Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1446.31 km (w terenie 430.95 km; 29.80%)
Czas w ruchu:71:15
Średnia prędkość:20.30 km/h
Maksymalna prędkość:63.64 km/h
Suma podjazdów:9908 m
Maks. tętno maksymalne:182 (99 %)
Maks. tętno średnie:174 (88 %)
Suma kalorii:45477 kcal
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:57.85 km i 2h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
80.25 km 16.00 km teren
03:31 h 22.82 km/h:
Maks. pr.:50.49 km/h
Temperatura:26.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:123 ( 62%)
Podjazdy:334 m
Kalorie: 2327 kcal

Ostatniego dziś wpisu nie zacznę tytułować od 'No to';)

Wtorek, 17 lipca 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 5

A może i przedostatniego, bo w czwartek wylat(ał)am do Madryten-Cziken i jakbym jeszcze dziś fiśnęła wpis o przedwyjazdowej środzie, miałabym z kabaczka jeden wpiso-tydzień.

Co i tak za bardzo mojej wpiso-ciemnej-dupy nie zmienia i nie ratuje.

Tak więc.

Wyjątkowo z tego dnia mam notatkę służbową, a zatem wiem, że! Pojechaliśmy rano ŁAZEM (czyli razem, tylko, że czasem ciężko mi się pisze Ły, znaczy Ry) z Niewe do ŁOBOTY. Ja sobie zahaczyłam o Bródno, bo jedna taka Karolajna kupiła sobie wściekle czerwonego mieszczucha i poCZebowała wypożyczyć (za ciężki pieniądz, bo tanio warsztatu swego nie wypożyczam) moje klucze.

I te klucze musiałam z tegoż Bródna pobrać.

A potem wściekle szybko udałam się do zakładu pracy. Gdzie przed wyjazdem nawkurwiałam się jak złoto.

Następnie już były same fajne sprawy, bo wdepnęłam do wspomnianej Karolajny udzielić jej tych kluczy, a od niej pognałam do Bemola, gdzie Niewuńciu wraz z dłuuuuugo niewidzianym przeze mua Goro gasili pragnienie. Przy okazji Goro usłyszał ode mnie, jaką orientację reprezentuje swoją osobą.

Tego dnia na pewno tam nie śpiewałam i na pewno byłam bez pieska.


Dane wyjazdu:
50.88 km 0.00 km teren
02:13 h 22.95 km/h:
Maks. pr.:45.90 km/h
Temperatura:23.0
HR max:158 ( 80%)
HR avg:120 ( 61%)
Podjazdy:193 m
Kalorie: 1312 kcal

No to analizuję se garminowskie odczyty

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 2

I pomiędzy tym, że nie wiem , co ja robiłam tu, a po co pojechałam tam, widzę, że trasa mi się gdzieś jakoś urywa nagle. Ale mam na przykład fotę i mogę napisać, że jak jest taka chmura i taka tęcza, to wiedz, że coś się dzieje!

Jak tak staję na kładce, to mi się zawsze tęcza ukazuje ©


A czy ja tam byłam z pieskiem, czy bez pieska, to już nie pamiętam.


Dane wyjazdu:
91.90 km 35.85 km teren
04:27 h 20.65 km/h:
Maks. pr.:32.30 km/h
Temperatura:27.0
HR max:182 ( 99%)
HR avg:174 ( 88%)
Podjazdy:404 m
Kalorie: 2737 kcal

No to sprawdźmy się! Kto podniesie rękawicę i opuści gacie?

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 3

Potuptałam SRANA do Dżabłonny. Na teścik. Popaczeć, w jakim miejscu jestem z formą i dlaczegóż w tak chujowieńkim.

A serio, pojechałam, bo moje strefy coś mi nie ten tego pasują i może pora wrócić do korzeni, bo wszystko mi się obsrało, jak zakresy wyliczyli mi fachowcy, którzy biorą za to pieniąSe. Zmusiłam Airbike'owego Matiego do wstania z wyrka, żeby przyjechał mierzyć mi czas i spisywać tętna, a ja se leciałam w trupa te moje sprawdzianowe rundy.

Jak na pierwszynm teście dałam z siebie wszystko, tak na drugim... Kurwa.

Mamy se taki fajny zjazd na rundzie. Wyschodkowany. Z niego normalną pętlę tnie się w prawo i znów w prawo w krzaki. A runda sprawdzianowa jest taka, że się nie trzepiemy, skręcamy w lewo wąskim szlaczkiem i sypiemy, ile kopyta mogą.

No i ja tu trafiłam na kutasa na traktorze. Wiózł na pace wycięte drewno, więc jechał jakieś – na oko – 4 km/h. Nie mogłam go myknąć ani tak, ani śmak, więc summa summarum wielce kontenta byłam z tego, że pierwszy test pojechałam w umarlaka. Bo wlokłam się za nim półtorej minuty do momentu, w którym wyprzedzenie było możliwe.

Cały kurwa rok mógł ciąć do drewno, ale nie, musiał akurat dziś.

Potem już tylko pogadalim z Matim i ja podążyłam w kompensancji zasłużonej do domu.

A potem-potem pojechałam na spotkanie z Niewe. I teraz w sumie mogę napisać, że... OPIS U NIEWE! ;)


Dane wyjazdu:
37.56 km 0.00 km teren
01:30 h 25.04 km/h:
Maks. pr.:38.90 km/h
Temperatura:28.0
HR max:158 ( 80%)
HR avg:121 ( 61%)
Podjazdy:230 m
Kalorie: 1335 kcal

No to rozpoczynam lawinę wpisów:D

Piątek, 13 lipca 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 0

Choć nie wiem, czy dziś nie skończy się na jednym, bo zaraz w sumie LECE jeździć, żeby sobie z wpisami nie ułatwiać.

Tak se myślę o tym dystansie, że marnieńki. Albo padał dyszcz, albo złapałam kapciura, albo miałam jakieś spięcie rowa w robocie.

A nieeeeeeeeeeeeeeee! Pamiętam już wszystko. Rano - jakem zasiadła - w klynyce dentystycznej na Solcu, to wyjszłam stamtąd koło 13.

Niniejszym odechciało mi się tych jebanych strusi. I wszystkiego.

A po trasie do domu napotykałam o take o. MAZY!

Taki se bohomaz to i ja mogę nadziergać!;) © CheEvara



Zaś w domu czekał na mnie czerwony potwór:

Jem KAWON, a raczej kawonA, bo ma oczy. © CheEvara


Musiałam się z nim rozprawić:)


Dane wyjazdu:
42.57 km 6.57 km teren
01:50 h 23.22 km/h:
Maks. pr.:34.10 km/h
Temperatura:28.0
HR max:161 ( 82%)
HR avg:131 ( 66%)
Podjazdy:141 m
Kalorie: 1263 kcal

Jak tak daley póydzie...

Czwartek, 12 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 6

..., to w połowie sierpnia będę miała nadgoniony cały lipiec. A że się nie wysilam ze WPYSAMY, bo trudno się wysilać, mając luki (takie bagażowe, a przynajmniej ich rozmiarów dziury) w pamięci, to jest na to całkiem realna szansa, żeby nie rzec, zaszalawszy... perspektywa.

I se proszę imaginować, że Che jeździ, nie opala nigdzie dupy, ani nie naciera se jej piaskiem gdzieś w akompaniamencie nadmorskiego "prosze odebrać frytki!!". Nic z tych bezeceństw.


Dane wyjazdu:
57.74 km 11.00 km teren
02:27 h 23.57 km/h:
Maks. pr.:42.20 km/h
Temperatura:27.0
HR max:162 ( 82%)
HR avg:131 ( 66%)
Podjazdy:248 m
Kalorie: 1701 kcal

Coś tam jeździłam i nawet krążyłam

Środa, 11 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 0

I chyba po mieście, bo tak mam na mapie. I to nie na mapie Para-urugwaju (to taki kraj, który udaje Urugwaj), a dokładnie na mapie stolicy naszego pięknego, pachnącego dziecięliną i akacją oraz zgniłymi ziemniakami kraju, Warszawy czyli.

A co dalej, nie pamiętam, z czego wniosek jest taki, że może piłam ja wtedy? Jeden Jah (bo nie Jah Jah, bo wtedy nie jeden, a dwóch) raczy mieć o tym pojęcie.


Dane wyjazdu:
58.82 km 8.00 km teren
02:52 h 20.52 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:27.0
HR max:160 (%)
HR avg:113 ( 57%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 1592 kcal

Chciałabym napisać, że opis u Niewe, ale!

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 12

U Niewe działo się więcej niż u mnie. To, co się zgadza z moim stanem tamto-wtorkowych rzeczy jest poranna TUGEDNA, czyli wspólna droga do pracy. Niewuńciu mówi, że nie lubi jeździć sam, to jak mam mu nie pomóc;).

Potem było już trochę inaczej. U mnie. Bo po robocie zgarnęłam Karolinę, gdyż mi czyniła wyrzuty natury różnej, najczęściej sfochowanej, że WIECZNIE KURWA NIE MAM CZASU. No to tym razem wzięłam ten czas ze sobą i pojechałyśmy se, tak o, bez celu.

Jak się okaże na sobotnim teście – wpis niebawem:D – z Karolą nie jechałam nawet we wczesnej kompensacji. No ale nie mogę powiedzieć, że był to dzień zmarnowany. Zwabił nas bowiem Arab. A konkretnie mnie. A konkretnie nie sam Arab, co zimne płyny tam serwowane. Ustaliłyśmy jednak, że plastikiem to my tu nie zapłacimy, więc musiałyśmy jeszcze szczelyć pętlę pod płatniczą ścianę płaczu.

Pić mi się chciało tak, że miałam chęć darować se tego Araba i walnąć piwko zesklepowe, bo Karolina też poważa taką formę spożycia. Ale jakoś noga zakręciła tak, że wylądowałyśmy z wydrukowaną walutą tam, gdzie miałyśmy trafić. U tego Araba.

A tam! Stoję se ja przy barze, a tam!

A tam sam on! Sam Niewe!

Jakbyśmy synchronizowali zegarki i się umawiali, to by się taki spontan w życiu nie udał.

Wiedziałam, że Niewe ma dziś czynić jakieś NEGOŁSZIJEJSZEN biznesowe, ale że tak o? Na rowerze? Z dziewoją, która też na rowerze?

Musiałam skontrolować te interesy:D


Bardzo szybko, w mgnieniu ócz, doszło do stolikowej integracji. Od słowa do słowa i przy stoliku z Che i Karolajną zasiadła Ola, którą Niewe scharakteryzował u się na blogasku oraz ten sam on, Niewe. Potem był pies – fota u Niewe – był też Piotrek z Gerappy, który „trenował” mocno ze swoją ekipą, co świetnie nam potwierdził bełkotaniem i trzykrotnym przedstawianiem swojego dziedzica-syna i z niewinnych plotek oraz biznesów zrobiła się ciemna noc. A do domów daleko.

Acz niektórzy – jak Ola – nie mogli narzekać. Miała skręcić na plac Wilsona i o. Nie to co taki Niewe. Czy ja. Takie to spontany i kary za nie.


Dane wyjazdu:
51.65 km 9.00 km teren
02:30 h 20.66 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:27.0
HR max:155 ( 79%)
HR avg:115 ( 58%)
Podjazdy:283 m
Kalorie: 1463 kcal

Dobrze, że Niewe bardziej ogarniętym jest;)

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 4

To się mogę poposiłkować i wspomóc pamięciowo.
A że wpis już trzasł, to wszystko wiem.

A tak to bym nie-wiedzia-a.

A tak to wiem.

A wynika mnie, że iż!
Niewe pobrał Che z okolic Powiśla, gdzieśmy to powitali się płynem jedynym słusznym. Znaczy się! Niewe się powitał, bo ja to ryj miałam skuty za sprawą dentysty-sadysty, a sadystę owego zaznałam na skutek wydżebki na rowerze podczas – jak to zwykle bywa – dosyć lajtowej jazdy.

Trudny Karpacz przeżyłam, a ryj sobie zubożyłam, pedałując niewinnie jak dziecko na holu.

Nic to.

Ponieważ Niewe często utyskuje, że do Domu Złego ma daleko i nie lubi tam sam podążać, uznałam za należyte towarzystwa mu udzielić.

Czemu ma chłopak mieć źle, jak może mieć dobrze. Ehe.

A przystanek w Latchorzewie był konieczny. Niewe był głodny, a mię znieczulenie schodziło. Musiałam zastosować je na własną rękę;).


Dane wyjazdu:
34.50 km 23.00 km teren
02:58 h 11.63 km/h:
Maks. pr.:54.40 km/h
Temperatura:28.0
HR max:167 ( 85%)
HR avg:112 ( 57%)
Podjazdy:923 m
Kalorie: 1444 kcal

A dnia CZECIEGO Śnieżnik chcielim ugryźć

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 1

Wyjście z bazy łatwe nie było. Sikaliśmy i sikaliśmy. Znaczy się – ja i Bartek, bo oboje należymy do piewców zajebistości arbuza, który kupiliśmy w ilości sztuka ważąca 5 kg i który to spożyliśmy wieczorem pomaratonnym NA PÓŁ.

Ze skorupy wprost jak wojownicy, a nie cioty jakieś... z talerza kwadraciki czy inne kulki.

Ponadto kiedy ja dosypiałam rano, Misiaczki ogarnęły mi rower, co wdzięcznością mą do zgonu okupione zostanie.

Niniejszym chciałam wyrzec, że nie zerwaliśmy się o świcie na rowery:).

Krótka narada pod tytułem CO MY DZIŚ JADZIEM dała wniosek, że A SIĘ ZOBACZY i asięzobaczyliśmy, że suniemy sobie dostojnie i godnie na Śnieżnik.
W KOMPENSANCJI:).

Zdjęć decyduję się nie zamieszczać, bo jakość ich jest jeszcze bardziej dramatyczna niż na tych z czwartku. Zaparowany, utytłany obiektyw skutkuje fotami jeszcze chujowieńszymi niż te robione nakrętką od weka.

Dosyć mi napisać, że upał nas gniótł, noga sobie w sumie kręciła, a moja zajebistość wielką i światową jest. Co zeznał Toomp, który ze Śnieżnika wówczas zjeżdżał i mnie go podjeżdżającą rozpoznał. Ucięliśmy parę zdań i każdy pojechał tam, gdzie miał.

Ostateczne ZBUTNE zdobywanie szczytu olaliśmy. Bo o ile jeszcze kawałek od schroniska w górę jeszcze się jechało, to potem rower już się tylko wlekło za sobą lub się nim podpierało. A że doba noclegowa nas ograniczała, nie mieliśmy czasu CZASKAĆ tych „z-buto-metrów”.

A potem co. Zasadniczo niemal już tylko zjazd do bazy, pakowanie i powrót do stolicy przez Czechy. Niewe miał dostać ode mnie Radegastów parę, zajechać trzeba mi było:).

No. Góry, góry i po górach. Itakto.


Dane wyjazdu:
86.45 km 60.00 km teren
06:19 h 13.69 km/h:
Maks. pr.:53.60 km/h
Temperatura:26.0
HR max:181 ( 92%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy:2492 m
Kalorie: 3780 kcal

A Śląskie Stronie oferuje po... Golonie;)

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 6

Dawno, dawno temu, dokładnie jakieś trzy tygodnie temu pewna BARONOWA Bikestatsa, czyli Che jechała se maraton w wydaniu Giga u pewnego pana, co to fajnego Giga zrobić nie boi się.

O tym, że jechała przypominają jej zdjęcia, które ma, puchar, z którego piwo da się pić, jakiś tam bon do Speca i chyba tylko to.

Bo co i jak nie pamiętam więcej.

Cuś mi majaczy, że było super.

Również ekstra było to, że wyjątkowo odcięło mnie tylko raz. JAK NIE CHE. Najwidoczniej jestem mniejszym leszCHEm – z biegiem czasu.

Bardzo udanie było pod względem towarzyskim – zarówno przed startem dzięki Misiaczkom, paru osobom z Gomoli, czy też teamowi Goggle'a, jak i w trakcie, bo kawałek trasy robiłam z chłopakiem z teamu Mercedesa, który mieszkał w tej samej bazie co Misiaczki i mua, no po wszystkim, bo wpadłam w szpony własnej sławy i zaczepiał mnię kto żyw.

No i tombola.

Ja nic nie mówię, ale kurwa!
Stoję obok Misiaczków i losowanie odbywa się tak, że napierw po nagrodę leci jeden Misiaczek, a chwilę potem drugi. Następnie podchodzi do mnie chłopak, którego na ostatnim bufecie poratowałam dętką i mi dziękuje i ustala ze mną, jak się zrewanżować i w ilościach ile browarów. I co? Zaraz Spiker Dżerry i jego wyczytuje po gifty.

Gdzie tu zatem jest sprawiedliwość, że oni cuś złowili (ewidentnie dzięki mojemu czarowi-czaru), a ja nie?? Gdzie mylycja, ja się pytam??

Liczę na rehabilitaNcję!

No.

To, jak maraton wyglądał, bardzo ładnie opisali chłopaki z Goggle'a. Niniejszym linkuję. Mnię podobało się wszystko, nawet upierdliwy PODCHOD (bo mało kto to podjeżdżał) singlem wśród krzaków borówek wzdłuż polsko-czeskiej granicy. Mogłam sobie tam bardzo dozwolenie pokurwić:).

Tak opisali to Gogglowcy:
klosiu
JPbike
josip
Marc
z3waza

Jarekdrogbas i jacgol, których zapoznałam, za wiele nie skrobnęli, ale ich też z tego miejsca pozdrawiam (siedzę na koniu, a więc z konia:D).

Cała ekipa jest bardzo w porząsiu z uwagi na wielce udaną z nimi i z ich inicjatywy integrację. Kiedyś się odstawię!:)


Zdjęciów parę zapodaję. Bo mam;)


Na początku było wchodzone. A nawet i wleczone:) © CheEvara



Jedzie DZIK!;) © CheEvara



Nuuuuda;) © CheEvara



Dzik zadowolony, że skończył;) © CheEvara



Dzika obstąpili... WILCY!;) © CheEvara



Wiem, strój upie...paprzony jak stół Durczoka, ale wozu technicznego jeszcze się nie dorobiłam:) © CheEvara



Wpisik lakoniczny jak nie mój, ale żaden ogarnięty ghost writer, który by za mnie zaległe wpisy ogarnął jeszcze się do mua nie zgłosił. Ciągle istnieje zatem wakat!:D
Kategoria >50 km, zawody