Info

Więcej o mnie.


Moje rowery
licznik odwiedzin blog
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Styczeń5 - 42
- 2013, Czerwiec5 - 9
- 2013, Maj10 - 24
- 2013, Kwiecień11 - 44
- 2013, Marzec10 - 43
- 2013, Luty4 - 14
- 2013, Styczeń4 - 33
- 2012, Grudzień3 - 8
- 2012, Listopad10 - 61
- 2012, Październik21 - 204
- 2012, Wrzesień26 - 157
- 2012, Sierpień23 - 128
- 2012, Lipiec25 - 174
- 2012, Czerwiec31 - 356
- 2012, Maj29 - 358
- 2012, Kwiecień30 - 378
- 2012, Marzec30 - 257
- 2012, Luty26 - 225
- 2012, Styczeń31 - 440
- 2011, Grudzień29 - 325
- 2011, Listopad30 - 303
- 2011, Październik30 - 314
- 2011, Wrzesień32 - 521
- 2011, Sierpień40 - 324
- 2011, Lipiec34 - 490
- 2011, Czerwiec33 - 815
- 2011, Maj31 - 636
- 2011, Kwiecień31 - 547
- 2011, Marzec36 - 543
- 2011, Luty38 - 426
- 2011, Styczeń37 - 194
Wpisy archiwalne w kategorii
zwykły trip do lub z pracy
Dystans całkowity: | 19495.35 km (w terenie 1188.78 km; 6.10%) |
Czas w ruchu: | 906:46 |
Średnia prędkość: | 21.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 103.70 km/h |
Suma podjazdów: | 34423 m |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (166 %) |
Maks. tętno średnie: | 175 (138 %) |
Suma kalorii: | 422939 kcal |
Liczba aktywności: | 348 |
Średnio na aktywność: | 56.02 km i 2h 37m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
52.44 km
0.00 km teren
02:24 h
21.85 km/h:
Maks. pr.:39.50 km/h
Temperatura:7.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:138 ( 71%)
Podjazdy: 24 m
Kalorie: 1166 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
A co było we wtorek...
Wtorek, 5 kwietnia 2011 · dodano: 07.04.2011 | Komentarze 12
To ja kurna nie pamiętam!:DNa pewno była gargantuiczna chęć pizgnięcia pulsometrem z Mostu Gdańskiego, dokładnie w tym miejscu, gdzie Wisła jest najgłębsza, bo dwa dni po wymianie baterii i w opasce i w zegarku ten czerstwy flet mi piszczy, że brak sygnału.
SRAK SYGNAŁU, ty mandziole zmacerowany!
A może to ja już ledwo dycham po tym Otwocku?
O ile rano jeszcze ze mną współpracował, o tyle wieczorem już po trzech kilometrach powiedział mi SSIJ i odmówił posługi jak domofon jakiś.
Na okoliczność WYSZCZELONEJ w sobotę opony zmieniłam w Cencie gumę na Maxisa, którą dostałam od znajomego i ja pierniczę, jechałam przed dwa trzy dni jak przyklejona do podłoża.
Przepraszam, ale ta wiosna jakaś niedorozwinięta jest.
A w poniedziałek wieczorem wysączyłam o take piwo, o:

Piwo rowerowe, bo ma tylko 2,5% alko;)© CheEvara
które sąsiad mój nadobny, także postrzelony cyklista, przywiózł mi był z Austryi.
Ale muszę przyznać, że piwom, które smakują jak Redd's mówię stanowcze i zdecydowane RACZEJ NIE.
Musiałabym być jakaś strasznie chorutka, żeby wypić takie coś po raz kolejny. Jest to też wielka podpowiedź dla wszystkich Bikestatsowiczów wielce chętnych postawić mi piwo:D
Kategoria >50 km, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
57.77 km
0.00 km teren
02:19 h
24.94 km/h:
Maks. pr.:44.50 km/h
Temperatura:10.0
HR max:173 ( 90%)
HR avg:141 ( 73%)
Podjazdy:324 m
Kalorie: 1225 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
To wcale nie prima aprilis
Piątek, 1 kwietnia 2011 · dodano: 05.04.2011 | Komentarze 2
U mnie od środy w robocie małe tornado, przeszła trąba powietrzna i zabrała połowę jednej redakcji i teraz moja ekipa będzie robić drugą gazetę w tym samym czasie, cośmy robili jedną.No ale co, cyborg narowerowy nie da rady?:D
Więc w piątek wychodziłam o 22, traski imponującej porobotnio nie zrobiłam, ledwiem na oczy patrzała, trochę bałam się, że z tego zamulenia wpakuję się pod jakąś konserwę na kółkach. Ale pojechałam potłuc agrykolowe podjazdy, ale mi nie szło i po pięciu sobie odpuściłam, tym bardziej, że telefon zadźwięczał i ustawka towarzyska mi weszła. Myślałam, że zdążę jeszcze zdobyć Podleśną na Bielanach, ale już przy Kępie Potockiej musiałam zawijać i pędzić na spotkanie.
Kategoria >50 km, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
101.69 km
6.88 km teren
05:24 h
18.83 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:9.0
HR max:188 ( 97%)
HR avg:139 ( 72%)
Podjazdy: 69 m
Kalorie: 1738 kcal
Bum trala la, stówkowa fala;)
Czwartek, 31 marca 2011 · dodano: 01.04.2011 | Komentarze 18
Kuuuurde, myślałam, że uda mi się zakończyć marzec, zamykając czwarty tysiak kilometrażu przejechanego w tym roku, ale nie. Ale nieeeee!Bo źle to se wszystko obliczyłam i aby wejść w piątego tysiaka powinnam wczoraj zrobić 106, a ŻEM zrobiła sto ADIN, bo tak mię się ubzdurało.
A może dlatego, że zawsze pierwszorzędnie głupia z matmy byłam;)
cmabarowa mówi, że trasa otwocka jest pełna – cytuję - „kurewskich korzeni”. Czyli wytelepie mi zad na tym giga.
Ciekawe, czy mojemu fanklubowi będzie chciało się na mnie poczekać na mecie...
Dogadałam się wreszcie ze Specem, i mam to wszystko obcykane, jak Lessie, która spała z bobrami (minuta ósma, sekund trzynaście), jest moc, przyspieszenie i tak zwane pierd... yyyyy... mentolnięcie. Jest to wszystko.
Zjeżdżałam wczoraj Tamką i ktoś zbicyklowany próbował mnie przywołać gwizdnięciem. Ktoś z Was??
p.s. Pablopavo, głos Vavamuffin, nagrał drugą ŚWIETNĄ solową płytę.
&feature=related
do słuchania ze zrozumieniem:)
Kategoria zwykły trip do lub z pracy, piękna stówka
Dane wyjazdu:
84.40 km
0.00 km teren
03:42 h
22.81 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:9.0
HR max:179 ( 93%)
HR avg:137 ( 71%)
Podjazdy: 68 m
Kalorie: 1513 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
A Zetinho...
Środa, 30 marca 2011 · dodano: 31.03.2011 | Komentarze 11
Uwaga, będę kablować!!Choć to bardziej reklama będzie i akcja promocyjna, a nawet szalone pablik rilejszyn.
Zetinho to fajny facet jest, wiem, bo doznałam na żywo. Dobrze chłopak gada, nóżka też mu nieźle podaje i odbiera i do tego…
MA MEGASYMPATYCZNY NUMER NA MAZOVII!!
Tak, Zeti, TAK, oczekuję, abyś tu wyznał publicznie, tu na forum za CZYJĄ sprawą. Zrobisz to, a dętkę masz za darmo;)))
Bo peszek spotkał Zetinha i musieliśmy przystanąć i wziąć fakap gumowo-złapaniowy na klatę. A obśmialiśmy się przy tym…! No bardzo się obśmialiśmy.
Ale od brzegu – namówiliśmy się na podjazd do Biura Zawodów Mazovii do Centrum Olimpijskiego, ustaw odbył się na szczycie górki Belwederskiej, skąd razem pojechaliśmy po numer dla Zet.
Mówiłam już, że jest to MEGASYMPATYCZNTY NUMER??
Stamtąd wróciliśmy do Centrum, zaliczając przymusowy przystanek na wymianę gumy niedaleko Świętokrzyskiego i rozjechaliśmy się na Służewiu. Ja pojechałam już w swoją stronę, po drodze na Komisji Edukacji usiadł mi na kole jakiś cwaniaczek na fullu Gianta i zupełnie za darmochę korzystał z mojego tunelu i szacunek wielki, bo ja jechałam 35 km/h, a on za mną tyle samo – na nisko opuszczonym siodełku no i na fullu!
ALBO TO JA JESTEM CIENKA jak jakiś bieda-naleśnik.
Mam mieszane uczucia co do jazdy w okolicach godziny osiemnastej. Niby fajnie, bo słońce podgrzewa łydki (różnica kolorów między moimi – schowanymi pod spodniami – kolanami a odkrytymi łydkami robi się drastyczna:D), ale tego narodu wypełzło tyle na rowery, że chyba trochę tęsknię za zimą. Jednak wolę pustki i to, że każdy napotkany bajker był Bajkerem. A teraz…
Tabuny lansiarzy z mózgami pozostawionymi w domu przed telewizorem.
O i właśnie dla Zetinho kawałek Łąki Łan (na wokalu PAPRODZIAD), o których rozmawialiśmy w kontekście zipów – z nich bowiem jeden z muzyków ŁŁ – Jeżus Marian ma zrobione kolce na kostiumie.
A to mój ulubiony ich kawałek. Na rower CYMES!
;)
Kategoria >50 km, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
100.76 km
0.00 km teren
04:03 h
24.88 km/h:
Maks. pr.:44.50 km/h
Temperatura:9.0
HR max:174 ( 90%)
HR avg:144 ( 75%)
Podjazdy: 58 m
Kalorie: 1764 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Pierwsza w tym roku stówka… ukręcona w tygodniu
Wtorek, 29 marca 2011 · dodano: 31.03.2011 | Komentarze 9
No bo nie sztuka w weekend sieknąć, prawda. A mnie udało się dnia pańskiego wtorku, acz wyłącznie za sprawą konieczności wyjścia na wywiad. Tym razem nie wzbudzałam w pracy już niczyich spojrzeń z sortu „na wywiad TAK idziesz?”. Wszyscy pogodzeni z moim pierdolcem. Pięknie jest być akceptowanym.A jeszcze piękniej jest mieć to w dupie. I mam.
I tak ziarnko do ziarnka, poranne 28 km, na-wywiadowe 14 i z-wywiadowe 16 i wieczorne popracowe 43 ka-emy, bo dobrze noga podawała i się uzbierało. Pomijam, że jak wlazłam do domu, skończyłam rozciąganie, to mnie zmęczenie takie złożyło, że znowu zasnęłam w pozycji „na podstawkę pod laptop”. Książkę, którą produkuję, skończy chyba za mnie jakiś ghost writer. Obama ma takiego, Wałęsa ma, Natasha Kampush też, to co, JA BĘDĘ GORSZA???
Idzie mi z tym pisaniem, jak… jak… No kurde, jak CheEvarze w totolotka!
Tyle, że do książki przysiadam i dopiero w trakcie okazuje się, że z weną mam tyle wspólnego, co ryba z suszarką do włosów. A w totka to po prostu nie gram.
I coś mi mówi, że to może być przyczyna tego, że te wszystkie MOJE kumulacje zgarnia ktoś inny.
No ale czyż nie jest z mojej strony szlachetne, takie okazanie łaski, zrzeknięcie się takiej forsy?? Znajcie gest mój.
W temacie piwnym, który jakoś przewinął się przez komentarze (jak nic wszystko zmierza do tej izobronikowej, pomazoviowej integracji!:D), proszę, foto:

Raj na ziemi jest w Krakowie© CheEvara
Takie cuda naprawdę leją w polskiej knajpie, trzeba tylko szurnąć do Krakowa, na Kazimierz, do knajpy pod przyjazną nazwą OMERTA. W Warszawie podobny klimacik jest w CDQ, gdzie czasem można fajnego reggae i ska na żywo posłuchać. A raczej do wymienionych nóżką pomerdać.
A w temacie reggae, to Habakuk nagrał naprawdę fajną płytkę. Klikam, że na rower super i że lllllubię to!
;)
Kategoria piękna stówka, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
60.77 km
0.00 km teren
02:38 h
23.08 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:3.0
HR max:171 ( 89%)
HR avg:138 ( 71%)
Podjazdy: 46 m
Kalorie: 1069 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Dokonałam odkrycia
Poniedziałek, 28 marca 2011 · dodano: 29.03.2011 | Komentarze 15
Otóż, mili Państwo, WIATR. To jest taki pan, który po prostu pracuje w innych godzinach niż ja, Ty, całe społeczeństwo. My jedziemy do roboty, a on zwyczajnie wraca i dlatego mamy POD. My wracamy, a on dopiero pocina na nocną zmianę. Żadna filozofia, a nawet fizjologia.Inna sprawa, że jest złośliwym skurw... yyy tym, no...
Sanem of de bicz.
Powoli dopada mnie przedotwocki lęk i tak sobie myślę, co zrobić, żeby dojechać na metę i to jeszcze przed zamknięciem trasy maratonu. Nastawiam się na Giga, w sumie tylko 70 km. No może zdążę na dekorację, głupio byłoby nie przywieźć pucharu przez spóźnienie się na podium:D
A serio, luzuję poślady, będzie, jak będzie, ale postanowienie o byciu nieużytą rurą podtrzymuję.
Ciągle zliczam wieczorami nieoświetlone bawoły. Poniedziałkowym wieczorem nie było tak źle – na ośmiu cyklistów, trzech oznajmiało swój przejazd wyłącznie szumem opon.
W poniedział Cent dostał nowy łańcuch, całkiem ładnie się przyjął, nie skacze, nie ściąga mi mojego własnego nosa do kierownicy. Grejt. Jeszcze tylko sprezentuję mu nowe siodło, acz nieoryginalne – super, że ani pół sklepu rowerowego w Warszawie nie handluje częściami do Centurionów, nawet iX i eX, którzy dystrybuują tę markę, choć ostatnio wyłącznie pod postacią turystyków.
Nie wybiera się ZUPEŁNYM przypadeczkiem ktoś z Was do Niemiec?:D
Chociaż... klosiu obiecał sprezentować mi swoje nowe siodło Selle Italia. Dobry chłopak z niego;)
No i laczki muszę nowe kupić. Jeśli byście słyszeli o kimś, kto wygrał ostatnio te dwadzieścia pięć baniek kumulacji i kto chce mnie adoptować, piszcie i dajcie mi o tym znać. Dziękówka;)
Kategoria >50 km, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
52.30 km
0.00 km teren
02:17 h
22.91 km/h:
Maks. pr.:43.50 km/h
Temperatura:3.0
HR max:177 ( 92%)
HR avg:136 ( 70%)
Podjazdy: 38 m
Kalorie: 824 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Przegoniłabym takie pipy przez pole barszczu Sosnowskiego
Piątek, 25 marca 2011 · dodano: 28.03.2011 | Komentarze 18
Pewnie zawisnę na porządnym postronku w myślach i w mowie być może również niejednej dziewczyny, która to przeczyta, ale wszystko jest z życia, z prawdziwego życia, z prawdziwej drogi, leżącej w realnym mieście stołecznym. Zmierzam do tego, że te jebane, półmózgie BABY naprawdę potrzebują jeszcze tysiąca lat ewolucji do tego, żeby ich pokurczone fluidami i pudrami zwoje przystosowały się do takich skomplikowanych czynności jak myślenie podczas prowadzenia samochodu. Pyry obierać, ciemne kwoki, a nie za kierownice. Zdjął mnie prawie z drogi taki jeden kurwiszon, dokładnie przy okazji no naprawdę wielce skomplikowanego manewru jak skręcanie w lewo na pustej ulicy. Cudem fatimskim odbiłam w prawo, żeby nie zrównać się z ostatnią warstwą asfaltu.I tego suce nie zamierzałam podarować.
Wyglądało na to, że wraca do domu, to jej postanowiłam umilić piątkowy wieczór.
Wkurwiona do ostatniego splotu własnego DNA, doścignęłam niewydarzonego kurwiszona, podjechałam pod samochód, szczerząc się, jak chora na łuszczycę jaszczurka gestem ręki nakazałam sobie otworzyć okno, i gdy to się stało, złapałam za łeb tego ulunga i wyperorowałam jej, za co ten uścisk jest. Nigdy po fakcie nie pamiętam, jaką dokładnie wiąchę puściłam, ale odjechałam zadowolona z siebie, czyli pewnie nie zająknęłam się.
Naprawdę, jestem zdania, że wszystkie babole, WSZYSTKIE, powinny być poddawane testom, zanim ktoś pozwoli im usiąść z przodu i to przed kierą. Kiedyś wkurwiałam się, jak mój ojciec komentował: ''babie to wiadro papy i gówno w łapy, a nie kierownicę''. Ale teraz uważam, że święta racja.
Jestem przekonana, że wiele lasek mózg ma i używa go do czegoś więcej niż do zostawiania go w domu, a zatem obroniłoby się w takim teście, ale większość… do gęsiów tłumoki!
Kategoria >50 km, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
51.40 km
0.00 km teren
02:28 h
20.84 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:6.0
HR max:171 ( 89%)
HR avg:133 ( 69%)
Podjazdy: 35 m
Kalorie: 862 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Ja tak chcę codziennie
Czwartek, 24 marca 2011 · dodano: 25.03.2011 | Komentarze 23
Czwartek zaczął mi się przepięknie. Jeszcze na mojej ulicy zaczepiła mnie starsza pani, tak przeraźliwie uśmiechnięta babinka, że najpierw przyszło mi do głowy, że oho, pomerglało się pod beretową antenką, w końcu większość staruszków w tym kraju nosi przecież na twarzy męczeństwo i dwuwojenną martyrologię, w związku z tym pierwszą w kolejności rzeczą, jaką mają chęć zrobić napotkanemu, głupio roześmianemu rowerzyście, to pizgnąć go lagą przez plecy (w początkach mojego rowerowania od jednego dziadka tak dostałam, niestety na darmo, bo niczego mnie to sieknięcie nie nauczyło, a nie nauczyło dlatego, że nie mam pojęcia za co wtedy zostało mi posolone).Ale do brzegu, do brzegu!
Przystanęłam na światłach, wsparłam się o słup, żeby nie musieć ściągać zadu z roweru, babinka puknęła mnie w lewe ramię i rzekła:
- Wyglądasz jak rajdowiec! - i puściła mi tak szczery uśmiech, że aż zakolebałam się z wrażenia i ledwom równowagę utrzymała, a tym samym pion.
- Czyli szanse, że zbliżam się do profesjonalizmu, jednak nie zdążają w kierunku zera?? - zapytałam, szczerząc zęby tak samo.
- Wszystko jest na miejscu. Ale młodość obroni się zawsze! Ile ty masz lat, dziewczynko? - usłyszałam i nawet nie pomyślałam, żeby skłamać.
- Dwadzieścia osiem – wymamrotałam cichutko, jakby ton głosu miał mi odjąć z pięć lat.
- ILEEEE?? - ryknęła z niedowierzaniem, jakbym powiedziała, że dwa plus dwa jest jeden i żadne okoliczności flory oraz fauny tego nie zmienią. - A myślałam, że jakieś osiemnaście – dodała uśmiechając się jak połówka arbuza. - Tak wyglądasz.
- Aaaaaaaaaaaaaa!! Oł jesssssss. Dżez babariba, cyk cyk, babariba dżezzz!! Dziękuję pani, bo właśnie... You Made My Day! - wystękałam z radością.
I dzięki temu pięknemu spotkaniu jechałam do roboty z bananem na fejsie, który sięgał mi do cebulek włosów. Nawet mimo tego wiatru. Który zresztą jest tak samo przydatny, jak funkcja drzemki na alarmie przeciwpożarowym.
Tylne koło w Centrurionie telepie mi się jak starej kur... tyzanie noga na mrozie. Będą koszta!
Kategoria >50 km, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
59.80 km
2.68 km teren
02:39 h
22.57 km/h:
Maks. pr.:46.50 km/h
Temperatura:4.0
HR max:165 ( 85%)
HR avg:133 ( 69%)
Podjazdy: 23 m
Kalorie: 943 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
A jednak sektor numero uno, po hiszpańsku el primer sector albo la primera rama
Środa, 23 marca 2011 · dodano: 24.03.2011 | Komentarze 28
Cyklopedia na Mazovii wzięła i się zaktualizowała i okazuje się, że jednak zima jakoś tam ma się do lata i w Otwocku startuję z sektora pierwyjego, co niezbyt mi leży, a już na pewno niezbyt mi to stoi, a może nawet przystoi.Ten pierwszy sektor albowiem.
Pewnie teraz na BS nastapiło rozejście się gwałtownych fal niedowierzania: CheEvara z pierwszego sektora? Chyba nie TA CheEvara? Chyba nie z TEGO pierwszego sektora??
A JEDNAK.
Anyway nie konweniuje mi to o tyle, że jestem osobą bardzo współczulną, której dużo rzeczy się udziela. Ignorujesz mnie? Odpłacę Ci się tym samym do kwadratu. Wkierwiasz mnie? Ooooo, ja już umiem zadbać o to, żeby Ci się włos na głowie i mymłonie zjeżył ze złości adresowanej do mnie. Tak mam. Dlatego też nie chcę, aby pierwszosektorowy pierdolec we mnie wstąpił, bo to oznacza niezdrowe przetworzenie naturalnych agresywnych skłonności na akty bezsensownej przemocy. A po co?
Wszak ja lubię radość, uśmiech, odtańczenie tańca słońca, zaśpiewanie kumbaya, przyniesienie ciasta i pozytywnego humoru.
Ale nad podaniem do orgów o przesunięcie do dwójki jeszcze myślę.
Wieje, Robaczki tak, jakby dziś ktoś na górze dostał misję urwania łba. Na przykład jakiejś niewinnej bajkerce ze stolicy. Trochę czuję się jak ofiara.
Na dziewiętnastu spotkanych porą wieczorową rowerzystów trzynastu nie miało świateł. No nic tylko sieknąć z plaskacza w potylicę. Bemzózgie yeti. Chwilami żałuję, że aby poruszać się po mieście na rowerze nie trzeba ukończyć jakiegoś kursu czy napisać pracy licencjackiej na temat na przykład konstruktywnego używania dyni, a nie tylko do założenia lanserskiej czapki z haczykiem.
A już najbardziej rozczula mnie BAJKER przez duże Be, przez duże A, przez duże J, przez duże K oraz przez równie duże E i Ry) na lansiarskim Bajku (przez duże Be), który ma wszystko: tarcze, 180 mm skoku, braina, mikser, udar i betoniarkę i jakość HD – czyli rower nie za półtora kafla, a za kafli siedem i pół. A jakby dla zachowania równowagi w przyrodzie oraz zdrowego w niej kontrastu wyposażenie BAJKERA (przez duże Be, przez duże A, przez duże J, przez duże K oraz przed równie duże E i Ry) wręcz bije skromnością. Bo ani jebanego kasku, ani choćby bieda-odblasku. Naprawdę dziwię się policji, bo jak dotąd nie widziałam, żeby zatrzymali takiego księcia ciemności. Sama nie miałabym litości i wypisywała druczek za druczkiem.
To może muzyczkę pod ten dywersyjny nastrój?
Guano Apes dlatego, że wydali nową (niestety kupiastą) płytę, w wakacje zagrają trzy koncerty w Polsce i też dlatego, że to jest jedyny rockowy zespół, w którym toleruję kobietę na wokalu. Fachowo drze swoje mouth;)
Kategoria >50 km, zwykły trip do lub z pracy
Dane wyjazdu:
57.41 km
0.00 km teren
02:43 h
21.13 km/h:
Maks. pr.:34.34 km/h
Temperatura:3.0
HR max:174 ( 87%)
HR avg:143 ( 72%)
Podjazdy: 33 m
Kalorie: 1125 kcal
Rower:Centurion Backfire 100
Jak jest?
Czwartek, 17 marca 2011 · dodano: 18.03.2011 | Komentarze 32
Doooooooobrze jest!Oczywiście pomijając drobniutkie szczegóły, jak ten, że NADAL qrva nie Spec nie dotarł (a miał być wczoraj, już na tip top), z którego to powodu oko ze złości mi lata. Nie lubię, jak coś MA być, a nie jest. A może inaczej: nie lubię, jak coś idzie nie po mojej dyktatorskiej myśli.
Anyway. O ile rano do pracy miałam pod taki pioruński wiatr, że wydawało mi się, iż nigdy kurna do tej roboty nie dotrę i tak samo było z popołudniowym docieraniem na spinning, tak już do domu to miałam milutkie, radosne, lekkie ziuuuuuuuu!;) No takie, że zębów z radości w paszczęce nie chowałam. Jest kurna jednak jakaś sprawiedliwość dziejowa. No dobra, może nie jest zawsze, ale BYWA.
Na spinie jedna godzina super (z Kingą na prowadzeniu, polecam laskę, bo nie ma mięTkiej gry!), ale druga... Dziewczę prowadziło pierwszy raz, miało ściągę, co i kiedy zapodać. Okkkkk, rozumiem, że się uczy, że stresik, ale kurna, nie lubię, jak ktoś ściemnia. Bo już jak instruktor mówi, że obciążenie w górę, a sam tylko jedzie łapami po gałce, żeby zamarkować ruch, to mnie już i witki opadają i rzęsy i sut... no wszystko mi opada. A w momencie, gdy dziewczę powiedziało (po ośmiokrotnym podkręceniu obciążenia), że MAMY JUŻ BARDZO CIĘŻKO, a sama nożynami przebierała jak po płaskim, to ja już chciałam pisać do jakiegoś Trybunału w Hadze. Po co taki teatrzyk, no po co?
[czas: 2:07, HR max: 189, HR avg: 144, kcal: 1087]
Śnił mi się niedzielny maraton. Tyle, że biegłam. OBOK roweru. I tylko ja miałam rower, wszyscy inni po prostu biegli. Sprawdziłam w senniku: biec obok roweru na maratonie ROWEROWYM, gdzie inni są jednak bez rowerów – na pudle stanąć w najbliższym maratonie.
:D:D
Tak, sama ten sennik pisałam! :D
Mjuzik na dziś:
;)
Kategoria zwykły trip do lub z pracy