Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi CheEvara z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 42260.55 kilometrów w tym 7064.97 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.79 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl
licznik odwiedzin blog

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy CheEvara.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

>50 km

Dystans całkowity:26501.69 km (w terenie 4247.79 km; 16.03%)
Czas w ruchu:1265:01
Średnia prędkość:20.95 km/h
Maksymalna prędkość:1297.00 km/h
Suma podjazdów:62118 m
Maks. tętno maksymalne:196 (166 %)
Maks. tętno średnie:171 (127 %)
Suma kalorii:612046 kcal
Liczba aktywności:382
Średnio na aktywność:69.38 km i 3h 18m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
70.96 km 12.80 km teren
03:12 h 22.17 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:27.0
HR max:151 ( 77%)
HR avg:127 ( 64%)
Podjazdy:233 m
Kalorie: 2098 kcal

Czy jest jakiś sposób?

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 07.08.2012 | Komentarze 8

Aby ten posraniec nie wylogowywał mnie co pięć minut? Pytam o serwis Garmę'na.

Nie mogie tak pracować przecie!

Co za dziwka z tej platformy. Jak nic ma platfusa. I jest częścią Plateau. Tego abidżańskiego.

Zasdadniczo z dnia tego zapamiętałam Pana Skwara. Zwanego też Imć Upałem. Można jakoś nad tym zapanować, czy lepiej jednak wybudować se bunkier i tam łowełować?

Póki jeszcze bunkra nie mam, jeżdżę na zewnątrz.

A w ogóle to jak jadę pożarówkO, paCZo na mnie byk z jałówkO.

I grzybiarze. Jakżesz mnię korci porzucić rower w krzaki i nawoływać kurek! I gąsek. I podgrzybków! A potem marynować i suszyć, marynować i suszyć, aaaaaargh!:)


Zaś wieczornym koncertem Red Hotów wyleczyłam się skutecznie z takich spędów. A palacze to... Kurwa. Największe egoistyczne, tępe chuje na świecie.

Dla mnie to taki sort ludzki, który na pewno żre psie kupy. I w ogóle kupy.. Bo co za różnica, czym się śmierdzi, jak się po prostu śmierdzi? I jest się obłym, żeby nie powiedzieć obleśnym?

Myślę, że pytanie „Jak inaczej nazwać palaczy, zwłaszcza tych w miejscach publicznych?” cieszyłoby się wielkim uznaniem wśród ankietowanych w Familiadzie. Sama mam parę propozycji.
Kategoria >50 km


Dane wyjazdu:
76.10 km 14.60 km teren
03:23 h 22.49 km/h:
Maks. pr.:45.50 km/h
Temperatura:29.0
HR max:178 ( 90%)
HR avg:137 ( 69%)
Podjazdy:301 m
Kalorie: 2263 kcal

Fajny trening dziś mi się przytrafił!

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 07.08.2012 | Komentarze 11

I nawet chyba wyszedł.

Acz to się nie mieści w pale, żeby trenować w takim upale.

Choć stwierdzam, że lepiej w południe niż po 17, do której to wszystkie ulice zdążą już się solidnie nagrzać i ową parówą emanować.

Potem przybyłam na Muranów, by wyglądać jak Flip lub Flap. Przy Karolajnie, która nabyła sobie mieszczucha z koszyczkiem i pomyka tym (na ramie ma wypisane TOTAL SPORT!:D:D) wylaszczona do pracy.

Bardzo zaiście świetnie musiałyśmy prezentować się razem. Ja w trykotach, Karolajna w kiecce.

Na szczęście mam tylko fotę Karolajny w kiecce:

Pańcia z koszyczkiem, a i PAZNOKĆ jest!;) © CheEvara



Widoku swego oszczędzę.

Po co macie umierać z zazdrości:D

I tak se razem – ja rzężąc z hamulca, Karola skrzypiąc z okolic koszyczka, pojechałyśmy na żarcie, żeby JEŚĆ ZUPĘ.

Bardzo skutecznie przegonił mnie z centrum widok przedburzowy i odprowadziwszy Żonę niemal pod wrota, czmychnęłam w swoje strony, umknąwszy burzy skutecznie.

A tu taki wiu, na którym burza grozi palutkiem:

Tu na razie jest burzysko, ale będzie ROZJAŚNISKO!:D © CheEvara




Stąd na szczęście do domu już tylko CZY kilometry. Na oko. Takie półprzymknięte, zaspane. Na taki właściwie jeden zalepialec.


Dane wyjazdu:
102.56 km 15.70 km teren
04:24 h 23.31 km/h:
Maks. pr.:63.64 km/h
Temperatura:31.0
HR max:167 ( 85%)
HR avg:147 ( 75%)
Podjazdy:252 m
Kalorie: 2781 kcal

To co się wydaje, nie jest tym, czym nie jest

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 07.08.2012 | Komentarze 3

Że sobie tak filozoficznie pyknę w temacie awaryj.

No bo nie ma siły takiej, która sprawi, że zepsuta piasta jest spierdaczonym zaciskiem. Nawet takim szybkozamykającym.

To nie piasta mi wczoraj dżebła, a właśnie zacisk słabuje.

Jakem se wczoraj przeleciała na maksa kampinoską pożarówką, czyli ukorzenionym terenem, zechciał się poluzować. A że koło latało na boki, to jam węszyła luz. Nawet popuściłam opór w hamulcu, żeby dało się jechać.

Wizyta w Airbike właśnie tymże zaowocowała, że usłyszałam, że to nie wilki, to zacisk! W celach oszczędnościowych przeskanowałam sobie zawartość domowego warsztatu mego i stwierdziłam, że luźny zacisk może mi się pałętać po chacie, więc z fachowo dociśniętym szybkozamykaczem (dociśniętym przez maj lawli Marcina) powróciłam przez Bródno na wioskę. Tą samą pożarówką.

Bo ja, psze Państwa, zaatakowałam Niewowską przestrzeń życiową swojemi włosami długiemi.

Droga moja do pracy uległa niemal trzykrotnemu wydłużeniu:)

Że sobie tak ogłoszę.

To tak akonto tego, skąd nagle u mnie niemal setki codziennie. Atakto!:)


P.S. Nie wiem, czy Garmę nie oszalał, bo fał maxa przedstawił mi takiego zupełnie z rowu.
Kategoria >100, >50 km


Dane wyjazdu:
91.71 km 26.12 km teren
04:13 h 21.75 km/h:
Maks. pr.:31.76 km/h
Temperatura:27.0
HR max:176 ( 89%)
HR avg:136 ( 69%)
Podjazdy:282 m
Kalorie: 2829 kcal

Bardzo bym chciała pokazać Wam rowerowy Madryt

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 07.08.2012 | Komentarze 5

Ale fotobajstats mi muli i zabrania mi wjazdu. Cham.

To i nie dodam Wam – przynajmniej teraz – zdjęć. Co oznacza, że nie dodam Wam w ogóle, bo zazwyczaj nie chce mi się edytować wcześniejszych wpisów.

Obejdźcie się smakiem i podziękujce serwerom!:D

A tymczasem chciałabym napisać, że opis u Niewe, ale Niewe był tak lakoniczny, że tam niewiele jest. A ja – zamiast wybywać na drugi tydzień zgrupowania z moimi Erbajkami do Zieleńca – wybyłam dnia wolnego w miacho. W sensie, że na Bródno.

Potem zjechaliśmy koła z Niewe na Woli, gdzie napełniliśmy KAŁDUNY fachową zupą cukiniową, a potem powstał plan pokręcenia z Wąsatym Dżerrym i Toskańskim Radkiem po nadarzyńsko-młochowskich krzakach. Singiel, jaki sobie Toskański Radek tam wynalazł jest zaiste zjawiskowy i leci się tam wybornie:).

Jednak nie single były celem, a lana z kija w Komorowie (tak? To było w Komorowie??) niepasteryzowana Łomża, która weszła nam tak, że konieczne było turbowanie MiDżuli, a dokładnie to, że musiała odwieźć nasze nachlane dupy do bazy.

I tym sposobem stówka mi nie weszła, a było bliziutko;).

P.S. Jeśli Wąsaty Dżerry przy następnym spotkaniu będzie już niewąsatym Dżerrym, jak nic za ostro z niego i z wąsa jego łacha darliśmy.


Dane wyjazdu:
80.25 km 16.00 km teren
03:31 h 22.82 km/h:
Maks. pr.:50.49 km/h
Temperatura:26.0
HR max:172 ( 87%)
HR avg:123 ( 62%)
Podjazdy:334 m
Kalorie: 2327 kcal

Ostatniego dziś wpisu nie zacznę tytułować od 'No to';)

Wtorek, 17 lipca 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 5

A może i przedostatniego, bo w czwartek wylat(ał)am do Madryten-Cziken i jakbym jeszcze dziś fiśnęła wpis o przedwyjazdowej środzie, miałabym z kabaczka jeden wpiso-tydzień.

Co i tak za bardzo mojej wpiso-ciemnej-dupy nie zmienia i nie ratuje.

Tak więc.

Wyjątkowo z tego dnia mam notatkę służbową, a zatem wiem, że! Pojechaliśmy rano ŁAZEM (czyli razem, tylko, że czasem ciężko mi się pisze Ły, znaczy Ry) z Niewe do ŁOBOTY. Ja sobie zahaczyłam o Bródno, bo jedna taka Karolajna kupiła sobie wściekle czerwonego mieszczucha i poCZebowała wypożyczyć (za ciężki pieniądz, bo tanio warsztatu swego nie wypożyczam) moje klucze.

I te klucze musiałam z tegoż Bródna pobrać.

A potem wściekle szybko udałam się do zakładu pracy. Gdzie przed wyjazdem nawkurwiałam się jak złoto.

Następnie już były same fajne sprawy, bo wdepnęłam do wspomnianej Karolajny udzielić jej tych kluczy, a od niej pognałam do Bemola, gdzie Niewuńciu wraz z dłuuuuugo niewidzianym przeze mua Goro gasili pragnienie. Przy okazji Goro usłyszał ode mnie, jaką orientację reprezentuje swoją osobą.

Tego dnia na pewno tam nie śpiewałam i na pewno byłam bez pieska.


Dane wyjazdu:
50.88 km 0.00 km teren
02:13 h 22.95 km/h:
Maks. pr.:45.90 km/h
Temperatura:23.0
HR max:158 ( 80%)
HR avg:120 ( 61%)
Podjazdy:193 m
Kalorie: 1312 kcal

No to analizuję se garminowskie odczyty

Poniedziałek, 16 lipca 2012 · dodano: 02.08.2012 | Komentarze 2

I pomiędzy tym, że nie wiem , co ja robiłam tu, a po co pojechałam tam, widzę, że trasa mi się gdzieś jakoś urywa nagle. Ale mam na przykład fotę i mogę napisać, że jak jest taka chmura i taka tęcza, to wiedz, że coś się dzieje!

Jak tak staję na kładce, to mi się zawsze tęcza ukazuje ©


A czy ja tam byłam z pieskiem, czy bez pieska, to już nie pamiętam.


Dane wyjazdu:
57.74 km 11.00 km teren
02:27 h 23.57 km/h:
Maks. pr.:42.20 km/h
Temperatura:27.0
HR max:162 ( 82%)
HR avg:131 ( 66%)
Podjazdy:248 m
Kalorie: 1701 kcal

Coś tam jeździłam i nawet krążyłam

Środa, 11 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 0

I chyba po mieście, bo tak mam na mapie. I to nie na mapie Para-urugwaju (to taki kraj, który udaje Urugwaj), a dokładnie na mapie stolicy naszego pięknego, pachnącego dziecięliną i akacją oraz zgniłymi ziemniakami kraju, Warszawy czyli.

A co dalej, nie pamiętam, z czego wniosek jest taki, że może piłam ja wtedy? Jeden Jah (bo nie Jah Jah, bo wtedy nie jeden, a dwóch) raczy mieć o tym pojęcie.


Dane wyjazdu:
58.82 km 8.00 km teren
02:52 h 20.52 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:27.0
HR max:160 (%)
HR avg:113 ( 57%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 1592 kcal

Chciałabym napisać, że opis u Niewe, ale!

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 01.08.2012 | Komentarze 12

U Niewe działo się więcej niż u mnie. To, co się zgadza z moim stanem tamto-wtorkowych rzeczy jest poranna TUGEDNA, czyli wspólna droga do pracy. Niewuńciu mówi, że nie lubi jeździć sam, to jak mam mu nie pomóc;).

Potem było już trochę inaczej. U mnie. Bo po robocie zgarnęłam Karolinę, gdyż mi czyniła wyrzuty natury różnej, najczęściej sfochowanej, że WIECZNIE KURWA NIE MAM CZASU. No to tym razem wzięłam ten czas ze sobą i pojechałyśmy se, tak o, bez celu.

Jak się okaże na sobotnim teście – wpis niebawem:D – z Karolą nie jechałam nawet we wczesnej kompensacji. No ale nie mogę powiedzieć, że był to dzień zmarnowany. Zwabił nas bowiem Arab. A konkretnie mnie. A konkretnie nie sam Arab, co zimne płyny tam serwowane. Ustaliłyśmy jednak, że plastikiem to my tu nie zapłacimy, więc musiałyśmy jeszcze szczelyć pętlę pod płatniczą ścianę płaczu.

Pić mi się chciało tak, że miałam chęć darować se tego Araba i walnąć piwko zesklepowe, bo Karolina też poważa taką formę spożycia. Ale jakoś noga zakręciła tak, że wylądowałyśmy z wydrukowaną walutą tam, gdzie miałyśmy trafić. U tego Araba.

A tam! Stoję se ja przy barze, a tam!

A tam sam on! Sam Niewe!

Jakbyśmy synchronizowali zegarki i się umawiali, to by się taki spontan w życiu nie udał.

Wiedziałam, że Niewe ma dziś czynić jakieś NEGOŁSZIJEJSZEN biznesowe, ale że tak o? Na rowerze? Z dziewoją, która też na rowerze?

Musiałam skontrolować te interesy:D


Bardzo szybko, w mgnieniu ócz, doszło do stolikowej integracji. Od słowa do słowa i przy stoliku z Che i Karolajną zasiadła Ola, którą Niewe scharakteryzował u się na blogasku oraz ten sam on, Niewe. Potem był pies – fota u Niewe – był też Piotrek z Gerappy, który „trenował” mocno ze swoją ekipą, co świetnie nam potwierdził bełkotaniem i trzykrotnym przedstawianiem swojego dziedzica-syna i z niewinnych plotek oraz biznesów zrobiła się ciemna noc. A do domów daleko.

Acz niektórzy – jak Ola – nie mogli narzekać. Miała skręcić na plac Wilsona i o. Nie to co taki Niewe. Czy ja. Takie to spontany i kary za nie.


Dane wyjazdu:
51.65 km 9.00 km teren
02:30 h 20.66 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:27.0
HR max:155 ( 79%)
HR avg:115 ( 58%)
Podjazdy:283 m
Kalorie: 1463 kcal

Dobrze, że Niewe bardziej ogarniętym jest;)

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 4

To się mogę poposiłkować i wspomóc pamięciowo.
A że wpis już trzasł, to wszystko wiem.

A tak to bym nie-wiedzia-a.

A tak to wiem.

A wynika mnie, że iż!
Niewe pobrał Che z okolic Powiśla, gdzieśmy to powitali się płynem jedynym słusznym. Znaczy się! Niewe się powitał, bo ja to ryj miałam skuty za sprawą dentysty-sadysty, a sadystę owego zaznałam na skutek wydżebki na rowerze podczas – jak to zwykle bywa – dosyć lajtowej jazdy.

Trudny Karpacz przeżyłam, a ryj sobie zubożyłam, pedałując niewinnie jak dziecko na holu.

Nic to.

Ponieważ Niewe często utyskuje, że do Domu Złego ma daleko i nie lubi tam sam podążać, uznałam za należyte towarzystwa mu udzielić.

Czemu ma chłopak mieć źle, jak może mieć dobrze. Ehe.

A przystanek w Latchorzewie był konieczny. Niewe był głodny, a mię znieczulenie schodziło. Musiałam zastosować je na własną rękę;).


Dane wyjazdu:
86.45 km 60.00 km teren
06:19 h 13.69 km/h:
Maks. pr.:53.60 km/h
Temperatura:26.0
HR max:181 ( 92%)
HR avg:156 ( 79%)
Podjazdy:2492 m
Kalorie: 3780 kcal

A Śląskie Stronie oferuje po... Golonie;)

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 6

Dawno, dawno temu, dokładnie jakieś trzy tygodnie temu pewna BARONOWA Bikestatsa, czyli Che jechała se maraton w wydaniu Giga u pewnego pana, co to fajnego Giga zrobić nie boi się.

O tym, że jechała przypominają jej zdjęcia, które ma, puchar, z którego piwo da się pić, jakiś tam bon do Speca i chyba tylko to.

Bo co i jak nie pamiętam więcej.

Cuś mi majaczy, że było super.

Również ekstra było to, że wyjątkowo odcięło mnie tylko raz. JAK NIE CHE. Najwidoczniej jestem mniejszym leszCHEm – z biegiem czasu.

Bardzo udanie było pod względem towarzyskim – zarówno przed startem dzięki Misiaczkom, paru osobom z Gomoli, czy też teamowi Goggle'a, jak i w trakcie, bo kawałek trasy robiłam z chłopakiem z teamu Mercedesa, który mieszkał w tej samej bazie co Misiaczki i mua, no po wszystkim, bo wpadłam w szpony własnej sławy i zaczepiał mnię kto żyw.

No i tombola.

Ja nic nie mówię, ale kurwa!
Stoję obok Misiaczków i losowanie odbywa się tak, że napierw po nagrodę leci jeden Misiaczek, a chwilę potem drugi. Następnie podchodzi do mnie chłopak, którego na ostatnim bufecie poratowałam dętką i mi dziękuje i ustala ze mną, jak się zrewanżować i w ilościach ile browarów. I co? Zaraz Spiker Dżerry i jego wyczytuje po gifty.

Gdzie tu zatem jest sprawiedliwość, że oni cuś złowili (ewidentnie dzięki mojemu czarowi-czaru), a ja nie?? Gdzie mylycja, ja się pytam??

Liczę na rehabilitaNcję!

No.

To, jak maraton wyglądał, bardzo ładnie opisali chłopaki z Goggle'a. Niniejszym linkuję. Mnię podobało się wszystko, nawet upierdliwy PODCHOD (bo mało kto to podjeżdżał) singlem wśród krzaków borówek wzdłuż polsko-czeskiej granicy. Mogłam sobie tam bardzo dozwolenie pokurwić:).

Tak opisali to Gogglowcy:
klosiu
JPbike
josip
Marc
z3waza

Jarekdrogbas i jacgol, których zapoznałam, za wiele nie skrobnęli, ale ich też z tego miejsca pozdrawiam (siedzę na koniu, a więc z konia:D).

Cała ekipa jest bardzo w porząsiu z uwagi na wielce udaną z nimi i z ich inicjatywy integrację. Kiedyś się odstawię!:)


Zdjęciów parę zapodaję. Bo mam;)


Na początku było wchodzone. A nawet i wleczone:) © CheEvara



Jedzie DZIK!;) © CheEvara



Nuuuuda;) © CheEvara



Dzik zadowolony, że skończył;) © CheEvara



Dzika obstąpili... WILCY!;) © CheEvara



Wiem, strój upie...paprzony jak stół Durczoka, ale wozu technicznego jeszcze się nie dorobiłam:) © CheEvara



Wpisik lakoniczny jak nie mój, ale żaden ogarnięty ghost writer, który by za mnie zaległe wpisy ogarnął jeszcze się do mua nie zgłosił. Ciągle istnieje zatem wakat!:D
Kategoria >50 km, zawody