Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
37.11 km 0.00 km teren
01:38 h 22.72 km/h:
Maks. pr.:33.59 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 90%)
HR avg:160 ( 81%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1017 kcal

Nie wiedziałam, że godzina szósta W NOCY…

Sobota, 1 czerwca 2013 · dodano: 12.06.2013 | Komentarze 4

… Istnieje naprawdę.

Nie wiedziałam też, że egzystuje w ogóle godzina piąta z czymś. Z dużym czymś. Czyli tuż przed szóstą. Która – dotąd w moim mniemaniu – nie istniała.

A w Dzień Dziecka (!!) zły los sprawił, że musiałam je na moje oczy zobaczyć. Na kaprawe i niewyspane oczy, DODAM.

Bo wyścig organizowalim, tak jak w tamtym roku.

Najfajniejszy wyścig XC na Mazowszu, śmiem uważać. Bo i z najlepszą trasą, i z żarciem na miejscu i z NAGRODAMI. Co w pozostałych edycjach REJCZEL się nie zdarza.

Ani najfajniejsza trasa, ani żarcie na miejscu, ani nagrody. Się nie zdarzają, nie zdarzają się.

Daruję sobie personalne wycieczki, acz zwyczajnie mam chęć obić pewnemu jegomościowi ryj.

Nieważne.

Wystartowałam z Domu Złego z plecakiem załadowanym laptopem, mobilnym netem, sekretariatem, kancelarią (długopisy, ołówki, linijki, druczki-sruczki) o tej szóstej w nocy, żeby na ósmą PRZED ŚWITEM dotrzeć do Jabłonny, na naszą rundę, gdzie chłopaki w szale od wczoraj otaśmowywali trasę wyścigu. Czyli tam, gdzie miało się wszystko wydarzyć.

Orałam mokrymi asfaltami, pod wiatr tyrałam, we wrażeniu, że nigdy nie dotrę, przenigdy do tej Dżabłonny. A poleciałam najkrótszym możliwym wariantem, przez Bielany, Most Północny i dalej wzdłuż Modlińskiej. Wstydliwie długo jechałam na miejsce.

Na szczęście – jak już wspomniałam – jechałam W NOCY, więc nikt tego mojego blamażu nie widział.

A jechałam, gdyż rola ogarniającej wręczanie nagród mi przypadła.

Nikt tak nie dekoruje jak ja. Jestę Dekorę © CheEvara



Aczkolwiek pierwotnie kogoś, kto miał ogarniać wyniki, ale z tego rozsądnie się wycofałam, bo gdybym się nie wycofała, musiałabym już o 9:03, kiedy ruszyły zapisy, KOMUŚ z dyńki przy – skjuz maj lengłydż – pierdolić.

Napisałam sama do siebie pismo, którym oddelegowałam się do innego działu, w którym w łeb mogłam przydzwonić tylko sobie.

A ponieważ zrobiliśmy 13 kategorii oraz dwie klasyfikacje jednocześnie: Pucharu Mazowsza oraz Mistrzostw Mazowsza zapiertyndalania przy: pucharach, dyplomach, medalach i nagrodach było trochę i ciut ciut.

Olatałam się jak dziki OSIEŁ.

Ale wyścig wyszedł czadowo, bo trasa naprawdę była kozacka:

Kto miał się strzepać na tych kamieniach, ten się trzepał. Adrjano się nie trzepał © CheEvara



Można było zjechać wariantem trudnym lub jeszcze trudniejszym © CheEvara



Żeby jeździć, trzeba skakać © CheEvara



A kto to nam się w tle zaplątał?;) Ten pan w niebieskim?;) © CheEvara



I wyszedł czadowo mimo, że w połowie dnia miał miejsce mokry, półgodzinny akcent w postaci burzy.


Nabiegałam się tam i z powrotem, namyliłam w cholerę razy przy dekoracji, wypisywaniu dyplomów (mea katapulta w Acapulco), ale i tak było ekstra oraz i tak ja jestem ekstra.

A kiedy wszystko przeminęło, przybył na miejsce Niewe z Hanonsonem, owocem żywota Niewe Jezus, który to od razu wykorzystał puste już podium (NIE POWIEM, KTO ZAJEBISTY JE ZROBIŁ!!).

Już jestem, można zaczynać! © CheEvara



Chodzą słuchy, że Wojtek czmycha przed dziećmi na drzewo i WYPATRZA ratunku;) © CheEvara




Tenże sam Niewe zaproponował – na moje narzekanie, że przez to latanie od środka nocy nogi mam skatowane – że po mnię przyjedzie (TAK, samochodem!).

Polazłam uprzątnąć rundę z kilku kilometrów taśmy, zabiłam w tym czasie 908 komarów, straciłam przez nie 12 litrów złej krwi i styrałam się łażeniem już doszczętnie. A że nie zsynchronizowaliśmy z Niewe należycie zegarków (prawdopodobnie dlatego, że ja swój zostawiłam w domu), to po pożegnaniu całej ekipy Prologu Jabłonna, żeby już nie czekać, ruszyłam przed się tak, żeby gdzieś wzdłuż Modlińskiej dać się zgarnąć Niewemu.

Mało kilometrów rowerowych zrobiłam, ale z buta przemaszerowałam dziś chyba dwusetkę Harpa.

Chyba lubię brać w czymś takim udział;)

Aha! Zdjęcia (zajebiste, swoją szosą) są spod palca Przemka Kosteckiego oraz (zajebistego, swoją szosą) Niewe. O.




Komentarze
CheEvara
| 21:11 niedziela, 23 czerwca 2013 | linkuj Dementuję! Nie weźmiemy w usty kiszonej kapusty!:D

Janeczku, rozumiem, że bierzesz tego Mezcala?:D
josiv
| 08:00 czwartek, 13 czerwca 2013 | linkuj Zdaje sie fajna traska, jak skombinuje nowa opone trzeba bedzie sie tam wybrac na zwiedzanie.
k4r3l
| 06:58 czwartek, 13 czerwca 2013 | linkuj Pewnikiem to te same kamienie! :D Do kapusty nadają się idealnie!
Jurek57
| 22:48 środa, 12 czerwca 2013 | linkuj Ostętni raz takie kamulce widziałem jak moja babcia przyduszała nimi dekiel kisząc kapustę. :-)
Musiało być ekstra !!!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa cztwa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]