, 7 sierpnia 2011 | linkuj Che - jak zawsze opis pierwsza klasa :) Normalnie straszną mam beke :D

Ładnie to tak kolegę obgadywać?;]. Rękawiczki...dalej złodziej i pijak? :) hehehe...za mocno :)

Che..podeślij mi tę pierwszą fotę co cała grupa śmiga...bo też mnie tam troszkę widać ;)
M<-O<-R<-S | 12:00 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Archaizmy jak za Piasta Kołodzieja, nomen omen. ;)
mtbxc
| 09:06 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Che, zupełnie nam nie przeszkadzasz. Nawet śmiem wątpić, czy Obcy zauważył, że coś piszesz.
mtbxc
| 09:06 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Che, zupełnie nam nie przeszkadzasz. Nawet śmiem wątpić, czy Obcy zauważył, że coś piszesz.
CheEvara
| 09:05 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Nie no, nie przeszkadzajcie sobie, bardzo dobrze Wam idą te żałosne podśmiechujki!:D:D
mtbxc
| 08:52 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Ale nawiązując do opisu Supraśla. Co o nim myślisz? Dla mnie bardzo ciekawa jest ekspresa prędkości i kolarz zlepków pamięci ujęty w czasoprzestrzeni nieokiełznanie niewerbalnej, acz piśmienniczej. Zaiste cud.
mtbxc
| 08:51 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Masz racje. To lepiej nie. Ale co front dorem dałoby rade?
obcy17
| 08:50 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Backdoor - to mi się żle widzi.............
mtbxc
| 08:48 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj No tak, co kolarz to inny rowerek. Z fejsbuka to sie nie boje. Mogą mnie wywalić. Najwyżej wejdę tylnimi drzwiami.
obcy17
| 08:46 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Che jest zajebista i nas nie wywali :)))))
Wiesz Paweł............. mój rower jet duży i ciężki w porównaniu z....... innymi tego typu maszynami :))
mtbxc
| 08:46 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj A co to jest fejsbuk?
mtbxc
| 08:44 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Fakt, ale z żebrami to można cosik poradzić. Zakładasz zbroje do DH i sprawa załatiowna. Na trasie Ciem nie załatwi tak łatwo.
CheEvara
| 08:44 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Booooooooo Was wywalę ze znajomych na fejsbuku!:P
obcy17
| 08:43 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj ale i tak jom lubiem
mtbxc
| 08:43 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Patrz to byłoby coś. Obcy kontra Che na trasieeeee...Kiedyś był Predaktor kontra, ale to nuda jakaś była. Aha i nie wiedziołek, że obcy z ręki je, bo chyba używa widelca jak na moje oko.
obcy17
| 08:42 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Tak do mnie właśnie dotarło..... że Evcia chcąc mła przywalić z czaszki może połamać mi żebra
CheEvara
| 08:42 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Wiecie Wy co? Obaj. Wiecie?
Obcy to mi z RENKI JEDZO! :D
I tyle Wam powiem :D
mtbxc
| 08:41 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Fakt. Cholera, to nie wiem czy takowe znajdziemy.
mtbxc
| 08:40 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Obcy - mi sie wydaje, że Che to bałaby się tej tak zwanej rywalizacji na trasie. Oj mówie ci. Myślisz, że czuje rispekta przed Obcym?
obcy17
| 08:40 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj oooooo!! w tym wypadku wystarczy kółeczko :)))
mtbxc
| 08:40 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Obcy. opcja z kołem bardzo mi odpowiada. Powiem więcej, takie koło można znaleźć. Trza by tylko odpowiednio do tego podejść i z zacięciem.


mtbxc
| 08:39 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj A Ty dla........ty wiesz...
obcy17
| 08:38 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj a ja wcale :)))
Nie masz się gdzie z mła "złapać" :D i wobec tego nie będziesz miała satysfakcji z bycia szybszą :))))
CheEvara
| 08:37 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj mtbxc, bo Ty jeździsz dystans dla dziewczyn :D:D
obcy17
| 08:36 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Już w średniowieczu wiedziano że popruszanie jest coool :))))))
Paweł! Są dwie strategie:
1. Alibo zacznie lepiej Che jeździć
2. Możem ją zawszeć kołem połamać, rozciągnąć (góra, dół - nie na boki) i poskładać.
mtbxc
| 08:36 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Che, dlaczego mnie nie wymieniłaś w opisie objechania?
mtbxc
| 08:35 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Ah teraz żem zauważył. Co żeś chciał poprawiać?
CheEvara
| 08:33 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Obcy17, Ty ŚWYNIOOOOOO!:D

rooter, no ciągle czekam na Twój debiut na Ficie:D Wtedy będę mogła triumfować w pełni, objeżdżając na 40 minut Niewe, na 30 Gora i na jakąś około dobę Ciebie :D:D
mtbxc
| 08:32 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Obcy, ale wracając do podium. Z tym coś trzeba zrobić. Tak nie może być.
mtbxc
| 08:31 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Kędy kłosy, kędy brzoy, kędy starodwane grody...Nadobnie się kłaniają i o poczywanie wzglęnie proszą.
obcy17
| 08:27 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj z nadobnościśą?? Można jom poprawić :))
rooter
| 08:26 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Dobre to jest, nie było mnie tam a czytając spociłem się i dostałem zakwasów.
obcy17
| 08:26 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj z archaizmów wolę to : "Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj"
mtbxc
| 08:25 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Obcy, nie uważasz, że z tym coś trzeba zrobić?
CheEvara
| 08:24 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj "Nadobna" to taki archaizm z czasów, kiedy głąby nie znały jeszcze słowa ZAJEBISTA:P:P
mtbxc
| 08:24 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Aaaaa, służyć. To już wiem o co chodzi. A faktycznie. Podium dla wszystkich!!!! Po równo!!!
obcy17
| 08:22 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj WTF nadobna ????
Niby do czego ma to służyć??
obcy17
| 08:22 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Postuluję!!!!
Aby Che jako najniższa wzrostem stawała na najwyższym podium - ma być równo!!!!
mtbxc
| 08:20 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Nadobna, że niby 24h/7dni w tygodniu? Czyli, że na dobę?
CheEvara
| 08:09 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj kantele, cieszę się, że potrafiłam oddać supraślową rzeczywistość w miarę WIERNIE :)))

mtbxc, może być:D
Może też być ,,wielbię ciebie, nadobna CheEvaro'' :D:D:D
mtbxc
| 07:56 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj No to co mam powiedzieć? Ave Szatan?!
kantele
| 06:19 piątek, 5 sierpnia 2011 | linkuj Che strasznie mi się podoba Twoja opinia na temat trasy: "trasa zajebista! Interwał gonił interwał i albo wrzucało się mielonkę albo nakoorwiało zjazd dla Szatana" no po prostu majstersztyk :) A najlepsze jest to, że mimo wszelkich ubarwień jakie zwykle stosujesz, ten tekst akurat w pełni i w sposób fachowy oddaje rzeczywistość :D
CheEvara
| 15:57 czwartek, 4 sierpnia 2011 | linkuj Takie lato jak dziś bardzo mi konweniuje! :D
mors
| 15:43 czwartek, 4 sierpnia 2011 | linkuj Ja już zapomnialem jak wyglądają te komary :> i to ma być lato?!?!
CheEvara
| 13:41 czwartek, 4 sierpnia 2011 | linkuj ,,Dziękuję''????? ,,DZIĘKUJĘ"????
Za ,,dziękuję" to zaraz wywalam info o rozgrzewce i wstawiam link o tym, jak nastolatek zgwałcił źrebaka!:P
mtbxc
| 13:39 czwartek, 4 sierpnia 2011 | linkuj Ufff:) Dziękuję.. No nareszcie. Ale jakoś mało zdjęci i filmów o owcach.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa orzyz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]