Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

zwykły trip do lub z pracy

Dystans całkowity:19495.35 km (w terenie 1188.78 km; 6.10%)
Czas w ruchu:906:46
Średnia prędkość:21.37 km/h
Maksymalna prędkość:103.70 km/h
Suma podjazdów:34423 m
Maks. tętno maksymalne:193 (166 %)
Maks. tętno średnie:175 (138 %)
Suma kalorii:422939 kcal
Liczba aktywności:348
Średnio na aktywność:56.02 km i 2h 37m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
102.94 km 6.44 km teren
04:19 h 23.85 km/h:
Maks. pr.:41.08 km/h
Temperatura:19.0
HR max:177 ( 90%)
HR avg:138 ( 70%)
Podjazdy:317 m
Kalorie: 3344 kcal

A więc Che jest w grze

Wtorek, 5 czerwca 2012 · dodano: 06.06.2012 | Komentarze 14

Czyli skończyliśmy snuć się jak cioty, jak miękkie wacki, jak pielgrzymka na Jele... yyy... JASNĄ! Na Jasną Górę, jak przelew z wypłatą, jak ja na imprezę na miacho.

Dystansowo i wysiłkowo było grejt. Wysiłkowo nawet było tak, że se w końcówce już troszeńkę umierałam, ale ponieważ też całkiem dawno temu se po rowerze umierałam, to się tym zdychaniem napawałam.

Póki co z roboty do domu pociskam terenową ście nad Wisłą, jest to jeszcze w miarę wykonalne. O ból białka oka przyprawiają mnie ohydne budy Coca-Coli i Carlsberga wystawione na wysokości naszego narodowego koszyka. Zapowiada to szereg kolejnych miejskich UPIĘKSZEŃ, po spojrzeniu na które zwiewać będę do kibla lub też w krzaki, skąd dobiegnie Was wydobywana przeze mnie ścieżka dźwiękowa z filmu Godzilla kontra Hedora. Czyli womit będzie ścielił się gęsto.


Ja wiem, że w efekcie i tak wszyscy będą tak najebani, że nawet nie będą pamietać niczego poza nalewakiem do piwa, ale mnie taki syf razi.

Z jednej strony plastik nad Wisłą, z drugiej strony MALUJĄ TRAWĘ na stadionie.

I żeby nie było, że ja nie lubię futbolu. LUBIĘ. Ale to, co robi wokół niego Warszawa trochę przypomina mi łatanie dupy smalcem i zakrywanie pudrem wielkiego ropnego pryszcza.

Ale.

Pyknęłam se wieczorkiem trening, w czym (w jednej czwartej) towarzyszył mię obcy17, który rower ma (nie sprzedał), jeździ (choć jaki ktoś jeździ i wpisów nie robi, to znaczy, że jednak nie jeździ – na zasadzie pics or didn't happend;)), szczelył ze mną kilka podjazdów i se pojechał (czyli jeździ). A ja zostałam i dalej cięłam te GÓRKIE w trupa.

Acz mimo że w trupa i że co i rusz miałam przed óczmi śmiertelne koncentryczne kręgi, to JAK PRZED LADĄ Z SERAMI debil cieszyłam się, że jeżdżę.

I tak jednak w kwestii formy mam jaskrę analną i nie widzę po prostu mojej dupy w niej. W formie, nie w jaskrze.

A ten PAN z wczoraj chyba jednak do ICMu WESZED.
Rześkość jakby zelżała. A ja go od naci od buraka!
Cipa żem.

Nowe Gossip jest takie, że albo ja się nie znam, albo za mało darcia Ditto w tym wszystkim. Jak posłucham 700 razy, to może mi się spodoba. Jak Mamoniowi.

&ob=av2e





Dane wyjazdu:
56.88 km 0.00 km teren
02:44 h 20.81 km/h:
Maks. pr.:43.70 km/h
Temperatura:15.0
HR max:155 ( 79%)
HR avg:124 ( 63%)
Podjazdy:151 m
Kalorie: 1764 kcal

Początek czerwca, a ja w bluzie, heloooou!

Poniedziałek, 4 czerwca 2012 · dodano: 05.06.2012 | Komentarze 12

Gdzie to się pisze, żeby ktoś coś z tym zrobił?

Może w sumie władny byłby ten (pełen miłości, sympatyczny bardzo) gość, który rano próbował mnie straszyć jakąś blachą – z długości czasu, w którym mi ją prezentował wnioskuję, że mogła to być odznaka ZBOWIDu lub plakietka od dentysty, wydana (ZUPEŁNIE SŁUSZNIE) w ramach programu „Szkorbut naszym przyjacielem”.

Bo gdyby naprawdę była jakimś atrybutem władzy, to miałabym pewnie czas przyjrzeć się jej, a nawet z nazwy tejże władzy dokonać wielu anagramów.

A straszył mnie, bo ruszyłam ze świateł na wczesnym zielonym, czyli sekundę przed zapaleniem się światła zielonego (odcień trawa Amazonii). Zobaczywszy to, uznał za konieczne dogonić mnie, prawie wgnieść w krawężnik, zatrzymać samochód na dwóch pasach ruchu (z użyciem awaryjnych, to w sumie chwalebne) i pouczyć mnie o tym, JAK WIELKIE WYKROCZENIE POPEŁNIŁAM i że teraz to mam problem.

Machając mi tym blaszakiem przed oczami i śmierdząc z paszczy, oraz tykając, czego w takich sytuacjach nie trawię infernalnie (śmierdzenia z ryja też, ale walenie per 'ty' szczególnie mnie podkurwia), próbował ustalić, co ze mną jest nie tak.

A że ze mną jest wszystko tak, wyszczerzyłam ryj w fałszywym, szerokim uśmiechu i zaprosiłam gościa do konwersacyjnego walca, w którym to raz, że zapytałam, czy wyjmie też Paszport Polsatu i harcerski proporczyk, co mogłoby bardziej mnie odstraszyć niż odznaka Strażaka Sama (czy cholera co tam miał w łapach, migał nią tak zaciekle, że prawie dostałam herzklekotu), dwa to wymusiłam ustalenie tego, czy się znamy, skoro sobie nie jedziemy po godności, po trzecie poprosiłam, żeby swoje teksty w stylu „młoda, ładna, a takie rzeczy robi” zostawił dla koleżanek w pracy, w tym całym odznaczonym ZBOWIDzie, bo tam może to jeszcze zadziałać, dla mnie to ociera się o seksizm. I z tym na przykład mogę mieć wielki problem, nie śmiem nawet zaprzeczyć.


Po tym moim monologu troszkę chyba odstaliśmy od siebie poziomami, a na pewno mogliśmy to stwierdzić oboje, bo wąsaty pan (z żarciem na tychże wąsach), zniechęcił się do dalszego edukowania mnie w zakresie tego, jak karygodne było to moje ruszenie ze świateł i to edukowania w ryku klaksonów tych, których przyblokował swoim zatrzymaniem się na dwóch pasach ruchu.


Lubię tę naszą polską moralność, gdy karci mnie ktoś, kto chwilę później na pełnej kurwie i PÓŹNYM żółtym przecina Waryńskiego.

Czuję się naprawdę pouczona.

I widzicie, zapomniałam go poprosić o tę pogodę. Machając tą odznaką w ICMie, mógłby zdziałać cuda.

Na czas Euro wejście do Zdrofitu w Centrum Olimpijskim przypomina przeprawę na lotnisku. Co prawda nie obmacują, ale skierowanko na z dowodu spisywanko i prześwietlanko wydają.

Dlaczego ja coraz bardziej „kocham” tę imprezę:).


P.S. A raczej wielkie proszalne P.S.:) Potrzebywam na weekend pożyczyć kamerkie na kierę roweru/kask. Mój dotąd niezawodny kontakt operacyjny w tej materii wziął i się wysypał, w sensie wyjeżdża świnia z tą kamerką i wyjątku dla Che zrobić nie chce:)

Uratuje ktoś? Jakoś?

W zamian mogę, nie wiem, ZNIŻKĘ W AIRBIKE ZAŁATWIĆ :D:D:D





Dane wyjazdu:
45.07 km 8.00 km teren
02:10 h 20.80 km/h:
Maks. pr.:42.50 km/h
Temperatura:11.0
HR max:149 ( 76%)
HR avg:120 ( 61%)
Podjazdy:127 m
Kalorie: 1457 kcal

Zawsze dla piątków ciężko mi się wymyśla tytuły

Piątek, 1 czerwca 2012 · dodano: 02.06.2012 | Komentarze 13

Aby mi się w niektórych częściach mojego przeboskiego ciała nie poprzewracało z nadmiaru SZCZASTWA, zmokła mi ta wspomniana niektóra część anatomiczna oraz pozostałe też.

Mam też tę część obtłuczoną, inne – jak np. nadgarstek –zresztą takoż. Wiem, że to niemądre, ale chyba czekam momentu, gdy ten widelec złamie mi się podczas jazdy. Tłucze bez litości.

Taka jestem trochę szalona ryzykantka, niemal jak Kasia Dowbor.

Se myślę tak z beczki reasumującej, że zły to znak, jak Che ma uprane buty. Zawsze jak mam uprane buty, to pada. Oraz jak mam umyty rower, a w niem nasmarowany łańcuch. W przypadku Centuriona już nie szaleję, nie ryzykuję, teraz już tylko smaruję łańcuch.

Czyli zestaw uprane buty + nasmarowany łańcuch zawsze będzie oznaczał, że coś się popierdoli z pogodą.

Ja naprawdę nie lekceważę siąpienia, lekkiej mżawki, mam dla niej respekt, ale nie po to go mam, żeby spotkało mnie takie deszczobicie, jakem z pracy wracała, w niedoschniętych po porannej jeździe butach, spodenkach, skarpetkach i gąbkach w kasku.

Dostaję dziś ofertę Citeamu nabycia w promocyjnej cenie naczyń z powłoką, ja oczywiście czytam, o naczyniach Z WYWŁOKĄ.

Kliknęłam po więcej i jakie rozczarowanie. Żadnych sprośnych fresków na emalii.
Bez fantazji totalnie. Zupełnie nie jak ojciec mojego kumpla, który dostał przykazanie od małżonki nabycia koca dla swoich mocno młodocianych owoców żywota swego.
Kupił.
Wielce z siebie zadowolony i nie wiem, czy z tej okazji też nie CZAŚNIĘTY przyniósł DZIECIOM koc. ‘
Z GOŁĄ BABĄ.

No co? Od maleńkości synów trzeba z krągłościami oswajać.

Tu poszerzają ten chodnik z tego powodu, z którego ja myślę, że poszerzają?
Tu na winklu zawsze można było ustrzelić pieszego albo inny rower © CheEvara


Jeszcze nie wiem, czy mnie to cieszy.


Dane wyjazdu:
28.22 km 0.00 km teren
01:20 h 21.16 km/h:
Maks. pr.:31.86 km/h
Temperatura:21.0
HR max:154 ( 78%)
HR avg:119 ( 60%)
Podjazdy: m
Kalorie: 855 kcal

Ponieważ jeździłam krótko, będę pisała długo

Środa, 30 maja 2012 · dodano: 01.06.2012 | Komentarze 15

I pouczająco.

Będzie to lekcja poglądowa SZANUJ CHE, BO JAK NIE, TO W RYJ

Polecam przeczytać ten wpis z uwagą, przyswoić, nauczyć się go na pamięć, po czym przeczytać jeszcze raz i kurwa jeszcze raz.

Otóż wydaję oświadczenie, bo mnie strzela już chuj, ulało mi się, moja osobista masa krytyczna jebła i mam dosyć.

Czytajcie naprawdę uważnie, bo nie będę powtarzać. I mam nadzieję, że się zrozumiemy.

Po pierwsze.
NIE JESTEM menadżerem Wojtka, mojego trenera. Jestem jego ZAWODNIKIEM.
W związku z czym, NIE WIEM KURWA, czy jest teraz, czy będzie jutro, a może czy był w ubiegły piątek nabór do teamu.

Nie jestem też jego sekretarką, czyli nie będę występować w Waszym interesie i pytać go o to, czy znajdzie czas i chęć, żeby Was trenować.

Na stronie teamu jest jego numer telefonu, proszę użyć mózgu i własnej paszczy i zadzwonić.

Pytań w kwestii powyższej dostałam w samym, właśnie kończącym się tygodniu 14. CZTERNAŚCIE, kurwa.
W ubiegłym 19.
Tak, DZIEWIĘTNAŚCIE, kurwa.

Po drugie.
Co trzeba mieć w głowie, żeby myśleć, że ja sprzęt rowerowy mam za darmo, lub też za pół darmo? I że niemal uczestniczę w giełdzie i wymianie części pomiędzy innymi zawodnikami?

Czytać uważnie: NIE JESTEM GWIAZDĄ KADRY NARODOWEJ i za wszystkie części PŁACĘ, kurwa. I nie mogę ZAŁATWIĆ hamulców, napędu, kół. Meblościanki, uszczelniacza do okien i rolet rzymskich TEŻ WAM KURWA NIE ZAŁATWIĘ.

Po trzecie (to mnie już wybitnie kurwa przerosło):
NIE JESTEM w zespole obsługującym sklepy Airbike, w związku z czym, nie mam pojęcia, czy mają taki mostek, czy takie opony i za ile, a także nie orientuję się DO KURWY NĘDZY, czy mają niebieskie nyple.

Jeśli wydaje Wam się, że jesteście jedyną osobą, która mnie o takie rzeczy prosi, spieszę ze sprostowaniem. Należycie do gromady BEZCZELNYCH znajomych, którzy tę znajomość traktują INTERESOWNIE.


Po czwarte coś w podobnym klimacie:

NIE. NIE MOGĘ WAM ZAŁATWIĆ KARTY RABATOWEJ AIRBIKE.

Nie mogę też Wam czegoś kupić na siebie, używając mojej zniżki.

Włączcie kurwa swoje makówki, wysilcie te ciężko kapujące mózgownice i niech do Was dotrze, że nie jesteście wyjątkowi – KAŻDY MNIE KURWA O COŚ PROSI.

Polecam dwanaście razy się zastanowić, zanim zapytacie/poprosicie mnie o coś, czy na pewno jakieś trzysta osób wcześniej nie pitoliło mi o to samo.

Piszę to wszystko tu, dla Waszego dobra, bo od teraz każda prośba skierowana do mnie, a związana z pogadaniem z Wojtkiem, „skołowaniem czegoś taniej”, czy z użyciem mojej zniżki skończy się tym, że zjebię Was bez względu na to, czy Was lubię, piłam z Wami piwo i byłam zajebiście sympatyczna, czy też złożyłam właśnie ślub czystości, na mocy których obiecałam nie kląć.


Nie zmierzajmy do tego, że będę patrzeć na Was z obrzydzeniem.

Nie bądźcie bezczelni i domyślcie się, że sklepy Airbike to nie jest mój biznes. Nie ja go prowadzę, nie ja przyznaję rabaty, nie ja robię stronę www i nie ja znam ceny, do kurtyzany biedy, czy też do innej kurwy nędzy.
Dziękuję za uwagę.

Skończyłam i idę wydrzeć ryj na koncercie.


Dane wyjazdu:
68.40 km 19.50 km teren
03:35 h 19.09 km/h:
Maks. pr.:37.80 km/h
Temperatura:16.0
HR max:155 ( 79%)
HR avg:115 ( 58%)
Podjazdy:188 m
Kalorie: 2131 kcal
Rower:

Oesu, świat się kończy i to nie przez...

Środa, 30 maja 2012 · dodano: 02.06.2012 | Komentarze 10

... ojro tu tałzend tłelf!

On się kończy, bo…

Czekejta, wstrzymałam oddech…

Ten świat, on się kończy, bo…

Nie, kurna! Nie wypowiem, bo ciągle nie dowierzam!
No ale muszę, albo świstnę! Albo wezmę siekierę i się rozdwoję!


Ten świat się kończy, bo NIEWE ZE MNĄ KOMPENSOWAŁ!

I nie to mnie dziwi, że Niewe. Nie to, że ze mną. Mnię zadziwia, że KOMPENSOWAŁ!!

Jakoś tak wszystko stanęło mi przed oczami. Ze WSZCZĄSU.

No dobra, bez żartów. Troszkęśmy pojeździli. Nawet zrobiło się towarzysko mocno – bo jak w tej Familiadzie, Goro za Niewe, Niewe za Dżankiem i gdzieś tam Che…

Bo plan był taki, że chłopaki się skrzykują, a ja DOŁANCZAM, jak zdołam.

Fizycznie to wyglądało tak, że Niewe pobrał mnię spod mojej pracy, tugeda pocięlim na Pole Mokotowskie (JEDNO Pole!), gdy to wsiadł nam na koło jakiś CZEPAK;) na ostrym:D

Przyjrzeliśmy mu się dokładnie i na szczęście był to Dżanek, który zapomniał dać mi się KARNĄĆ na tym swoim łowerze.

Do czterech jeźdźców brakowało nam już tylko Gora, na którego cześć wymyśliłam piosenkę, którą oczywiście mu przedstawiłam tuż pod jego pracą.

A BRZMI ONA:
Goooooro, Goro ALLELUUUUUJAAA!

To jest na razie pierwsza zwrotka, drugą ułożyłam chwilę później, w szale tworzenia.

A BRZMI ONA:
Gooooro Goro NAM OCHUUUUJAŁ!

I oczywiście sytuacja jest rozwojowa. Będzie tej twórczości więcej.

No. Przybyliśmy po Goruńcia, któren to już na nas czekał, odbyliśmy krótką naradę na temat, GDZIE jedziemy, ale te ustalenia zdominował mój głos.

A BRZMIAŁ ON:

PIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

Nie było rady. Pojechaliśmy do Latchorzewa, nawigowani przez Niewe, który prowadził nas zupełnie jakby chciał nas UPROWADZIĆ. Potem stery UPROWADZANIA przejął Dżanek, ale kuźwa!

Nie zebraliśmy się tu, żeby se jeździć. Ja chciałam PIIIIIIWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

A dostałam i piwa, i PAAAAAAAAAAAAAAAAAWIAAAAAAA!;)
Ho tam w Latchorzewie, w knajpie miauczą takie dwa krzykacze.

No. Niektórzy – jak mężczyźni – pili piwo, dużo piwa, inni jedli lody, a jeszcze inni mają narzeczoną.

Wiadomo zatem, kto bronił honoru prawdziwych browerzystów.;)

Ci, którzy lubię:



O;)

Coś się pierdoli z pogodą, IZYNT?


Dane wyjazdu:
39.22 km 9.10 km teren
01:47 h 21.99 km/h:
Maks. pr.:34.24 km/h
Temperatura:16.0
HR max:152 ( 77%)
HR avg:122 ( 62%)
Podjazdy:201 m
Kalorie: 1022 kcal

Wtryskarki, peryferia, taśmociągi, roboty

Wtorek, 29 maja 2012 · dodano: 01.06.2012 | Komentarze 12

I żal.pl. Bo przemokły mi majty, buty i zawilgły suty. Me nie lubić deszcz, jak on raining – jak mawiał u mnie na studiach jeden lektor.

Choć widoczki w taką pogodę są zacne. Tęczę można ustrzelić.

I oczom ich ukazała się łuna. Nie! To tęcza! Tęczę widać nad miastem Ziemowice! © CheEvara


No i jakoś tak perwersyjnie mi się chce jeździć w taki ŁEDER. Nie jak niektórym, że w ogóle i zawsze się nie chce.


Mię się chce, nawet pomimo iż zaraz będzie APOKALYPSA, KYRIE elejson!

Świetne chmursko, co? © CheEvara



Z tych chmur czytam, że zbliżające się Euro przejebiemy, acz doceniam, że jednym (z dwóch) stałych fragmentów gry, jakie mamy opanowane do perfekcji, jest schodzenie na przerwę. Co do drugiego muszę pomyśleć i wybrać, czy jest to podawanie ręki rywalowi, czy może kłótnia z sędzią:D



Dane wyjazdu:
53.91 km 10.28 km teren
02:13 h 24.32 km/h:
Maks. pr.:43.54 km/h
Temperatura:21.0
HR max:164 ( 83%)
HR avg:128 ( 65%)
Podjazdy:213 m
Kalorie: 1592 kcal

Jeszcze mi nie przeszło, ale wooi z tym

Poniedziałek, 28 maja 2012 · dodano: 31.05.2012 | Komentarze 20

Są tacy, którzy zimą robią wpisy trenażerowe i opatrują je fotami z realnych wypadów sprzed jakiegoś tam czasu. To i ja se uderzę w takiego paździerza.

Tym bardziej, że obiecywałam fotencje z plaży. A że edytować tamtych postów już mi się nie chce, to odwalę manianę teraz. I se podgonię ze wpisikami.

KULARSTWO to jednak fajne jest nie tylko z powodu samego pedałowania. Rzeczy okołorowerowe też są czadzik:)


Trochęśmy się nawydurniali na tej plaży: (to będzie kiedyś fajna fota w tle fejsbukowej osi-srosi:D)


Musimy popracować nad alfabetem:D © CheEvara



Robiliśmy piramidy, wskoki, pająki i coś mi mówi, że więcej by nam się udawało, gdybyśmy się nie chichrali:D

Oprócz piramid, robiliśmy też pająka, czekam na filmik od Wojtka:D © CheEvara



Czasem opanowywaliśmy się. NA KRÓTKO:

A do tego wszystkiego grali z telefonu Buraka Som Sistema;) © CheEvara



Ale żebym tak się nie rozpływała w tym zachwycie, tak se tylko przypomnę, jak było wczoraj:

Na koniec jeszcze jedna fota z burzy piaskowej w Toruniu_baj Wojciu © CheEvara




Policyi we stolicy jak w mrowisku igieł sosnowych. MobilizaNcja jak się masz. Co z tego, skoro dziś był chyba światowy dzień tłumoka skręcającego w prawo, a PACZĄCEGO wyłącznie w lewo. Dzień ów obchodziło dokładnie ośmiu fiutów. Na trasie 14-kilometrowej o jakichś siedmiu za dużo. Byłoby ich pewnie więcej, gdybym nie uciekła po robocie w teren.


Dane wyjazdu:
89.04 km 11.47 km teren
03:46 h 23.64 km/h:
Maks. pr.:42.20 km/h
Temperatura:25.0
HR max:171 ( 87%)
HR avg:133 ( 67%)
Podjazdy:242 m
Kalorie: 2816 kcal

Centi znów w grze

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 14

Głównie dlatego, że Mezcal na Specowych obręczach trzyma tak, że nie jestem kuźwa w stanie zdjąć tej gównianej opony. Albo inaczej. Nie jestem w stanie jej zdjąć przy pomocy jednej łyżki (drugą w akcie szału złamałam).

W sumie tak jak z tymi kulkami.

Tajemnica uchodźctwa powietrza z podarowanej mi przez Niewe dętki (wielokrotnie przełatanej jak matka przełożona) do Centka tkwiła w tym, że w najstarszej z łatek, tuż obok łatki nieco młodszej i łatki ewidentnie świeżej istniała sobie dziura, sukcesywnie wypuszczająca dech. Suka, no.

Uwalając się jak salceson w piachu, zmieniłam na nówkę sztukę nigdy niełataną i lecieńko wkurwiona pojechałam do pracy. Napotykając na drodze przy ZOO, takiego fiutka:

Tak wygląda pojazd prowadzony i parkowany przez jełopa © CheEvara


Kierowca zapytany przeze mnie, czy myśli głową, czy jednak dupą, ze spokojem odparł mi, że chuj mi do tego, w związku z czym uznałam, że ten jeden raz do pracy mogę się spóźnić i zadzwoniłam do straży miejskiej. Wsparł mnie – czasem okoliczności potrafią ułożyć się pięknie – chłopak, który próbował tamtędy przecisnąć się, poruszając się na wózku. I zapewnił, że ma czas i że na służby poczeka. Finału nie znam, oddelegowałam się, uznając, że jeśli chujka sprawiedliwość nie dosięgnie, to może sparzy go wzrok kogoś przez niego załatwionego na cacy.

Obyś, kutasie, nie musiał się przekonywać na własnej skórze, jak to jest. Ci mimo wszystko życzę.


Dane wyjazdu:
67.68 km 10.60 km teren
03:16 h 20.72 km/h:
Maks. pr.:29.80 km/h
Temperatura:24.0
HR max:152 ( 77%)
HR avg:119 ( 60%)
Podjazdy:194 m
Kalorie: 1930 kcal

Radość CZEPAKA

Środa, 23 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 13

Bardzo miłym dziś akcentem (i to naprawdę miłym, bez żadnego mojego ukrytego hejtu), było dziś spotkanie z komunikacją miejską. I choć uśmiechnęłam się, to jednak robiłam wiele, żeby mi szczena o asfalt nie zaryła. Bo se cięłam Jerozolimskimi, tym pasem, gdzie niestety według prawa jest moje miejsce, czyli środkowym, bo prawym mogą snuć się autobusy. I się światełko czerwone zapaliło. A za mną dojeżdżał tym buspasem zbiorkom. Tom usunęła swój zad na środek środkowego, żeby se pan wjechał do końca. I pan skorzystał, po drodze zatrzymując się na mojej wysokości, dziękując i wystawiając rękę do przybicia piątki.

Tejk a fajw meeeen!
Żesz pierdaczam. Przy całym tym moim poruszaniu się po mieście, dzięki któremu w większości przypadków uważam, że ludzie to mieszanka bezbarwnej masy mózgowej, kupy i sadła, przydarza się coś takiego małego. Niby pizdryk, a proszę. Dalej jedzie się fajnie.

Dopóki w Specuchu nie złapie się gumy, dwa kilo od domu. A tak mi się fajnie cięło, że dwóch szeroko pojętych CZEPAKÓW siedziało mi na kole, dysząc złowieszczo i zgono-zwiastująco.

Z tą tytułową radością rozchodzi mi się właśnie o tę debilną zacieszkę rowerowych tenisówkarzy, których wewnętrznie rozpierdala szczęście niepojęte po wyprzedzeniu kogoś w trykotach. Chyba właśnie dlatego polubię tę chędożoną kompensację;).

W ogóle to może zorganizuję se jeszcze z trzysta osiem rowerów po to, żeby na żadnym z nich w razie potrzeby nie można było pojechać bez upierdolenia się uprzednio. W Centku guma, w Specu takoż, we fullu Dżusi Pusi dają dupy.
Jak z tymi dwiema kulkami. Jedną zepsuję, drugą zgubię.

A ponieważ niebawem Ursynalia, ja się do nich nastrajam o tak:



Nie zdziwiłabym się, gdyby cały Ursynów zaczął teraz izolować swoje mieszkania od hałasu.


Dane wyjazdu:
83.46 km 11.30 km teren
03:39 h 22.87 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:25.0
HR max:157 ( 80%)
HR avg:130 ( 66%)
Podjazdy:272 m
Kalorie: 2311 kcal

Klocki mi się, ten tego...

Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 3

wykasztaniły. Znowu.

Wzięły i se wyjszły ze sprężynki (dodawać, że znowu?). Przy wyjęciu koła (ponownie – że tak pozwolę se nadmienić, prawda).
Chyba se kupię starą Ukrainę i w ten sposób niniejszym pierdolnę tą nowoczesnością.

Rano niemalże zmiotła mnie z Wisłostrady karetka, jadąca do kogoś. Jadąca chodnikiem. A gdy jej się ten chodnik skończył (przy wjeździe do ASP), wjechała na ulicę, po czym bez żadnego mrygnięcia, wjechała mi przed ryj ponownie na chodnik.
Kurwa, rozumiem ratowanie życia, ale może tak bez strat w innych? Senkju.

Po robo zajechałam na Dereniową, żeby se termin na restaurację Centka zaklepać, oczywiście nie obeszło się bez drobnych złośliwości, wszak czymże by była wizyta u chłopaków. Przy tejże okazji wykorzystałam nieodparty mój urok osobisty, wdzięk i naturalny glamór, dzięki czemu klocki wróciły – rękami Sławka – na swoje miejsce. A raczej wstawiły się nowe, bo tamtymi to se już można pięty zdzierać.

Widziałam dziś kolesia na Stumpjumperze tak pięknie malowanym jak, nie wiem, dzięcielina pała, no tak zajebistym, że oficjalnie przyznaję mu (temu STUMPU) złoty medal w wywoływaniu ślinotoku na olimpiadzie im. Pawłowa. Kolesia nawet nie obadalam.